Napawając się w ostatnich dniach przepięknymi i jednymi z najdoskonalszych znanych mi perfum z wetiwerową dominantą – Vetiver Extraordinaire z kolekcji Frederic Malle Editions de Parfums – przypomiałem sobie, że na recenzję czekają już od dość dawna dwa inne zapachy o tej samej tematyce. Oba grające co prawda w dużo niższej lidze od wspomnianego dzieła Dominique’a Ropiona, oba bądące jednocześnie bardzo różnymi interpretacjami tego samego tematu i oba – niestety – mało wetiwerowe. Mowa o Vetiver Hombre Adolfo Domingueza oraz Vetyver Roger & Gallet. Pierwszy z nich jest dość nowoczesny i nieco syntetyczny, ciążący w stronę Original Vetiver Creed i Cologne Thierry Mugler, podczas gdy drugi to zdecydowanie bardziej tradycyjne, retro, szyprowe ujęcie tematu, przypominające mi nieco Pure Vetiver Azzaro.
Które to już przewąchane przeze mnie wetiwerowce? Tego nie pomnę. Jednak – jako niejednokrotnie już zdeklarowany wielbiciel tego składnika – chętnie poddaje testom każde nadarzające się perfumy zawierające tę magiczną ingrediencję w nazwie. Zawsze z nadzieją na zachwyt. Efekty są różne, bo nie zawsze nazwa pokrywa się z zawartością, choć na szczęście więcej jest spotkań udanych, niż tych nieudanych. Jednak dzisiejszych bohaterów zaliczyć muszę niestety do tej drugiej grupy.
Vetiver Hombre Adolfo Dominguez
Adolfo Dominguez to hiszpańska marka należąca do koncernu Puig, który produkuje także perfumy pod takich znanych markami jak Antonio Banderas, Carolina Herrera, Comme des Garcons, Paco Rabanne, Prada Parfums czy Zara. Pierwsze perfumy Adolfo Domingueza pojawiły się w 1990 roku (Adolfo Dominguez for Men). W 1993 roku na świat przyszły chyba najbardziej znane: Aqua Fresca, a pięć lat później pachnidło, które mam dziś okazję opisać – Vetiver Hombre. Zapach ten to dość nowoczesne, zielono-świeże, uniwersalne pachnidło, nie mające niestety wiele wspólnego z wetiwerem. Pod tym względem przypomina mi (obok skojarzeń opisanych we wstępie) wycofany już z oferty Zara Vetiver, którego 200 ml flakon niegdyś posiadałem. Domiguez jest mu decydowanie najbliższy, niemal identyczny, choć nieco – ogólnie rzecz biorąc – lepiej, pełniej i mocniej pachnący.
Otwarcie jest zielone z wyraźnie wyczuwalną lawendą, która powoduje, że zapach na tym etapie jest jakby zielono-ziołowy i szorstki. Wkrótce pojawia się też, narastający z czasem, gorzki akcent, prawdopodobnie spowodowany obecnością neroli i kwiatu pomarańczy oraz przede wszystkim jaśminu. Ta nieco dysonansowa nuta wyróżnia Vetiver Hombre od wszystkich kompozycji, do których go wcześniej porównałem. Powoduje ona także, że całość wcale nie jest tak banalnie świeża, jak by się mogło początkowo wydawać. Mało tego – może wydawać się wręcz nieco ciężka, gorzka i dość mało urodziwa, by nie powiedzieć toporna. Z czasem zapach przechodzi w fazę drzewną, z cedrem na przedzie, ale przyznam, że baza to najgorsza część tej kompozycji. Jest nijaka i słabo wyczuwalna. Z pewnością dziwne jest to, że opisując ten zapach, nie wymieniam wetiweru. Ano nie wymieniam. W żadnym bowiem momencie ta nuta nie jest dla mnie wyczuwalna. Przynajmniej taka, jaką ją znam. A doskonale wiem, jak pachnie wetiwer…
nuty górne: bergamotka, mandarynka, neroli, rabarbar, lawenda, kwiat pomarańczy
nuty środkowe: jaśmin, lilia, goździk
nuty dolne: ambra, cedr, skóra, wetiwer, paczula
twórca: brak danych
rok wprowadzenia: 1998
moja klasyfikacja: świeży, zielono-gorzki, uniwersalny, nowoczesny, pasuje na wiosnę/lato; niestety nie pachnie wetiwerem
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 3,5/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 4,5
Vetyver Eau de Cologne Roger & Gallet
W przypadku należącej dziś do L’Oreal francuskiej marki Roger & Gallet możemy mówić o już ponad 150 letniej tradycji. Źródła podają, że swoje początki miała w 1862 roku, a jej historia nieodłącznie związana jest ze znaną perfumowym entuzjastom postacią Jeana-Maria Fariny, wnuka twórcy formuły tradycyjnej wody kolońskiej, który na początku XIX wieku stworzył udany biznes sprzedając wodę kolońską produkowaną w oparciu o formułę wypracowaną przez swego dziadka Johanna. Właśnie w 1862 roku Jeana-Maria Farina sprzedał swoje przedsiębiorstwo firmie Roger & Gallet, która zdobyła później dużą popularność produkując doskonałe perfumowane mydła, ale także wody kolo niskie i toaletowe. Do dziś zresztą firma oferuje tradycyjną wodę pod nazwą Jean Marie Farina Extra Vieille Eau de Cologne.
