Givenchy „Very Irresistible for men”

Very Irresistible For Men jest o kontrastach. To zapach przeciwieństw. To odważne zestawienie odległych wydawać by się mogło nut i składników. To także dumny przedstawiciel popularnego kilka lat temu nurtu zapachów kulinarnych, w którego duchu powstały takie znane męskie pachnidła, jak A*Men T. Muglera,  Lolita Lempicka Au Masculine czy seria zapachów Donny Karan z cyklu Be Delicious. Choć nie jestem zwolennikiem tego typu woni na mężczyźnie (skłaniam się ku bardziej męskim dymom, drewnom, kadzidłom, przyprawom i ew. whisky ;-), to perfumy Givenchy zaintrygowały mnie onegdaj w perfumerii na tyle, że wpisały się na listę „must try”. Po kilku miesiącach wylądowały jako imieninowy prezent w mojej garderobie i mogłem się w nie w końcu bez skrempowania wwąchać 🙂

Zaraz po aplikacji zapach nieco szokuje. Nawet nos przyzwyczajony do niszowych dziwadeł może doznać tutaj konsternacji. Kawa z cytryną? A fuj! Mimo że często słyszałem, iż to jedna z lepszych metod na tzw. „syndrom drugiego dnia”, nigdy nie odważyłem się jej zastosować. Uwielbiam kawę, głównie w jej czystej, jedynie posłodzonej postaci, ale żeby z cytryną? Na samą myśl mnie wzdraga. Po głębszym zastanowieniu i wnikliwszym wwąchaniu się w bloterek stwierdzam, że to jednak nie tyle espresso, ile gęsta i przesmaczna gorąca czekolada! Cytrusy i czekolada? Jednak chyba kawa z cytryną. Mocca plus plasterek cytrusa. Tak. Naprawdę niecodzienny jest ten początek kompozycji Wargnye’a.

Wyróżniłbym tu trzy wyraźne fazy i nie będę w tym zakresie odkrywczy. Wiem. Pierwsza to wspomniane uderzenie gorzkich cytrusów wymieszanych z nutą mochy. Ten akord jest tyle specyficzny, ile urokliwy. Daje mi naprawdę sporo satysfakcji, gdy się nim rozkoszuję na testowym papierku. Niestety na skórze faza ta trwa znacznie krócej (normalne zjawisko), a zapach tak mniej więcej po ok. 15 minutach przechodzi do swej fazy drugiej. To ocieplająca się kulinarna nuta kawy, w której zaczyna przebijać się delikatny aromat migdałowo-orzechowy. Podobno użyto tu woni ziarna sezamowego. Trudno mi to ocenić, ale niewątpliwie zapach jest bardzo specyficznie spożywczy. Trzeci i ostatni etap to biorąca górę nuta określana właśnie jako orzechowa. Mi niestety kojarzy się ona dość przykro – z charakterystyczną wonią mokrej psiej sierści. Niestety. Jednak jest ona na tyle subtelna, że wyczuwalna jedynie przy solidnym wwąchaniu się w wyperfumowany przegub nadgarstka. Normalnie w zapachowej aurze, którą czuję na sobie, ta nutka nie zwraca tak mojej uwagi i baza jest komfortowa.

Reasumując Very Irrestistible do dość udane pachnidło typu gourmand, która nosi się bardzo komfortowo. Ma średnią moc (początek wyraźny, serce także, baza raczej subtelna, ale mimo to wyczuwalna). Warto wspomnieć o tym, że trwałość tego zapachu oceniam na bardzo dobrą. Pełne 9-10 godzin, z czego pierwsze 6 dobrej wyczuwalności. Po upływie tych 10-ciu godzin wciąż czuję zapach na skórze.  To istotna informacja, bowiem spotkałem się w Internecie z częstymi narzekaniami na kiepską trwałość Very Irresistible. Niesłusznymi moim zdaniem. Jest trwały w sposób optymalny.

