Bvlgari „Man in Black”

Włoska marka jubilerska Bvlgari istnieje w świecie perfum od dość dawna. Konkretnie od 1992 roku, kiedy to udostępniła szerokiej publiczności Eau Parfumee au The Vert de Bvlgari – zapach stworzony przez Jean-Claude’a Ellenę (obecnie u Hermesa), pomyślany z początku jako kolońska mająca służyć do perfumowania firmowych butików, dostępna w ograniczonej sprzedaży dla klientów marki. Od tego czasu Bvlgari bardzo mocno zaznaczyło się na perfumowej mapie świata, niejednokrotnie udowadniając, że ma nie tylko doskonałe wyczucie stylu i wyrobiony perfumowy gust, ale także odwagę firmowania zapachów często wykraczających poza schematy (takim był zresztą w swoim czasie wspomniany The Vert, jako projekt odrzucony wcześniej przez wiele brandów np. Diora czy YSL). Wystarczy wymienić takie perfumy jak wizjonerski Black autorstwa Annick Menardo, z typowo męskich -czekoladowy BLV Notte Pour Homme, idealnie wodna Acqua Pour Homme (Jacques Cavallier) czy klasyczny elegancki Pour Homme. Warto nadmienić, że dla marki pracują zawsze najlepsi perfumiarze: Alberto Morillas, Jacques Cavallier, Sophia Grojsman, Beatrice Piquet, Olivier Polge, Carlos Benaim, Daniela Andrier czy Nathalie Lorson. To absoluta światowa czołówka.

W 2010 roku marka przedstawiła bardzo nowoczesny męski zapach Bvlgari Man (Alberto Morillas), który – jak się później okazało – był początkiem nowej męskiej perfumowej linii. W 2013 ukazał się świeży, cytrusowo-drzewny Bvlgari Man Extreme (2013) także w wykonaniu Mistrza Morillasa. Natomiast całkiem niedawno na półkach perfumerii zagościła najnowsza odsłona zapachu,  wpisująca się w od niedawna panujący w męskiej perfumerii trend „noire” Bvlgari Man In Black w koncentracji eau de parfum. 

BVLGARI-MAN-IN-BLACK

Przyznam że początkowo byłem nieco sceptyczny wobec „czarnego”, obawiając się kolejnego odcinka trwającego już od kilku lat serialu-tasiemca o syntetycznych słodko-przyprawowo-ambrowych mieszankach, który swój początek miał w postaci mega-sellera One Million Pour Homme Paco Rabanne (2008), a który trwa niepodzielnie już kilka ładnych lat. Jednak kolejne testy Man in Black przyniosły pozytywne rozczarowanie potwierdzając moją opinię o marce Bvlgari jako wyróżniającej się i dbającej o poziom swych olfaktorycznych propozycji. Bo choć Man in Black nie jest absolutnie pachnidłem „trendsetterskim” czy wizjonerskim, jak to w przypadku Bvlgari drzewiej bywało, to jednak nie można odmówić mu perfekcji wykonania i bezdyskusyjnej urody (choć inspiracje są tu ewidentne – ze Spicebomb Victor & Rolf na czele oraz Tobacco Vanille Toma Forda w tle). Na moją ocenę wpływ miał także bez wątpienia charakter tego pachnidła i kilka nut, które bardzo w perfumach lubię, szczególnie irys, rum, słodkie przyprawy, gwajak, tonka. Układają się one w aromatyczną intensywną całość ewoluując od rumowo-przyprawowego wstępu przez ciepłe, słodkawe, przyprawowe, lekko nawet tytoniowe i lekko skórzane (na współczesny sposób) serce, aż po zaskakująco wyrazisty tonkowo-gwajakowy, nieco suchy naprawdę dobry finisz. Man in Black wyraźnie projektuje, pachnie mocno i wyczuwalnie dla otoczenia oraz ma ponadprzeciętną trwałość. Na tkaninie (np. na odzieży) pachnie kilka dni!

Jeśli pierwszy Bvlgari Man potraktujemy jako zapach codzienny, uniwersalny, doskonały np. do pracy, jego wersję Extreme zaś jako świeże pachnidło na lato, to Man in Black prezentuje się jako wieczorowe, eleganckie, esencjonalne, gęste, otulające i zmysłowe pachnidło orientalne idealne szczególnie na jesień-zimę. Jego charakter podkreślony został poprzez czarno-złoty kolor masywnego flakonu w charakterystycznym dla linii Bvlgari Man kształcie. Zasadnicza część tej ładnej i dobrze leżącej w dłoniach butli wykonana została z matowego czarnego szkła, reszta zaś z czarnego plastiku. Złote napisy oraz czarno-złote wykończenie atomizera (który nota bene można zamknąć poprzez przekręcenie go o 45 stopni zgodnie z ruchem wskazówek zegara) dopełniają przekonującej całości.

