L’Instant de Guerlain Extreme Pour Homme

Dla wielu wielbicieli Guerlaina (sam do nich należę) L’Instant Pour Homme EDT jest ostatnim „prawdziwym” męskim pachnidłem tej marki. Stworzony w 2004 roku przez cudowną Beatrice Piquet, którą niestety śmiertelna choroba zabrała w zeszłym roku, niezwykle męski, klasyczny w guerlainowskim stylu, ze sporą dawką moderny, L’Instant zachwyca zarówno koneserów perfum, jak i „zwykłych” użytkowników. Poprzez niecodzienne, ale idealnie skonstruowane zestawienie cytrusów, anyżu, herbaty Lapsang, kakao i piżm zapach ten jest niebywale charakterystyczny i – w mojej ocenie – idealny. Nigdy nie ukrywałem, że L’Instant EDT należy do moich absolutnie ulubionych kompozycji (nieśmiała recenzja na moim poprzednim blogu). Zawiera on bowiem wszystko, czego osobiście od zapachu oczekuję. Tym bardziej od bardzo długiego czasu fascynowała mnie jego wersja skoncentrowana – Extreme Eau de Parfum, którą Guerlain wypuścił na rynek w rok po premierze EDT. Z założenia zapach miał być bogatszy, gęstszy, bardziej skoncentrowany. Zastanawiało mnie, czy można poprawić EDT, której moim zdaniem absolutnie niczego nie brakuje? Czy tu w ogóle chodziło o poprawienie jakiegoś aspektu, czy raczej o inne rozłożenie akcentów, o swoistą olfaktoryczną wariację? Podjąłem więc testy porównawcze EDT i EDP i zakończyłem je kilkoma spostrzeżeniami, które postanowiłem rzecz jasna opisać.

W pierwszej fazie EDP charakteryzuje przewaga cudnej, mocno wyartykułowanej nuty kakao zmiksowanej z cytrusami. Kakao, mimo że obecne także w EDT, tu ma zdecydowanie mocniejszy i gęstszy charakter. Ja wręcz czuję tu wspaniałą, gorzką, deserową czekoladę. Ta kakaowa nuta wsparta jest tu wyraźną paczulą, która pojawia się w drugim etapie ewolucji zapachu, a której z kolei w EDT nie znajduję (tam tę dominację przejawia anyż).  Akord bazy jest najpierw drzewny, z dość wyraźnym cedrem, a wreszcie ciepły, piżmowy, bliższy skóry. W obu przypadkach w bazie mamy tajemnicze ziarno hibiskusa, niezwykle rzadką ingrediencję, której woń niestety nie jest mi znana, więc wspominam o niej dla porządku. Trwałość EDP jest gigantyczna – niemal 18 godzin (na bloterze kilka dni!). Warto tu wspomnieć, że wersja EDT także wykazuje się potężną, ponad 12 godzinna trwałością. W składzie obu wymienia się herbatę Lapsang. Jest to dla mnie zagadka, bowiem Lapsang to herbata wędzona, o charakterystycznym dymnym aromacie. Ja w żadnym L’Instant wędzonki nie czuję. Jest natomiast w EDT wyraźna nuta czarnej, słodzonej herbaty (coś jak w Tea for Two L’Artisana), której brakuje w EDP.

L’Instant Pour Homme Extreme to zdecydowanie jedne z najlepszych perfum męskich (wspólnie z EDT) dostępnych w tej chwili na półkach perfumerii sieciowych. Niektórzy także twierdzą, że to ostatnie prawdziwe perfumy Guerlaina, zanim laboratorium przejął Thiery Wasser. Być może, choć myślę, że to jednak przesada. Wasser juz kilkakrotnie udowodnił, że zadomowił się u Guerlaina i tworzy dla niego coraz lepsze rzeczy.  L’Instant EDP jest zapachem zahaczającym o kategorię gourmand (kulinarną), jednak w sposób na tyle „bezpieczny”, że nie można go traktować jako prosty zamiennik A*Mena T. Muglera (dla wielu zbyt spożywczego i przesłodzonego), choć bez wątpienia dzielą one jedną półkę perfumeryjną. L’Instant pozostaje przy tym pachnidłem zdecydowanie bardziej męskim, aniżeli prowokacyjny i nieco metroseksualny A*Men. Na myśl przychodzi rownież Very Irresistible for Men Givenchy, które jest tym samym typem pachnidła, jednak mniej udanym niż L’Instant.

