Wywiad z Olivierem Durbano, Dom Perfumeryjny Quality, Warszawa, 17.11.2015

Podczas niedawnego pobytu Oliviera Durbano w Domu Perfumeryjnym Quality i przy okazji warsztatów zapachowych połączonych z premierą jego najnowszego pachnidła „Chrysolithe” udało mi się porozmawiać z tym nietuzinkowym artystą, a zapis niniejszej rozmowy publikuję poniżej.

_MG_7306

Perfumowy Blog: Olivier, na wstępie chciałbym podziękować Ci za to, że zgodziłeś się na ten wywiad i poinformować Cię, że będzie on opublikowany na Perfumowym Blogu, który piszę już od ponad pięciu lat. Miałem więc okazję testować bardzo wiele perfum i muszę przyznać, że Twoje zawsze robiły na mnie wyjątkowe wrażenie…

Olivier Durbano: Dziękuję.

PB: Zanim przejdziemy do tematyki perfumowej, chciałbym wyrazić moje wyrazy współczucia w związku z tym, co stało się w ostatni piątek w Paryżu (ataki terrorystów 13.11). Wiem, że mieszkasz w tym mieście. Czy byłeś tamtej nocy w domu?

OD: Tak, oczywiście, poprzedni weekend spędziłem w Paryżu. Trudno mi o tym mówić. Wielki smutek, wiele tego typu emocji, których tak naprawdę w normalnej sytuacji nie lubisz. Jedynym wyjściem dla nas jest myśleć więcej o tym, co lubimy. Rozmawiać o sztuce, tworzyć dobre i piękne emocje. Nic poza tym.

PB: Jeżeli możemy jeszcze chwilę kontynuować ten wątek – jaki jest Twój punkt widzenia na problem emigrantów w Europie?

OD: Dla mnie to tak naprawdę nie ma związku. Po prostu niektórzy ludzie pozbawieni są człowieczeństwa. To nie jest jedna grupa, nie jest to jeden człowiek. To zbyt skomplikowane i trudne do zrozumienia. Najprostszą reakcją jest dyskusja i zastosowanie rozwiązań politycznych, ale ja nie chcę się w to zagłębiać. Wolę myśleć wyłącznie o pięknych rzeczach. Co najlepszego możemy  w tej sytuacji zrobić? Odpowiedź na to pytanie jest dla mnie jedynym rozwiązaniem. Nadzieja, światło, miłość, piękno, sztuka, wolność…

PB: Czy widziałeś reakcje Europejczyków na te tragiczne wydarzenia? Te manifestacje solidarności z Francją? Myślę, że one są pełne nadziei?

OD: Tak, to bardzo poruszające i myślę, że wszyscy we Francji są tym poruszeni. Ale uważam, że poza tym musimy sobie zdawać sprawę, że nie jesteśmy sami na świecie. Nawet gdy jest to trudne, musimy coraz bardziej przejmować się także tym, co dzieje się na zewnątrz nas, nie tylko w Paryżu. Musimy być dumni i pamiętać, że jesteśmy symbolem czegoś. Myślę, że Francuzi odkrywają teraz, że musimy do czegoś wrócić. Musimy się czegoś nauczyć. Ale tu nie chodzi tylko o Paryż. Właśnie zaczęliśmy coś rozumieć. Także dlatego jest to tak trudne…

PB: Miejmy nadzieję, że z całej tej sytuacji wyciągniemy dobre wnioski…

OD: Musimy także walczyć ze sobą – w tym sensie, by nie reagować negatywnie, a o to przecież jest tak łatwo. To wszystko łączy się ze sobą. Przez cały weekend nie byłem gotów, by się spakować do podróży tutaj, by nawet o tym myśleć. Ale że znam rodzinę Missalów i wiem, że jestem tu zawsze mile przyjmowany, i że jest wiele osób w Polsce, które są tak miłe, i że będziemy rozmawiać o tym, co lubimy, nie pomyślałem ani przez chwilę o odwołaniu przyjazdu. Choć nie było mi łatwo wczoraj odnaleźć energię, by opuścić Paryż. Pojutrze wracam do Paryża. Trudno mi opuszczać to miasto, jednak prawdopodobnie wkrótce będę musiał udać się do Nowego Jorku, choć w tej chwili nie jest to jeszcze pewne. Wolałbym jednak w tym okresie pozostać w Paryżu, nawet jeśli nie jest to do końca komfortowe patrzeć na smutek, myśleć wciąż o tym. Poza tym, wszechobecne media i pełni obaw ludzie… Każdy jest w tej chwili bardzo wrażliwy…

