Perfumowe Podróże (5): Arabia Saudyjska – Montale „Black Aoud” i „Aoud Damascus”

W perfumowych podróżach pozostajemy w klimacie orientalnym. Dziś za pośrednictwem Pierre’a Montale’a z Turcji udajemy się niedaleko, bo na Półwysep Arabski, do Arabii Saudyjskiej, w której artysta ten uległ fascynacji arabska sztuką perfumiarską i jej integralnym składnikiem – żywicą agarową, zwaną oudhem.

Pierre Montale szczególnie upodobał sobie oud jako składnik perfum i chyba większość jego pachnącej oferty zawiera tę ingerdiencję. Jest to z pewnością efekt jego arabskich doświadczeń i fascynacji tamtejszą perfumerią. Montale, po opuszczeniu stworzonego przez siebie Comptoir Sud Pacifique, przez ponad 2 lata był prywatnym perfumiarzem saudyjskiej rodziny królewskiej. W arabskiej sztuce perfumeryjnej zarówno róża (słynne attary, czyli połączenia olejków różanych i sandałowych), a także i jakże specyficzny dla tego regionu oud (żywica zainfekowanego drzewa agarowego) to składniki powszechne, niemal niezbędne dla powstania pachnidła. Swego czasu opisałem już na blogu zapach Montale Dark Aoud, w którym żywica agarowa została połączona z olejkiem z drewna sandałowego, w efekcie czego otrzymaliśmy jeden z najbardziej drzewnych, suchych i wytrawnych oudowców w ofercie tej marki. Dziś dwa inne i dwa różne od siebie oudowce, w których ta niezwykła ingrediencja sparowana została w bardzo tradycyjny arabski sposób z innymi składnikami.

Black Aoud – czyli oud i paczula

Ten podobno najpopularniejszy oudowiec Montale okazuje się być – mimo groźnej nazwy i lekko powalającego otwarcia – nad wyraz wdzięcznym i zrównoważonym pachnidłem, w którym specyficzna, lekarstwiano-drzewno-fizjologiczna woń agarowej żywicy została z sukcesem „ożeniona” z olejkiem z liści paczuli. Z początku poczujemy tu troszkę cytrusów, później da o sobie znać róża (ale bardzo w tle), by wreszcie, po około godzinie od aplikacji, ujawniła się piękna paczulowa nuta trwająca, można by rzecz, w nieskończoność. Black Aoud to bowiem niezwykle trwałe perfumy, mające spokojnie co najmniej dobową trwałość i nie pozwalające o sobie zapomnieć nawet po kąpieli. Szczerze mówiąc, spodobały mi się jako bardzo wdzięczne mimo dość przecież trudnego tematu. Nie jestem jakimś zagorzałym fanem oudu. Mam też spaczony na niego pogląd, co przyznaję, bowiem pierwsze pachnidło z oudem, jakie poznałem, to genialne M7 YSL (mój męski faworyt), w którym jednak oud został użyty w sposób zupełnie inny, bardziej zręczny i (jednak) ostrożny, mainstreamowy, niż ten znany mi z wielu przykładów perfumerii niszowej.  Poza tym, co jest istotne w moim odbiorze Black Aoud, to fakt, że ja lubię zapach paczuli i nie raz łapię się na tym, że przypadają mi od razu do gustu pachnidła z wyczuwalną jej nutą. Black Aoud po kilku testach uznałem za dobrą opcję także dlatego, że nuta różana nie jest w nim szczególnie wyraźna. Tak jak bowiem lubię paczulę, tak i lubię różę, ale w zestawieniu z oudem ten królewski kwiat nie zawsze trafia w mój gust. Dlatego też kolejny oudowy zapach Montale, który opiszę poniżej, nie zachwycił mnie, a właściwe to pozostawił mnie obojętnym.

nuty: mandarynka, róża, paczula z Indonezji, oud (żywica agarowa) z Kambodży, piżmo

twórca: Pierre Montale

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4,5/ moc: 5/ trwałość: 6/ flakon: 3,5

