Zlokalizowana w słynnym Grasse w Prowansji perfumowa marka M.Micallef to już weterani perfumowej niszy. Prowadzona przez uroczą parę Martine Micallef i sympatycznego Geoffreya Nejmana łączy w sobie piękne flakony autorstwa Martine z równie piękną zawartością, nad którą pracują niestrudzenie od lat Jean-Claude Astier i Geoffrey Nejman.

Bieżący rok przyniósł premierę nowego zapachu z kolekcji Jewel. EdenFalls to kolejny – po DesirToxic, Osaito i Akowa (a od pewnego czasy także Royal Vintage) aromat zamknięty w charakterystycznym ręcznie malowanym i szczotkowanym flakonie. Zdecydowanie świeższy i – ogólnie rzecz ujmując – przyjemniejszy dla nosa od świetnego skądinąd, ale bardziej charakternego poprzednika. To także pierwszy z nich tak wyraźnie adresowany do obojga płci.
I rzeczywiście EdenFalls to idealnie skomponowany uniseks, łączący ze sobą kwiatowe nuty jaśminu i neroli z cytrusowo drzewnym otwarciem i zaskakującą, kulinarną, kremową bazą, w której wybija się wanilia osadzona na paczuli, piżmie i mchu.

Początek określiłbym jako raczej kobiecy, odrobinę cukierkowy, niejednoznaczny, cytrusowo-owocowo-nektarowy, przy tym uroczy (immanentna cecha damskich perfum M.Micallef). Z czasem odsłania swoje bardziej uniseksowe oblicze, dzięki przyprawom i nutom drzewnym. Baza to – szczęśliwie – najładniejsza faza tego zapachu. Bardzo zmysłowa dzięki wanilii, paczuli i piżmu, ale nie w sposób jednoznacznie kobiecy.
Perfumiarzowi udało się znaleźć odpowiedni balans, tak by EdenFalls nie onieśmielał panów i jednocześnie ośmielał panie.
Pod względem parametrów Micallef właściwie nigdy nie rozczarowuje. Także w przypadku EdenFalls. Projekcja jest wyraźna, ale nie przytłaczająca, trwałość dobrze ponad 8 godzin. Zapach wyczuwam na sobie przyjemnie naprawdę długo. Jak dla mnie – rewelacja.
EdenFalls pachnie wiosną i latem, ma w sobie dużo słońca i radości. Wedle zamierzeń autorów ma kojarzyć się z rajem, poczuciem szczęścia i błogostanem. I taki właśnie jest. Bardzo, ale to bardzo pozytywny i optymistyczny, jak sama Martine Micallef, którą miałem okazję niegdyś poznać. Zdecydowanie rozświetla nieco mroczne czasy, w jakich przyszło nam ostatnio żyć i tchnie nadzieją na lepsze, radośniejsze jutro.

nuty głowy: pieprz, bergamotka, mandarynka
nuty serca: jaśmin, neroli
nuty bazy: paczula, wanilia, mech, piżmo
twórca: Jean-Claude Astier/ Geoffrey Nejman
rok wprowadzenia: 2021
moja ocena: zapach: 5,0/ trwałość: 5,0/ projekcja: 4,5->3,5