Misia (wersja eau de parfum z 2016 roku) to uroczo nazwany i sam w sobie uroczy kobiecy zapach z irysową dominantą, pęknie przełamaną nutami owocowymi i kwiatowymi.
W intro poczuć można wszystkie te trzy aspekty. Lekko ziemistą i szorstkawą (i wg niektórych „marchewkową”) nutę irysa (zbliżoną do tego, co swego czasu zrobiła Olivia Giacobetti w fantastycznym Hiris dla Hermesa). Nutę owocową, którą jest to dość popularny w ostatnich latach aromat maliny oraz różę, która jakże naturalnie komponuje się z maliną. Zapach jest bardzo w stylu Oliviera Polge’a, który tą kompozycja debiutował jako perfumiarz marki Chanel – współczesny w formie, klasyczny w treści, doskonale poukładany, harmonijny i jednocześnie nienarzucający się, raczej subtelny oraz elegancki.

Perfumy te powstały z inspiracji przyjaźnią Coco Chanel i Misi Sert, żyjącej w latach 1872-1950, głównie w Paryżu, córki polskiego rzeźbiarza Cypriana Godebskiego. Misia Sert była protektorką artystów, a w jej paryskim domy – obok Coco Chanel – bywali najznamienitsi artyści tamtej epoki – malarze (np. Pierre-Auguste Renoir), pisarze (choćby Emil Zola czy Marcel Proust) i kompozytorzy muzyki (Claude Debussy, Maurice Ravel czy Igor Strawiński). Misia była wielokrotnie żoną i kochanką oraz inspiracją dla powstania wielu jej portretów (jak ten poniżej autorstwa Renoira).

Olivier Polge również „użył” tej postaci jako inspiracji, tworząc perfumy pachnące kobiecym makijażem, szminką i pudrem. Zapach ma oddawać woń powietrza w garderobie operowej, wypełnionego bukietami kwiatów i puderniczek. Olfaktorycznie przypomina mi Lipstick Rose Frederica Malle i – w mniejszym stopniu – Oud Satin Mood Francisa Kurkdjiana. Ale jest zdecydowanie odrębnym pachnidłem.
Przetestowałem już kilka pozycji z linii Les Exclusifs de Chanel i nigdy nie byłem rozczarowany. Tak jest też w tym przypadku. Misia to absolutnie doskonałe perfumy. Majstersztyk w tej dziedzinie.
Mimo dość ciężkich gatunkowo nut są nadspodziewanie lekkie i wdzięczne. Ewoluują spokojnie i harmonijnie od zdominowanego charakterystyczną korzenną nutą kłącza irysa przez malinowo-różane serce po ciepłą skórzano-ambrową bazę. Faktem jest ich szminkowy, pudrowy charakter, ale w bardzo współczesnym wydaniu. Ten zapach po prostu nie może się nie podobać…
Chanel potwierdza w Misi swą dbałość o najwyższą jakość i luksusowy sznyt, który charakteryzuje większość poznanych przez mnie dotąd perfum z kolekcji Les Exclusifs. Nie wiem, jak oni to robią. Tak jakby w swym laboratorium mieli fiolkę z napisem „Chanel’s elegance and luxury” i dodawali kilka kropel do formuły każdego zapachu z tej kolekcji. To perfumy przez wielkie P. Jak mało które. Warto się o tym osobiście przekonać.
Do kolekcji Les Exclusifs de Chanel wrócę już niedługo, bo naprawdę warto.

główne nuty: malina, róża majowa, irys, benzoes, tonka, skóra
twórca: Olivier Polge
rok wprowadzenia: 2016
moja ocena: zapach: 5,0/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,0->3,0
piękny jest ..dla mnie też fiołkowość odczuwalna 😉 …zwodzi mnie , pewnie jakieś de ja vou …?
W perfumach nuta fiołka ma z irysem nieco wspólnego, a to za sprawą wspólnej molekuły ionone. 🙂