Tym razem Roja Dove zabiera nas do Moskwy. Od razu zaznaczę, że – delikatnie mówiąc – nie jest to mój wymarzony kierunek. Ale z czystej ciekawości przyjmuję zaproszenie…

Roja Dove – w przeciwieństwie do mnie – wydaje się czuć się na wszelkich salonach jak ryba w wodzie. Przyzwyczajony do sztywnych brytyjskich etykiet, na pełnych przepychu i prostolinijności nuworyszowskich salonach bogatych do granic możliwości Rosjan, którym miłościwie panujący od dwóch dekad car Putin umożliwił robienie niedorzecznie intratnych interesów kosztem rosyjskiego państwa, Roja wciąż trzyma fason. Wszak chodzi o perfumy, o styl, o klasę i o …. kasę. A tej „bracia” ze Wschodu mają w brud. Tzn. kilkunastu, może kilkudziesięciu, bo reszta z liczącej ponad 140 mln populacji Rosji – największej kleptokracji na świecie – klepie (nomen omen) biedę, z dużą częścią żyjącą poniżej granicy ubóstwa. Biedota pije samogon, klasa średnia wódkę, a rosyjscy oligarchowie – szampana Dom Perignon i co najmniej 30 letnie whisky single malt. Z coca-colą, rzecz jasna. Czym zatem – zdaniem Roja Dove – pachnie taki rosyjski oligarcha?

Oligarch to zapach, który wprawny nos od razu określi jako „w klimacie Terre d’Hermes” i do niego jest zwykle – słusznie zresztą – porównywany przez tych, którzy mieli okazję go poznać.
Ale temat zrealizowany jest – jak to u Roja Dove – „na bogato”. Oligarch pachnie zdecydowanie bardziej naturalnie, szlachetnie, wyrafinowanie, wielowątkowo i – uwaga – z wyciszonym pieprzem i aspektem mineralnym oraz prawdopodobnie pominiętym (a szczególnie wyraźnym w aktualnej formulacji Terre) Iso E Super. Tu nie mam pewności, ale też nie czuję tej nuty na finiszu tak, jak to jest w przypadku Terre. Trzon kompozycji stanowi połączenie świeżych nut cytrusowych z odrobiną ziół i mocnym drzewnym fundamentem złożonym z cedru i wetywerii oraz mchu dębowego.
Bardzo zręczna robota, bowiem w efekcie nie można określić Oligarch jako po prostu kolejnej kopii Terre (tych jest na rynku sporo). To zdecydowanie oddzielny zapach, choć skojarzenia u tych znających Terre będzie budził jednoznaczne. Myślę, że każdego jednak poruszy po prostu doskonałą jakością i pięknem.

Dla dobra recenzji użyję takiego oto porównania: tak, jak niegdyś pisałem o Elysium Roja Dove jako o odpowiedzi na Aventus Creeda (nie kopii – ale olfaktorycznej odpowiedzi, zapachu utrzymanym w zbliżonej estetyce, choć innym), tak z czystym sumieniem mogę napisać, że Oligarch to odpowiedź Roja Dove na Terre d’Hermes, przy czym podobieństwo jest tu znacznie większe, niż w przypadku pary Elysium/ Aventus. Rozmiar tego podobieństwa i jego charakter jest analogiczny do tego, co znajduję pomiędzy innymi męskimi pachnidłami Roja Dove a klasykami perfumerii: Scandal Pour Homme i Eau Sauvage Diora czy Danger Pour Homme i Heritage Guerlain. Tak jakby Roja Dove, zainspirowany tymi klasykami, postanowił przedstawić światu ich ulepszone, bogatsze, nie ograniczone budżetami, koneserskie wersje. Jakby chciał przez to powiedzieć:
Oto jak powinny one pachnieć – jak najlepsze perfumy na świecie.
I coś w tym naprawdę jest, bowiem wrażenie jakie zrobił Oligarch na mnie jest – mimo znanego tematu – naprawdę duże.
Dając już spokój tym wszystkim porównaniom (to trochę taka moja perfumaniacka obsesja:)) stwierdzam, że Oligarch to przede wszystkim – i to muszę podkreślić – przepiękne i bardzo męskie, niezwykle eleganckie, szykowne, ale i uniwersalne perfumy o zdecydowanie ponadczasowym charakterze. Jest w nich spory pierwiastek nut świeżych, a elementy ziołowe i drzewne przydają im intrygującej głębi. Zadowalające parametry (elegancka projekcja, solidna trwałość) dopełniają obrazu naprawdę doskonałego męskiego pachnidła.

Nuty głowy: cytryna, limonka, lawenda, różowy pieprz
Nuty serca: kwiat pomarańczy
Nuty bazy: jałowiec, paczula, mech dębu, cedr, wetyweria
rok premiery: 2016
nos: Roja Dove
moja ocena: zapach: 5,0/ trwałość: 4,5/ projekcja: 4,5->3,5