Hiszpański kreator perfum rozpoczyna swą obecność na polskim, raczkującym dopiero rynku perfumerii ekskluzywnej. Obecna oferta Ramona Molvizara to 11 kompozycji, z których 3 dedykowane są paniom, kolejne 3 panom, z pozostałe 6 to zapachy zakwalifikowane jako „Uniseks”. Bogata oprawa jego perfum – niezwykłe, pełne orientalnego przepychu flakony, wspaniałe szkatułki do ich przechowywania, wreszcie „zdobienie” samych perfum drobinkami drogocennych metali szlachetnych (srebro, złoto, platyna) niewątpliwie robią wrażenie luksusu i ekskluzywności. A co z samymi zapachami? Czy „godne” są wspaniałego opakowania, a także – nie oszukujmy się – ekskluzywnych cen? Spróbuję odpowiedzieć na te pytania po testach trzech perfum, które Molvizar dedykuje mężczyznom.
Zaledwie trzy stricte męskie pachnidła to nie za wiele, ale dobre i to na początek, szczególnie że każde z nich reprezentuje inny gatunek. Ja mam już swego faworyta, ale przyznam, że żadnej kompozycji nie brakuje charakteru i interesujących cech, a także przyzwoitej jakości.
Luna Moon – to kompozycja najnowocześniejsza w swym charakterze spośród testowanej przeze mnie trójcy. Rześka i dość ostra na wstępie, o uniwersalnym charakterze. Idealna na formalne okazje, do biura i na spotkanie biznesowe. Jest dość zachowawcza i bezpieczna, jednocześnie najbliższa współczesnym propozycjom mainstreamowym i mająca największe szanse na zdobycie uznania młodych mężczyzn. Daleka jest jednak od banału. Akord głowy (po którym można by spodziewać się zupełnie czego innego, patrząc na opis nut umieszczony przez Molvizara w materiałach reklamowych), jest świeży i energizujący. Wyróżnia sie charakterystycznym gorzki akcent, przypominający nieco woń bylicy znaną mi z French Lover F. Malle, który z czasem zanika, by przewodnią rolę przejęły nutki tzw. drzewne. Baza niestety jest słabym punktem Luny. Bardzo subtelna i przesadnie bliska skóry. Moc – bardzo solidna. Zapach mocno rozprzestrzenia się po aplikacji i jest wyraźnie wyczuwalny podczas pierwszych 2-3 godzin noszenia. Trwałość średnia – po ok. 6 godzinach można zapomnieć, że użyło się perfum, a baza jest -jak już wspomniałem – mało wyczuwalna.
nuty górne: kolendra, bazylia, kardamon
nuty środkowe: białe egzotyczne drewna
nuty bazy: ambra, piżmo
Black Cube – tu wchodzimy w tematykę zdecydowanie bardziej wysublimowaną, mroczniejszą i bardziej wytrawną. Potężna dawka przypraw, wzmocniona cennym drewnem agarowym i australijskim sandałowcem, kadzidłem, wetiwerem ambrą, zatopiona w balsamach, drewnie i piżmach tworzy w sumie olfaktoryczny efekt bardzo podobny do…. Serge Noire S. Lutensa, z tym że tu nie znajdziemy słonych popiołów i dymiących zgliszcz. Dominanty Black Cube to w kolejności następowania po sobie: wytrawne przyprawy (kolendra, pieprz, kardamon), następnie drewna, w końcu bardzo wyrazisty i długotrwały akord ambrowy. Black Cube wywija więc solidnego „fikoła” od wstępu do zakończenia, co osobiście przypisuję mu na plus. BC to perfumy dla lubiących mocne przyprawowce w wydaniu wytrawnym, niesłodkim. Znajdą – jak sądzę – uznanie wśród wielbicieli Gucci PH, YSL M7 czy rzeczonego Serge Noire. Są zapachem raczej wieczorowym i jesienno-zimowym. I nie są – moim zdaniem – zapachem dymnym, w żadnym razie.
