Ungaro II to pachnidło obecnie trudne do kupienia. Z klasycznego tercetu Ungaro I, II i III w polskich internetowych perfumeriach można już jedynie nabyć „czarno-kwiatową” „trójkę”. Na amerykańskim eBay’u flakony Ungaro II też są rzadkością i osiągają czasem nieprawdopodobne ceny. Zapach ten stał się białym krukiem i obiektem pożądania perfumowych entuzjastów. Dlaczego? Czy dlatego, że jest nadzwyczajny, czy tylko dla tego, że rzadko spotykany i sentymentalny? Moim zdaniem wykluczyć należy powód pierwszy. Bo Ungaro II nie jest niczym nadzwyczajnym. Nie oznacza to, że to słabe perfumy. Są poprawne.
Zapach miał swą premierę w 1992 roku. Warto to zaznaczyć głównie dlatego, że nie wiedząc o tym, z łatwością można by go datować na lata 70-te lub 80-te. Klasyczne składniki, niektóre nawet wówczas będące raczej passe – choćby lawenda, a przede wszystkim cywet. Ungaro II zapatrzony był w przeszłość i był wyraźną próbą przywołania zapachowej magii wcześniejszych dekad. Nie zrobił jednak kariery i dziś stanowi raczej olfaktoryczną ciekawostkę, niż regularnie noszone perfumy. Czy słusznie? Chyba…. tak.
Akord otwarcia Ungaro II to mieszanka słodkich cytrusów z wyraźną, mocno wybijającą się nutą lawendy. Po około 30 minutach ziołowa lawenda słabnie ustępując miejsca zwierzęcemu cywetowi. Tak – Ungaro II znane jest na pefumaniackich forach i blogach jako zapach zawierający dość odważną ilość lekko fekalnej cywetowej nutki. Jest ona jednak na tyle zrównoważona innymi składnikami, że nie przytłacza kompozycji, ale nadaje jej nieco organicznego, oldskulowego charakteru. Cywetowi towarzyszy subtelna na tym etapie lawenda, rozsypana na miękkiej, waniliowej poduszeczce. Akord głowy i serca to mocne strony Ungaro II, zaś baza jest najnudniejsza. Zwykły konglomerat piżma, wanilii, benzoiny i tonka. Nothing special.
Pomimo nagromadzenia sporej liczby składników perfumy te są bardzo dobrze wyważone i nie przytłaczają ani jako całość, ani żadnym ze składowych. Traktuję je jako ciekawostkę, ale wrażenia na mnie specjalnego nie zrobiły. Zapamiętam je dzięki ładnej nutce lawendowej, subtelnie podbitej cywetem, zanurzonej w cytrusach i wanilii. Lekkie, dość subtelne, średnio trwałe i całkiem noszalne. W sumie harmonijne i udane.
Aha – czy znam coś podobnie pachnącego?? Myślę, że Guerlain Heritage, Chanel Pour Monsieur, Pierre Cardin Pour Monsieur i inne cytrusowo-lawendowe kompozycje męskie.
Nuty górne: pomarańcza, kolendra, lawenda, bazylia, neroli, bergamotka, cytryna
Nuty środkowe: cywet, goździk, imbir, pieprz, irys, jaśmin, róża, geranium
Nuty dolne: skóra, ambra, drewno sandałowe, tonka, paczula, piżmo, benzoina, wanilia, cedr
twórca: Francois Demachy
rok wprowadzenia: 1992
moja klasyfikacja: oldskulowy, dla dojrzałych mężczyzn, uniwersalny
ocena w skali 1-6:
kompozycja: 4/moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 4
jakby nie patrzeć III lepsza..
mam III niestety II juz nie do kupienia…
Cześć,
Słyszałem/czytałem gdzie-niegdzie że II to zapach bardziej kontrowersyjny od Kouros’a, co szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić.
Czy podzielasz Fqjciorze tę opinię? Chyba nie poniewaz przyrównałeś go bardziej do klasyki cytrusowej a nie aldehydowo-korzennej.
Pozdrawiam
Zdecydowanie nie podzielam tej opinii. Ungaro jest mniej więcej tak samo kontrowersyjny jak Eau de Hermes. Cytrusy plus cywet. Kouros to jednak inna liga kontrowersyjności, zapach zdecydowanie bardziej złożony, olfaktoryczny kosmos. 🙂