Mający premierę w 2011 roku Theseus Lorenzo Villoresiego jest kolejnym dowodem na niepowtarzalny i bardzo indywidualny styl tego florenckiego perfumiarza. Urzeczony swego czasu jego pierwszą męską kompozycją Uomo (która ma już 19 lat!), utwierdzony w tym zachwycie przez kolejne poznawane przeze mnie pachnidła sympatycznego i utalentowanego Włocha (Incensi, Garofano, Wild Lavender, Musk, Patchouli, Vetiver, Piper Nigrum, Yerbamate) z radością sięgnąłem po próbkę Theseusa.
Theseus to, jak zwykle u Villoresiego, bardzo naturalny, aromatyczny, pełen szlachetnych i wonnych składników zapach. Co wyróżnia go od większości wcześniejszych kompozycji, to dość lekki – jak na standardy, do których ten perfumiarz nas przyzwyczaił – charakter. Jego pachnidłom nigdy nie brakuje mocy, projekcji czy trwałości. Mają też zwykle dosadny charakter. Na tym tle Theseus wypada dość subtelnie i delikatnie, co nie znaczy, że brakuje mu „parametrów”. Zarówno projekcja jaki i trwałość są na dobrym poziomie.
Kompozycja rozpoczyna się mieszanką nut cytrusowych i zielonych. Otwarcie jest naturalne i odświeżające, a nawet nieco kolońskie. Mieszanka bergamotki i szałwii z pewnością odpowiada za ten początkowy – nieco także ziołowy – efekt. Już po pierwszych kilku minutach do moich nozdrzy dobiegają pierwsze molekuły zielono i jasno pachnącej wetywerii, która – jak się później okaże – jest jedną z najważniejszych ingrediencji Theseusa. Po czasie pojawia się wkomponowana w tło, minimalnie wyczuwalna paczula, które jak zwykle dodaje zapachowi elegancji oraz labdanum, które wygładza kompozycję, nadając jej ciepłej głębi i szlachetnego połysku (działa niczym lakier kładziony na drewno – konserwuje, pogłębia barwę i wygładza powierzchnię). Źródła wymieniają tu także składniki kwiatowe i przyprawowe, a nawet drewno agarowe (!). Cały ten spis uważam za mocno mylący. Natura Theseusa jest zupełnie inna niż można by sądzić po spisie składników. Dużo prostsza i zdecydowanie bardziej zielona. Im bliżej finiszu, tym – zaskakująco – Theseus staje się coraz bardziej wetiwerowy, finiszując na mojej skórze delikatną zielono-wetiwerową nutą subtelnie oplecioną ambrową aurą.
W Theseusie czuję wiosnę. Ten zapach pięknie wpisywałby się w pierwsze oznaki tej jakże zawsze wyczekiwanej pory roku. Ma on w sobie dość zielonej świeżości, by współgrać z budzącą się do życia naturą i jednocześnie tę odrobinę żywicznego ciepła, by ogrzać chłodne wczesnowiosenne wieczory. Theseus jest piękny w swym naturalnym, prostym i jednoznacznym przesłaniu. Mimo, że – śmiem twierdzić – perfumiarz tym razem z rozmysłem nie komplikował formuły, tworząc zapach uroczo łatwy i przyjemny, to jednak nie wyparłby się Theseusa – tak bardzo ten naznaczony jest jego stylem. Stylem pod którego urokiem pozostaję niezmiennie odkąd pierwszy raz zetknąłem się z perfumami marki Lorenzo Villoresi Firenze.
Nuty głowy: cytrusy, świeże zielone nuty, bergamotka, czarny pieprz, szałwia, gałka muszkatołowa, odrobina kwiatowów
Nuty serca: kwiaty, irys, jaśmin, odrobina cenny drzew, paczula, wetiwer, czystek (labdanum)
Nuty bazy: skóra, wetyweria, paczula, drewno agarowe, tonka, ambra, piżmo
twórca: Lorenzo Villoresi
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: zielony, świeży, bardzo naturalnie pachnący uniseks na ciepłe pory roku
moja ocena:
- zapach: dobry +
- projekcja: dobra
- trwałość: ponad 8 h