PB: Przejdźmy zatem do głównego tematu naszej rozmowy. Przede wszystkim chciałbym Ci pogratulować, gdyż minęło już 10 lat od premiery Twoich pierwszych perfum Rock Crystal. Do dnia dzisiejszego stworzyłeś ich już jedenaście, co daje jedno pachnidło na rok. Znam je wszystkie, poza oczywiście najnowszym Chrysolithe. Wszystkie one są wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Bardzo trudno mi wybrać jeden ulubiony zapach. Stąd moje pierwsze pytanie, czy masz swoją ulubioną kompozycję lub taką, z której jesteś najbardziej dumny. Jeżeli tak, to która to i dlaczego właśnie ta?

OD: Nie mam swojej ulubionej. Zwykle najbliższa jest mi najnowsza. W tej chwili noszę właśnie najnowszą, Chrysolithe. Przez cały poprzedni rok nosiłem Promethee. Z kolei 10 lat temu przez ponad 3 kolejne lata byłem wierny Rock Crystal, od czasu do czasu zmieniając go na powstające wówczas Amethyst i Black Tourmaline. Od tego czasu każdego roku przez rok noszę swój nowy zapach. Myślę, że jest to logiczne. To jest mój rok przemyśleń, więc muszę nosić mój nowy zapach. Kto wie, może w przyszłym roku będę nosił swoje kolejne perfumy?

_MG_7226

PB: Bardzo często muzycy rockowi lub jazzowi pytani o  to, którą swoją płytę lubią najbardziej, odpowiadają że ostatnią lub też tą, która dopiero powstanie. Nie przepadają za swymi starszymi dziełami i nie chcą do nich wracać, wolą żyć teraźniejszością i przyszłością…

OD: To wydaje się logiczne. To znaczy, ja kocham wszystkie swoje pachnidła, ale czuję się komfortowo, gdy noszę najnowsze. Ono zawsze wieńczy ostatni rok moich przemyśleń i poszukiwań, więc wydaje się to logiczne. Jest to dla mnie także rodzaj ewolucji. Mógłbym oczywiście sięgnąć po inny swój zapach – na przykład w pewnym okresie mojego życia, gdy często występowałem przed dużymi grupami ludzi, odstępowałem od swojej zasady i nosiłem Black Tourmaline. Stanowił on dla mnie swego rodzaju ochronę, osłonę… Natomiast teraz już tego nie robię. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że jestem inny, niż kilka lat temu. I teraz zwykle używam swych najnowszych perfum.

PB: Czy Black Torumaline jest rodzajem zapachu, który odpycha ludzi od osoby go noszącej?

OD: Nie. Nie w tym rzecz. Chodzi mi o osłonę. Wiesz, do czasu do czasu, gdy mam trudności z pewnymi ludźmi, noszę także Czarny Turmalin w formie kamienia. Nie twierdzę, że to jest prawdziwe. Dla mnie to jest po prostu akt symboliczny, który być może mi pomaga, nie wiem… Jednak w tej chwili coraz mniej tego potrzebuje, więc to się zmienia. Wszystko to jest moim artystycznym zamiarem, choć dla kogoś innego może to oznaczać coś zupełnie innego. I to jest to, co w tym lubię. Jest dla mnie ważne, co czuję, gdy coś tworzę. Jednak później ważne jest dla mnie wiedzieć, że ktoś inny ma swoje odczucia względem mojego dzieła. Najważniejsza rzeczą jest otrzymywać emocje, czuć te emocje. Możesz wyobrazić sobie coś zupełnie innego od moich inspiracji, mi to nie przeszkadza. Ważne jest to, że w ogóle coś czujesz. Najlepiej gdy jest to coś pozytywnego [śmiech]. Ale oczywiście nie mam nic naprzeciw, gdy ludzie mówią mi, że zupełnie nie lubią tego czy tamtego zapachu. Czemu nie? To Twoje życie! Nie ja decyduję. Nie wiem, dlaczego tego nie lubisz. Może gdybyśmy się zastanowili, dowiedzielibyśmy się, czemu nie lubisz np. jakiegoś składnika lub mieszanki jakichś składników. Na pewno jest jakaś przyczyna. Ale generalnie Twój odbiór nie jest niczym skrępowany. Jest zupełnie wolny.

