Juniper Ridge – zapachy nieokiełznanej natury

Wyznaczają drugi kraniec perfumowego wszechświata. Z dala od znanych nazwisk, od snobistycznego blichtru, czasem sztucznie napompowanej ekskluzywności, przepychu, luksusu, drogocennych arabskich składników, najnowszych syntetycznych aromamolekuł i wszechogarniającego oudu… Oto prawdziwy powrót do korzeni perfumiarstwa, chciałoby się dodać  – do korzeni w ogóle, a nawet do korzeni dosłownie…

Amerykanie z Juniper Ridge tworzą swoje pachnące mieszanki łącząc wonne ingrediencje, które własnoręcznie pozyskują  z drzew, krzewów, dziko rosnących ziół, grzybów, mchów. Wonną materię odbierają roślinom poprzez tradycyjne znane od wieków metody – destylację parową, enfleurage, tinktury i zaparzanie. Swoją aktywność prowadzą na Zachodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, w stanie Kalifornia.

JR_FL014-640x640

W 1998 roku turysta, miłośnik natury, zbieracz grzybów rozpoczął swoja przygodę z wytwarzaniem pachnących mikstur. Hall Newbegin zaczynał w pojedynkę, własnoręcznie zrywając dziką roślinność, z której tradycyjnymi metodami pozyskiwał wonne substancje. Robił to we własnej kuchni, a swoje produkty sprzedawał na lokalnych targowiskach farmerskich. Jego zapachy spotkały się z zaskakująco dla niego pozytywnym odbiorem. Dziś Juniper Ridge to piętnaście osób pracujących wspólnie, którym przyświecają te same założenia co jego twórcy.

Juniper Ridge guys

To grupka fascynatów natury, turystyki oraz zapachów, jakie kryją w sobie przeróżne dziko rosnące rośliny. Ich działalność otoczona lokalnym kultem nieśmiało przenika do świadomość perfumowych koneserów także na Starym Kontynencie. Od niedawna ich niezwykle olfaktoryczne dzieła można przetestować i nabyć w Polsce, w krakowskiej perfumerii Lu’lua. Dodam, że bardzo mnie to cieszy, bo to co proponuje Juniper Ridge, to substancje absolutnie unikatowe i wprost niesamowicie pachnące, o ich sugestywności nie wspominając.

Chcecie poznać dzikie zakątki stanu Kalifornia bez ruszania się z miejsca? Nic prostszego. Możecie to zrobić poprzez pochodzące stamtąd zapachy, przepiękne w swej nieokiełznanej naturalności mikstury od Juniper Ridge.

juniper-ridge-procured-design-wilderness

W mobilnym laboratorium dokonują destylacji, a w pracowni w Oakland pozostałych czynności, gdzie kończą swe dzieła tworząc wonne mikstury w limitowanych seriach kilkuset buteleczek z jednego zbioru. Wszystko po to, by uchwycić ciche piękno Pustyni Mojave o wschodzie słońca lub niezwykła urodę jesiennych gór Sierra Nevada. Zastrzegają, że pachnidła zrobione są z wyłącznie naturalnych składników, i że różne serie tych samych zapachów mogą się różnić. Cóż – natura bywa, jak wiemy, kapryśna.

distilling fragrance on backroads in the northern Sierra #mountainsinabottle

JuniperRidge_HB_jeffmasamori_100 1

Dość długo zabierałem się do poznania zawartości pachnących fiolek. Perspektywa testowania, jak i same testy, czterech pachnideł Juniper Ridge, zwanych Backpaker’s Cologne, wyzwalały we mnie uczucia ambiwalentne. Z jednej strony okazały się sporą frajdą – głównie dzięki obcowaniu z takimi olfaktorycznymi odmiennościami, z drugiej zaś wprowadziły mnie w stan konfuzji. Bo jak – przy użyciu już wypracowanych metod recenzenckich – opisać takie indywidua? Jak oddać ich niezwykły i – szczerze – zupełnie nieperfumowy (w tradycyjnym tego słowa znaczeniu) charakter? To co w przypadku marki D.S. & Durga jeszcze lepiej lub gorzej mi się udawało, tu mogło nie wystarczyć (D.S. & Durga jest bliska estetyce Juniper Ridge, choć uważam, że ten ostatni  wyznacza kraniec spektrum, w którym D.S. & Durga są jednak bliżej środka). Jednak pachnidła Juniper Ridge – a szczególnie dwa z nich (Caruther Canyon i Big Sur) – okazały się całkiem wdzięcznym materiałem do testów, może właśnie dzięki swojej odmienności.

