Equistrius (2007)
Perfumy i historia to nie jedyne pasje Marca-Antoine’a Corticchiato, który jest także zawodowym dżokejem. Jeden z trzech jego najnowszych zapachów otrzymał nazwę na cześć ukochanego konia twórcy – Equistriusa. To zwierzę – symbol piękna i majestatu – było także totemem mieszkańców starożytnego Rzymu, któremu zadedykowany jest Equistrius, skomponowany wokół nuty drogocennego irysa z Florencji. Zapach mimo swej czekoladowo-irysowej pudrowości może przypaść do gustu niektórym panom. Wszak tolerancja potencjalnego męskiego nosa wobec tego typu pachnideł wzrosła dzięki takim trendsetterom, jak Thierry Mugler (genialny, rewolucyjny, kulinarny, czekoladowo-kawowo-syropowy A*Men Jacquesa Hucliera) czy Dior, który nosem i rękoma Oliviera Polge’a stworzył wzorzec męskiego zapachu kwiatowego XXI wieku Dior Homme (notabene oparty na syntetycznej molekule pachnącej jak kłącze irysa). Stąd Equistrius – w jakiś sposób łączący oba te pachnidła w jedno – może zachwycić mężczyzn poszukujących woni oryginalnych i niejednoznacznych. Zapach otwiera się nutą gorzkiej czekolady z subtelnym irysowym tłem. Nuta opisywana jako puder ryżowy może dziwić, ale to faktycznie tak pachnie. Coś jak ryżowy deser czekoladowy, jaki można kupić w sklepie nabiałowym. Equistrius jest przede wszystkim właśnie zapachem typu gourmand – kulinarnym. Mimo wszystko jednak chyba bardziej pasującym kobiecie…
Nuty głowy: fiołek, irys florencki
Nuty serca: czekolada, puder ryżowy
Nuty głębi: wetiwer, ambrette, drewno sandałowe, ambra
* * *
Eau de Gloire (2004)
Żadna imperialna kolekcja nie byłaby taką w pełni, gdyby zabrakło w niej elementów związanych z Napoleonem Bonaparte. Corticchiato zadedykował mu prześliczne aromatyczne fougere, bardzo w swoim stylu. Bogate, niezwykle harmonijne oraz mocne i ekspansywne, niczym rzeczony francuski imperator. Zapach przepełniony jest obowiązkowymi choć wyciszonymi cytrusami (bergamotka, cytryna), neroli, obowiązkowymi
(lawenda, rozmaryn) i nadobowiązkowymi (lukrecja, anyż) ziołami (tu dominującymi). Klasyczne fougere powinno zawierać jeszcze kumarynę, ale artysta zdecydowanie rozszerzył formułę (nie on pierwszy i nie ostatni) dodając nutę herbacianą, tytoniową, kadzidlaną oraz labdanum. Rezultatem jest jedno z najbardziej pełnych przepychu aromatycznych fougere, jakie znam. Bardziej w klimacie Paco Rabanne Pour Homme czy Azzaro Pour Homme aniżeli wzorcowego Fougere Royale. Niezwykle męskie i doprawdy wspaniałe bogactwem składników, ich jakością oraz niezwykłym zmysłem Corticchiato, który potrafi dobrać je i poskładać w takich proporcjach, że tu po prostu przysłowiowa „mucha nie siada”.
