Chopard „Heaven” – czyli niebiański zapach pożądania

Praktycznie od początku mojej przygody z perfumowym blogowaniem intrygowała mnie ta zamknięta w niebieskim flakonie ciecz, niedostępna w żadnej perfumerii, a osiągająca iście galaktyczne ceny na portalach aukcyjnych, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Chyba żaden inny wycofany zapach designerski nie jest tak wysoko wyceniany na rynku wtórnym jak Heaven Choparda. Kilka lat potrwało, zanim wreszcie odżałowałem niemałą sumę i nabyłem miniaturkę. Zrobiłem to kierowany moją – czasem obsesyjną – olfaktoryczną ciekawością. Daty produkcji egzemplarza nie znam, ale z pewnością ma już ładnych parę lat, bowiem Heaven został wycofany z produkcji już dość dawno temu (nie znam dokładnej daty). Intrygowało mnie pytanie, co też takiego – prócz sentymentu i bardzo ograniczonej dostępności – powoduje, że jest on tak pożądany? To chyba jedyne perfumy, dla których przywrócenia utworzono profil-petycję na Facebooku, pod którą zbierane są „lajki”  (!).

Niebiańska nazwa w niebiańskim flakonie, więc można by spodziewać się niebiańskiego zapachu. Bez przesady jednak. Owszem Heaven zdecydowanie broni się jako całkiem udane, niebanalnie świeże, zielono-drzewne pachnidło będące ładniejszym bratem JOOP! Nightflight i kuzynem Platinum Egoiste Chanela. Nie jest jednak Heaven arcydziełem olfaktorycznej sztuki. Nie znajduję tu nic ponad solidność i poprawność, choć trzeba oddać, że zapach ma bardzo ładną charakterystyczną nutę przewodnią, a pod względem parametrów użytkowych jest zrobiony po prostu perfekcyjnie. Nie bez znaczenia jest fakt, że perfumiarzem, który stworzył Heaven, jest Michael Almairac – niewątpliwie wybitny fachowiec w swej dziedzinie.

Ewolucja Heaven na skórze nie jest szczególnie wyraźna. Poza mocno  zaznaczonym zielono-gorzkim otwarciem (galbanum?), całość opiera się o wiodący, charakterystyczny, gorzko-ostry akord, który po prostu z czasem traci na zieloności i wyrazistości. Wymieniany w składzie jaśmin dodaje goryczki w sercu. Obecny tu cyklamen może mieć decydujący wpływ na charakterystyczną woń Heaven na tym etapie. To jednak tylko moje podejrzenie, bo nie wiem, jak pachnie esencja z tego kwiatu. Baza zdominowana jest przez cedr i jest bardzo męska. Co istotne, zapach przez cały czas trwania na skórze utrzymuje swój przewodni temat. To, co czujemy na samym początku, jest mniej więcej tym, co będzie z drobnymi modyfikacjami nam towarzyszyć przez kolejne godziny. Ta stałość akurat w przypadku Heaven podoba mi się.

Oczywiście po zapoznaniu się z tymi perfumami ciśnie mi się usta zasadnicze pytanie. Dlaczego zdecydowano się zaprzestać ich produkcji, skoro wciąż nalewa się do flakonów i z powodzeniem sprzedaje choćby wspomniany Joop! Nightfilght czy Chanel Platinum Egoiste? Czym kieruje się marka Chopard, że nie reaktywuje słynnego zapachu, szczególnie, że – sądząc po woni – jego skład mógłby być dokładnie odtworzony bez zapatrywania się na ograniczenia IFRA? Przecież ta reaktywacja mogłaby okazać się sporym sukcesem komercyjnym, a zapach spokojnie odnalazłby rzesze amatorów wśród współczesnych mężczyzn, nie tylko tych kierujących się sentymentem, ale także tych ceniących sobie dobrą szkołę perfumeryjną pierwszej połowy lat 90-tych XX w. No i ceny miałyby szanse zmienić swój poziom z irracjonalnego na realistyczny… Póki co jednak szanse na przywrócenie Heaven są bliskie zeru, chyba że wspomniana petycja okaże się skuteczna, co wydaje się być utopią.

Jeżeli jednak nie chcemy wydawać kroci za dostęp do prawdziwego nieba, mamy przynajmniej dwie możliwości.

