Mona Di Orio – Złota Proporcja (2) – „Oud”

Moda na oud w perfumach niszowych ma się raczej ku schyłkowi. Mam wrażenie, że w tej tematyce bardzo wiele już zostało w perfumach „powiedziane”. Ta świadomość towarzyszyła również Monie Di Orio podczas pracy nad jej własnym pachnidłem z żywicą agarową w roli głównej (innej roli oud w perfumach raczej nie będzie spełniał, ze względu na swój bardzo dominujący charakter). Perfumiarka postanowiła postawić na dwa aspekty, które miały odróżnić jej perfumy od innych „oudowców”: wyjątkowej jakości olejek oudowy oraz niecodzienne połączenie go z absolutem z chińskiego osmantusa, który sam w sobie pachnie jak skrzyżowanie jaśminu i konfitury morelowej.

Mona długo szukała naturalnego oudu do swoich perfum. Wg niej na rynku składników jest bardzo wiele agaru kiepskiej jakości, a wielu producentów stosuje po prostu syntetyczną bazę lub składniki oudopodobne, które są tańsze, i z którymi łatwiej się pracuje, ale które są za to zdecydowanie uboższe w zapach i mniej fascynujące. W końcu trafiła na próbkę olejku z oudu z Laosu (18 tys euro za 1 kg!), który urzekł ją swym pięknem i bogactwem. Ten olejek oudowy właśnie znalazł się w jej ekskluzywnych perfumach. Jak sądzę dlatego właśnie Oud kosztuje trzykrotnie więcej niż inne perfumy Di Orio, a trzeba wiedzieć że w ogóle zawartość naturalnych ingrediencji w perfumach Di Orio jest wysoka (min 50% esencji pochodzi z naturalnych składników). Mona przyznała, że pracowała nad tą kompozycją bardzo długo, co spowodowane było głównie tym, że naturalny olejek oudowy to ingrediencja bardzo wymagająca i trudna w zastosowaniu.

Oud uderza nozdrza praktycznie zaraz po aplikacji perfum na skórę. Jedynie dosłownie przez pierwszych kilka sekund wyczuć można obecne w głowie cytrusy, a a przede wszystkim zielone petit grain.  Zaraz potem pojawia się on. Potężny, powalający główny bohater tej opowieści. Oudh. Na tym etapie to perfumy trudne i bezkompromisowe. Wyczuwam tu przede wszystkim zwierzęce aspekty agarowego olejku – coś jak mieszanka cywetu i castoreum. Skatoli i amoniaku. Fekaliów (mniej) i potu (bardziej). Jest więc to mieszanka iście powalająca i nie każdy nos jest w stanie ją zaakceptować. Ale w perfumach Mony czas to jeden z podstawowych czynników. W miarę jego upływu – już po ok. pół godziny od aplikacji,  zapach osiada wygodnie na naskórku, zaczyna pachnieć bardziej komfortowo, pikanterią oudowej żywicy. Nuty animalne nikną, zapach nieco łagodnieje, wychodzą na przód nuty drzewne. W sercu dołącza prawdopodobnie absolut osmantusa, który łagodzi ostrość agarowej żywicy (można wyczuć jakby miodową nutkę), tępi jej nieprzejednane ostrze. W bazie czujemy piżmo i ambrę. Zmysłowo, ciepło i wciąż nieco organicznie.

Nie mam wątpliwości, że Oud Mony Di Orio to jedna z najciekawszych i najbardziej bezkompromisowych (obok Oud 27 Le Labo) interpretacji tego składnika w perfumerii. To jednak mimo wszystko perfumy trudne, bardzo wymagające i zupełnie niekomercyjne, a do tego – ze względu na, jak sądzę, cenę głównego składnika – wyjątkowo drogie.

Tylko jakie to teraz ma znaczenie?


nuty głowy: żywica elemi z Filipin, zielon mandarynka z Kalabrii, liść gorzkiej pomarańczy z Paragwaju,

nuty serca: paczula z Indonezji, absolut osmantusa z Chin, Nagarmotha z Indii,

nuty bazy: drewno cedrowe z Atlasu, oud z Laosu, piżmo, szara ambra

cdn.

4 uwagi do wpisu “Mona Di Orio – Złota Proporcja (2) – „Oud”

  1. Nagarmotha

    Cyperus rotundus, znany również jako motha (hindi) mustaka lub musta (sansk.) lub nutgrass

    Tę niewielką, aromatyczną roślinę najłatwiej spotkać nad rzeką. Uwielbia wilgotne środowisko i doskonale sprawdza się w leczeniu „wilgotnych” chorób. Charakteryzuje się właściwościami wysuszającymi i antyspazmatycznymi.. Doskonale wpływa na układ trawienny oraz żeński układ rozrodczy……

Dodaj odpowiedź do fqjcior Anuluj pisanie odpowiedzi