Dwa lata po premierze pierwszego zapachu z „cyklu ogródkowego” (2003 rok – Un Jardin Mediterranee) Hermes przedstawił Un Jardin Sur Le Nil. Nad zapachem pracował oczywiście Jean-Claude Ellena, a inspiracją dla niego była podróż po sławnej afrykańskiej rzece. Zdaniem autora wiatr nad Nilem niesie ze sobą przecudną woń lotosu, figi sykomory i zielonego mango. Ellena zamknął ten wiatr we flakonie. Pięknym flakonie. Ta mieszanka to jedno z najpiękniejszych doznań olfaktorycznych, jakie dane mi było poznać. Jednocześnie to chyba najlepiej pasujący facetowi hermesowy ogródek.
Zaraz po aplikacji na skórze do nozdrzy dociera orzeźwiająca, zaskakująca nuta zielonego mango, która ma w sobie coś z zapachu naci marchewki i łodygi pomidora. Jest w tym jakiś subtelny, warzywny podtekst, jednak podany w bardzo nowoczesny, chłodny, minimalistyczny, ellenowski sposób. Serce zapachu łączy cudowną, subtelną woń kwiatowego tercetu lotosu, hiacyntu i piwonii z… tatarakiem. W końcu płyniemy po Nilu, prawda? Zwieńczeniem tej niezwykle prostej i przepięknej kompozycji jest akord łączący figowiec sykomorę i kadzidło frankońskie, którego nota bene absolutnie tu nie wyczuwam, więc pozostaje mi uwierzyć, że artysta wplótł go w akord bazy w bardzo stonowany sposób. Nil jest „przezielony”, cudnie rześki, lekki i …Troszkę brak mi słów, by go opisać. Z zachwytu. To jedna z moich ulubionych prac Mistrza Elleny. Cudo zamknięte w ślicznym, idealnie korespondującym z zawartością, flakonie charakterystycznym dla całej ogródkowej serii.
Pozwolę sobie zauważyć, że w moim odczuciu „Ogródek Nilowy” to nowoczesna wersja klasycznego Eau De Campagne Sisley tego samego autora sprzed 36 lat. Porównując obie kompozycje czuć, jaką ogromną drogę przebył Ellena od wiejskiej wody do nilowych ogrodów. Jednocześnie widać, jak konsekwetnie od lat realizuje on swoją koncepcję idealnego zapachu zielonego. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że doprowadził on ją na wyżyny niedostępne dziś żadnemu innemu perfumiarzowi, czego właściwie cała ogródkowa seria jest niezbitym dowodem. Wielkie brawa!
Podsumowując Un Jardin Sur Le Nil to wymarzona, idealna uniseksowa zielona kompozycja na lato. Niebanalna, stylowa, piękna i lekka, przy tym dość intensywna i zaskakująco trwała, biorąc pod uwagę jej charakter (ponad 8 godzin). Kto jej jeszcze nie poznał – zachęcam, bo to absolutne „must know” dla entuzjasty perfum.
nuty górne: zielone mango, grejpfrut
nuty środkowe: tatarak, lotus, hiacynt, piwonia
nuty dolne: sykomora (figa), kadzidło frankońskie
twórca: Jean-Claude Ellena
rok wprowadzenia: 2005
moja klasyfikacja: świeży, zielony, orzeźwiający uniseks, idealny na letnie upały,
ocena w skali 1-6: kompozycja: 6/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5
Zauważyłem, że chyba jest jakiś problem z niktórymi zapachami Hermesa. Sur le Nil jest bardzo ciezko dostępny na naszym rynku, jak również Terre w wersji EDP. dziwne bo wyczytałem gdzieś, ze Hermes ma dystrybutora w naszym kraju, wiec ciekawi mnie czym braki w magazynach są spowodowane i czyni je białymi krukami-prawie jak „niszowce”…;-)
Terre w wersji EDP dostaniesz z łatwością w Warszawie Douglasie(tylko niestety ta cena jest zaporowa-ponad 300 zł)-nie wiem jak w innych miastach-dostępny jest również Orange Verte-pozdrawiam
z mojego źródła informacji wynika, że firma która była dystrybutorem min. hermesa na polskę upadła i przez jakiś czas rzeczywiście był problem z dostępnością. jednak widzę po moim douglasie że hermes powrócił szczęśliwie na półki. więc juz pewnie ktoś zaorał to poletko 😉 co prawda EDP terre nie uświadczysz, ale są d’orange w wersji concentrate.
p.s. jak u Was z trwałością tego d’orange? u mnie słabiutko po kilku testach na skórze wychodzi an to że trzyma się dobrze blotera i ubrania, ze skórą tragedia bo po niecałych 2 godzinach ta cudowna nuta pomarańczy gdzieś pryska a zapach strasznie blednie, wręcz zanika
Orange faktycznie słaba trwałość ma. Piękny jest przez pierwszą godzinę, ale potem wygasa. Szkoda, choć na upalne letnie dni i wieczory jak znalazł.