Opisywany tu przeze mnie Vetyver (powstały oryginalnie w 1974 roku, potem wycofany, wznowiony w 1992 roku jako Eau de Vetyver, wreszcie ponownie jakiś czas temu wycofany z oferty firmy) to przede wszystkim zapach bardzo tradycyjny w swej konstrukcji. Klasycznie szyprowy, może być wręcz punktem odniesienia dla osób chcących na własnej skórze doświadczyć, co to takiego to tajemniczo brzmiące chypre. Szczerze pisząc wetiwer jako taki nie wyłania się tu w wyraźny sposób i uzupełnia raczej szyprowy charakter całości, niż dominuje nad resztą składników. Wyraźna jest więc tu bergamota, jest ziołowo-zielony rozmaryn i wyczuwalny ewidentnie mech dębu (bądź inny drzewny mech).
Jako eau cologne zapachowi brakuje trwałości, a jego projekcja jest przyzwoita jedynie przez pierwsze kilkanaście minut. Później zapach jest już blisko skóry i to przez 2-3 godziny, po czym znika. Vetyver mocno trąci myszką i zdecydowanie nie wytrzymał próby czasu. Osobiście traktuje go raczej jako olfaktoryczną ciekawostkę, niż godne uwagi i praktyczne pachnidło.
nuty górne: bergamotka, cytryna,
nuty środkowe: rozmaryn,
nuty dolne: wetiwer, mech dębu
twórca: brak danych
rok wprowadzenia: 1974/1992 (reedycja)
moja klasyfikacja: szyprowa kolońska w stylu retro, dla starszych mężczyzn; ze względu na wycofanie z oferty raczej już tylko ciekawostka dla wielbicieli szyprowego gatunku (choć wciąż sporadycznie dostępna w Internetowych sklepach i portalach aukcyjnych); niestety nie pachnie wetiwerem;
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 3/ moc: 3/ trwałość: 3/ flakon: 3,5
Miałem Vetyver R&G w wersji EDT (oszroniona butelka) i muszę powiedzieć, że pachnie zupełnie inaczej niż go opisujesz. Tzn. dużo w nim mandarynki, rześkiej i niedojrzałej. Zapach łatwy w noszeniu, dobry na lato, całkiem _nowoczesny_, i nawet można w nim uświadczyć wetiwer. Jednak nie w ujęciu jaki znamy od Guerlain (korzeń wetiweru), a bladozielonym, mydlanym z Paul Smith Story i Creed. Może dlatego piszesz, że u Domingueza i R&G nie można się doszukać wetiweru, ponieważ popularnego zapachu korzenia wetiweru w nich nie ma, za to _liście_ owszem są. Liście wetiweru, o ile dobrze wiem, są właśnie w Creed, Story i opisiwanej przez ciebie dwójce. Pachną zdecydowanie mniej ciekawie, niż korzenie, z których wyrastają 🙂
Co do R&G to opisałem wersje starą, eau de cologne, taką jak widać na zdjęciu. Nowa wersja, która podobno weszła w 1992 roku, rzeczywiście może być innym zapachem. Bo tutaj tej zielonej nuty liści wetiweru znanej z Creeda nie ma z pewnością. Ma zdecydowanie tradycyjnie koloński, szyprowy charakter. Jest mocno retro. Tak czy inaczej zdecydowanie bardziej wolę korzeń wetiweru niż jego liście (choć w taki Creedzie mają swój niewątpliwy urok).
Z przyjemnością zużyłem R&G Vetyver, jako że sam zapach jest w starym, dobrym stylu. Jednak trwałość, nawet jak na EDC, nie jest mocną stroną tego zapachu. A szkoda, bo to ciekawa (choć bez fajerwerków) kompozycja.
Wetyweria.
Dzięki! 🙂