Zupełnie niedawno miała miejsce premiera najnowszego letniego flankera Guerlain Homme – L’Eau Boisee. Po pierwszych perfumeryjnych – póki co – testach mam jak najlepsze zdanie o tym zapachu. Nim jednak jego test na blogu, warto moim zdaniem przybliżyć poprzednika – pochodząca z 2010 roku wersję L’Eau, którą niestety coraz trudniej kupić, co być może ma związek z jej zastąpieniem wersją Boisee.
Już pierwszy zapach z linii Guerlain Homme zaskakiwał niecodzienną świeżością opartą na akordzie egzotycznego drinka mojito. Wersja L’Eau to już „100% orzeźwiającej świeżości” osiągniętej zresztą w dość rzadko spotykany w perfumerii sposób, za co już na wstępie należą się słowa uznania dla Thierry’ego Wassera, który od kilku już lat zasiada na zaszczytnym,m ale i bardzo odpowiedzialnym stanowisku głównego perfumiarza firmy Guerlain. Obok – zdaje się niezbędnych – nut hesperydowych, które tu jednak w żadnym razie nie dzierżą palmy pierwszeństwa, o charakterze tego zapachu stanowią dwie bardzo zacne ingrediencje: mięta oraz geranium. Olejek geraniowy sam w sobie posiada miętową chłodną nutkę, więc idealnie komplementuje miętę (prawidłowość tą wykorzystał także Domonique Ropion w Geranium Pour Monsieur dla Frederica Malle). W L’Eau Wasser stworzył bardzo charakterystyczny i oryginalny świeży akord, który nie jest ani stricte cytrusowy, ani ozonowy, ani wodny. Mięta przy tym nie jest tu tak ewidentna, jak w Roadsterze Cartiera. Gdzieś w tle oczywiście pobrzmiewają echa protoplasty i słynnego akordu mojito, a każde incydentalne podniesienie ciepłoty skóry, o co latem przecież nietrudno, powoduje uwolnienie się słodkawej nuty rumu. Zachowana jest więc swoista olfaktoryczną integralność wewnątrz linii zapachowej Homme.
L’Eau jest bardzo niebanalnym i wspaniale orzeźwiającym letnim zapachem o zupełnie innym charakterze, niż większość „konkurencji”. Co ważne, pachnie bardzo naturalnie i klasowo, jak na Guerlaina przystało, a przy tym jest nowoczesny i bardzo przyjazny dla otoczenia.
Flakon o kształcie identycznym, jak protoplasta tym razem wykonano z matowego, jakby oszronionego szkła. Płyn ma błękitną, wodną barwę. Całość jako designerski koncept jest bardzo udana i przekonująca, bardzo spójna z charakterem zapachu.
Projekcja L’Eau jest średnia, a jego trwałość sięga na mojej skórze ok. 6 godzin, ale należy wziąć tu pod uwagę charakter tych perfum – lekki, orzeźwiający i przeznaczony do stosowania w wysokich temperaturach. Mają dodawać noszącemu lekkości, a nie go przytłaczać. Pod tym względem L’Eau sprawdzają się znakomicie.
nuty górne: bergamotka, grejpfrut
nuty środkowe: geranium, mięta
nuty dolne: rum, nuty drzewne, mech drzewny
twórca: Thierry Wasser
rok wprowadzenia: 2010
moja klasyfikacja: uniwersalny co do okazji, lekki, świeży i orzeźwiający; nietypowy i niebanalny; doskonały na wiosnę i lato; wakacyjny i urlopowy 😉
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 5/ moc: 4/ trwałość: 3,5/ flakon: 5
a co z Guerlainowskimi wetywerami??? moze czas na ich odkurzenie? Jak sadzisz??
Osobiście odkurzyłem Vetiver Guerlain dwa tygodnie temu. Polecam 🙂
hmmmmmmm i ja rowniez…nie wiem dlaczego ale wydaje mi sie nieco za ostry…troche przypominajacy zapach tzw „starszego Pana’….no…moze to jedynie moje odczucia…
Każdemu starszemu panu życzę, by tak pachniał. 🙂
no tak….bez koment….:)
Butelka mnie rozwaliła. Jest piękna. Szczególnie kolor cieczy. Natomiast babka w perfumerii powiedziała mi, że jest tam nuta bazylii. I to zabiło mi całą zabawę z tym zapachem. Teraz pewnie bym to ogarnął ale wtedy jakoś mnie to odrzuciło. Ostatnio zmieszałem świeżą miętę z cytryną i wodą gazowaną i przypomniał mi się guerlain homme l’eau. Pomyślałem wow, jednak l’eau miał dość naturalny zapach co dobrze o nim świadczy. Szkoda będzie jeśli szybko go wycofają.
Bardzo dobry zapach. Rzeczywiście wyróżnia się stylem i klasą spośród nowości na półkach sieciówek. Wg mnie trwały i niemęczący – uniwersalny.