Diptyque „Tempo” i „Benjoin Boheme”

Legendarna marka, prekursor perfumerii niszowej (pierwsze perfumy L’Eau Diptyque ukazały się w 1968 roku), może pochwalić się wspaniałą, szeroką oferta produktów zapachowych (m.in. słynne świecie zapachowe) oraz wód kolońskich, toaletowych i perfumowanych. Tak się sympatycznie złożyło, że w ostatni okresie wpadły w ręce próbki kilku zapachów tej marki i dwie z nich na tyle mnie poruszyły, że postanowiłem podzielić się na blogu swoimi wrażeniami.

Tempo – przytulna paczula

Wydane na 50-lecie marki Tempo okazało się jednym z tych zapachów, które zachwycają od pierwszego razu. Pewnie dlatego, że obecne w nim nuty znam z wielu innych pachnideł, a ich kombinacja, którą wykorzystał Olivier Pescheux, jest dobrze znana mnie, ale i wszystkim miłośnikom francuskiej perfumerii. Co jednak wyróżnia ten zapach to jego jakość i po prostu … piękno.

Tempo jest o paczuli, która tu została połączona z szałwią i mate, a także – niecodziennie – z fiołkiem. Otwarcie jest kwintesencją francuskiej perfumerii – aromatyczne, z wybijając się piękna nutą szałwii nie tak odległa w tym wydaniu od aromatu lawendy, do tego stopnia, że można je pomylić. Centralnym akordem Tempo jest akord paczulowo-balsamiczny, który kwalifikuje zapach w kategorii subtelnie orientalnej. Zapach jest utrzymany w klimacie klasycznego Givenchy Gentleman z 1974 roku, choć oczywiście pachnie nieco bardziej współcześnie, ale też utrzymuje raczej tradycyjny klimat. Uprawnione, choć nieco bardziej odległe mogą być też porównania do Coromandel Chanel i każdego inne zapachu, w którym wyraźna i tradycyjnie ujęta nuta paczuli spotyka się z ciepłą mieszanką żywic i balsamów. Tempo ma swój niewątpliwy urok. Jest świetnie wykonane i bardzo przyjemnie się je nosi.

główne nuty: bergamotka, różowy pieprz, liść fiołka, szałwia, indonezyjska paczula, absolut mate

rok premiery: 2018

nos: Olivier Pescheux

moja ocena: zapach: 4,5/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,5->3,5

Benjoin Boheme – zmysłowe ciepło bursztynu

Benjoin Boheme zalicza się do kategorii pachnideł ambrowych, a więc z definicji ciepłych, zmysłowych i przepełnionych ciężkimi składnikami w rodzaju żywic, balsamów i molekuł ambro-podobnych. Z zapachami tego typu od zawsze mam kłopot – nudzą mnie i pachną zwykle jak baza perfumowa, a nie jak pełnowymiarowe perfumy. Jedynym dotąd wyjątkami były Ambre Russe Pafum d’Empire, Ambre Fetiche Annick Goutal i przede wszystkim mój absolutny faworyt w tej kategorii Amouage Opus VI. Oto chyba – dzięki uprzejmości jednego ze znajomych z Perfuforum.pl wpadłem na kolejnego ambrowca wartego mojej uwagi.

Benjoin Boheme zaskakuje tym, w jaki sposób rozwija się na skórze. Początkowo pachnie po prostu ambrowo – żywicznie i balsamicznie. Już na tym etapie czuć, że jest to zapach na „innym poziomie”. W miarę upływu czasu odsłania swoje drzewne i nieco dymne (paczula), a także lekko pikantne oblicze. Po kilkudziesięciu minutach, gdy już myślimy, że nic się nie wydarzy, do nozdrzy zaczynają docierać smużki słodkawego dymu. Efekt jest fantastyczny i zapach naprawdę chce się nosić.

główne nuty: benzoin, balsam peru, czystek, paczula, przyprawy

rok premiery: 2015

nos: Olivier Pescheux

moja ocena: zapach: 4,0/ trwałość: 4,0/ projekcja: 3,5->3,0

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s