W ostatnim odcinku cyklu poświęconego zupełnie wyjątkowym perfumom włoskiej marki Royal Crown, prowadzonej obecnie przez Antonio Martino, kilka zdań na temat dwóch zdecydowanie najbardziej kobiecych, kwiatowych pachnideł marki: Poudre de Fleurs i Tenebra.
Poudre de Fleurs – to sporego kalibru, nieco ociężały, ale zdecydowanie nie pozbawiony uroku zapach w stylu legendarnego Chanel No 5, tyle że bez legendarnych i stanowiących o uroku klasyka aldehydów. Soczysty początek przypomina mi wspaniałą, absolutnie przecudną Une Rose Chypree Andy Tauera. Oczywiście trwa on na skórze bardzo krótko (na blotterze można się nim cieszyć znacznie dłużej), a kompozycja osiada jako kwiatowy bukiet najpierw z dominacją róży, nieco później zaś jaśminu. Dość szybko odsłaniająca się głębia Poudre de Fleurs jest niezwykle ciepła i zmysłowa z dużą ilością głęboko i naturalnie pachnącej wanilii – jej naturalnego absolutu, jak sądzę, bo nie podejrzewam tu użycia prozaicznej waniliny czy etylowaniliny. Pachniałoby to wówczas inaczej.
Mimo bardzo klasycznego ujęcia tematu perfumy te wymykają się z szufladki z napisem oldschool. Chyba, że ja już po prostu przestałem postrzegać zapachy w takich kategoriach (co jest bardzo prawdopodobne). Niemniej Poudre de Fleurs nie kojarzy mi się z zatykającymi dech swą ciężką i przepudrowaną właśnie naturą kwiatowymi szyprami z przeszłości. Choć to bardzo „konkretne” pachnidło, nie czuję w nim żadnej przesady. Jest klasycznym kobiecym zapachem, którego adresatem wydaje się być elegancka kobieta w tzw. kwiecie wieku. Gwoli ścisłości dodam, że zarówno projekcja, jak i trwałość sa tu na ponadprzeciętnym poziomie.
Nuty głowy: neroli (gorzka pomarańcza), limonka, liście mandarynki
Nuty serca: róża (absolut), jaśmin z Grasse (absolut), gardenia
Nuty bazy: wanilia (absolut), paczula, drzewo sandałowe
* * *
Tenebra – to także kwiatowy bukiet, tyle że złożony głównie z tzw. białych kwiatów z tuberozą i narcyzem na czele. Charakterystyczna, bardzo intensywna, wręcz hipnotyczna woń pachnącej z natury nocą tuberozy została tu podana w sposób nad wyraz lekki i przyjazny. Choć tuberoza potrafi być składnikiem dominującym, a nawet przytłaczającym kompozycję, perfumiarzowi udało się utrzymać ją w ryzach tak, by nie dławiąc pozostałych ingrediencji, odcisnęła wyraźnie swoje piętno. Tenebra nie zmienia się zbytnio w trakcie trwania na skórze. Wszechobecna tuberoza, zarówno w formie olejku jak i absolutu, oparta na solidnym, drzewnym, podobno oudowym rusztowaniu (wierzę, bo nie czuję) „ustawia” ten zapach. Są to perfumy bardzo kobiece, choć poprzez swój „biały”, lżejszy charakter, pasować będą również kobietom młodszym. Wydają mi się idealnym zapachem na ślub czy inną wyjątkową życiową okazję. Są pełne gracji, dostojne i pozbawione wulgarności niektórych nowoczesnych kobiecych perfum z szeroko pojętego mainstreamu.
Nuty głowy: neroli (gorzka pomarańcza), bergamotka, heliotrop
Nuty serca: tuberoza, bułgarska róża (absolut), narcyz
Nuty bazy: tuberoza (absolut), fiołek, oud (żywica agarowa, drzewo aloesowe)