Zapach ma raczej uniwersalny charakter, choć jego jednak kulinarny i dość zmysłowy charakter predysponuje go do zastosowań wieczorowych. Idealny na randkę lub kolację z małżonką, doda facetowi nieco „ciachowego” charakteru (dosłownie) i uczyni go łakomym kąskiem dla swej pani 😉 . Jednocześnie nie widzę przeciwwskazań do używania Very Irresistible na codzień. Warto tylko pamiętać, że już sama nazwa sugeruje, że po jego aplikacji nie oprze się nam żadna niewiasta…

Design flakonu wyjątkowo mi się podoba. Nowoczesny i oryginalny, geometryczny kształt o przekroju w kształcie pryzmatu. Niesamowita barwa, cieniowana od czerni (plastikowa nasadka ukrywająca pomysłowy atomizer), poprzez zgniłą zieleń aż do jasnej zieleni u dołu. Pięknie się to prezentuje na półce i wygląda jak dzieło użytkowej sztuki nowoczesnej. Naprawdę mocne, męskie i dość poręczne przy poj. 50 ml.

nuty górne: skórka grejpfruta, liść mięty

nuty środkowe: ziarno sezamu, mocha

nuty dolne: drewno orzecha laskowego, cedr z Wirginii

twórca: Pierre Wargnye

rok wprowadzenia: 2005

moja klasyfikacja: uniwersalny z „przechyłem” na wieczorowy, orientalno-„spożywczy”, oryginalny i pełen kontrastów, dla odważnych i chcących się wyróżnić, możliwe że zmysłowy, trzeba sprawdzić 😉

ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 5/ flakon: 6

13 uwag do wpisu “Givenchy „Very Irresistible for men”

  1. Miałem wątpliwą przyjemność testować ten zapach jakiś czas temu dzięki znajomemu, który podesłał mi próbkę. Zapach niestety nie spodobał mi się, a nawet odrzucił mnie. To jeden z tych „powąchaj i zapomnij”.

  2. naprawdę obiekcje co do kawy z cytryną są nieuzasadnione, po prostu spróbuj, podobnie radzę skosztować kiedyś kawy na słono 😉

      1. no właśnie mi się wydał krzyżówką CODE i LE MALE, ale całkiem nie najgorszą krzyżówką 😉

      2. po aplikacji 212 SAXY MAN skojarzenie z LE MALE i u mnie natychmiast się pojawiło; jednak LE MALE bardziej mi odpowiada

  3. Ciekawa recenzja. Z większością wniosków jak najbardziej się zgadzam (szczególnie wieczornym zastosowaniem, „podobaniem” się płci przeciwnej oraz pięknym flakonem). Osobiście nie mogę jednak się jakoś przekonać do tego produktu. Początek strasznie mnie odrzuca. Jeśli nie lubi ktoś kawy, a tym bardziej odmiany Mocca, nie radzę próbować. Nuta „kawowa” przyprawia mnie o ból głowy – oczywiście subiektywna sprawa. Później jest już tylko lepiej. Orzechy laskowe wg Givenchy znakomite – chciałoby się wgryźć w nadgarstek. Trwałość – na mnie znakomita. Gdyby nie ta kawa – znalazłby się z pewnością na mej półce.

  4. Faktycznie zapach jest świetny ale czy nie macie wrażenia że zalatuje trochę jakby Cherry . Pierwsza nuta przypomina nieco pieczone jabłka pomieszane z jeżynami następnie rozwija się w jeszcze cieplejszy zapach i utrzymuje bardzo długo na skórze. Niezwykły i ponadczasowy jak go używam czuję się lepszy. Zapach dla gentlemana.

  5. Szkoda że już niedostępne (chociaż podobno kiedyś były w Super-farmie), chyba że na Alle. za kosmiczne pieniądze i z niewiadomego źródła…

    Fajne wspomnienia związane z tym zapachem. Nie przychodzi mi na myśl nic podobnego.

Dodaj odpowiedź do jcb Anuluj pisanie odpowiedzi