MDCI (Marchal Dessins et Créations Indépendantes) to luksusowa marka perfumowa utworzona w 2003 roku przez Claude’a Marchala, perfumowego konesera. To jeden z tych brandów, które unikają nachalnego marketingu i funkcjonują na uboczu głównego nurtu perfum luksusowych i niszowych. Bardzo często takie marki oferują znakomite produkty.
Tak jest w przypadku MDCI, co nie powinno zaskakiwać, zważywszy także na to, jakim tuzom perfumeryjnego fachu Marchal zlecał dotąd skomponowanie zapachów do swej kolekcji (Pierre Bourdon, Bertrand Duchaufour, Francis Kurkdjian, a nawet – co zupełnie wyjątkowe – Patricia De Nicolai). Ale Marchal nie ogranicza się wyłącznie do „starej gwardii” i chętnie powierza komponowanie młodszemu pokoleniu, m.in. Cecile Zarokian oraz Stephanie Bakouche. To ta ostatnia stoi za bohaterem dzisiejszego wpisu.
Stephanie Bakouche to Paryżanka, absolwentka prestiżowej szkoły perfumiarskiej ISIPCA, do której uczęszczała po ukończeniu studiów w dziedzinie chemii. Pracowała dla Givaudan i Takasago, szkoliła personel Sephory i Marionaud, terminowała w laboratorium Hermesa u boku jego dyrektora Bernarda Burgeoisa, w czasie, gdy marka ta zatrudniła Jean-Claude’a Ellenę. Miała okazję brać udział w kreowaniu kilku pachnideł linii Hermessecne. Była odpowiedzialna za kontrolę jakości wszystkich ówcześnie produkowanych tam perfum dla Hermesa, Cartiera i Lalique. Obecnie jest niezależną perfumiarką rezydująca w Grasse. Przede wszystkim zaś pracuje jako tzw. menadżer kreacji zapachów dla L’Artisan Parfumeur, dla którego również sama skomponowała perfumy (Rose Privee, pod nadzorem swojego mentora Duchaufoura). Świat perfum usłyszał o niej dopiero w 2005 roku po tym, jak Claude Marchal, twórca MDCI Parfums, wybrał jedną spośród sześciu propozycji zapachowych i zatwierdził ją bez żadnych poprawek. Było to Invasion Barbare.

Invasion Barbare
To rzeczywiście urodziwe fougere, zapatrzone w chwalebną przeszłość gatunku, w szczególności zaś w jego protoplastę Fougere Royale Houbigant. Zresztą to do jego współczesnej wersji, popełnionej przez Rodrigo Flores-Rouxa, Invasion Barbare najbliżej.
Bo to jedno z tych pachnideł, w którym perfumiarz próbuje połączyć wodę z ogniem, stary świat ze współczesnością, tworząc zapach wyraźnie inspirowany przeszłością i jednocześnie nie „trącący myszką”.
To trudna sztuka, gdyż historyczne gatunki typu fougere czy chypree powstały jako kombinacje bardzo konkretnych ingrediencji, które pachną zwykle bardzo podobnie. Wyzwaniem jest więc pominąć niektóre z nich, zastąpić je czymś innym i wciąż osiągnąć zamierzony, stylowy efekt. Ta sztuka udała się wyjątkowo dobrze Bertrandowi Duchauforowi w genialnym Sartorial Penhaligon’s. Invasion Barbare to kolejny przykład na taką udaną, choć może mniej spektakularną, reinkarnację, w której kluczowe role – obok absolutnie niezbędnej lawendy – odgrywają zgromadzone w sercu zapachu zioła (biały tymianek, bylica, kardamon) doprawione imbirem. Paczula buduje trzon, a bazę Bakouche spreparowała łącząc wanilię Bourbon z kostusem i piżmami, przydając całość w ten sposób nieco zwierzęcości. Ale spokojnie. Nie czuć tu nic „zdrożnego”. Zresztą żadna z ingrediencji nie gra tu solo, wszystkie zostały wykorzystane bardzo zespołowo. Invasion Barbare to przykład kompozycji perfumeryjnej w pełnym tego słowa znaczeniu.
Jeżeli chodzi o tzw. parametry użytkowe, to zapach MDCI nosi się bardzo komfortowo. Pachnie wyraźnie, ale nie krzykliwie. Jest bardziej stonowany od Sartorial, mniej od niego awangardowy, bardziej zachowawczy, co nadrabia ogólną urodą i elegancją. Jego charakter stoi więc w kontrze do chwytliwej nazwy.
Invasion Barbare to póki co bestseller MDCI, a szczególną słabość mają do niego podobno klienci rosyjscy. Czyżby ze względu na nazwę?
nuty głowy: grejpfrut, bergamotka, liść fiołka
nuty serca: biały tymianek, bylica, kardamon, lawenda, imbir
nuty bazy: paczula, kostus, wanilia Bourbon, piżmo
perfumiarz: Stephanie Bakouche
rok premiery: 2005
moja ocena w skali 1-6:
zapach: 4,5 / projekcja: 4,0/ trwałość: 4,5
PS. Perfumy MDCI Parfums można przetestować i zakupić w perfumerii Quality Missala.