PB: Jesteś z wykształcenia architektem, ale nie praktykujesz tego zawodu. Zamiast tego zajmujesz się tworzeniem biżuterii i jest to Twoja zasadniczą działalność artystyczna. Dlaczego więc niegdyś zdecydowałeś się również na tworzenie perfum? Czy perfumy były dla Ciebie wcześniej ważne? A może był to przypadek?

OD: Perfumy były dla mnie ważne. Jednak punktem wyjścia, początkiem wszystkiego były i są kamienie. Wszystko kręci się wokół kamieni. Byłem zafascynowany kamieniami, stworzyłem pierwszy naszyjnik. Gdy to się stało, szybko zdałem sobie sprawę, że było to dla mnie coś bardzo ważnego.

PB: Kiedy to dokładnie było?

OD: Mój pierwszy naszyjnik powstał w 1998 roku. Pomysł na perfumy powstał w 2004 roku. Zapach Rock Crystal został przedstawiony w 2005 roku. Wcześniej perfumy były dla mnie ważne. Podobały mi się bardzo specyficzne zapachy. Byłem wierny wybranym przez siebie perfumom. Pomysł połączenia legend, symboliki pojawił się w moim umyśle w formie historii, filmu, obrazów, do których można wyobrazić sobie zapach. A ten zapach mógł stać się perfumami. Tak więc krok po kroku rodził się pomysł moich perfum. Nie wiedziałem wtedy nic o ich tworzeniu…

PB: Ale jesteś przecież Francuzem, więc perfumy są ściśle związane z historią i kulturą Twojego kraju…

OD: Tak, więc może także i to, ze urodziłem się w Cannes, a część mojej rodziny pochodziła z Grasse, choć nie była związana z przemysłem perfumeryjnym (moi pradziadkowie zajmowali się kwiatowymi ozdobami). Na początku nie widziałem z tym związku, ale w tej chwili myślę, że jakieś nieuświadomione związki istnieją.

PB: W 2005 roku deklarowałeś, że Twoja kolekcja perfum składać się będzie z siedmiu zapachów…

OD: Tak, gdyż siódemka to moja ulubiona cyfra. Jednak, jak widać, czasem jestem w błędzie! [śmiech]

PB: Jednak po premierze Citrine kontynuowałeś tworzenie perfum, tworząc wspaniały Heliotrope (który nota bene mam dziś na sobie) oraz kolejne pachnidła. Dlaczego więc zmieniłeś plany?

OD: Szczerze mówiąc, to wówczas jeszcze nie wiedziałem, ile będzie tych zapachów. Ludzie jednak bardzo często mnie o to pytali, więc wybrałem siedem z wyżej wspomnianych względów… Akt twórczy nie jest czymś, o czym decydujesz. Nie kontrolujesz tego. Jedne perfumy na rok to nie jest dużo, ale pozwala mi czuć się dobrze je tworząc. Jeżeli mam pomysł i możliwości tworzenia – tworzę. Zapachów jest więcej niż siedem, i to jest wg mnie dobre. Ludzie myślą, że to koniec, ale ja zawsze mogę zmienić zdanie. Gdy powstawały Rock Crystal, Amethyst i Black Tourmaline, było to co roku i nie miałem wówczas określonej i zaplanowanej liczby. Teraz mogę powiedzieć Ci, że będę coś robił w przyszłym roku, ale nigdy nie wyjaśniam, co będę robił, gdyż chcę czuć swobodę zmieniania i adaptacji mojego projektu. Uważam, że tworzenie jest miłe, gdy dajesz ludziom coś skończonego. Nie ma sensu rozmawiać o tym, zanim to powstanie. Także z pewnością będzie kolejny zapach, ale nic o nim jeszcze nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie wiem, co się wydarzy, w jakim kierunku pójdę. Tego jeszcze nie wiem…

_MG_7209

PB: W tym miejscu chciałbym zapytać Cię nieco więcej nt. samego procesu tworzenia. Z tego co wiem, nie jesteś wyszkolonym perfumiarzem. W jednym z wywiadów wspomniałeś, że pracujesz z perfumiarzami w Grasse. Jak wygląda ta współpraca? Jaki jest podział ról pomiędzy Tobą a chemikiem-nosem?