Gdybym miał wskazać zasadnice cechy różnące EDP od EDT, byłyby to:

EDT – w sercu wyraźne kakao, anyż i czarna herbata, finisz piżmowy; trwałość ponad 12 godzin, projekcja na 6;

EDP – w sercu bardzo wyraźne kakao, zamiast anyżu paczula, herbaty jakby mniej (niemal wcale), finisz cedrowo-piżmowy, trwałość ponad 18 godzin, projekcja na 5.

W tym zestawieniu żadna z wersji nie jest zwycięzcą, bowiem oba zapachy są doskonałe i pisze to z pełnym przekonaniem.

Flakon znany z wersji EDT, odróżnia się jedynie czarną obwódką. Prezentuje sie bardzo solidnie i nieźle leży w dłoni.

nuty górne: cytrusy, anyż gwiaździsty, elemi

nuty środkowe: kwiat pomarańczy, kwiat paczuli, hinduski jaśmin, herbata Lapsang

nuty bazy: cedr, drewno sandałowe z Mysore, kakao, paczula, ziarno hibiskusa

twórca: Beatrice Piquet

rok premiery: 2005

moja klasyfikacja: klasyczny zapach wieczorowy, wyrafinowany, na pewno zmysłowy, lekko kulinarny, czekoladowo-kakaowy, dla mężczyzny nietuzinkowego

ocena w skali 1-6: kompozycja: 6/ moc: 5/ trwałość: 6/ flakon: 5

41 uwag do wpisu “L’Instant de Guerlain Extreme Pour Homme

    1. Co do L’Instant w wersji EdT, mam przypuszczenia, że w formule zapachu grzebnięto. Co Wy na to? Czy ktoś z używających jej mógłby potwierdzić lub zaprzeczyć?

      1. Ostatnio testowałem wersje EDT w perfumerii w Kownie. Płyn nie jest już żółty, a błękitny (!), sam zapach – miałem wrażenie – także został zmieniony. Ba bloterze wydawał się lżejszy. Potrzebuję jeszcze potwierdzenia tego, ale na ten moment jestem zaniepokojony..

  1. Nie ma jak poczytać fachową opinię,tym przyjemniejszą że pisaną dobrym obiektywnym tonem.Lubie czytać opisy jakie prezentujesz gdyż przemawiają do mnie argumenty użyte w recenzjach…niegdyś w niebieskiej perfumerii pomogłem sobie opisem zapamiętanym odnośnie Gucci Guiltyw (nie ścigaj mnie za prawa autorskie) w stosunku do pani wcisnkającej mi kit o niesamowitym pasującym do mnie zapachu Gucci…temat się szybko zamknął…(choć nie zrobiłem tego po złośliwości ) a ja mogłem w spokoju testować różne ciekawostki któ®e mnie interwesowały 🙂

  2. Hello
    Musze dorzucić łyżkę dziegciu do tej beki miodu – zapach wg mnie jest okropnie słaby i nie jest to absolutnie jakiś polemiczny głos wrzucony dla kaprysu. Próbowałem go wiele razy i w dwóch wersjach i muszę powiedzieć, że takiego naciągnięcia Klientów na teksty typu EXTREME FRAGRANCE i podobnych banialuków nie widziałem już dawno! Nie ma tam jakości tylko jest chwalenie się czymś czego nie ma. Kolejny przykład na świetny marketing i NIC WIĘCEJ. Na skórze ten zapach nie zdąży się nawet rozwinąć bo trwa może pół godziny, ale i pomimo nienajgorszego pomysłu na zapach, egzekucja tego planu jest żałosna. Chęci wielkie – rezultat mizerny.
    W tej cenie – i jeszcze oczywiście niższej – polecam ROCHAS MAN, MONT BLANC INDIVIDUEL, YSL M7 i pewnie znalazłoby się jeszcze kilka innych. Zawsze można jeszcze sięgnąć po DIORA HOMME gdyby komuś zackniło się do kombinacji nut: kakao + ambra + lawenda.
    Pozdrawiam:)

  3. Zaznaczam ze sam pomysl na ten zapach jest naprawde super:) Ale cos w samej realizacji chyba nie do konca wyszlo,.. moze skladniki, moze ta wszedobylska dzisiejsza oszczednosc ..? Swoja droga wiele zapachow pachnialo zupelnie inaczej kiedys w momencie ich powstawania (mam na mysli bardziej lata 70-te i 80-te), ale i dzis mozna rowniez zauwazyc „grzebanie” w formulach zapachowych producentow w jak najbardziej wspolczesnych perfumach. Trzeba szukac i szukac tego swojego Graala (ktorego wiadomo ze nie ma haha :):):)