Nuty głowy: bregamotka, cytryna, lawenda, rozmaryn, neroli
Nuty serca: herbata, anyż, lukrecja
Nuty głębi: skóra, tytoń, olibanum, czystek, mech dębowy
* * *
Azemour Les Orangers (2011)
Najnowsze perfumy Marca-Antoine’a Corticchiato są odstępstwem od jego imperialnych inspiracji. Azemour Les Orangers jest bowiem hołdem artysty dla krainy jego barwnego dzieciństwa – Maroka. Azemmour to antyczne miasto w Maroku, niedaleko którego artysta urodził się i w którym jako dziecko dorastał. Otoczony pomarańczowi gajami swych rodziców, niejednokrotnie jeżdził konno wzdłuż oceanicznego wybrzeża. Wszystkie te wspomnienia perfumiarz próbował zamknąć w tym zapachu i muszę przyznać, że zrobił to genialnie. Nazwa perfum oczywiście wskazuje jednoznacznie na ich główną treść. Cytrusy, ściślej pomarańcze – niezwykle soczyste, zarówno słodki miąższ, jak i bardziej wonna skórka. Także kwiat pomarańczy (zarówno słodkiej i jak i gorzkiej – neroli) – przepiękny, pełny i odurzający. Ale Azemour to nie tylko wszelkiej maści składniki pomarańczopochodne. To także subtelne zioła wyczuwalne od samego początku w tle zapachu oraz kumaryna i mech dębu w bazie. Dodatkowo słony akcent imitujący bryzę znad Atlantyku oraz woń rosnących na wybrzeżu cyprysów przydają mu specyficznego, oceanicznego, bardzo sugestywnego klimatu. Azemour Les Orangers jako przepiękny hołd złożony pomarańczy może spokojnie stawać w szranki z A Piece of Me Maison Francis Kurkdjian czy Orange Star Andy Tauera, choć bliżej mu do harmonii i równowagi tego pierwszego, niż do wewnętrznego rozedrgania tego drugiego. Także zwolennicy Orange Sanguine Atelier Cologne czy Fleur Du Male JPG znajdą tu to, co lubią najbardziej i to w absolutnie mistrzowskim wykonaniu. Te perfumy aż wibrują od soczystych pomarańczowych molekuł i stanowią bardzo barwne olfaktoryczne odwzorowanie krajobrazu Maroka. Doprawdy śliczne!
Nuty głowy: skórka i miąższ pomarańczy, mandarynka, grejpfrut, klementynka,
Nuty serca: kolendra, kminek, czarny i różowy pieprz, czarna porzeczka, galbanum, neroli, geranium, kwiat pomarańczy, róża,
Nuty głębi: siano, mech, henna, cyprys, sól
* * *
Marc-Antoine Corticchiato to współczesny perfumiarz wirtuoz. Dogłębnie wykształcony w tym kierunku (i w kilku innych), niezwykle świadomy swojej gigantycznej wiedzy i wybitnego warsztatu, potrafi dowolny perfumiarski temat zrealizować w sposób niedościgniony. Czy będzie to kompozycja kulinarna, czy aromatyczne fougere, czy cytrusowa, czy skórzana, czy ambrowa, czy przyprawowa, czy orientalna – we wszystkich tych kategoriach tworzy pachnidła idealne, nie mające słabych punktów. Bogactwo składników, niezwykła harmonia i piękno to elementy obecne we wszystkich perfumach tego twórcy. Corticchiato inspiruje się imperiami, tworząc perfumy klasycystyczne, ale w modernistycznym kształcie i przy pomocy współczesnych technik. Te zapachy – mimo przecież tradycyjnych tematów i składników – nie pachną oldskulowo, nie trąca myszką. Są nowoczesne i niesamowicie sugestywne. Jestem przekonany, że każdy miłośnik twórczości wielkiego wizjonera i ambasadora perfumeryjnej sztuki, Serge’a Lutensa, odnajdzie także właśnie w zapachach Corticchiato swoje spełnienie. Maja one wg mnie sporo wspólnego.
Ja już z niecierpliwością czekam na kolejną premierę Parfum d’Empire. Jestem pewien, że będzie warto. Jak zawsze.
u mnie również nowości Pd”E wywołują dreszczyk podniecenia… nie ważne czy nowość okaże się „zejściem mesjasza” w stylu Cuir Ottoman, czy freekiem w rodzaju, Bengale, ale zawsze są to pozytywne emocje…
Marc potrafi nieźle zaskoczyć i wiele można się po nim spodziewać…
Ja jakoś nie odbieram Bengale jako freaka. W ogóle uwazam, że Corticchiato tworzy bardzo przystępne – jak na niszę – zapachy. Są przebogate i czasem mogą przytłaczać – to fakt. Ale daleko im do prawdziwych freaków, jak choćby niektóre Comme des Garcons czy Etat Libre d’Orange, by wymienić pierwsze z brzegu.