OD: Na początku muszę mieć pewność, jaki kamień lub jaka legenda będzie moją inspiracją. Gdy już to wiem, zaczynam zgłębiać temat, wiele czytam, spędzam czas z inspirującym mnie kamieniem, poznaję go. Przed sobą mam listę, na której dopisuje krok po kroku składniki będące wynikiem mojej logiki.

PB: Czyli zaczynasz tworzenie we własnej głowie, w wyobraźni. Potrafisz wyobrazić sobie mniej więcej swoje przyszłe dzieło?

OD: Tak. Odnajduje wszystkie obrazki potrzebne mi do stworzenia tego filmu. To coś w tym rodzaju. Muszę mieć poukładany kompletny film w moim umyśle. Film ten skalda się z obrazów, a te ze składników. I te zapisuje na mojej liście. Gdy lista ta wydaje się kompletna, udaje się do miejsca, które nazywam „kuchnią”, gdzie wraz z chemikiem [perfumiarzem – przyp. autor] staramy się te składniki połączyć. Jest dla mnie bardzo ważne, żeby w formule perfum znalazły się wszystkie składniki z mojej listy, nawet jeśli – a było tak szczególnie na początku – staczam walkę z chemikiem, który mówi mi, że nie da się połączyć tego i tamtego składnika. Spróbujmy – mówię mu. To jest dobre. Ponieważ nie jestem nosem, więc nie dbam o to. Chcę coś zbudować, jestem niczym architekt. Mam pomysł, projekt budynku, ale potrzebuję ludzi, by ze mną ten budynek postawili. Tak samo jest właśnie z perfumami. Ważne jest, by pracować z ludźmi, którzy nie są gwiazdami. Tzn. szanuję sławnych perfumiarzy, ale nie z nimi chcę pracować. Nie byłbym w stanie. Mam szczęście wciąż pracować z ludźmi, których poznałem na samym początku. Lubię pracować w zespole trzyosobowym. Uważam, że jest wtedy zachowana większa równowaga. Pracujemy tak długo, aż dochodzimy do tego momentu, gdy dzieło jest tym, czego oczekiwałem.

PB: W jaki sposób wiesz, że perfumy, nad którymi pracujecie, są w danym momencie skończone?

OD: W sztuce jest to zawsze ten sam problem. Ja czuję się ponad wszystko artystą. Nie jestem jubilerem, nigdy nie chciałem nim być. Nie jestem nosem. Nie chcę nim być. Szanuję ich, ale to nie moja rola. Jestem artystą. Czuję się dobrze z pewnym rodzajem medium, nawet jeśli nie wiem o nim wszystkiego. Gdy malujesz, jest to taka sama sytuacja. Kiedy powinieneś skończyć? To bardzo specjalnym moment. Nie jest dobrze skończyć, zanim ten moment nastąpi i podobnie – nie jest dobrze kończyć po upływie tego momentu. Musisz więc znaleźć ten właściwy moment. Jeżeli nie myślisz o percepcji Twojego dzieła przez ludzi, gdy jesteś prawdziwie wolny… To jest problem twórczości i sztuki. Nie tworzysz dzieła dla siebie. Twoją pracą jest stworzyć dzieło najlepsze wg Twoich własnych kryteriów. Jako artysta jesteś zupełnie sam z tym problemem. Musisz wybrać moment ukończenia swojego dzieła w zgodzie ze samym sobą. Musisz powziąć pewne ryzyko. To nie jest łatwe, ale dla mnie to normlany proces. Od czasu do czasu pojawiają się oczywiście wątpliwości, ale trzeba stawiać im czoło. Perfumy to nie jest wyłącznie proces komponowania. Dla mnie to znacznie więcej. Jest w tym zarówno filozofia, jak i duchowość, zgoda ze sobą, a czasem walka ze sobą. To coś kompletnego.

PB: Gdy czytam na temat procesu tworzenia perfum, spotykam się z informacjami na temat tego, ile prób zajęło perfumiarzowi skomponowanie tego czy tamtego zapachu. Czy pamiętasz, które z Twoich perfum wymagało największej liczby prób lub które powstawały najdłużej?

OD: Nie zwracam na to uwagi. Zapominam o tym. Zwykle pracuję nad zapachem rok. Może to i nie długo, ale z drugiej strony to długo. To moja metoda – nie śpieszyć się. Zwykle ostatnie testy robione są u progu lata, później następuje maceracja, następnie we wrześniu podczas targów Pitti Fragranze we Florencji przedstawiam nowy zapach. Lubię ten rytm, przyzwyczaiłem się do niego, jest dla mnie odpowiedni.