nuty górne: kolendra, cejloński kardamon, gałka muszkatołowa, liście geranium, skórka mandarynki, kwitnąca lawenda, różowy pieprz
nuty środkowe: kadzidło, oud, australijskie drewno sandałowe, szara ambra, biała ambra, wetiwer, fiołek, magnolia
nuty dolne: piżmo, benzoina, drewno cedrowe, drewno sandałowe
Black GoldSkin – to mój typ. Piękny i łatwy w odbiorze orient z przenikającymi się akordami owocowym (porzeczka?), kwiatowym (róża) i piżmowo-waniliowym. Efekt jest nośny i naprawdę śliczny, wcale nie typowo męski, choć zawarte w nim kwiaty nie przeważają też wyraźnie na kobiecą stronę. No i do tego Black GoldSkin przypomina mi jakiś zapach, którego używałem w …. odległej przeszłości. Jak wiadomo wszyscy lubimy te piosenki, które już kiedyś słyszeliśmy. Za nic jednak nie potrafię sobie przypomnieć, co to było, co tak pachniało… Zapach jest idealnie mocny i trwały – czuję go na sobie dobre 8 godzin i przez cały ten czas sprawia mi dużą frajdę. Będzie doskonałą propozycją wieczorową dla mężczyzny, dodając mu zmysłowości i orientalnej tajemnicy.
nuty górne: owoce, przyprawy
nuty środkowe: drewno sandałowe, kwiaty
nuty bazy: wanilia, piżmo
Wrócę na koniec do pytań postawionych na wstępie. Męskie pachnidła w ofercie Molvizara są niewątpliwie godne uwagi. Każde z nich jest zupełnie inne, ale wszystkie są profesjonalnie skonstruowane, mają mocny charakter i niewątpliwy urok. Czuć również, że zastosowano wysokiej jakości składniki. Patrząc na ich cenę odnoszę jednak wrażenie, że klient płaci tu przede wszystkim za oprawę, za opakowanie, za wymyślny flakon i za luksusowy wizerunek marki, a także za szlachetne metalowe drobinki zawarte w cieczy. Ale czy nie na tym m.in. właśnie polega magia luksusu?
Życzę wszystkim, by mogli pozwolić sobie na sprawienie takiego upominku najbliższej osobie.
Na koniec chciałbym podziękować panu Marcinowi Malikowi za bezpłatne udostępnienie próbek perfum do testów.
Drogi Fqjciorze dzisiaj odebrałem Twojego ‚Świętego Graala’ jak go nazwałeś na poprzednim blogu 🙂 Mianowicie BLACK TOURMALINE (niestety tylko próbka). Musze przyznać, że mamy bardzo podobny gust. Bardzo ciekawa kompozycja, fascynująca nawet, idealne połączenie jakie może wystąpić w perfumach (drzewo, dym kadzidlany, skóra, pieprz) Zawsze chciałem odkryć taki zapach. No i odkryłem. Bardzo oleista ciecz, tylko ku mojemu zdziwieniu niezbyt intensywny i lotny. Myślałem że gdy psiknę na skórę to mnie poparzy, a on się spokojnie osiadł i się delikatnie tli. Hehe faktycznie może przywołać skojarzenia starej szafy 🙂 Podpalonej szafy.
Polecam test każdemu miłośnikowi kadzidła i mocnych nut drzewnych.
Maniek – cieszy mnie, że podzielasz mój entuzjazm dot. Czarnego Turmalinu. To wyjątkowa kompozycja, choć ostatnio znalazłem rzecz podobnie pachnącą – Diptyque „Feu De Bois”. Pozdrawiam.
Fajnie jest się różnić. 🙂
Typy mamy odwrotne i wrażenia różne, ale przyznaje, że z przyjemnością przeczytałam Twoje opinie. No i pod konkluzją mogę się podpisać. Luksus luksusem, ale perfumy RM to naprawdę perfumy, nie dodatek do flakonów.