Fleurs d’oranger
Zaprezentowany w 2003 roku przez Serge’a Lutensa Fleurs d’Oranger to coś więcej, niż perfumy z nutą kwiatu pomarańczy. To prawdziwa olfaktoryczna oda do tego uroczego aromatu, który został tu umieszczony w samym centrum i ze smakiem podrasowany przez kilka innych składników, które decydują o jego unikatowym i subtelnie zmieniającym się w czasie obliczu. Przez znawców uważane za jedne z najważniejszych i najlepszych perfum dedykowanych tej pięknej, jakże optymistycznej, ciepłej i słonecznej woni kwiatu pomarańczy. Moim zdaniem, zdecydowanie słusznie.
Intensywny początek jest bardzo świeży i ekspansywny. To chyba najpotężniejsza nuta kwiatu pomarańczy, z jaką kiedykolwiek się zetknąłem. Niesamowicie świeża, rześka, obezwładniająca swą wyrazistością. Piękna! Z czasem ociepla się, zgrabnie połączona z nutą tuberozy i białej róży, ale wciąż pozostaje świeża i zaskakująco lekka. Drugi plan tego zapachu, czyli baza – to, co nadaje mu głębi i trwałości – działa tu tyleż efektywnie, co niemal niezauważalnie. Zmysłowy kmin przydaje subtelnej cielesności, zaś użyty z mistrzowska precyzją cywet wzmacnia organiczną naturę pomarańczowego kwiatu, a pachnące roślinnym piżmem ziarno hibiskusa (krewny ketmii piżmowej) pogłębia, utrwala i nadaje zmysłowej głębi. Wreszcie w spektrum zapachowym pojawiają się znak firmowy Lutensa: pachnące świeżo prasowaną pościelą i rozgrzanym żelazkiem białe piżma. Wszystkie te nuty i składniki są jednak podporządkowane głównemu tematowi, który ani przez chwilę nie zostaje nimi zdominowany. Przeciwnie, tylko dzięki nim zyskuje.
Fleurs d’oranger pachnie świeżo, mocno, projektując – ku mojej uciesze – bardzo wyraźnie. Przy tym przez cały czas zachowuje lekkość i zwiewność i ani na chwilę nie traci nic ze swego początkowego swego uroku. Jest to w gruncie rzeczy lekki, uniseksowy zapach białokwiatowy o świeżości, której nie obawiałbym się nazwać kolońską, szczególnie jeżeli w ten sam sposób określamy pachnidła w typie Neroli Portofino marki pewnego znanego skądinąd i coraz bardziej lubianego reżysera filmowego…
główne nuty: kwiat pomarańczy, tuberoza, biała róża, kmin, ziarno hibiskusa, cywet, piżmo
perfumiarz: Serge Lutens/ Christopher Sheldrake
rok premiery: 2003
moja ocena w skali 1-6:
zapach: 5,0 / projekcja: 4,5/ trwałość: 4,5
Datura Noir
W języku hindi dhatūrā oznacza „kolczaste jabłko”. To owoc rośliny zwanej bieluniem. Bieluń, zwany też burgmansją lub Angel’s Trumpet, prócz tego, że owocuje w tak oryginalny sposób, rozkwita kwieciem równie unikatowym…
Serge Lutens pisze:
By być precyzyjnym, pewnej nocy wziąłem Burgamansję, znaną także jako Anielska Trąba, i wydestylowałem z niej nuty jej tęsknych wspomnień.
Ale Datura Noir nie jest w żadnej mierze destylatem z tego kwiatu, ani nawet próbą odtworzenia jego zapachu. To znacznie więcej. To pełnoprawne, bogate w ingrediencje i nuty zapachowe, gęste pachnidło białokwiatowe, w którym dominująca tuberoza przyozdobiona została całą masą akcentów kulinarnych, poczynając od kokosa, poprzez morelę, migdał, a na wanilii kończąc. W to wszystko perfumiarz mocno podrasował przez dłuższy czas bardzo wyrazistą słodko-migdałową heliotropiną i osadził na miękkiej, komfortowej i zmysłowej bazie ze wspomnianej wanilii, mirry i piżm, która z czasem wychodzi na pierwszy plan usuwając aspekt kwiatowy w cień.
Datura Noir to klasyczny wczesny Lutens, intensywny, gęsty, nieco prowokujący, ale jednocześnie przyjazny, daleki od eksperymentów, skupiony na klasycznie pojmowanym pięknie. Bo to są piękne i bardzo kobiece, ciepłe, otulające i bardzo zmysłowe perfumy, pachnące słodkim kwiatowym nektarem, które w moim wyobrażeniu szczególnie dobrze podkreślają pewien konkretny typ kobiecości…
główne nuty: mandarynka, kwiat cytryny, tuberoza, kokos, morela, osmantus, heliotrop, tonka, migdał, mirra, wanilia, piżmo
perfumiarz: Serge Lutens/ Christopher Sheldrake
rok premiery: 2001
moja ocena w skali 1-6:
zapach: 4,5/ projekcja: 4,0/ trwałość: 4,0
Datura to jedna z najwcześniej poznanych przez ludzkość roślin halucynogennych 🙂
A to nie wiedziałem. No proszę…
Szalenie popularna w latach 90 również w Polsce w środowiskach post-hipisowskich;)