    1. Coś w tym jest. Reformulacja zabija perfumy, nie tylko te „wiekowe”. Przede wszystkim obostrzenia IFRA wobec wielu substancji ich zdaniem uczulających, poza tym faktycznie poszukiwanie oszczędności przez producentów, prowadzą często do tego, że perfumy tracą swój urok, zmieniają się na gorsze. Niestety.
      Co do Graala – pełna zgoda 🙂

  4. fqjcior czy ten guerlain jest mocniejszy niz M7 rozwazam zakup jednego albo drugiego i o ile tego gurleina znam zapach to M 7 niestety i ciekaw jestem twojej opinii co bardziej kadzidlane

    1. genio – sprawa nie jest prosta, bo te dwa pachnidła trudno porównywać. Są zupełnie różne. Poza tym żadne z nich nie jest zapachem kadzidlanym. M7 to zapach drzewny z charakterstyczną, dość trudną nutą drewna oud zaś L’Instant właśnie opisałem powyżej. Nie ma wyjścia – muissz je porównać w perfumerii.

  5. Też się zastanawiałem nad M7, ale niestety w Płocku nigdzie nie mogę go znaleźć… Sam już nie wiem, w ciemno brać raczej odpada, a jestem szalenie ciekaw tej kompozycji… Tak samo Hermesa jak szukałem, tak do tej pory nici…

  6. zolt u mnie to samo mamy u siebie tylko Marionaud sieciowke i tam nie ma M7 😦 rozochocila mnie super recenzja i oceny fqjciora i sie troszke napalilem 🙂 hermesa kupilem w ciemno i jestem zadowolony a tu wlasnie sie nie moge zdecydowac bo jeden i drugi sa w cenie kolo 200 zl w L`Instant mi sie podobal ale jesli mialbym kupic w podobnej cenie kupic cos lepszego to czemu nie 🙂 lubie zapachy w stylu gucci Ph ktorego posiadam rowniez

  7. Chcecie m7?? Nie wiem kto w jakim rejonie mieszka ale w katowicach jest sephora któ®a posiada na zbyciu wszystkie zapachy któ®e sie nie sprzedały w całej polsce (!)…sam odkryłem ją przypadkowo gdyż moja dziewczyna studiuje w tym mieście a mam do niego 230 km…wracając do sprawy na półce stoją piękenie ustawione m7 i m7 fresh body kouros, rive gauche i inne…nie pamiętam adresu ale dla zainteresowanych moge sprawdzić na paragonie który mam po zakupie własnie m7 100ml…pozdro 🙂

  8. Sam mam do sprzedania stara M7 jeszcze w rubinowym flakonie zostalo mi w butelce moze 3/4 zawartosci fajna rzecz i mocna, o WIELE lepsza niz nowa wersja – ale sprzedaje ja bo mam inne zapachy, ktore uzywam. Ale warto, bo M7 to prawdziwa legenda wsrod perfum z polki selektywnej, zahaczajaca nawet o lekka nisze mocna i dobra rzecz 🙂 jesli ktos jest zainteresowany to sluze 🙂

  9. Gdy ja kupowalem koles powiedzial mi ze to jest swieza rzecz (i mowil prawde w sensie ze sam zapach jest absolutnie pod katem daty produkcji jak najbardziej swiezy) tylko jest to tak poszukiwana wersja w calym rubinowym flakoniku (bo nowa wersja M7 jest w porownaniu do niej rozwodniona – ciecia i oszczednosci w YSL…).
    Prawda jest w ogole taka ze wersje stare M7 sa (lub do niedawna byly) jeszcze produkowane w bardzo malych ilosciach i dystrubuowane wylacznie we Francji – byc moze i ta informacja jest juz przeterminowana; ale wiem ze moja flaszka pochodzi wlasnie z takiego importu ostatnich serii starych M7 wrzucanych pierwotnie na rynki zachodnie lub tylko francuski. (Podobnie jest z wieloma innymi zapachami jak np. LES COPAINS L’HOMME, JIL SANDER BACKGROUND, LAURA BIAGIOTTI UOMO (1989) i wielu innych ktorych nie ma juz u nas, a na zachodzie spokojnie mozna je jeszcze wyhaczyc w roznych zakatkach i roznych perfumeriach).

