We wrześniu br. premierę miało zapachowe trio Explosions d’Emotions L’Artisan. Nietypowy ruch jak na tę szacowną markę, który zwykła raczej przedstawiać pojedyncze nowości. A tu tercet zapachów i to podporządkowanych wspólnemu tematowi „eksplozji emocji”, konkretnie emocji związanych z ludzką namiętnością, z erotyką dwojga osób. Wszystkie trzy pachnidła wyszły z pracowni Bertranda Duchaufoura, co już na starcie zwiększa – dla mnie – wagę wydarzenia. Wszystkie trzy mają wyraźne akcenty kulinarne, przywołane przez perfumiarza w jednym konkretnym celu – przetłumaczenia ludzkiej zmysłowości na zapach. Pachnidła zamknięto we flakony będące wariacją znanego klasycznego flakonu L’Artisan, te zaś umieszczono w kartonikach dużo bardziej eleganckich niż standard tej marki. Wszystko po to, by podkreślić wyjątkowość tej kolekcji. Czy zapachy także są wyjątkowe? Postanowiłem to sprawdzić.
Kolejność w jakiej spróbuję opisać poszczególne pachnidła poniżej nie jest przypadkowa…
Amour Nocturne – „piła spalinowa tnie cedrowy pień roztaczając wokół woń spalonego karmelu”
Taki właśnie był zamysł Duchaufoura na samym początku pracy nad Amour Nocturne. To najbardziej wyróżniający się zapach z całej „emocjonalnej” trójki, a także – ze względu na swą drzewną ostrość – najbardziej kompatybilny z męską skórą. Jak objaśnia sam Duchaufour (swoją drogą do czego to doszło, że perfumiarze objaśniają swoje kompozycje zapachowe!) zapach ten powstał na zasadzie kontrastu centralnego składnika jakim jest cedr (a więc typowa nuta drzewna) i nut kulinarnych (karmel i mleko – prawdopodobnie w postaci składnika zwanego sulfurolem). Do tego zręczne wmiksowany proch strzelniczy (autentycznie wyczuwalna niby-krzemienna „gorąca” nuta – zapach iskry). Całość wzmocniona aldehydami, do użycia których w każdym z trzech zapachów cyklu Explosions d’Emotions Duchaufour przyznał się dodając, że także kolejne trio – którego premiera planowana jest na 2014 rok – naszpikowane jest aldehydowymi „sztuczkami magicznymi”.
Efekt zmieszania tych niecodziennych ingrediencji jest – przyznam – początkowo nieco nawet szokujący, ale z czasem nos przyzwyczaja się do tego oryginalnego zestawienia. Intro zaskakuje niesamowicie suchym, wiórzastym, niemal pylistym cedrem z odrobiną rozjaśniających nut cytrusowych lub zielonych, które szybko ulatują zostawiając nas z prowokująca mieszanką cedru i rozpuszczonego w gorącym mleku karmelu, z nutą prochu strzelniczego w tle. Z czasem ostre krawędzie cedrowych wiórów ulegają zaokrągleniu a zapach staje się cieplejszy, bardziej przylegający do skóry, z wyraźniejszym karmelowym tłem.
Po lepszym zapoznaniu z Amour Nocturne – zapach zdecydowanie zyskuje i zaczyna jawić się jako dzieło niezwykłe, bardzo oryginalne, nieco prowokacyjne i bardzo w stylu Bertranda – awangardowym, ale „w ryzach”, tak by nie przestraszyć i nie zniechęcić, ale raczej zaintrygować, po czym oczarować (patrz np. Dzongkha L’Artisan czy Bois d’Ombrie Eau d’Italie). Ten zapach to także dowód na nieustającą chęć Bertranda Duchaufoura do poszukiwań, chęć zaskakiwania, odkrywania nowych olfaktorycznych kombinacji i przekładania ich w niesamowite pachnidła.
