Dziś trzy ostatnie perfumy w cyklu poświęconym męskim pachnidłom nowojorskiej marki Bond No. 9.
Saks Fifth Avenue for Him (Midtown)
Ten dedykowany słynnemu luksusowemu nowojorskiemu domowi towarowemu pikantny drewniak w nowoczesnym wydaniu stworzony został przez mistrza Michaela Almairaca. Sprawił mi sporo kłopotu, a moja jego ocena ewoluowała od niskiej aż po finalnie dość wysoką, bo zapach zaskoczył mnie i początkowo nie chciał dać się „okiełznać”. Koniec końców jednak potwierdził klasę twórcy. Saks na samym początku przez kilka minut wibruje doprawioną pieprzem i imbirem bergamotką i właściwie nic nie zapowiada tego, co stanie się później. Wykonuje on bowiem słuszną i dość zaskakującą woltę i w sercu staje się suchy, drzewny, gwajakowy z odrobinką „popielistego” kadzidła. Wszystko to podlane mam wrażenie sporą dawką magicznego Iso-E-Super. Od tego momentu Saks zaczyna pachnieć co najmniej interesująco. Ma intrygującą, suchą, wibrującą nutkę, która swą treścią budzi w mej głowie skojarzenia z moim ulubionym Bleecker Street na przemian z Le Labo Gaiac 10. Konstrukcją, charakterem i sposobem ujęcia gwajakowego tematu Saks przypomina właśnie etiudę Annick Menardo. Zapach jest długo obecny na skórze, ale lokuje się gdzieś w tle osoby noszącej (projekcja raczej bliska skóry). Jest hipnotyczny i intryguje poprzez swoje niedopowiedzenie…
O mały włos wykazałbym się rażąca niesprawiedliwością w ocenie tego Saks… Na szczęście w porę się opamiętałem :-). Duża niespodzianka.
nuty: chili, czarny pieprz, kardamon, bergamotka, kadzidło, gwajak, ambra
nos: Michael Almairac
rok premiery: 2007
moja ogólna ocena w skali 1-6: 4,5
I Love NY for Him
To jeden z kilkunastu już zapachów Bond No. 9 w nowym cykli I Love New York, związanym z miastem jako całością. For Him pojawił się jako jeden z pierwszej trójki tego cyklu obok For Her i For All. To tak dla ścisłości.
A sam zapach?
Cóż – mimo świetnej jakości (do czego Bond już mnie przyzwyczaił) I Love NY for Him jest niestety tylko kolejnym współczesnym fougere skomponowanym na zasadzie kontrastu pomiędzy nutami cytrusowymi/zielonymi a orientalnymi/ ambrowymi. Wyróżnia go urocze, rześkie i wibrujące, imbirowo-grejpfrutowo-jałowcowe otwarcie. W sercu trio lawendy, geranium i paczuli tworzy przyjemny, nawet dość „sygnaturowy”, męski akord. Baza ciepła z labdanum i ambrową aurą. Wąchając I Love NY for Him go nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czułem to już wcześniej wielokrotnie. Zapach nie grzeszy oryginalnością i to przypisuję mu na minus. Chcąc nie chcąc na myśl znów przychodzi L’Homme YSL niczym swego rodzaju punkt odniesienia dla tego typu pachnideł, ale i Narciso Rodriguez For Him w wersji EDT. Ot kolejne bardzo poprawne męskie pachnidło. Brak mu jednak tego „czegoś”…
nuty: imbir, jagody jałowca, skórka grejpfruta, lawenda, geranium, paczula, skóra, drewno sandałowe, labdanum, piżmo, ambra
nos: IFF
rok premiery: 2011
moja ogólna ocena w skali 1-6: 4
I Love NY for All
Pierwszy raz w życiu wąchając perfumy przyszła mi do głowy myśl, by dodać je do akurat pitej kawy… Nie po to, by dodać jej procentów (co to, to nie!). Rzecz jasna nie zrobiłem tego, ale obstaję przy tezie, że I Love NY for All najlepiej pachniałoby w towarzystwie Cafe of the Day wypijanej w Starbucksie. Oto zapach gourmand, jakiego wcześniej nie spotkałem – pieczone kasztany oblane najprawdziwszą gęstą kremową śmietaną, posypaną wanilią, wiórkami kokosowymi i białą czekoladą. Tego typu „deserowe” perfumy to zdecydowanie nie mój typ. Zdają się też lepiej pasować płci pięknej. Jednak nie mogę odmówić im oryginalności i sugestywności. Miła niespodzianka i oryginalny pomysł, przy tym wyraźna projekcja i bardzo dobra kilkunastogodzinna trwałość. Smaczne.
nuty: bergamotka, konwalia, kakao, ziarna kawy, kremowy kasztan, paczula, wanilia, drewno skórzane, drewno sandałowe
nos: IFF
rok premiery: 2011
moja ogólna ocena w skali 1-6: 4
Niestety nie dane mi było do tej pory poczuć którykolwiek z opisanych zapachów tej marki a napewno warto- wszystko przede mną 😉 A swoją drogą nazwa BOND ma nawiązanie do słynnego agenta 007??Bo akurat tego bardzo lubie.
Z tego co wiem, akurat nazwa marki Bond No. 9 to po prostu adres siedziby i jej głównego sklepu w NY – przy Bond Street No. 9. Ale skąd ta ulica wzięła taką nazwę – tego nie wiem.