„Człowiek siedzący obok swego starego alembiku opowiada historię narodzin L’Occitane.”
Firma L’Occitane En Provence zręcznie kreuje swój wizerunek producenta kosmetyków „naturalnych”, podkreślając operowanie na składnikach pochodzenia naturalnego, łącznie z alkoholową bazą perfum, jaką jest etanol otrzymywany rzekomo z buraków. Świetny i bardzo sugestywny image marki przekonuje mnie, a wizyta w firmowym sklepie L’Occitane to prawdziwa przyjemność dla mnie – perfumowego maniaka. Wody toaletowe, wody perfumowane, mydła, żele pod prysznic, olejki, masła, zapachy do pomieszczeń, wreszcie zapachy do perfumowania pościeli. Wszystko kręci się wokół cudnych składników, jakie daje nam Matka Natura: nieśmiertelnik, bawełna, migdał, peonia, werbena, lawenda, kwiat wiśni, zielona herbata, róża. Pośród nieprzebranych propozycji dla pań L’Occitane nie zapomina o panach i to się chwali. Kremy do golenia, wody po goleniu, żele pod prysznic, kremy do twarzy, odżywki do włosów, wreszcie to, co tygryski lubią najbardziej: wody toaletowe.
Jedną z kilku męskich propozycji francuskiej marki jest Eau de L’Occitnane Pour Homme. Obok Eau des Baux (po krótkim kontakcie w perfumerii zapamiętałem podobieństwo do Dior Homme), Vetyver (ładny, lekko ziemisty wetiwer plus cytrusy), Eau du Badian (cytrusy i zioła), wodno-miętowy orzeźwiający Verdon. W pamięci utkwiły mi Vetyver, Baux i Pour Homme. Wszystkie trzy są naprawdę warte uwagi.
Kompozycja Pour Homme w założeniu miała oddać zapach Prowansji taki, jakim zapamiętał go twórca marki L’Occitane Olivier Baussan. Woń destylowanej lawendy połączona z pieprzowym, przypominającym gałkę muszkatołową, zapachem palonego pod alembikiem drewna. Takie rzeczywiście jest to pachnidło. Nic dodać, nic ująć. W roli głównej jeden z moich ulubionych składników – lawenda. W tym przypadku konkretnie jej najpiękniej pachnąca odmiana – Lavandula angustifolia, czyli lawenda wąskolistna. Składnik – nie wiedzieć czemu – nie doceniany przez perfumowych entuzjastów.
A przecież lawenda to absolutnie podstawowy, klasyczny i tradycyjny, a przede wszystkim przepiękny i wdzięczny materiał perfumiarski. Ma „wiele twarzy”, wiele niuansów, dodaje kompozycjom dyfuzyjności, pikantności, drzewnego charakteru, charakterystycznej szorstkości, „pyłowości”, duszności. Czas zerwać z wyłącznymi skojarzeniami lawendy z preparatami przeciwmolowymi (choć przecież taka jest geneza tej woni, podobnie jak paczuli) i zacząć doceniać niezwykłość tej substancji. Moim skromnym zdaniem.
Zaraz po aplikacji Eau Pour Homme uderza mnie właśnie chmura lawendy porządnie doprawionej pieprzem i gałką muszkatołową. Po pewnym czasie lawenda łagodnieje, choć obecna jest później w tle przez długie godziny. Przyprawowe serce jest bardzo wyraźne i męskie. Na etapie przejścia w akord serca robi się drzewnie w sposób przypominający mi Incense Extreme A. Tauera. Finał pachnidła to mocny, nieco duszący duet piżma i muszkatu, zatopiony w waniliowej Tonce. Kiedy zapach ma się już ku końcowi, po mocnym wwąchaniu się w nadgarstek wyczuć można też nieco zwietrzałą i lekko podpleśniałą paczulę. Bardzo prosta, zdecydowana i bardzo męska kompozycja. Trwałość bardzo dobra – spokojnie 10 godzin. Moc również oceniam pozytywnie, a „pikanterii” dodaje wyraźna trójstadiowa ewolucja zapachu na skórze.
Flakon wspólny dla całej męskiej serii, wykonany z ciemnego brązowego szkła, płaski, o obłych kształtach, z prostą kolorową papierową naklejką. Dość surowy, sugerujący, że ważna jest zawartość, a nie opakowanie. Podobnie kartonik – wykonany z szarej tektury, sprawia wrażenie, jakby wykonany był z materiałów wtórnych. Całość wpisuje się w naturalny i ekologiczny wizerunek marki L’Occitane i robi przekonujące wrażenie. Drobna uwaga na temat atomizera – jest dość prymitywny i dozuje potężne chmury, bez możliwości „regulacji” siłą nacisku. Choćbyśmy chcieli zadozować subtelniej – nie uda się. No i zatyczka jest przesadnie minimalistyczna i troszkę trudno nakłada się ją na główkę atomizera.
nuty głowy: lawenda, czarny pieprz
nuty serca: gałka muszkatołowa, cynamon
nuty bazy: fasola tonka, piżmo
twórca: b.d.
rok wprowadzenia: 2005
moja klasyfikacja: intrygujący, męski, mocny, pikantny z lawendową dominantą, uniwersalny
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 5/ trwałość: 5/ flakon: 3
Mnie ten zapach uwiódł także czymś co mogę określić mianem „naturalności”.
Bardzo udany
Rzeczywiście to bardzo naturalny zapach i powiem więcej – wszystkie L’Occitany męskie pachną naturalnie i wszystkie są warte zainteresowania. Ja obecnie poluję na Vetiver.
Bardzo stylowy, świetnie nie narzucający się zapach dla eleganckiego faceta z klasą. No i ta naturalność 🙂
Polecam ci ichni vetiwer fqjcior, robi wrażenie swoją doprawioną ziemistością.
Testowałem go niegdyś i zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Mój dylemat wówczas był pom. Pour Homme i Vetyverem właśnie. Wtedy wygrał PH.
Podoba mi się ten zapach, szukałem czegoś takiego i znalazałem 😉
No to super. Pozdrawiam. 🙂
Vetyver tej marki…byl najbardziej pociagajacym , najbardziej pierwotnym i zadziornym meskim zapachem jaki dane bylo mi wachac na mezczyznie…
Fakt , ze mezczyana byl wyjaktowy moze dodal mu pazura…ale jako perfumowa maniaczka
jestem pewna….to niebywaly majstersztyk:)
Czy mozna go normalnie kupic 😕 czy jest juz wspomnieniem? Pozdr
Zapamiętałem go jaką rzeczywiście ładną i męską kompozycję. Jeżeli jest jeszcze dostępny, to pewnie jedynie w salonach marki lub w Internecie. Pozdrawiam.