Cykl spotkań z perfumami kolekcji Biehl Parfumkunswerke kończę zapachami Egona Oelkersa. Ten chemik z wykształcenia perfumowe nauki pobierał od 1967 roku w niemieckiej firmie Haarmann & Reimer w Holzminden. Od tego czasu zdobył renomę nie tylko zdolnego perfumiarza, zafascynowanego Azja i zapachami Dalekiego Wschodu, ale także wybitnego znawcy perfum (pracował w Cannes, Nowym Jorku, Genewie, Paryżu i Hamburgu), współtwórcy jednej z najbardziej znanych ich książkowych klasyfikacji (H&R Fragrance Guide) oraz oddanego edukatora nowych pokoleń perfumiarzy. W swych kompozycjach bardzo często wykorzystuje ulubione przez niego przyprawy, nuty owocowe i drzewne, a jego zapachy są znane z poczucia dyskretnego luksusu i doskonałej równowagi.
Dla Thorstena Biehla perfumiarz ten skomponował trzy pachnidła: eo01, eo02 i eo03. Dwóm pierwszym – jako wg mnie odpowiednim dla mężczyzn – poświęcę uwagę w niniejszym wpisie.
eo01 – czyli wizyta w sklepie kolonialnym
Przez pierwsze sekundy eo01 pachnie przebogato przyprawowo, choć na czoło zdecydowanie wysuwa się pachnący niezwykle realistycznie cynamon. Początkowo przytłacza on resztę składników, ale na szczęście nie jest tak do końca. Bowiem już po kilku minutach wyłaniają się kolejne nuty składające się na przyjemny orientalny akord o fakturze suchych, sypkich przypraw. Na tym etapie żadna z nich nie dominuje. Wrażenie przebywania w kolonialnym sklepie przy stoisku z przyprawami jest całkiem realistyczne. Z czasem ujawniają się nuty delikatnie kwiatowe, ale w sposób mało tradycyjny. Baza jest zdominowana przez tonka i pachnie dość pospolicie. Zresztą eo01 w ogóle robi wrażenie mało ekskluzywnego. Nie jest zapachem, który mnie zachwycił. Bardzo ostrożny, zachowawczy, grzeczny, wycofany. Poprawny, perfekcyjny, ale bez błysku…
główne nuty/ składniki – mandarynka, czerwona pomarańcza, kardamon, gałka muszkatołowa, morela, kokos, drewno różane, pimento, irys, orchidea, konwalia, styrax, wanilia, cynamon, tonka, cedr, wetyweria, paczula
eo02 – orientalny majstersztyk dla mężczyzn
Świetna kompozycja orientalna, choć nie w stylu arabskim. Cytrusy i inne owoce, przyprawy, drewna, piżmo, a nawet kadzidło. Nie ma jednak mowy o kopiowaniu stylu Amouage czy M. Micallef. eo02 początkowo łączy słodkie cytrusy z przyprawami. Z czasem robi się bardziej przyprawowo, słodko, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób męsko i bardzo elegancko. Baza jest niezwykle zmysłowa, głęboka, bogata w rozmaite składniki. Zapach przez cały czas roztacza aurę elegancji i czystości. Nie jest to jednak ani typowa detergentowa czystość białych piżm, ani zdecydowanie bardziej wyrafinowana „biała świeżość”, którą tak genialnie spreparowała Daniela Andrier w Infusion d’Homme Prady łącząc neroli z irysem i kadzidłem.
Czuć, że na eo02 złożyło się wiele ingrediencji, ale mimo to zapach nie jest przeładowany. Jest bezdyskusyjnie męski, podążający w konkretnym kierunku, mający wyraźny temat i charakter. Łączy w doskonały sposób elegancję ze zmysłowością. Świetna robota, przy tym dobrze projektująca i trwała. Jako ciekawostkę dodam, że opisywany całkiem niedawno przez mnie Autoportrait Olfactive Studio wydaje mi się być bardzo podobny do eo02.
Te perfumy Egona Oelkersa udało mi się poznać dość dobrze już całkiem dawno temu. Pokusiłem się wówczas o recenzję na moim poprzednim blogu perfumum.blox.pl. Oto jej fragment, który wydał mi się wart zacytowania:
„eo02 jest dziełem monolitycznym o bardzo ograniczonej ewolucji. Nie zaskakuje i utrzymuje swój balsamiczno-drzewny charakter do końca. Jest zrównoważony jak elegancki i kulturalny gentleman, przewidywalny do bólu, a jednak ujmujący swą wyrafinowaną powierzchownością. eo02 to bez wątpienia jedna z najbardziej wyważonych, eleganckich i stylowych kompozycji, jakie dane mi było wąchać. Ma niezwykle „nieofensywny” charakter – trzyma się raczej blisko skóry, a jeśli co pewien czas odezwie się mocniej (a ma to w zwyczaju), to na pewno zaintryguje otoczenie, nikogo zaś nie przyprawi raczej o negatywne reakcje. eo02 to „duża klasa” i to się czuje. Coś mi jednak przypomina…. Tak – sławetne NEMO Cacharela. Tylko, że bardziej wyrafinowane i o mniej syntetycznym charakterze.”
Dziś, znając już całą kolekcję Biehl Parfumkunstwerke, do powyższych słów mogę z czystym sumieniem dodać, że eo02 to jedne z najlepszych perfum tej marki „pasujących” mężczyźnie.
Nuty głowy: niezwykle świeża mieszanka cytrusowości, zieleni i przypraw (bergamotka, grejpfrut, galbanum, kardamon, cilantro – zioło pokrewne pietruszce)
Nuty serca: słodkie-balsamiczne i cierpkie nuty męskie (tymianek, davana, jodła, róża, jaśmin, goździk)
Nuty bazy: doskonały kontrast – elegancki akord drzewny (drewno cedrowe z Atlasu, paczula, drewno sandałowe, kadzidło, wanilia, cynamon, ambra, piżmo)
* * *
Powtórzę swoją opinię z pierwszego odcinka cyklu nt. BP, że nie znalazłem u Thorstena Biehla perfum tradycyjnie męskich. Nie ma ani męskiego szypru, ani fougere, ani tradycyjnej kolońskiej, ani zapachów stricte drzewnych. Jest za to kilka pachnideł mogących zdecydowanie zabłysnąć na męskiej skórze. Polecam więc wszystkim panom poszukującym perfum niebanalnych o bezdyskusyjnie wysokiej jakości testy zapachów: Arturetto Landiego (al02 i al03), jeśli lubicie bogactwo, a nawet przepych, Gezy Schoena (szczególnie gs02), gdy gustujecie w awangardzie, Marca Buxtona (przede wszystkim mb03), jeśli chcecie czegoś uduchowionego i wreszcie eo02 Egona Oelkersa, jeżeli szukacie najwyższych lotów elegancji i klasy, zamkniętych w bezpiecznych ramach. Niemal więc dla każdego coś interesującego…
Mój osobisty wybór padł na gs02. Ten zapach mnie naprawdę poruszył i zwiększył i tak duży już apetyt na poznawanie kolejnych olfaktorycznych cudeniek z podpisem Gezy Schoena.