Van Cleef and Arpels – „TSAR”

Van Cleef & Arpels – szacowny francuski domu jubilerski – swe początki datuje na schyłek XIX wieku. Był pierwszym jubilerem oferującym perfumy. Jego współczesna zapachowa oferta charakteryzuje się obszerną częścią dedykowaną paniom, która prócz pachnideł z głównej została linii została znacząco wzbogacona 3 lata temu ekskluzywną kolekcją Collection Extraordinaire, oraz skromniutką ofertą dla panów, w której skład wchodzą klasyczny Pour Homme z 1978 roku, najnowszy Midnight in Paris (2010) oraz pochodzący z 1989 roku TSAR.

pierwsza wersja flakonu

pierwsza wersja flakonu

Zapach ten ma swą „burzliwą” historię. Powstał w 1989 roku, gdy rodziła się moda na nijakie, wodne męskie pachnidła, która olfaktorycznie zdominowała i zdemolowała drugą połowę lat 90-tych oraz pierwsze lata XXI wieku. TSAR – pełen testosteronu aromatyczny fougere, w którym odbijają się echa wielkich poprzedników (Fougere Royale Houbigant, Paco Rabanne Pour Homme, Azzaro Pour Homme) był więc okrutnie wręcz niemodny już w chwili swojego debiutu. Ale VC&A nie mieli zamiaru oglądać się na trendy. Zaufali własnemu gustowi i osobistym preferencjom, co niestety w efekcie przyniosło finansowe fiasko tego projektu. I choć pewnie nie była to jedyna przyczyna, w latach 90-tych perfumową część biznesu marki przejęło Gucci Group’s YSL Beaute. Pod nowym zarządem TSAR poddany został  istotnej kuracji „odmładzającej”: zubożono jego formułę i moc a także przepakowano go do nowego flakonu (zdjęcie poniżej). Choć wersja ta nie jest mi znana, wg perfumowych internautów daleko jej do pierwowzoru.

wersja flakonu zawierającego zreformułowany zapach

W 2007 roku – ku uciesze koneserów i wielbicieli zapachu –  nowy właściciel, firma Inter Parfums, przywróciła stary design butli i podobno dość wiernie odtworzyła samą kompozycję zapachową przy uwzględnieniu panujących aktualnie obostrzeń dot. używania niektórych składników (szczególnie mchu dębowego, którego w klasyku było sporo). W efekcie powstało trzecie wcielenia TSARa, które obecnie znajduje się w handlu.

Ten aromatyczny fougere o dość ciemnej, tajemniczej i jednocześnie ciepłej naturze charakteryzuje się wyraźną nutą sosnowej żywicy w sercu (choć nie jest wymieniania w oficjalnym spisie nut), oblepiającą podłoże pełne mchu i drzew. Otwarcie zapachu rozświetlają nieco typowe nuty cytrusowe, a kręgosłup tworzy geranium w duecie z jaśminem, choć ten nie ujawnia się tu w jakiejś wyraźnej formie. Finisz jest bardzo komfortowy, niezwykle męski z akcentami igliwia, mchów i słodkawego sandałowca. TSAR ma to coś, co czyni go bardzo udanym i jednocześnie charakterystycznym – sygnaturowy akord, oryginalny i unikatowy. Dość powiedzieć, że mimo przewąchania bardzo już wielu perfum nie natrafiłem dotąd na coś podobnego, no może z wyjątkiem Havany Aramisa, z tym że w TSAR nuta tabaki zamieniona została na sosnowa żywicę.

TSAR to wg mnie bardzo interesująca propozycja dla dojrzałych i eleganckich mężczyzn, chcących swój wyważony i spokojny styl podkreślić perfumami wyrafinowanymi, intrygującymi, w swej naturze niepasującymi do współczesności, ale mającymi w sobie zdecydowanie uniwersalny pierwiastek męskości. To także perfumy o solidnej projekcji i należytej trwałości. Zachowują się naprawdę doskonale. Jeżeli tylko ktoś lubi tego typu zapachy, TSAR z pewnością sprawdzi się doskonale przez większość roku, choć ja raczej nie sięgałbym po niego latem jednak ze względu na dość gęstą aurę, jaką wytwarza.

Osobiście lubię TSAR-a, który po długim czasie rozłąki powrócił na moją półeczkę. Dla mnie to jeden z tych odkrytych niegdyś pachnideł – na wstępnym etapie mojej perfumowej przygody – do których mam zarówno ogromny sentyment, jak i swego rodzaju szacunek (podobnie jak np. do Grey Flannel Geoffreya Beene, Polo Ralpha Laurena czy Ungaro III Ungaro).

Na koniec muszę podkreślić, że podobnie jak w przypadku Polo R. Laurena, także i  tu znakomicie dobrano kolor flakonu i grafikę opakowania, bowiem idealnie współgrają one i odzwierciedlają szmaragdową naturę samego zapachu. 

TSAR new

nuty górne: bergamotka, rozmaryn, bylica

nuty środkowe: geranium, jaśmin

nuty głębi: mech dębu, wetyweria, drewno sandałowe

twórca: Philippe Bousseton

rok wprowadzenia: 1989

moja klasyfikacja: elegancki i wyważony; dla dojrzałych mężczyzn; na jesień i zimę,

moja ocena:

  • zapach: dobry+
  • projekcja: dobra+
  • trwałość: ponad 8 h

5 uwag do wpisu “Van Cleef and Arpels – „TSAR”

  1. Posiadam obecnie flaszkę tego zapachu. Jest bardzo podobny w estetyce do YSL Jazz. Te dwa zapachy łączy bardzo wiele i w zasadzie pachną prawie tak samo, z drobnymi detalami oczywiście 🙂

      1. To prawda, Live Jazz to zupełnie inna para kaloszy.

        Co do Tsar i Jazz, to ciekawe zapachy, aczkolwiek jakoś nie porwały mnie do końca. Owszem, są bardzo męskie i przyjemne, ale brak im jakiejś iskry 😉

  2. Po 2 latach odkurzam, ale zapach tego warty. Posiadam, stosuję, spotkałem pytania czym pachnę 🙂 Tu mam pytanie: czy jest w zestawie, w linii zapachowej jakiś inny produkt typu after shave, balsam czy deo?

Dodaj komentarz