Bvlgari Man in Black to przykład perfekcyjnie wykonanego współczesnego męskiego pachnidła orientalnego, któremu nie sposób odmówić urody i charakteru. Gdy do tego dodać zadowalające parametry użytkowe i estetyczny flakon, otrzymujemy z pewnością wartą zauważenia i przetestowania całość pozytywnie wyróżniającą się wśród perfum designerskich.

bvlgari_man_in_black

nuty głowy: tytoń, rum, przyprawy

nuty serca: tuberoza, absolut z irysa, skóra

nuty głębi: benzoes, tonka, drewno gwajakowe

twórca: Alberto Morillas

rok wprowadzenia: 2014

moja ocena:

  • zapach: dobry+
  • projekcja: dobra
  • trwałość: ponad 8 h

14 uwag do wpisu “Bvlgari „Man in Black”

    1. Zapach jest dostępny dopiero chyba od kilkunastu dni w jednej z sieciowych perfumerii stacjonarnych. Nie wiem czy – a jeśli tak to kiedy – trafi do perfumerii internetowych.

    1. Szczerze to nie czuję. Gumy na pewno nie. Skóra jest powiedziałbym mainstreamowa, czyli bardziej w domyśle, niż ewidentnie. Nie sądzę też, by oba zapachy miały być jakoś powiązane. Czujesz tu gumę???

  1. I am not a huge fan of Bulgari fragrances, but did check this out at the store the other day. I didn’t find it particularly interesting but pleasant nonetheless. But I am perplexed by the bottle which to me looked like a large brick!

    1. Thanks for your comment! I’ve found this scent well made and very pleasant to wear. Of course it is not groundbreaking but I don’t think it was supposed to be like that. The bottle is really heavy and rough but I like it. All in all a good addition to the Bvlgari Man line.

  2. Nabyłem przedwczoraj na lotnisku w Kopenhadze, dzięki uprzejmej podpowiedzi polskiej ekspedientki. Kawał mocnego zapachu. Trzyma się baaardzo długo.

  3. Cześć!

    Tak, tak , tak i jeszcze raz tak! Man In Black powinien być drogowskazem dla innych mainstreamowych marek w kwestii wieczorowego pachnidła. Kończący się właśnie 2014 rok przyniósł w tym segmencie chyba tylko jedną lepszą premierę, a mianowicie Dior Homme Parfum. Z racji niedostępności w Polsce nie testowałem jeszcze recenzowanego niedawno na Twoim blogu Hommage a L’Homme Voyageur – Lalique, więc to pytanie do Ciebie, która z tych premier jest bardziej udana. Abstrahując jednak od tej konfrontacji, muszę z niekłamaną przyjemnością stwierdzić, że Man In Black bardzo miło mnie zaskoczył swoim tyleż wyrafinowanym, co absolutnie ślicznym i natychmiast akceptowalnym brzmieniem. Co istotne, Man In Black pachnie bardzo naturalnie, z pewnością w tym elemencie prezentując się korzystniej od przytoczonego w powyższej recenzji Spicebomb. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Reasumując, Man In Black to świetne pachnidło, harmonijnie łączące ambitne podejście do tego co we współczesnej perfumerii designerskiej jest modne i „na czasie”, z bardzo dobrą jakością i optymalnymi parametrami użytkowymi. Oby więcej takich premier w głównym nurcie.

    Serdeczne pozdrowienia –
    Cookie

  4. Z reguly sklepy Douglas omijam szerokim lukiem. Tym razem zrobilem wyjatek, aby pzretestowac dosc obficie Man in Black. Zapach w pelni zasluguje na panska ocene dobry z plusem. Trwalosc swietna. Co mnie zaskoczylo pozytywnie, to tonkowo-gwajakowe nuty uwidaczniajace sie po nieco dluzszym czasie, oraz slodkawo(miodowe)-irysowe niuanse dajace lacznie uczucie konfortu uzytnikowi. Pozatym swietny flakon, zarowno jesli chodzi o forme jak i o kolorystyke. To jest naprawde rzadkosc w w tym przedziale cenowym.

  5. Rok 2014 generalnie okazał się być bardzo dobry i owocny dla mainstreamowego segmentu. Nie tylko Bvlgari wypuściło na rynek wartościowe pachnidło. Bo obok wspomnianego Diora Homme Parfum ukazała się także przecież wersja Fahrenheita w analogicznym stężeniu, Valentino Uomo (niedawno zadebiutowała – zgodnie z obowiązującą na rynku tendencją – wersja Intense), Nuit d’Issey – Issey Miyake, czy wreszcie mój faworyt w tym gronie, Gentlemen Only Intense – Givenchy. Nadspodziewanie złożona kompozycja urzekająca ciekawym połączeniem prominentnej nuty ambry z drzewną wytrawnością oraz rześkością cedru, osadzona na słodkiej bazie bobu tonka i okraszona subtelnym skórzanym vibem. Elegancją nie ustępuje bohaterowi powyższej recenzji, ale ma też szczyptę nonszalancji, która sprawia, że Gentlemen Only Intense jest zapachem bardziej uniwersalnym. Naprawdę warto temu pachnidłu poświęcić wnikliwe testy.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

  6. Wobec tego szalenie mi miło :). Gentlemen Only Intense to aktualnie jeden z najlepszych zapachów mainstreamowych, spoza grona takich marek jak Lalique, Loewe, Hermes i Dior. Zresztą starszy brat Gentlemen Only też jest niczego sobie, chociaż to zupełnie inny rodzaj zapachu w typie casualowca.

Dodaj komentarz