moonshine-juniper-ridge-camping-trip-2013-mdn

Rozdział 1 – Caruthers Canyon Backpacker’s Cologne – zapach kalifornijskich gór pustyni Mojave

To woń drzewno-żywiczna, inna od wszystkiego, co w tej materii dotąd poznałem. Rozpoczyna się soczystym akordem drzewnym z wyraźną, terpenową, gęstą nutą żywicy – wedle opisu pochodzącej z pustynnych sosen w regionie Inyo. Ten początek jest bardzo wonny, gęsty, gorzki, niesamowicie żywiczny, jak gdybym znalazł się gdzieś w starym amerykańskim szałasie zbitym z desek, pośród niezliczonej ilości drewnianych świeżo pociętych cedrowych pni. W tle czuć mdławo-słodkawą ziołowość – być może pochodzącą z wymienionej w oficjalnym spisie składników dzikiej szałwii. Po kilku minutach zapach traci na soczystości, staje się coraz bardziej suchy, choć charakterystyczna drewniana nuta przewodnia utrzymuje się do samego końca, stanowiąc całkiem długotrwały finisz tego zapachu.

caruthers canyon

Caruthers Canyon to niewątpliwie jeden z najbardziej sugestywnych znanych mi drewniaków i jednocześnie prawdziwie dzikie piękno zamknięte we flakonie. Jako wielbiciel nut drzewnych uznaję go za mojego faworyta pośród testowanej czwórki Juniper Ridge (choć każde z nich ma coś ciekawego do zaproponowania). Jest to zapach wprost porażający surowym, naturalnym, niszowym pięknem. Usilnie poszukując czegoś choć trochę podobnego znajduję jedynie Hinoki Comme des Garcons. Caruthers Canyon to taka… niszowa, „pojechana po bandzie” wersja Hinoki.

BackpackersCologne-CaruthersCanyon-Hands02_Product_Web_grande

główne nuty: pustynny cedr, sosna, szałwia

 

Rozdział 2 – Big Sur Backpacker’s Cologne – zapach północnej Kalifornii i jej dzikich obszarów zwanych Big Sur

big sur

Z początku lekko terpenowy z wyraźną nutą kamforową z czasem staje się mocnym, ziołowym pachnidłem, którego akord przewodni do złudzenia przypomina mi woń włoskiego sosu pomidorowego suto doprawionego ziołami – oregano, bazylią, tymiankiem. Za ten efekt odpowiada prawdopodobnie swoiście pachnący dziki laur (wawrzyn), którego musi tu być w formule naprawdę sporo. Ta ostra ziołowa woń dominuje Big Sur przez większość czasu, by na finiszu wyciszyć się i pozwolić na powrót subtelnego echa terpenowej nutki znanej z introBig Sur określiłbym jako odważniejszą i zupełnie bezkompromisową „wersję” Laurel Comme des Garcons, bo akurat ten zapach przychodzi mi najszybciej do głowy, gdy myślę o perfumach zdominowanych przez esencję z wawrzynu (a także Eloge du Traitre Etat Libre d’Orange).

BackpackersCologne-big sur

główne nuty: morskie powietrze, palony miód, kamfora, liść laurowy, dąb, górska mgła, las po deszczu

 

Rozdział 3 – Yuba River Backpacker’s Cologne – chłodne przestrzenie gór Sierra Nevada i rzeki Yuba przez nie płynącej

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To najdelikatniejszy zapach z całej testowanej czwórki. Z początku pachnący kwaśno-słodkimi sokami roślinnymi, zaraz potem staje się lekko owocowy, by z czasem ujawnić subtelnie terpenową nutę cedru, który niczym temat przewodni przewija się we wszystkich czterech Backpacker’s Cologne. Enigmatycznie brzmiący spis nut nie wyjaśnia natury tego pachnidła. Cedr i sok z sosnowych igieł owszem można tu poczuć, ale co odpowiada za ten lekko chłodny klimat pachnidła – nie wiem. Być może to po prostu sugestia. Niemniej Yuba River wypada przy obu wcześniej opisanych łagodnie, spokojnie i kojąco, choć równie naturalnie, jako one, dodatkowo bardzo roślinnie. Trochę naciągając analogię, ale jednak przypomina w swym klimacie Sugi Comme des Garcons…