Nuty głowy: labdanum, ozonowe aldehydy, nuty metaliczne
Nuty serca: cedr, absolut wosku pszczelego, mleko figowe
Nuty bazy: cedr, akord palonego karmelu, akord palonego drewna, gorące mleko, absolut czystka, heliotrop, piżma, wanilia
twórca: Bertrand Duchaufour
Deliria – stalowy nóż i szarlotka…
Niesamowite kulinarne, nieco upojne swą „alkoholowością” otwarcie (jednocześnie pachnące przez pierwsze sekundy rozgrzanym PVC) robi bardzo obiecujące wrażenie. Wyraźne nuty musu jabłkowego, cynamonu i rumu układają się w akord szarlotki, który z czasem przeciwstawia się aldehydowej nucie metalicznej, przypominającej tnący tę szarlotkę nóż…. Kontrast jest intrygujący i do pewnego stopnia oryginalny. Zapach dość szybko wycisza się do – owszem wyczuwalnego – ale raczej subtelnego poziomu. Niewiele się już później dzieje. Po mocnym początku raczej spokojny rozwój. Bez ekscesów. Słodkawa kulinarna baza z wanilią i karmelem wieńczy dzieło, z pewnością niewybitne, ale całkiem przyjemnie pachnące.
Nuty głowy: gorący cynamon, jabłka w toffi, metaliczne aldehydy
Nuty serca: rum, maliny
Nuty bazy: piżma, wanilia, benzoes, karmel
twórca: Bertrand Duchaufour
Skin on skin – skóra na… kuchennym stole
Najmniej oryginalny z tercetu, choć nie można odmówić mu urody. Skin on Skin to przez większość czasu zapach skórzany, przypominający woń doskonałej jakości skóry. Łączy go z pozostałymi kulinarna baza, na etapie której po centralnym zamszowym akordzie nie ma już śladu (ale na ten efekt trzeba dość długo poczekać). Ewolucja jest minimalna, ale zauważalna, bo na samym początku, w tle pięknego akordu skórzanego, możemy wręcz poczuć subtelne akcenty organiczne, fizjologiczne, jakby echa wspaniałego DZING!. Jednak podczas gdy dzieło Olivii Giacobetti zmierza w kierunku cyrkowej areny wysypanej cedrowymi trocinami i cyrkowego namiotu przesiąkniętego wonią zwierzęcych ciał, o tyle Duchaufour skierował swoją kompozycję do… kuchni i zmysłowych słodkości w postaci lasek wanilii podlanych whisky… Skin on skin dość szybko cichnie i staje się nomen omen – blisko skórny. Jednak jakoś nie zrobił na mnie wrażenia. Jest poprawny i tyle.
Nuty głowy: szafran, whisky, aldehydy, tatarak
Nuty serca: irys, lawenda, aldehyd skórzany, absolut róży
Nuty bazy: akord skóry, piżma, wanilia
twórca: Bertrand Duchaufour
Zapachy Explosions d’Emotions to z pewnością coś nowego w ofercie L’Artisana. Trzy nietypowe „gourmandy”: drzewny, metaliczny i skórzany – mimo niecodziennych, osobliwych ingrediencji i ich odważnych zestawień – mają bardzo przystępny i noszalny charakter. Wszystkie pachną nieźle, noszą się przyjemnie, ale żaden z nich mnie nie zachwycił, żadne nie spowodował tytułowej „eksplozji emocji”. Być może dlatego, że akurat kategoria kulinarna nie jest moją ulubioną. Obiektywnie – z pewnością warto je przetestować, jeśli lubujemy się w zapachach zmysłowych, ciepłych, z kulinarnymi wtrętami i szukamy w tym zakresie nowych wrażeń.
Mnie żaden z tych trzech zapachów nie przypadł do gustu. A jak je przetestowałem, to miałem natychmiastowe skojarzenie z fragmentem tekstu jednej z piosenek Pink, mianowicie: „This used to be a fun house, but now it’s full of evil clowns”
Cóż, mamy podobne odczucia, choć ja wobec dzieł Duchaufoura jestem nieco bezkrytyczny.
Czy może wiesz, dlaczego te perfumy nie są przedstawione na Fragrantice?
https://www.fragrantica.com/news/SOFITEL-and-L-ARTISAN-PARFUMEUR-partnership-2122.html
Doczytałem się, że są to perfumy dla domu.
No proszę. Tego nie wiedziałem. 🙂