Dwa tygodnie temu wspomniałem na blogu o najnowszym premierowym męskim zapachu Amouage – Honour Man. Towarzyszy mu damski jego odpowiednik – Honour Woman. Do tego firma z Omanu zdążyła już nas przyzwyczaić. Kolejne pachnidła wypuszczane są parami pod tą samą nazwą i mają wspólną otoczkę promocyjną, choć same zapachy zwykle penetrują raczej inne obszary olfaktoryczne.
Dziś dzięki uprzejmości perfumerii Quality Missala mogę podzielić się subiektywnymi wrażeniami nt. najnowszego męskiego zapachu Amouage. Pierwszy wniosek, jaki nasuwa mi się po kilku testach jest taki, że Amouage w zakresie pachnideł męskich wydaje się od pewnego momentu (konkretnie od Jublation XXV) utrzymywać specyficzny, bardziej nowoczesny styl perfum. Pozbawione są one charakterystycznych dla wcześniejszych pachnideł marki nut kwiatowych i klasycznych orientalnych akordów drzewno-piżmowych (Gold, Lyric, Dia, Reflection). Ten „współczesny” męski Amouage „rozpoczął się” z inicjatywy nowego dyrektora artystycznego Christophera Chonga właśnie dziełem Bertranda Duchaufoura Jubilation XXV stworzonym w 2008 roku na 25 lecie istnienia marki. Następujące po nim regularnie rok po roku Epic, Memoir i najnowszy Honour są
stylistycznie do siebie zbliżone. Są zwykle żywiczne, suche, pikantne, wzbogacone o cenne omańskie kadziła, zdecydowanie i jednoznacznie męskie. Gdy Jubilation porusza harmonijnym połączeniem woni borówki, nut kadzidlanych i nieśmiertelnika, Epic wydaje się być idealnym kadzidłowcem „niereligijnym”, Memoir zaś pięknie i oryginalnie prezentuje akord absyntu w otoczeniu kadzideł. Z kolei dzisiejszy bohater – Honour – stawia akcenty przyprawowe, pozwalając cieszyć się użytkownikowi mieszaniną pieprzu, gałki muszkatołowej, paczuli i kadzidlano-cedrowo-piżmowego finiszu. Choć moim zdaniem wybada nieco blado w porównaniu z poprzednikami, pozostaje jednak wciąż pachnidłem Amouage. Zapachem marki dbającej o najwyższą jakość swych produktów. I to się tu czuje bezsprzecznie.
Gdy nieco zagłębić się w strukturę Honour zauważymy, że zapach zaczyna się masywnym akordem pieprzowym, który w sercu wzmocniony zostaje muszkatem i nutami żywicznymi. Nie byłby jednak Honour prawdziwie męskim Amouage, gdyby nie inkorporował omańskiego kadzidła i arabskich piżm. Mimo bogactwa składników kompozycja jest dość oszczędna w środki wyrazu, bardzo skupiona, sucha, wiórzasta zawartym w bazie cedrem. Jakże daleka od przeładowanych, ociekających upojnym kwieciem, balsamami i piżmami starszych perfum marki. Projekcja jest – jak na Amouage – dość spokojna, zapach trzyma się raczej blisko skóry, ale noszący wyczuwa go na sobie całkiem wyraźnie. Trwałość jest – jak zwykle u Amouage – przepotężna. Zapach utrzymuje się na skórze przez blisko dobę. Konkretnie tkwi na naskórku w sposób nie zachwiany specyficzna, nieco cierpka, nieco gorzkawa, nieco gryząca nuta, której składu nie jestem w stanie określić (najpewniej wypadkowa wszystkich składników o najcięższych molekułach).
Christopher Chong do opracowania Honour wybrał Nathalie Feisthauer – obecną główną perfumiarkę w firmie Symrise. Artystka ta pracowała dla Cartiera, Hermesa, niszowego Comme des Garcons i Etat Libre d’Orange. Jest więc perfumiarką doświadczoną współpracą dla najlepszych. Amouage z pewnością tradycyjnie juz zadbało o najwyższą jakość składników. A jednak – mimo wszystko – czegoś mi w Honour Man brakuje. Charakteru? Pomysłu? Błysku artystycznej wizji?
Flakon w charakterystycznym dla Amouage kształcie, tym razem w bieli i złocie prezentuje się naprawdę imponująco i pięknie.
nuty głowy: czerwony pieprz, czarny pieprz
nuty serca: geranium, gałka muszkatałowa, żywica elemi
nuty głębi: wetiwer, cedr, paczula, kadzidło, tonka, piżmo
twórca: Nathalie Feisthauer
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: pachnidło zdecydowanie męskie, przyprawowo-kadzidlane, oszczędne, uniwersalne, dobre także na ciepłe pory roku
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 6/ flakon: 6
Świetny tekst. 🙂 A Amouage jak to Amouage, cena nie warta jakości. Kompozycje są przyzwoite, ale na kolana mnie nie powalają, no może nie licząc Memoir Men, w którego z przyjemnością zainwestuję jesienią.
Ale ogólnie coś ta marka do mnie nie trafia…
Mam, Niszko, właściwie identyczne odczucia względem tej marki, nawet – przyznam – włączając MM.
Jak na mój nos kompozycja ta jest zaledwie cieniem Zino Davidoff, oba zapachy są do siebie podobne, z tym że Zino jest bardziej wyrazisty i emanuje otoczenie. Amouage nie jest warte swej ceny, Zino kosztuje 10 razy mniej, a bije Honour na głowę, warto dodać iż obecnie Zino stało się zapachem niszowym bo można go kupić tylko w sieci, żadna z perfumerii stacjonarnych go nie sprzedaje. Jeśli Zino jest lepsze to po co przepłacać i to aż 10 razy.
Zaskakujące i interesujące porównanie, choć przyznam, że mi akurat Zino nie przyszedł do głowy, gdy testowałem Honour. Nie zmienia to faktu, że Zino to doskonałe pachnidło, które rzeczywiście można nabyć w Sieci za nieduże pieniądze.
Honour to jeden z najmniej kadzidlanych zapachów Amouage, jakie testowałem. Dla mnie jest drzewny na wskroś, przyprawiony pieprzem(którego tu pani Feisthauer nie żałowała) i żywicą elemi. Przypomina mi Bang Marca Jacobsa, oczywiście Honour jest o kilka klas lepszym pachnidłem. Trwałość na mojej skórze, jak na Amouage, jest przeciętna(ok. 8 h), takaż jest projekcja.
Bardzo lubię ten zapach- podoba mi się jego minimalizm,nuty pieprzu,drewien,i coś co kojarzy mi się z zapachem ultra szlachetnego mydła 🙂