    Zdjecie postaram sie jakies wrzucic ale najlepiej na konkretnego maila zeby nie naduzywac uprzejmosci wlasciciela bloga hihi:)

  10. i jeszcze cos na zupelnie inny temat – wierze ze wiele osob czyta to co jest tutaj napisane wiec w kwestii perfum jeszcze taka drobna rada: przed wydawaniem duzych pieniedzy na perfumy tzw. niszowe prosze bardzo sprawdzic czy nie ma na pewno na rynku zadnych podobnych zapachow designerskich z firm ogolnie znanych jako perfumeria mainstreamowa. Np. ostatnio ze zdumieniem stwiedzilem ze po powachaniu MONT BLANC INDIVIDUEL czuje wyraznie nuty zapachowe CREED ORIGINAL SANTAL przy czym ten pierwszy wydal mi sie o wiele lepiej zrobiony (chociaz wiem ze brzmi to jak absurd). a ORIGINAL SANTAL ma slabe recenzje na forach i blogach – wiem ze nie jest lubiany. Ponadto Pierre Bourdon stworzyl INDIVIDUELA w 2003 roku a SANTAL powstal w 2005. Wniosek: ktos od kogos rznie na calego – jesli te informacje o powstaniach tych zapachow sa prawdziwe oczywiscie. Wiec u licha PO CO przeplacac ciezkie pieniadze skoro za 1/5 ceny nieraz mozna dostac bardzo przyzwoitej jakosci perfume. Podobnie jest z ROCHAS MAN – ze swietna wariacja na temat kawy i lawendy. Ale juz BOND No. 9 NEW HAARLEM to tylko rozwiniecie tego tematm w formie EDP, a ROCHAS – zrobiony nota bene przez ten sam nos czyli Maurice Roucel’a – jest po prostu w uproszczeniu wersja EDT. Ale za Bonda trzeba wylozyc ponad 700 zl za flaszke 100 ml (!!) a za ROCHASA ok 170 zł. Dzis je oba testuje i powiem tak ze poza trwaloscia i poza tym ze w Bondzie jest troche wiecej lawendy – nic nie uzasadnia takiej roznicy w cenie!

  11. Tak jak w kazdej branzy trzeba uwazac na oszolomow ktorzy chca nam wcisnac towar po jak najwyzszej cenie, opisujac i opakowujac swoje produkty w jakies cuda, ale za tym niestety nie idzie czasami az taka jakosc i poziom a nawet jesli to naprawde czesto mozna znalezc fajne rzeczy za dobre (czytaj: niewielkie) pieniadze, ktorych to wydanie niech bedzie adekwatne do tego na co wiekszosc perfumomaniakow bedzie stac, aby rozwijac swoja pasje poznawania jak najwiekszej ilosci perfumeryjnych propozycji.
    Co z tego ze cos kosztuje np. 1000 zł za flakon ? I rozumiem ze teraz trzeba urodzic sie przedsiebiorca lub jakims prezesem, zeby zarobic na wydawanie takich sum na te rzekome „dziela perfumerii” ?? Czesto te drogie propozycje ocieraja sie o glebokie rozczarowania (tak bylo wielokrotnie w moim przypadku) – i nauczylem sie z dystansem, znacznie bardziej rozsadnie patrzec na ten caly przemysl,.. tak PRZEMYSŁ. Bo my kochamy zapachy – ale caly ten rynek wykorzystuje to czesto wtykajac nam jakies perfumy (gorsze czy lepsze) w nadziei ze i tak jakis maniak to kupi – bo juz jest pewnie uzalezniony ha 🙂
    I tak to wyglada,.. Miejmy oczy otwarte – bo tak wiele wokol nas jest ciekawostek za naprawde stosunkowo niewielkie sumy, nie trzeba sie rujnowac na cuda – bo cudow nie ma.

  12. Gucci PH również uwielbiam. Za to L’instant o dziwo nie przypadł mi do gustu. Wąchałem tylko wersję EDT. Wydaje mi się, że w jakiś sposób męczy mnie w nim te kakao. Może EDP byłaby lepsza pod tym względem.