YubaRiver-JuniperRidge

główne nuty: sosnowe igły,  konary cedru, woda z lodowca, wyschnięty na słońcu głaz, zimowe powietrze

 

Rozdział 4 – Siskiyou Backpacker’s Cologne – północno-zachodnie lasy nad wybrzeżem Pacyfiku

sisikyou

Początkowo soczysty, nieco żywiczny, iglakowy, lekko zielony, a przede wszystkim subtelnie pikantny zawartym w nim imbirem. Tu także w tle czuć terpenową nutę drzewnych żywic, czuć także cedr. Niestety mam wrażenie, że Siskiyou dość szybko upodabnia się do Yuba River do tego stopnia, że oba są niemal nierozróżnialne. To co je jednak różni, to początek – Siskiyou jest głośniejszy i bardziej wyrazisty – oraz finisz, który w przypadku Siskiyou jest bardzo niemrawy, niemal niewyczuwalny i nieprzekonujący. Tak więc z obu cichych i spokojnych, kojących zapachów Juniper Ridge – bo tak je odbieram – mój wybór pada na Yuba River, choć pierwszym kwadransom Siskiyou nie można odmówić swoistego uroku dzięki bardzo naturalnie pachnącemu imbirowi zmieszanemu z cedrem i sosnową żywicą.

BackpackersCologne-Siskiyou-Lake01_Product_Web_grande

główne nuty: ciepły imbir, pikantny cedr, drewno wyrzucone na brzeg rzeki, las iglasty, bezkres rzek i górskich szczytów

 

Naturalna perfumeria wyraźnie kwitnie w USA. Takie marki jak D.S. & Durga, Sonoma Scent Studio, Aftelier Perfumes czy Juniper Ridge to firmy proponujące prawdziwie niezależny punkt widzenia i artystyczną, niczym nieskrępowaną perfumową estetykę. Do niedawna nieznane na starym kontynencie, dzięki blogerom, forom i portalom perfumowym zyskują na popularności przede wszystkim oczywiście wśród perfumowych koneserów i maniaków tematu, często poszukujących niezwykłych wrażeń zapachowych. Niestety w przypadku Juniper Ridge trzeba mówić głównie o niezwykłych wrażeniach, które są tu ewidentne, natomiast trudniej tu mówić o pełnoprawnych perfumach. Zapachom brakuje zarówno projekcji jak i trwałości (z pewnymi wyjątkami – Caruther Canyon i Big Sur wypadają tu przyzwoicie). Potencjalny nabywca jest jednak o tym uczciwie informowany przez twórców na ich stronie internetowej tymi oto słowy:

„Because it’s made entirely from real plants and trees, our cologne wears lightly, lasting about two hours on skin and a little longer on clothing.” 

I te słowa trzeba sobie wziąć do serca obcując z Juniper Ridge.

4 uwagi do wpisu “Juniper Ridge – zapachy nieokiełznanej natury

  1. miałam Yuba River ..jakis moze mililitr , .. jest to tak piekne, ze nie warto nawet pisać , 😉 , …kto lubi wąchać świat …generalment , zakocha sie , tylko wielkim tematem jest czy sa to perfumy , ..czy jakby to nazwać? esencje zapachowe , eliksiry natury , … A gdzies mozna sie dowiedziec wiecej jak Oni to wyrabiają? …bez syntetycznych molekuł at all? …czy to mozliwe? ..a u nas w kraju? ..są naśladowcy? , podobno … niszowe marki rodzime…zaczynają wypełzać …wykluwać sie ze skorupek?

    1. Na pewno w sieci można znaleźć więcej info o ich metodach wytwarzania tych przedziwnych mikstur. 🙂 Bo czy to są jeszcze perfumy? To jest dobre pytanie… W PL mamy coraz więcej osób trudniących się – nazwijmy to – rzemieślniczym wytwarzanym perfum. Proponuję zacząć od tego: https://lulua.pl/producent/jmp-artisan-perfumes/ czy choćby https://lulua.pl/producent/piotr-czarnecki/. O Piotrze i jego pachnidłach popełniłem nawet swego czasu wpis na blogu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s