Swego czasu opisałem na blogu swoje całkiem pozytywne wrażenia nt. damskiego Jewel M. Micallef. Zapach spodobał mi się na tyle, że samemu nosiłem go z przyjemnością przez kilka dni. Jego kobiecość jest wg mnie bardzo umowna, bowiem kwiatowo-orientalny, bardzo zdecydowany charakter przemówił do mnie równie przekonująco, jak męskie kwiatowce Amouage. Okazuje się jednak, że M. Micallef postanowiła przygotować kolejny klejnot – tym razem specjalnie dla panów. Od razu przyznam, ze że to kolejne świetne pachnidło w ofercie tej niszowej marki. Dla kogoś, kto zna perfumy M. Micallef, a w szczególności styl perfumiarza Geoffreya Nejmana, nie będzie zaskoczeniem, że Jewel for Him to zapach gęsty, bogaty, zmysłowy i – rzecz jasna – orientalny.
Jewel for Him zdominowany jest przez przyprawy – jak wiele męskich perfum oraz piżma. Jednak nie pachnie on jak „wiele męskich perfum”. Od pierwszych sekund przykuwa uwagę bardzo charakterystycznym akordem, który łączy pikantność pieprzu i kardamonu z drzewnością cedru oraz żywicznym, kadzidlano-benzoesowym tłem. Ten akord dominuje zdecydowaną większość czasu, bowiem Jewel for Him bardzo nieznacznie zmienia się na skórze. W zasadzie to, co otrzymujemy na samym początku, trwa niemal do samego końca, powoli tracąc swój „pazur” i stając się cieplejszym, piżmowym, bardziej zmysłowym, ale wciąż bardzo męskim pachnidłem.
Porównując nuty damskiej i męskiej wersji Jewel widzimy, że perfumiarz dodał męskiego charakteru kompozycji ujmując jakże kobiece ze swej natury wonie kwiatowe oraz wanilię, zamiast tego mocno przyprawił pachnidło pieprzem oraz podkreślił męską głębię mchem dębu, kadzidłem, wetiwerem i cedrem. Męski Jewel jest bez wątpienia zapachowo spokrewniony z wersją damską. Nie są to pachnidła od siebie oderwane. Są powinowate i świetnie się wzajemnie uzupełniają. Tak, jak bardzo lubię wersję damską, tak Jewel for Him kupił mnie w całości. To jeden z najlepszych męskich orientali, jakie wpadły dotąd w moje ręce. Jest niebanalny, ma charakterystyczny, sygnaturowy i długo trwający, zmysłowy akord, pozbawionym jest „podejrzanych” nut (Nejman nie zaryzykował tym razem ulubionego oudu, przez co uniknął nut „trudnych”, które znamy ze świetnego skądinąd Emira). Solidna projekcja i doskonała, ponad 10 godzinna, trwałość z pięknym „ogonem”, uzupełniają charakterystykę tego bardzo udanego pachnidła. Panowie! Jeżeli szukacie czegoś specjalnego, mocnego i wyrazistego, z dużą dozą przypraw i zmysłowego piżma, jednocześnie nie słodkiego i dalekiego od banału, to nie musicie już szukać dalej. Jewel for Him jest dla Was. Dla mnie także – jak najbardziej.
Flakon w identycznym kształcie co wersja kobieca, tyle że zatyczka oraz zdobienia (kryształy Svarovskiego) zamiast srebrnego mają czarny kolor, a ich pas przebiega w poziomie, a nie w pionie. Całość dobrze koresponduje z zapachem. Wygląda na solidną, męska, ale jednocześnie „pachnąca luksusem”, bo Jewel z pewnością pachnie luksusowo. Szczerze mówiąc, to w swej kategorii bije na głowę wszystko, co znajdziemy w tzw. sieciowej perfumerii. No może z kilkoma nielicznymi wyjątkami (np. Egoiste Pour Homme). Wyobrażam sobie mój totalny „szczękopad” w sytuacji, gdybym testując męskie perfumy na półce nowości (co mam zwyczaj robić, gdy tylko jestem w sieciowej perfumerii) trafił na takie pachnidło, opatrzone jakimś designerskim logo. Nie pozbierałbym sie chyba przez dłuższy czas. Ma się tę wyobraźnię! No ale takie niebezpieczne dla zdrowia przeżycia mi nie grożą. Na szczęście….?
Nuty głowy: bergamotka, kardamon, pieprz, grejpfrut
Nuty serca: paczula, wetiwer, cedr
Nuty bazy: piżmo, benzoes, mech, kadzidło
twórca: Jean-Claude Astier/ Geoffrey Nejman
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: ekskluzywnie i luksusowo pachnący przyprawowiec; raczej na chłodne pory roku, bardziej na wieczór; dla mężczyzny dojrzałego, ceniących wyrafinowanie i luksus oraz stroniącego od banału
ocena w skali 1-6: kompozycja: 5/ moc: 5/ trwałość: 5/ flakon: 5
P.S. 14.11.2014
Podobieństwo Jewel for Him do Red Vetyver Montale, a co za tym idzie także do Terre d’Hermes to coś, co o dziwo umknęło mi, gdy pisałem recenzję Jewel. Stąd post scriptum. Jewel jest przy tym mniej mszysty od Montale i mniej mineralny od Terre, jest za to bardziej przyprawowy w otwarciu i żywiczno-drzewno-piżmowy w bazie. Jednak zasadnicze nuty: grejpfrut, wetiwer i cedr są tu zachowane. Jewel jest cieplejszy i bardziej zmysłowy, bogatszy, robi na mnie wrażenie takiego high endowego Terre. To obowiązkowy pozycja dla fanów Hermesa, także dla tych, którym nieco już ten zapach spowszedniał lub też drażni ich fakt sporej jego popularności (głównie chyba korporacyjnej).
zapach ohydny
„ma się tą wyobraźnię” —- raczej „ma się TĘ wyobraźnię”….. 😉
Duże podobieństwo do Terre d’Hermes. Co widać także po nutach. Niestety.
Przyznam, że nie patrzyłem na Jewel w ten sposób, ale po Twojej uwadze stwierdzam, że rzeczywiście jest pewne podobieństwo do Terre (chyba nawet bardziej do EDP).
Dziś testowałem Red Vetyver Montale i to jest właściwie kopia Terre. Przynajmniej na blotterze. Jestem w lekkim szoku…
Zapach bardzo podobny do Dzing L,Artisana.
Czy ja wiem? Mnie oba akurat się zupełnie nie kojarzą. No ale każdy odbiera zapachy inaczej. 🙂