Burberry „The Beat for Men”

The Beat for Men to jeden z tych zapachów, za których „recenzję” trudno się zabrać. Jest taki ładny, okrągły, idealnie nowoczesny. Jednocześnie posiada charakterystyczną, zapadająca w pamięci nutę. Chętnie się do niego wraca, chętnie używa. Nie wzbudza on szczególnego zachwytu, ale też nie męczy i nie nudzi. No i nie inspiruje do pisania. Taki właśnie jest The Beat. Powyżej średniej. Niezły. Aż niezły. Tylko niezły. Bez przesady. Nie ma co narzekać. koniec końców to całkiem sympatyczne pachnidło.

Słodkie cytrusy (źródło podaje cedrat) z początku, doprawione pieprzem w sercu z zielonymi akcentami wetiweru i liści fiołka oraz nowoczesny drzewno-piżmowy finisz. Tzw. akord drzewno-skórzany w bazie zapachu wydaje mi się być mieszanką cedrowych wiórków, białych piżm i syntetycznej ambry. The Beat wykazuje bardzo harmonijną ewolucję, na każdy jej etapie pokazując coś charakterystycznego. Olivier Polge i Domitille Berthier stworzyli na wskroś współczesne, bardzo sympatyczne i jednocześnie charakterystyczne perfumy, które dobrze wpisują się w styl Burberry i świetnie uzupełniają ofertę ogólnie dobrych zapachów tej marki. W każdym razi nie zaniżają średniej. Pieprz i specyficzna cedrowa nuta niewątpliwie dodają charakteru tej kompozycji, dzięki czemu The Beat nie jest kolejnym nijakim mainstreamowym świeżakiem, co zaliczam mu na duży plus. Jest też przykładem, jak użyć trudnego składnika, jakim jest czarny pieprz, w udany sposób (w przeciwieństwie to BANG! Jacobsa).

Trwałość bardzo dobra – spokojnie 8-10 godzin, zaś projekcja „współczesna”. Zapach nie jest głośny, ale daje o sobie znać w sposób bezpieczny, nawet jeśli go przedawkujemy. Po 8 godzinach bazę wciąż wyczuwam na sobie bez żadnego wysiłku.

Butla w charakterystyczną kratę Burberry w kształcie nieco zgniecionego shakera z oryginalną zatyczka i paskiem z zaciskiem, na którym wygrawerowano nazwę marki. Płyn w kolorze „wodnym”, czystym i świeżym. Pasuje.

Gdy nie mam rano pomysłu na perfumy, sięgam m.in. po The Beat właśnie. Wiem, że może nie będzie powalająco, ale przynajmniej sympatycznie, charakterystycznie i wystarczająco długo. Tak – to dobre perfumy. Aż dobre. Tylko dobre.

nuty górne: cedrat

nuty środkowe: liście fiołka, wetiwer z Bourbon, czarny pieprz

nuty dolne: akord drzewno-skórzany

twórca: Olivier Polge/ Domitille Berthier

rok wprowadzenia: 2008

moja klasyfikacja: uniwersalny i nowoczesny, charakterystyczny; posiadający własny, wibrujący pieprzem klimat i zieloną nature; dla mężczyzn potrzebujących zapachu z lekkim pazurkiem

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 4

9 uwag do wpisu “Burberry „The Beat for Men”

  1. zaskakujące, ale mamy bardzo zbliżony obraz tej kompozycji 😉
    zapach jest specyficzny, nawet pomimo swej ogłady… ma intrygujący skład i przebieg, choć nie jest objawieniem… w nurcie miłych i przyjemnych zapachów casualowych wyraźnie wyróżnia się na plus swoim wykonaniem i klasą którą naprawdę godnie reprezentuje…

  2. O, jaka zbieżność i sympatyczna niespodzianka! 🙂 W sumie nic ponad to, co już obaj napisaliście, nie powiem, ale powiedzieć muszę. Ktoś na forum pytał o ten zapach niedawno. Wyraziłem się o nim raczej niepochlebnie. Ale nie dawała mi spać myśl, że bazowałem na swojej opinii sprzed dwóch lat, więc zakupiłem próbkę, a to z kolei skończyło się zakupem flaszki – tak mi się The Beat spodobał. Nastąpił 180-stopniowy zwrot w moim postrzeganiu tego zapachu. Zwłaszcza dobrze wypada na tle innych współczesnych, mainstreamowych pozycji. Niniejszym gryzę się w język i stwierdzam, że Polge to wizjoner, a The Beat to bardzo przyzwoita rzecz. 🙂

    1. Ha! Młody Polge z pewnością ma talent i …. sławnego tatę. Taki to pożyje 😉 The Beat na pewno nie przynosi mu wstydu, biorąc pod uwagę, że z pewnością musiał stawić czoła briefom, wizjom i wymaganiom Burberry oraz konkretnemu budżetowi, który pewnie zawsze jest dla perfumiarza za mały . Niemniej dał radę!

  3. Dziś otrzymałem próbkę tego zapachu całkiem przypadkiem przy okazji zakupu jakieś pierdoły w douglasie….co powącham nadgarstek to mam skojarzenie z BANG M JACOBS…wyprowadzcie mnie z błędu 🙂

    1. masz dobre skojarzenie i to jak diabli 😉
      jest zarówno w beat i bang pewien zbliżony akord drzewno przyprawowy, który w obu kompozycjach przybiera podobny kształt… oczywiście in plus

  4. a ja go znam!! 😉
    i przyznam ze jest to jeden z lepiej skrojonych „letniaków cytrusowych” tak jak wszyscy zgodnie piszą „niezły” Kiedyś zaopatrzyłem się (w tym samym czasie) próbki the Beat i Dior Homme Sport, i musze przyznac że zdecydowanie lepiej wypada „brytyjczyk”. Jest „smaczniejszy w odbiorze, mniej słodki bardziej orzeźwiajacy. szczekam zatem na recenzję Dior Homme Sport jesli jeszcze jej nie popełniłes…

Dodaj odpowiedź do pitek Anuluj pisanie odpowiedzi