Puredistance M – zapach Astona Martina?

PUREDISTANCE to dla mnie podróż wgłąb esencji. A w esencji leży piękno. Ten rodzaj piękna, które jest ponadczasowe.

Tak do świata perfum Puredistance zaprasza jego twórca Jan Ewoud Vos.  A jest to świat rzeczywiście wyjątkowy, prawdziwie ekskluzywny i ponadczasowo piękny.

Jan Ewoud Vos jest fotografem, filmowcem, podróżnikiem, koneserem sztuki. Przez lata pracował w luksusowej branży podróżniczej. W latach 1993-2000 był właścicielem John Foxx Images – jednej z wiodących agencji fotograficznych na świecie. Po jej sprzedaniu zainteresował się fotografią artystyczną, stworzył kolekcję własnych fotografii, które sam określa jako zainspirowaną koncepcją „prostego i cichego piękna” (można ją obejrzeć tu).  W pewnym momencie swego życia postanowił zrealizować swoje marzenie – zbudować od podstaw ekskluzywną markę perfumeryjną, która zaoferuje klientom nie tylko wyjątkowej jakości pachnidła, ale także coś więcej – kompleksowy produkt luksusowy na wzór wspaniałych perfum powstających w latach 20-tych i 30 -tych XX wieku. 

 jan-edwoud-vos2

Puredistance znajduje się pośród najbardziej luksusowych marek perfumeryjnych świata. Ta zlokalizowana w Holandii firma posiada obecnie w ofercie pięć pachnideł wyjątkowej jakości (Puredistance I (2007), Antonia, M (oba z 2010), Opardu (2012), Black (2013)) celujących w gusta najbardziej wymagającego i najbardziej zamożnego klienta. Zarówno w kwestiach perfum, jak i flakonów, opakowań i akcesoriów z nimi związanych (np. skórzane futerały na flakony, statywy czy ekskluzywne kryształowe kolumny wytwarzane ręcznie przez Swarovskiego) panuje w Puredistance zasada bezkompromisowej jakości, ale także minimalizmu. Jan Ewoud Vos hołduje bowiem zasadzie „less is more”. Stąd póki co zaledwie piątka pachnideł, z których najnowsze Black miało swoją premierę w listopadzie bieżącego roku, a także oryginalne flakony: proste i stylowo eleganckie. Same zapachy dalekie są jednak od prostoty. Czuć wyrafinowanie, bogactwo składników i klasyczność kompozycji. Wszystkie występują w jednej koncentracji – perfum (25%-32% ekstraktu).

puredistance mini bottles

Wspomniana wcześniej słabość Vousa do wielkich pachnideł ery Haute Parfumerie musiała prędzej czy później doprowadzić do jego spotkania z Roja Dove. W wyniku współpracy obu panów w 2010 roku powstał Puredistance M – zapach dedykowany mężczyznom, a stworzony przez Roja Dove właśnie. Ciekawostką jest, że M został skomponowany z myślą o twórcy marki Puredistance, który od 30-tu lat wierny jest jednemu zapachowi (Chanel Antaeus), a który chciał mieć alternatywę skrojoną wg swojego gustu. Podsunął więc Roja Dove inspiracje m.in. w postaci szarej skórzanej tapicerki Astona Martina, a także sylwetki Jamesa Bonda.

Puredistance_2009_H054

Na opakowaniu pod nazwą Puredistance M widnieje napis „A Master Perfume”. Testy, jakie przeprowadziłem na własnej skórze, pozwoliły mi skonfrontować z rzeczywistością tą sporo obiecującą, ale i mocno zobowiązującą frazę.

M  zbudowane są wg tradycyjnej konstrukcji szyprowej (bergamotka, labdanum, mech dębu). Intro jest bardzo znamienne dla gatunku chypreMieszanka wyraźnych cytrusówkwiatów i przypraw, które w tradycyjnych szyprach nieco rażą nutą „zmywacza do paznokci”, tu została przepięknie zrównoważona dając wspaniały magnetyczny wręcz efekt. Serce jest zaskakujące – przyprawowo-dymno-ziemiste. Kwartet cynamon-paczula-wetiwer-mech dębu gra tu przepięknymi konsonansami. Szczególnie mech dębu nadaje tej niesamowitej głębi, jaką miały niegdyś klasyczne pachnidła, zanim pojawiły się obostrzenia IFRA każące najpierw zminimalizować, a później całkowicie wyrugować całkowicie użycie ekstraktu Evernia prunastri w formule (niektóre zapachy nigdy się już nie podniosły – np. pierwszy i jedyny prawdziwy Heritage Guerlain). Ale wróćmy do M. Kwiaty tworzą tu raczej tło, współbrzmiący i wypełniający, zaokrąglający całość akord, bez wyraźnej nuty różanej czy jaśminowej. Baza nadchodzi leniwie, ale gdy już do niej dotrzemy, jest bardzo elegancka i głęboka. Nieco drzewna, przede wszystkim zaś balsamicznażywiczna i piżmowa

Choć M często kategoryzowany jest jako zapach skórzany, wg mnie to jednak pewne uproszczenie. Owszem, tworzy on wokół noszącego jakby skórzaną aurę, ale jest to raczej efekt osiągnięty przez synergię zastosowanych balsamicznych ingrediencji, aniżeli z premedytacją użyte typowo skórzane składniki jak np. smoła brzozowa czy syntetyczne imitatory woni wygarbowanej skóry czy zamszu. Zresztą bardzo podobny efekt Roja Dove osiągnął w Fetish Pour Homme Roja Parfums, tyle że M jest bardziej ułożony, wysmakowany, zniuansowany, wielowymiarowy i bardziej tradycyjnie szyprowy.

