Dwa różne zapachy. Test ręka w rękę. Wrażenia opisywane krótko, treściwie, na gorąco i na bieżąco. Hand to hand. Nowy cykl krótkich recenzji zapachów z mojej dość bogatej kolekcji próbek i miniaturek. Perfumy znane, mało znane i prawie nie znane. Czasem trudno, czasem łatwo dostępne. Czekające od dość dawna na opis na blogu, jednak wciąż „wypierane” przez „subiektywnie” ważniejsze, choć nie zawsze ciekawsze propozycje.
Dziś amerykański Halston. Marka odzieżowa, powstała w 1957 roku, której część kosmetyczna należy dziś do koncernu Elizabeth Arden. Zapachy Halston (najstarszy datuje się na 1974 rok) niezbyt doceniane są w Europie. W przeciwieństwie do – co oczywiste – USA, gdzie opisywany dziś Z-14, a także 1-12 mają status niemal kultowych, klasycznych męskich pachnideł.
Dziś w cyklu Hand to hand dwa męskie zapachy tego brandu: klasyczny już przedstawiciel lat 70-tych XX wieku – Halston Z-14 oraz 20 lat młodsze aromatyczne fougere Catalyst for Men.
Halston Z-14 – to przykład nad wyraz harmonijnej i doskonale opierającej się upływowi czasu i zmieniającym się modom kompozycji szyprowej, do której noszenia swego czasu przyznawał sie sam Bertrand Duchaufour, co dla perfumisty powinno być nie lada referencją. Cytrusowo-ziołowy początek z dominująca bergamotką i bazylią, aromatyczne kwiatowo-ziołowo-cedrowe serce i tradycyjna szyprowa baza. Wszystko oczywiście już było wiele, wiele razy, ale Z-14 warto wyróżnić ze względu na dużą noszalność i klasyczne ujęcie męskości. Flakon Z-14 o nieregularnym kształcie wyróżnia się odciskiem palców, tak jakby ktoś złapał w palce miękkie jeszcze szkło i lekko ścisnął.
Ciekawostką jest fakt, że Z-14 został w 2009 roku poddany nowoczesnej reinterpretacji w wykonaniu samego Carlosa Benaima (autor m.in. legendarnego Polo i jego nowej wersji Modern Reserve) i wypuszczony na rynek jako Halston Man. Natomiast nie wiem nic o wycofaniu klasyka, więc sądzę, że wciąż jest dostępny.
góra: bergamotka, cytryna, bazylia, cyprys, gardenia
środek: wetyweria, jaśmin, paczuli, kolendra, cedr, cynamon, geranium
baza: ambra, skóra, olibanum, benzoin, mech, piżmo, tonka
nos: Vincent Marcello (autor Yatagan Caron) i Max Gavary
rok: 1976
ocena: 3/6
stosunek jakości do ceny: dobry
dostępność: średnia
Zamknięty we flakonie o kształcie laboratoryjnej probówki Catalyst for Men to aromatyczne fougere, które wcale niedalekie jest od hitowego Platinum Egoiste Chanela. Uwagę zwraca wyraźny udział gałki muszkatołowej i goździka w otoczeniu szałwii, przez co zapach w sercu nabiera typowo kulinarnej przyprawowości. Akord głowy oczywiście rytunowo wzbogacony jest o cytrusowy duet bergamotki i pomarańczy. Baza drzewna, niczym specjalnym się nie wyróżniająca. To moim zdaniem mniej udane niż Z-14 pachnidło, co nie znaczy, że nie warte uwagi. Nie ma tu rewelacji, fakt – jest sporo rutyny, ale mimo to Catalyst oceniam jako solidne męskie pachnidło zielarsko-przyprawowe, które na pewno znajdzie swoich zwolenników wśród mężczyzn chcących pachnieć w sposób nienarzucający się, poprawny, dość subtelny ale i nie banalny…
góra: pomarańcza, bergamotka, lawenda, szałwia
środek: gałka muszkatołowa, wawrzyn, cynamon, goździk
baza: drewno sandałowe, piżmo, benzoes
nos: Harry Fremont i Ilias Ermenidis
rok: 1994
ocena: 3/6
stosunek jakości do ceny: dobry
dostępność: średnia
Catalyst przypomina mi niesamowicie Zirh Icon
Mi szczerze mówiąc zupełnie nie. 🙂
Kupiłem tego Halstona Z-14 skuszony jego próbką otrzymaną przy innym zakupie. Zapach z fiolki po otwarciu pachniał przepięknie cytrusowo (uwielbiam nuty cytrusowe). Na ciele okazało się, że cytryna z otwarcia nie pachnie zbyt długo i przechodzi dość szybko w korzenne wonie – głównie cynamon. Mimo tego gdzieś w pamięci miałem cały czas tę piękną cytrynę w otwarciu, czytałem liczne pochlebne recenzje nt. jego walorów użytkowych i w końcu rok temu, późną jesienią – kupiłem wielką butlę w dobrej cenie. O ile po przetestowaniu próbki miałem przeświadczenie, że to zapach „cytrusowy z korzeniami na jesień”, o tyle po dwóch, trzech użyciach zmieniłem zdanie co do jego charakteru – to żaden zapach cytrusowy – te nuty przemijają naprawdę bardzo szybko, ustępując bardzo korzennym, cynamonowym akordom. W fazie serca przypomina mi innego klasyka tj. CK Obsession for men (tyle, że Obsession robi się na końcu „budyniowy”, a Z-14 pozostaje korzenny do końca). Z-14 kojarzy się z klimatem jesieni, takiej w pełni, kiedy jeszcze na drzewach są kolorowe liście, ale jest już chłodno. Ma też coś w sobie z klimatu świąt bożonarodzeniowych – przez swoje korzenne nuty – przywołuje na myśl świąteczne pierniki i ogólnie „aurę” tej pory roku. Generalnie jest to zapach zdecydowanie na jesień i zimę.
W mojej subiektywnej ocenie jest też nieco, hmmm… dziadkowy. Choć do moich ulubionych i używanych zapachów należą różne wyraziste klasyki z siedemdziesiątych i osiemdziesiątych lat XX w., to ten mi jednak nie „przypasował”. Moim zdaniem pasuje do statecznego, tradycyjnie ubranego pana, 60+, w brązowym (może tweedowym garniturze), lubiącego spacerować jesienią po parku 😉
Dla kogoś kto szuka jesienno-zimowego zapachu z klimatem „świątecznym” (korzenne nuty), wydaje mi się, że o wiele lepszy będzie Burberry London. Zapach wg mnie w podobnym stylu/ klimacie jak Z-14, nawet z podobnymi nutami (choć należą do różnych grup zapachowych), ale jednak zdecydowanie bardziej współczesny (co nie dziwi biorąc pod uwagę lata obu premier).
Trwałość i projekcja – na mnie średnie, może nawet lekko poniżej średniej.