Aoud Damascus – czyli oud i róża damasceńska

Tym razem oudowa żywica zestawiona została w bardzo tradycyjnie arabski sposób z olejkiem ze szlachetnej róży damasceńskiej. Owszem – pachnie to obiektywnie rzecz ujmując imponująco i niezwykle…. po arabsku właśnie. Tu zaczyna się mój kłopot. To zestawienie nie trafia do mnie. Początek mocno uderza po nozdrzach „fizjologicznym”, lekko kwaśno pachnącym oudem, by już po kilku minutach osiąść na skórze wyraźną nutą różaną. Klasycznie różaną, dodam. Jeżeli więc ktoś nie toleruje takiego lekko mydlanego, klasycznego, „toaletowego” ujęcia róży (patrz choćby Van Cleef & Arpels Pour Homme czy Czech & Speak No. 88), temu Aoud Damascus zwyczajnie nie przypadnie do gustu. Z kolei zwolennicy królowej kwiatów będą co najmniej zadowoleni. Oczywiście róża z czasem przygasa (ale bardzo powoli) i zapach staje się bardziej balsamiczny, ale całość nie zmienia swego klimatu aż do samego końca. Na plus tej kompozycji wpisuję fakt, że róża pachnie tu bardzo naturalnie i szlachetnie, absolutnie nie kiczowato. Jednak całość –  nie dla mnie.

nuta: róża damasceńska, olibanum, balsam gurjun, oud

twórca: Pierre Montale

moja cena w skali 1-6: kompozycja: 3,5/ moc: 4/ trwałość: 5/ flakon: 3,5

PS. Zapachy Montale można przetestować i zakupić w warszawskiej perfumerii Quality.

21 uwag do wpisu “Perfumowe Podróże (5): Arabia Saudyjska – Montale „Black Aoud” i „Aoud Damascus”

  1. Hm, muszę wyznać, że zdumiał mnie Twój opis Black Aoud. Wszytko by się zgadzało, gdyby zastąpić w nim różę paczulą i vice versa. Bo o ile paczula jest gdzieś w dalekim tle, o tyle róża jest niezwykle wyraźna i wyczuwalna bardzo długo. BA to zresztą jedne z najbardziej różanych perfum, jakie znam.

    1. Witam Ray w moich skromnych progach! Kopa lat! 😉 Wiesz, że bardzo lubię Cię zdumiewać 😉 No ale Ty także nie pozostajesz mi w tym względzie dłużny! 😉 Jestem bowiem przekonany, że Twoje spore perfumowe doświadczenie nie raz już dowiodło, że te same zapachy my ludziska bardzo często odczuwamy różnie (broń Boże „różanie” ;-).
      A tak na poważnie – testowałem BA na przemian z Aoud Damascus. Uwierz mi, że tam jest dopiero różany festiwal. Może dlatego właśnie przy nim róża w Black Aoud jakby zbladła. Ale róża oczywiście jest w nim wyczuwalna – do czasu, gdy pierwsze skrzypce przejmuje paczula 🙂

      1. Ależ ten czas leci! 😀 Ale wiesz przecież, że mimo iż nie zabieram głosu szczególnie często, jestem największym fanem Twojego bloga. 🙂

        Subiektywizm w odbiorze zapachów na pewno odgrywa niemałą rolę, ale co najmniej równie tyle mam wobec niego sceptycyzmu. Twoje perfumowe doświadczenie – uważam – jest dużo większe od mojego, więc nie zamierzam tutaj polemizować.

        Tak, AD nie znam, więc nie wątpię, że coś może być w tej kwestii na rzeczy, jednakże róża w BA jest tak wielka i dominująca wręcz, że Twoje spostrzeżenia wydały mi się autentycznie zaskakujące. Do tego stopnia, że przeczytawszy Twoją recenzję, musiałem sprawdzić, jak Luca Turin postrzega BA. Co sądzisz o jego opinii na temat tych perfum? Bywa wprawdzie, że jego i moje odczucia się rozmijają, ale w tym akurat przypadku są całkowicie zbieżne. Hm.

      2. Opis Turina jak to opis Turina. Albo jest krótki i lakoniczny, albo długi i pełen dygresji. W tym przypadku mamy do czynienia z tym drugim. O samym zapachu niewiele, bo to, że jest w nim oud i róża, można wywnioskować po fotce reklamowej… 😉

  2. ano właśnie fqjciorze, ja także czuję tam więcej róży niz paczuli więc jestem po ciemnej stronie róży z Ray’em hehe wcale mnie to nie dziwi już, ze ludziska różnie odbierają zapachy, nic w tym dziwnego i nie ma co sie dochodzić czy moja racja jest najmojsza 😉 natomiast cieszy mnie fakt, że oboje lubimy BA, to także doskonale świadczy o tych perfumach.

