Najmłodsze – pomijając kolorową serię PLAY – perfumowe dziecko Rei Kawakubo oraz perfumiarza Jean-Christophe’a Heraulta – Amazingreen Comme des Garcons wydaje się być na wielu płaszczyznach kontynuacją Wonderwood, wprowadzonego do oferty firmy w 2010 roku. Po pierwsze – oba zapachy zamknięto w klasycznym już flakonie CdG, którego niezwykle oryginalny kształt można śmiało zakwalifikować jako małe arcydzieło wzornictwa użytkowego. Po drugie – oba pachnidła mają jasno określony charakter, który dodatkowo podkreślają ich nazwy. Mamy już cudowne drewno. Tym razem jest zieleń. Zdumiewająca zieleń. Po trzecie Amazingreen podobnie jak Wonderwood jest zapachem dość dalekim od tego, do czego przyzwyczaiła nas marka Comme des Garcons w przeszłości. Dlaczego?
Brakuje mi w Amazingreen czegoś, co czyniło niegdyś zapachy CdG niszowymi. Unikatowości, niekonwencjonalnego podejścia, odwagi. Brawurowego czasem burzenia stereotypów, przesuwania granic, tworzenia swoistego „wyzwania” dla odbiorcy – konsumenta. To te cechy uczyniły niezapomnianymi, a często wręcz legendarnymi, takie pachnidła jak CdG EdP, CdG 2, 2 Men, Hinoki, Laurel, Odeur 53, Odeur 71 czy zapachowe serie pod tytułami Synthetic, Incense, Red. Dziś kierunek ten obrały inne, bardziej niszowe brandy, z Etat Libre d’Orange na czele. Comme des Garcons natomiast wyraźnie spuściło z tonu i chyba postanowiło powstawić na tzw. „crowd pleasers”, czyli „zadowalacze tłumu” w dosłownym i pozbawionym jakiejkolwiek finezji tłumaczeniu. Co to oznacza w kontekście Amazingreen? Ni mniej ni więcej tylko tyle, że jest to bardzo ładna i wdzięczna oraz od pierwszych chwil „wpadająca w nos” zapachowa melodia. Zagrana profesjonalnie, ale bez pasji… Poza tym podobająca się, bo już gdzieś kiedyś słyszana. Nawet niejednokrotnie. Tylko trudno powiedzieć, gdzie i kiedy…
Na marginesie – zastanawiający był dla mnie angaż tego właśnie perfumiarza. Jean-Christophe Herault – uczeń sławnego Pierre’a Bourdona – przy swych niekwestionowanych, choć bardzo świeżych jeszcze perfumiarskich kompetencjach – nie popisał się dotąd niczym szczególnym w swych póki co nielicznych zapachowych kreacjach, tworzonych zresztą dla przeważnie mało znanych i mało znaczących marek. Gdzież mu do takich tuzów, robiących niegdyś perfumy dla CdG, jak Marc Buxton czy Bertrand Duchaufour! Wg mnie wybór twórcy Amazingreen nie był najszczęśliwszy.
Realizacja tematu zresztą także pozostawia sporo do życzenia. Otwarcie zapachu jest soczyste. Zielone soki roślinne łaczą się z równie zielonym pieprzem oraz nutą owocową tworząc złudzenie wibrującej zieloności. Niemal od początku w tle można wyczuć wetywerię, co jako fan tej ingrediencji zaliczam na plus. Z czasem zresztą jest jej więcej i dołącza do niej mineralna nuta krzemionki. W bazie znajdziemy (ale czy aby na pewno?) coś, co producent określił jako gunpowder. Większość źródeł potraktowała ten składnik dosłownie jako akord/nutę prochu strzelniczego. Niech i tak będzie… Ja jednak nie byłbym tego tak pewien, wiedząc że gunpowder to także określenie gatunku zielonej herbaty, której suszone listki zwijają się w charakterystyczne kulki przypominające rzeczony proch strzelniczy… Bo czy ja czuję w Amazingreen proch strzelniczy? Otóż nie… Czuję natomiast coś nijakiego i nieokreślonego. Baza zdecydowanie rozczarowuje.
Gdy natomiast patrzę na flakon Amazingreen, mam wyłącznie pozytywne odczucia. Lubię jego kształt, a jeszcze bardziej podoba mi się jego kolor. Jest idealny. No prawie idealny… Szkoda bowiem, że nikt nie wpadł na pomysł pokrycia flakonu tzw. kamaleonem, czyli wielowarstową farbą, która zapewnia efekt zmieniania się koloru w zależności od kąta padania światła – od granatu poprzez fiolet aż po taki właśnie zielony, jaki widzimy na powyższym (oraz poniższym) zdjęciu. Wówczas – dla mnie -ten flakon byłby absolutnym mistrzowstwem świata. Ale nie wybrzydzajmy, bo i tak wygląda naprawdę świetnie.
No dobrze. Pospekulujmy trochę. Co będzie następne? MarvelouSpice, MiracleBlue, a może GorgeouRed? Poczekamy – zobaczymy. Póki co mamy zaledwie przyzwoity zapach zielono-mineralny poziomem mocno odstający od tego, co Comme des Garcons zwykło oferować. Nawet jeśli było to zaledwie Wonderwood.
nuty górne: liście drzewa palmowego, zielony pieprz, rosa, liście z dżungli
nuty środkowe: liście bluszczu, korzeń irysa, nasiona kolendry, krzemionka
nuty dolne: gunpowder, wetyweria, dym, białe piżmo
twórca: Jean-Christophe Herault
rok premiery: 2012
moja klasyfikacja: świeży zielony zapach z nutką mineralną
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 3,5/ projekcja: 3,5/ trwałość: 3,5/ flakon: 5
A co sądzisz o Red Palisander?
Bardzo intrygujący, drzewny i jakby nieco woskowy zapach. To właśnie CdG jakie lubię. Palisander zasługuje na osobną recenzję i czeka na nią już dłuuugie miesiące. I się doczeka. 🙂
Ale gunpowder, że taka herbata, tak?
Dokładnie. Hebrata gunpowder