Dziś w ramach drugiej części wpisu poświęconego pachnidłom Xerjoff z serii Casamorati 1888 trzy kompozycje dedykowane paniom, choć – jak się okazuje – dość dalekie od typowych wyobrażeń na temat kobiecych perfum…
Fiore D’Ulivo – kwiat oliwny
Ta piękna, słoneczna i lekka, bardzo naturalnie pachnąca kompozycja inspirowana śródziemnomorską wiosną i kwitnącymi w tym czasie kwiatami oliwnymi rozpoczyna się niemal emblematycznym dla Xerjoff bukietem nut cytrusowych oraz soczyście zielonych (tu głównie wyraźna jakże włoska Jej Ziołowość Bazylia) w bezapelacyjnie doskonałym wydaniu. Z tych pierwszych nut wprost biją słoneczne pejzaże oliwnych gajów Italii. Serce zapachu jest lekko kwiatowe, subtelne, cudnie niewinne… Jaśmin podany w bardzo bezpieczny, delikatny sposób, magnolia i kwiat oliwny. W sercu właśnie objawia się dziewczęca natura Fiore D’Ulivo, która nabiera pewnej zmysłowości podążając w kierunku ostatecznego, bazowego akordu żywiczno-piżmowego. Z delikatną dziewczęcą urodą zapachu mogę porównać jedynie powyższe zdjęcie Diane Kruger…
nuty głowy: cytryna, bazylia, lotos
nuty serca: kwiat drzewa oliwnego, jaśmin, magnolia
nuty bazy: żywica benzoesowa, ambra, piżmo
Bouquet Ideale – idealny bukiet, choć wcale nie kwiatów…
Sądzę, że niemal każdy, kto próbował tych perfum, przygotowany był na zapach kwiatowy z wyraźną nutą różaną, a i pewnie jaśminem i wszystkim tym, co zwykle zawierają typowe kobiece kompozycje.. Tego właśnie można by się spodziewać, sądząc po nazwie, barwie flakonu i treści, którą przedstawia zdobiąca go grafika. Jakież było moje zdumienie, gdy po aplikacji Bouquet Ideale na skórze, mych nozdrzy dobiegła całkowicie odmienna woń. Ocieplone cynamonem i ostre gałką muszkatołową intro. A więc bez „xerjoffowskich” cytrusów. Zaskoczenie. Później wcale nie kwiatowy bukiet idealny, tylko drzewne, cedrowo-gwajakowe serce, któremu specyficznej zielonej suchości dodaje jeden z moich ulubionych składników – papirus (tak pięknie wyeksponowany choćby w Timbuktu L’Artisan). Unosi on ociężałe z natury nuty drewna i ożywia tę drzewną miksturę, dodając jej jakby kolejny wymiar. Co ciekawe, zapach kończy się syntetyczną nutą zbliżoną do Iso E Super, a nie – jak podają źródła – tytoniem, labdanum, wanilią, kumaryną i piżmem…
Natura Bouquet Ideale czyni go doskonałym uniseksem, którego niewątpliwemu urokowi ulegną wielbiciele lekko przyprawionych woni drzewnych/ drewnianych, sandałowca, cedru czy gwajakowca.
nuty głowy: cynamon, gałka muszkatołowa
nuty serca: drzewo gwajakowe, papirus, drzewo cedrowe, amyris
nuty bazy: tytoń, labdanum, wanilia, kumaryna, piżmo
Lira – smaczna
Początek pachnie niczym waniliowy olejek, jakiego moja śp. babcia dodawała przed laty do pieczenia – nomen omen – babki. Słodka, waniliowo-cytrusowa mieszanka przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, tym bardziej, że po minucie od aplikacji gdzieś z tyłu przebija się nuta smakowitego karmelu. Z czasem po zniknięciu cytrusów zapach staje się ciepły, kulinarny, cukierniczy, ale w bardzo wyważony sposób. W końcu finiszuje akordem z przewagą czysto pachnących piżm. Przyjemne perfumy typu gourmand i to właściwie tyle…
Nuty głowy: bergamotka, czerwona pomarańcza, lawenda
Nuty serca: bułgarska róża, egipski jaśmin, cynamon, lukrecja (kwiat)
Nuty bazy: wanilia, piżmo, karmel
Perfumy Xerjoff Casamorati 1888 mają bardzo włoski charakter. Cechuje je przede wszystkim harmonia, lekkość, świeżość, brak przytłaczających nut kwiatowych czy balsamicznych oraz niemal wszechobecność wspaniałych cytrusów i ziół. Jeśli już pojawiają się nuty kwiatowe, to zawsze w wydaniu subtelnym, delikatnym, niekontrowersyjnym. Zresztą w ogóle nie są to zapachy z gatunku poszukujących czy awangardowych. Zdecydowanie bezpieczne i w ogólnym pojęciu ładne. Teraz, gdy już je poznałem, jestem pewien, że design flakonów zupełnie nie pasuje do ich zawartości. Widziałbym Casamorati 1888 w szklanych flakonach zbliżonych kształtem do butli L’Artisana lub Parfum d’Empire. Niestety Xerjoff w tym zakresie nie uniknął iście włoskiego kiczu – rodem z festiwalu w San Remo…
hmm … i znowu … Boquet Ideale nie daje mi spokoju i kusi. Najpierw było ” hmm „, później od niechcenia, ale spróbuje, potem sam się wprosił, a teraz ja zapragnąłem … Hmm – czy to jakiś odcień syndromu sztokholmskiego ??? … podobnie miałem z Iris Cendre od N.G