Puredistance big bottles

Puredistance M to perfumy, który dzięki nagromadzeniu doskonałych składników i mistrzowskiej formule mienią się różnymi odcieniami. Odnajdziemy tu zarówno aurę skórzaną, jak i wibrującą przyprawowość, odrobinę dymności, wreszcie akcenty drzewne i ziemiste oraz balsamiczne. A wszystko to urzeka swa naturalnością i wyrafinowaniem. M pachnie klasycznie i to jest jego wielki atut. Ale znów – podobnie jak w zapachach Roja Parfums – tak i tu nie ma mowy o nutach przebrzmiałych, rażących przesadną retro stylistyką. M to doskonała w każdym calu stylizacja stworzona wg najlepszych klasycznych wzorców przy użyciu doskonałej jakości składników (co czuć od początku do końca), ale jednocześnie to perfumy zdecydowanie współczesne, stworzone przy wykorzystaniu obecnie osiągalnych ingrediencji i z dbałością o aktualny sznyt i charakter.

Po wielokrotnych testach mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że pachną one jak – co najmniej – sto milionów dolarów. Emanują wyrafinowanym luksusem, ale jednocześnie absolutnie nie przytłaczają. Przeciwnie – fascynują zbalansowaniem i odurzają swym klasycznym pięknem. Warto wspomnieć, że perfumy te mają idealną, nienarzucająca się, ale wyczuwalną projekcję i doskonałą, ponad 24 godzinną trwałość (koncentracja pachnącego wkładu jest tu wysoka, bo aż 25%, więc wg klasycznych prawideł mamy tu do czynienie z czystymi perfumami, zwanymi czasem także ekstraktem). Jakość użytych tu ingrediencji nie pozostawią wątpliwości. Nie oszczędzano tu na niczym i mogę to z czystym sumieniem podkreślić. Także i opakowanie – doskonale wykończony, średnio ciężki, metalowy flakon w kształcie probówki, z nazwą nadrukowaną na znajdującym się pod masywną zatyczką pierścieniu oraz eleganckie, wykonane z bardzo grubej tektury pudełko, wręcz futerał, wyściełany miękkim materiałem, w którym – obok flakonu – znajdziemy certyfikat autentyczności z własnoręcznym podpisem Jana Ewouda Vosa. Wszystko to są znamiona autentycznego wysublimowanego luksusu. 

Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że Puredistance M to Mistrzowskie Perfumy. To nie tylko wspaniałe pachnidło z najwyższej półki, ale i prawdziwie luksusowy produkt podany w odpowiedniej do tego oprawie. Coś, co z dużą pewnością możemy znaleźć na tylnym siedzeniu Astona Martina, o ile będziemy mieli szansę kiedyś się tam znaleźć…  

 Puredistance M

nuty górne: bergamotka, cytryna

nuty środkowe: róża, jaśmin

nuty dolne: cynamon, paczula, mech, czystek, wetiwer, wanilia, piżmo, nuty skórzane

twórca: Roja Dove

rok wprowadzenia: 2010

moja ocena:

  • zapach: doskonały
  • projekcja: dobra, wyraźna, komfortowa
  • trwałość: ponad 24 godz

4 uwagi do wpisu “Puredistance M – zapach Astona Martina?

  1. Cześć !

    W moim prywatnym rankingu poznanych zapachów (zaznaczam; nie ulubionych, ale poznanych), M już od trzech lat – czyli niemal od swej rynkowej premiery – dzierży palmę pierwszeństwa i niczym niezagrożoną pozycję lidera. M – Puredistance jest naprawdę jednym z niewielu zapachów (sześciu-ośmiu w tymże rankingu), które niezmiennie mnie fascynują i permanentnie powodują ciarki na plecach. Sztuka perfumeryjna niebotycznych lotów, wielki kunszt Pana Dove. Paradoksalnie to jednak Fetish Pour Homme (znam wersję EdP) jest tym „dzikszym” bratem z wielkiej szyprowo-skórzanej dwójki autorstwa brytyjskiego perfumiarza, co może być trochę zaskakujące w kontekście tego, że marka Roja Dove w swej koncepcji jest bardziej nobliwa i klasyczna (w sensie klasycyzująca; transponująca estetykę niemal retro w XXI wiek), niż Puredistance, które takich pretensji sobie nie rości. Reasumując – GENIALNY zapach. A recenzje czytalo się wspaniale.

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

  2. Po bezpośrednim „spotkaniu” z zapachem podpisuję się pod każdym słowem recenzji. Dziękuję autorowi :))

Dodaj komentarz