Można dziś w Internecie za zupełnie niewielkie pieniądze nabyć kopię tego zapachu. Absolutnie nie popieram kupowania podróbek, ale w przypadku zapachów dawno wycofanych z produkcji – to co innego. Kilka lat temu sam tak uczyniłem – wiedziony ciekawością i przerażony cenami oryginału. Sprzedawca zapewniał, że kopia pachnie lepiej i dłużej, niż oryginał (a co innego miał mówić?). Jednak skoro „lepiej”, to znaczy, że już nie „tak samo”. Dziś po porównaniu wiem, że mimo całkiem przyjemnego charakteru i podobieństwa do oryginału, kopia pozostanie zawsze tylko kopią. Brakuje jej kilku istotnych niuansów oraz głębi. Pachnie dużo „taniej” i bardziej syntetycznie. Ale też dużo mniej kosztuje.

Drugą opcją jest poszukanie perfum uważanych za podobne do Heaven. Internetowe źródła wymieniają jeszcze przynajmniej dwa zapachy do niego zbliżone – Snow Bognera (oba zapachy łączy dodatkowo osoba perfumiarza Michaela Almairaca, jednak Snow jest już niestety także nieprodukowany) oraz Kiton Man. Nie wiem – nie próbowałem i pewnie nie będę, chyba że nadarzy się okazja. Zapachy te może i są podobne, ale wątpię, by były Heaven identyczne.

Zawsze pozostaje jeszcze odżałować sumę godną perfum niszowych (a czasem nawet ekskluzywnych) i nabyć jeden z wciąż o dziwo dostępnych na portalach aukcyjnych oryginałów. Koniec końców Heaven by Chopard to naprawdę ładny zapach, który nosi się z dużą przyjemnością…

nuty górne: bergamotka, cytryna, lawenda, drewno różane (palisander),

nuty środkowe: cyklamen, jaśmin

nuty dolne: tonka, ambra, piżmo, cedr

twórca: Michael Almairac

rok wprowadzenia: 1994 (zapach wycofany z produkcji)

moja klasyfikacja: świeżo-drzewny; uniwersalny; na każdą okazję i porę roku; idealny jako tzw. signature scent, 

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4,5/ projekcja: 5/ trwałość: 4,5/ flakon: 4,5

10 uwag do wpisu “Chopard „Heaven” – czyli niebiański zapach pożądania

  1. Jednym słowem zapach jak wiele innych 🙂 Ale dla miłośników na pewno wyjątkowy, stąd też pewnie ta cała otoczka 🙂

  2. Swoją drogą intrygujące jest, w jaki sposób rodzą się legendy. Dlaczego właśnie jest nią Blacj Afgano czy Heaven, a nie np. Coriolan Guerlaina (też wycofany).
    Pozdrawiam
    Nebelwerfer

    1. Zgadza się. To ciekawe. Akurat kwestia Black Afgano jest chyba bardziej czytelna. Składnik w postaci esencji haszyszowej plus limitowane serie zawsze poniżej popytu no i odpowiednia oprawa wokół zapachu. Ale już z Heaven sprawy nie są tak oczywiste. To chyba bardziej „zasługa” Internautów i budowanego przez lata „hype’u”…

  3. Opisałeś Autorze bardzo ciekawą sytuację perfum wycofanych i jednocześnie zyskujących status legendy. Do tego dochodzi astronomiczny wzrost ceny.
    Nawiązując do tego zjawiska, porównać można podobną historię perfum – Jean Patou, Patou pour Homme, których ceny za flaszkę pojemności 120ml zaczynają się od 2500zł, a miniaturka 10ml około 290zł (!)
    Znasz może ten zapach? Co sprawia, że jest droższy, znacznie droższy od innych mainstreamowych pachnideł tamtej ery? Podobno zapach jest niepodobny do niczego innego, ale na podstawie nut nie umiem stwierdzić.

  4. „Praktycznie od początku mojej przygody z perfumowym blogowaniem intrygowała mnie ta zamknięta w niebieskim flakonie ciecz, niedostępna w żadnej perfumerii, a osiągająca iście galaktyczne ceny na portalach aukcyjnych, zarówno w Polsce, jak i za granicą.”

    Ten wstęp prowokuje mnie do zrobienia pewnego porównania, ponieważ wydaje mi się, że mógłby pasować idealnie do recenzji innego zapachu-legendy (przynajmniej takie wrażenie odniosłem czytając Basenotes), Jean Patou, Patou Pour Homme: bardzo rzadki, niemal niedostępny, chwalony, a nawet baaardzo chwalony i bardzo drogi. Na e-bay ceny tego vintage’a osiągają zawrotne pułapy rzędu 2000 pln i więcej!
    Ciekaw jestem pańskiej opinii. Zna Pan ten zapach?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s