  3. Dorzucę swoje trzy grosze jako totalny laik w kwestii pachnideł niszowych (wąchałem może z 5 tego typu pozycji). Znanej mi paczuli też czuję tu ilości śladowe, natomiast na pewno jest to najbardziej dosadna róża jaką w perfumach poczułem. Mowa o BA rzecz jasna. Także mamy 3 do 1 🙂

    Może faktycznie to kwestia punktu odniesienia? Skoro Damascus jest arcy-arcy różany, to „tylko” różany Black wydał się nie różany wcale 🙂

    1. coś w tym jest Domurst, przykładowo jak wącham jednoczesnie Issey Miyake L’eau PH oraz L’eau PH Intense wyczuwam w tym drugim ukłucia jakby igieł sosny, jednak nosząc czy wąchając z nadgarstka samego Intense bez uprzedniego wąchania wersji podstawowe nie mam tych wrażeń, tutaj zapewne u fqjciora wystąpiła podobna sytuacja choć trochę inaczej działająca, za dużo róży w jednym zniwelowała ją w drugim 😉 pewien tego nie jestem ale to najrozsądniejsze rozwiązanie.

    2. Wasze komentarze spowodowały, że ponownie sięgnąłem po BA. I co? Bez zmian 🙂 Powtórzę, że wg mnie róża od samego początku jest wyczuwalna, ale jest zdominowana przez paczulę, którą czuję już kilkanaście sekund po aplikacji i która trwa baaardzo długo. Znam bardziej różane pachnidła niż BA, choćby ten Damascus, ale nie tylko on. Black Aoud nie jest mocno różanym pachnidłem. Wg mnie rzecz jasna.

      1. No to pozostaje tylko jedno wyjaśnienie: zapach został zreformułowany i trafiła Ci się żeniona próbka. 😉 😀 Paczula? Hm, prawdę mówiąc, nawet o niej nie pomyślałem, wąchając BA.

      2. Albo ja (my?) Ciebie… W zależności od tego, jak spojrzeć na ten zastanawiający przypadek dychotomii w recepcji BA. 😉 😀

  4. wczoraj testowałem Histoires de Parfums Rosam Absolu i miałem ogromna nadzieję odkryć kolejnego różanego debeściaka(np Black Aoud czy Lumiere Noire) i zdziwiłem sie bardzo. Tutaj dopiero róży jest na lekarstwo, w sercu szafran, kadzidło, róża (absolut) a ja tu czuję drzewo sandałowe(owszem jest w bazie) ciupeńke róży, zero kadzidła, w bazie mamy także oud, którego także nie znalazłem, zdziwiłem się jeszcze bardziej gdy chciałem jakoś odnieść tą kompozycję do czegoś co już znam i znalazłem tylko jedną-Kenzo Pour Homme, ten sam aromat sandała tak silnie przypominający mi wyżej wspomniane perfumy…
    Hiposmia w przypadku Black Aoud? No way! Nawet gdybym nie mial nosa bym je czuł 😉

    1. By skonkludować naszą dyskusję o tym, ile czujemy róży, a ile paczuli w Black Aoud, posłużę się bardzo dobrze pasującym cytatem z Andy Tauera:

      “When you are visiting a perfumery, (…), I kindly ask you: don’t trust what they tell you. We perfumers, we are always forced to tell you something. Top notes, heart notes, base notes. But it’s completely irrelevant. The fragrance will always be different from one person to the next. It will be your nose that decides whether there’s rose in it or not. I would really like to invite you to trust your nose. Your nose will tell you whether you smell something interesting, whether you smell something that’s worth investing money in. And whether it’s something that you’re going to wear two years from now.”

  5. Witam, Proponuję ponowny test Black Aoud z użyciem dwóch próbek: firmowej i „lanej”. Na basenotes jest nawet dyskusja o różnicy między próbką a „pełnymi” perfumami. Co prawda takie różnice uznaje się powszechnie za zwidy, urojenia i pobożne życzenia, ale osobiście byłbym zdania, że coś jednak jest na rzeczy;) (miałem obie wersje – różnica jest „fundamentalna”) Pozdrawiam
    P.S. Przy okazji proponuję także test „Attar” – zapach o mocy stosu nuklearnego;)

    1. Ja akurat testowałem na podstawie oryginalnej próbki z Quality. Jak pachnie z lanej – nie wiem. Trochę to dziwne, żeby była aż taka różnica…

  6. Być może problem jest w tym ,że próbki oryginalne łatwo pomylić gdyż wyjęte z kartonika nie mają juz na sobie żadnego oznaczenia zapachu. Wystarczy małe zamieszanie, kilka próbek oryginalnych Montale i już nie wiemy który jest który 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s