prawda? jego otwarcie mnie zniewoliło
z innej beczki a co sądzisz o guarlain – homme? miałem okazję dziś powąchać tylko na bloterze a zapach mnie urzekł swoją lekkością i świeżością. bardzo ewoluuje na skórze? jak z trwałością?
czy ten zapach zawiera wiele syntetycznych składników, jeśli w ogóle? właściwie moje pytanie dotyczy całej serii ogrodowej. Dziękuję z góry za odpowiedź…
Tak, z pewnością wszystkie ogródki Hermesa, jak i wszystkie perfumy tej marki, a szerzej – przytłaczająca większość dostępnych na rynku pachnideł – to mieszanki ingrediencji naturalnych z syntetycznymi.
czyli zupełnie naturalne są jedynie zapachy z firm, które wyraźnie zaznaczają, że używają jedynie naturalnych składników np. Honores des Pres, Amouage….?
Niestety nie. Bardzo często firmy, które piszą o stosowaniu naturalnych składników, mają na myśli tylko to, że stosują naturalne składniki. Tyle i tylko tyle. Milczą natomiast nt. syntetyków, które także stosują, ponieważ po prostu muszą. Nie wiem, jak jest w przypadku Honores…, ale Amouage stosuje syntetyki. I nie ma w tym absolutnie nic złego. Powiem więcej – nie ma współczesnej perfumerii bez syntetyków. Dzięki nim paleta perfumiarskich barw jest dziś gigantyczna i wciąż rośnie. Zastępują składniki pochodzenia zwierzęcego bądź składniki trudno dostępne, wreszcie mają absolutnie kluczowy wpływ na walory użytkowe perfum – ich trwałość i wyczuwalność. Dodam, że pierwszym pachnidłem, w którym użyto sztucznie pozyskanej molekuły (kumaryny) był Fougere Royale marki Houbigant, a było to w 1882 roku. Także słynny Chanel No. 5 nie byłby tym, czym jest, gdyby nie aldehydy – składnik pochodzenia laboratoryjnego.
Honores… pisze na swojej stronie „100%” , poza tym wydawało mi się, że Olivia Giacobetti zazwyczaj pracuje na naturalnych składnikach. No cóż… zostaje L’Occitane, dla mnie to wybór nie ideologiczny, po prostu po użyciu zapachu z większą ilością syntetycznych składników mój organizm źle reaguje – tak stało się wczoraj, gdy chciałam przetestować Voyage Hermesa, o którym pani ekspedientka powiedziała mi, że jest super naturalny. Swoją drogą L’Occitane robi wspaniałe wody toaletowe (szczególnie ostatnia Collection de Grasse, czy Cade, tylko w małym wyborze no i nie wiem czemu co chwilę wycofują naprawdę udane zapachy, jak teraz kilka z kolekcji Grasse czy Cade właśnie).
„Voyage” od Hermesa to śliczny zapach, szczególnie lubię wersję Pure Parfum (akurat dziś mam na sobie!). Z pewnością jednak nie jest on super naturalny, cokolwiek do znaczy. Co do Honores, to nie jest wykluczone, że bazują w 100% na składnikach naturalnych, stąd może tak kiepskie parametry ich perfum. A L’Occitane rzeczywiście orbi godne uwagi perfumy. Osobiście bardzo lubię ich męską Eau de Beaux i Eau de L’Occitan. Bardzo dobre pachnidła. Ale czy w 100% naturalne? Tu pewności nie mam. Mogłyby to potwierdzać wspomniane przez Ciebie krótkie serie produkcyjne i wycofywanie tytułów (np. w wyniku wyczerpania się zapasu danego składnika naturalnego). W przypadku syntetyków ten problem nie istnieje. Fabryka produkuje je na okrągło i są zawsze takie same. 🙂
To prawda, laboratorium nie kaprysi:)
A propos tematu syntetyków interesująca wypowiedź Mathilde Laurent (nos Cartiera):” „Beauty doesn’t solely lie in nature. Without synthetics none of the great artworks of modern perfumery would have been possible.”
Oczywiście, że możliwości są tu nieporównywalne, a piękno nie musi bynajmniej mieć źródła w naturze:) ja zaś przypomnę wypowiedź Olivii Gacobetti dla zaokrąglenia tematu:) „Natural perfumes permitted me to explore a new creative path. The big difficulty in natural perfumery is to be deprived of essential raw materials, limited to 200 components instead of the 2,000 in classic perfumery. It’s like painting without primary colors. But it’s thrilling to create an olfactory form with so little”.
Interesujący punkt widzenia, wzmagający z pewnością kreatywność.