    Jak ktoś ma na sprzedanie M7 w dobrej cenie, oryginalny oczywiście 😉 to jestem chętny. 😉 Mówicie, że jak Gucci PH, to i M7 zawładnie, to zaryzykuję 😉

  13. na pewno M7 nie jest podobne do Gucia i na odwrót ale moc, unikalność kompzycji jest na podobnym poziomie, ja od siebie polecam M7 bo to biały kruk na naszym rynku a zwłąszcza brunatna butla, L’Instant będzie jeszcze dłuugo w sieciówkach…

    1. Zaryzykuję stwierdzienie, że M7 to najtrudniejszy i najbardziej niszowy w charakterze zapach męski marki designerskiej (Kouros depcze mu po piętach?). Przy tym to absolutnie genialne i unikatowe pachnidło dla facetów nie bojących się mocnych wrażeń. Jedna podstawowa kwestia przy używaniu M7 – nie aplikować dużo i czekać na fazę serca oraz bazę, która jest nieprawdopodobnie mistyczna. Kurcze, ja normalnie założę fanklub M7 chyba!

      1. Szkoda, ze nie mam możliwości powąchania starszej wersji M7. Posiadam jedynie nowszą („uboższą”) wersję tego zapachu, a ta jakoś mnie nie zachwyca.

      2. Ja, podobnie jak Ty, Bendigo, nie przepadam za M7. Z wersją pierwotną miałem kontakt w S. parę lat temu – byłem zaintrygowany, owszem, ale nie zachwycony.

  14. Tak M7 to jest mocna rzecz:) Ciekawe dlaczego Firma YSL strzela sobie w kolano psujac taki zapach i wprowadzajac jakis substytut klasycznych perfum,… ale prawa rynku sa bezlitosne niestety,… a jesli chodzi o wspomnianego KOUROSA to jest juz absolutna extraklasa ale dla naprawde dojrzalych ludzi – nie chodzi nawet o wiek ale o dojrzalosc emocjonalna, o zrozumienie i przezywanie takiego zapachu. To jest cos wyjatkowego i nawet wielu producentow niszowych zazdrosci YSL KOUROSA jest to tzw. Star Product nawet po 30 latach (!)

  15. Bendi jak się szeroko uśmiechniesz i zapukasz w mojego pm na forum to stara wersja bedzie eksplorować Twoje nozdrza!
    Tak M7 to najbardziej niszowa pozycja w mainstreamie!

  16. Namiestnik Śląski Władca Południowej Rubieży Poddany Hetmana Wielkiego Koronnego pisze:

    Bert
    „Wiec u licha PO CO przeplacac ciezkie pieniadze skoro za 1/5 ceny nieraz mozna dostac bardzo przyzwoitej jakosci perfume?”

    -Do wielu ludzi ten argument zapewne trafi i właściwie masz rację. Według mnie jednak często decydują detale. Za takie smaczki i minimalne różnice, ludzie którzy są pasjonatami są w stanie właśnie więcej zapłacić. Dla wielu Green Irish Tweed i Cool Water to bardzo podobne zapachy, jednak to dzieło Creed’a mimo że droższe jest „ulubieńcem” perfumaniaków, co wydatnie widać chociażby czytając anglojęzyczne fora.
    Uważam że najlepiej jest wykluczyć cenę z myślenia o perfumach. Albo coś mi się podoba, albo nie.

  17. Namiestnik Śląski Władca Południowej Rubieży Poddany Hetmana Wielkiego Koronnego pisze:

    Bert
    „powiem tak ze poza trwaloscia i poza tym ze w Bondzie jest troche wiecej lawendy – nic nie uzasadnia takiej roznicy w cenie!”

    -zawsze trzeba wziąć pod uwagę że właśnie mniejsza ilość lawendy i słabsza trwałość dla niektórych dyskwalifikuje Rochas’a 😉
    Kolejna rzecz na jaką trzeba zwrócić uwagę, luksusowe i drogie perfumy są robione dla ludzi których na nie stać. Tak jak chociażby szpilki Diora. Od szpilek z Zary na pierwszy rzut oka różnią się niewiele. A Dior swoje buciki wycenia na sumy 6x wyższe niż Zara. Ale to produkty dla innych grup ludzi. Zatem z pewnością dla docelowych klientów Bonda, cena tych perfum jest ok.

    PS. Osobiście chcę jeszcze dodać że jeśli kobiecie przyjemność sprawia noszenie szpilek Diora, to ta przyjemność jest warta ceny tych butów.

    Dziękuję.

  18. Drogi Namiestniku –
    Trudno sie nie zgodzic z Twoimi argumentami – oczywiscie rozumiem je i sam czesto stawalem przed dylematami zwiazanymi z kosztami poniewaz wiedzialem doskonale ze dana perfuma jest wyraznie drozsza od innej z wyraznych powodow. Oczywiscie lepszych skladnikow i jeszcze kilku co najmniej wazkich kwestii.
    W tym co napisalem wczesniej chodzilo mi o cos troche innego; aby pamietac ze nisza nie zawsze znaczy cos kategorycznie lepszego i ze wielu producentow gra na naszej checi bycia lepszym od innych, posiadania czegos czego nie ma ktos inny. Ale moim zdaniem zapomina sie czesto o jakosci za ktora jestesmy w stanie czesto zaplacic! Ale ja jej coraz czesciej nie znajduje we wspomnianych pozycjach tzw. niszowych.
    Wiec zreansumuje: jestem za luksusem i cenie autentyczny talent wielu tworcow – to wszystko jest wszak robione tez dla ludzi tylko dla takich ktorzy maja na to srodki i byc moze czasami tez gust. Ale nisza musi byc UCZCIWA i zachowac te wartosci dla ktorych powstala, czyli aby proponowac uzytkownikom jakosc i poziom ktorego dotad nie znalezli nigdzie indziej. I z taka definicja niszy i luksusu sie zgadzam. Niestety moin zdaniem nisza juz dzis sie „sprzedaje” i schodzi na nizszy poziom. Wystarczy spojrzec na nowosci ktore wchodza chocby do najwiekszego dystrybutra ekskluzywnych marek perfumeryjnych (wiadomo o kogo chodzi) – wiekszosc z nich to tylko przechwalki i puste slowa w walce o nasze ciezko zarobione pieniadze – a o kazde duze czy mniejsze trzeba dzis mocno sie starac

    1. Zgadzam się z Tobą bert. Deprecjacja terminu nisza jest faktem. Ponownie więc apeluję: zaufajmy swoim nosom i nie dajmy się zwieść!

  19. Świetne opisy! Jestem fanem tego zapachu od lat i nie umiem się bez niego obejść. Lubię zarówno wersję EDT jak i EDP Mają swoje zalety (wad brak…) Kusi mnie jednak, by coś wybrać innego. Czy poleciłbyś Hermes Terre d’Hermes?

    1. Witam! Terre to zupełnie inny typ zapachu. Wytrawny, cytrusowo-drzewny, niepokojący, wibrujący. Nie znajdziesz w nim słodyczy, ciepła czy zmysłowości. Może dlatego – dla odmiany – warto go spróbować? Ja zawsze polecam Terre, bo to genialne pachnidło. 🙂

      1. tak. Czytałem Twój opis Terre i bardzo go chwalisz, choć Instant Guerlaina bardziej :-). Swego czasu (jakieś ponad 10 lat temu) lubiłem Kenzo L’eau pour Homme oraz Lanvin Oxygen. Potem jednak poznałem Guerlaina i tak zostało. Nie lubię Farenheita, ani Gucci, ani J.-P. Gautier. Aqua di Gio – strasznie oklepane. Ostatnio wzrok mój padł na Terre. Czy na nadchodzące ciepełko ten zapach jest dobry?

      2. Terre w wersji EDT (ważne by to rozróżnić, bo wersja Pure Perfume znacznie się różni) jest zapachem całorocznym, ale więcej uroku odkrywa wiosną i latem, więc moment na zakup jest idealny.

  20. Tak więc kupiłem i go poznaję. Trudno od razu się nim zachwycić. Pierwszy moment to głównie pelargonia (ja tak to odbieram)… Jednak im dłużej, tym ciekawiej… Podobnie do wielkich dzieł sztuki oraz wielkich ludzi – im dłużej przebywam z tym zapachem, tym głębiej go odkrywam i lepiej poznaję i chyba coraz bardziej lubię. Nie wiem jeszcze co otoczenie na to. Na razie dziwnie mi się przyglądają (przyzwyczajeni byli do Guerlaina), Nikt o nic nie pyta. Zawsze uważałem, że to ja powinienem dobrze się czuć w danym zapachu, choć muszę uważać, by inni mnie nie unikali, nie okrążali szerokim łukiem… Kiedyś miałem nawet zapachy, którymi dystansowałem (budziłem respekt, ale nie zniechęcałem) lub zbliżałem innych (przyklejało się to i owo do mnie…). Ciekaw jestem jak Hermes podziała na mnie i otoczenie.

    1. Uważam, że Terre dodaje profesjonalnego dystansu. Jest jak marynarka plus koszula, choć niekoniecznie zaraz krawat i garnitur (aczkolwiek to zapach formalny i doskonale wpisze się w strój galowy).

Dodaj komentarz