_MG_7210

PB: Podczas recenzowania Twoich perfum zawsze staram się interpretować je znajdując pewne powiązania pomiędzy zapachem, składnikami, a kamieniem lub legendą, która była dla Ciebie inspiracją. I tak np. w Amethyst umieściłeś wyraźną nutę winogrona, które jest surowcem do produkcji wina. Jednocześnie ametyst to kamień, które wg. starożytnych Greków miał chronić przed pijaństwem. Tego typu powiązania znajduję także w innych Twoich perfumach, a ich odkrywanie jest bardzo ekscytujące i jedyne w swoim rodzaju. Czy zgadzasz się z taką interpretacją Twoich zapachów?

OD: O tak. To jest dokładnie to, co jest dla mnie ważne. Oczywiście. To dlatego właśnie, gdy projektuje zapach, tworzę swoją listę składników, która pochodzi wprost z moich inspiracji. Nie jest ona dosłowna. To raczej moja osobista interpretacja, gdyż to jest przecież sztuka, a nie nauka uniwersytecka. Wybieram te składniki, które lubię. Te które do mnie w danym kontekście przemawiają. Nie wszystkie te powiązania będą dla każdego zrozumiałe, gdyż zdarzają się też bardzo osobiste interpretacje, Czasem – w okresie pracy nad listą składników do zapachu – natrafiam przypadkiem na coś, co okazuje się idealnie pasować do mojej koncepcji. Tak było z nutą białej trufli w Lapis Philosophorum.  To było we Włoszech. To był pierwszy raz gdy zamówiłem makaron z białymi truflami. Gdy otrzymałem swój talerz, aromat jaki mnie dobiegł wywarł na mnie niemal alchemiczny efekt! To było coś więcej, niż tylko zapach jedzenia. Tak więc moje inspiracje mają bardzo różny charakter. To mieszanka. Mogę pójść na wystawę obrazów i znaleźć malowidło, w którym odnajdę połączenie ze swoimi poszukiwaniami. Tak więc krzyżuję wiele różnych rzeczy. Owszem, zwykle świadomie poszukuję elementów tej układanki, gdy np. czytam na dany temat. Ale jestem także otwarty na rzeczy, które w tym czasie przydarzają mi się w życiu. Jeżeli mam poczucie, że to pasuje, biorę to. Nawet jeśli później trudno to wyjaśnić. Ale przecież nie trzeba wszystkiego wyjaśniać! Przecież ten przykład białej trufli to anegdota. Ale zabawna! Wierzę, że to jest dobra metoda. Gdy starasz się zawrzeć w swoim dziele więcej napięć, wywołasz więcej emocji wśród odbiorców Twojego dzieła.

PB: Od Rock Crystal do Heliotrope używałeś prawdziwych kamieni jako inspiracji dla swych perfum. To czyniło Twoją kolekcję bardzo spójną. Jednak w 2013 roku tworząc Lapis Philosophorum, posłużyłeś się legendą jako inspiracją. W perfumowej blogosferze pojawiły się pogłoski, że ten zapach był swoistym przejściem od prawdziwych kamieni do legendarnych, nieistniejącymi w naturze – jako źródeł Twojej inspiracji. Twój następny zapach Promethee potwierdzał tę zmianę. Opowiedz proszę o inspiracji dla Twojego najnowszego dzieła Chrysolithe? W jaki sposób przetłumaczyłeś legendę tego kamienia w pachnidło?

OD: Wróćmy na chwilę do Lapis Philosophorum. Lubię być w swej twórczości wolny. A ten zapach był moim dziewiątym. Dziewiątka symbolizuje zakończenie jednego cyklu i rozpoczęcie kolejnego. Pomyślałem wówczas, że tym razem chcę poszukać inspiracji gdzie indziej. Kamień filozoficzny wydawał się być w tym momencie idealną inspiracją. Jednak decyzja o takiej zmianie miała dotyczyć tylko tego jednego zapachu, a nie wszystkich kolejnych. Mimo to rok później natrafiłem na legendę o Prometeuszu i zainspirowała one mnie. Chrysolithe to ciekawy przypadek, gdyż jest to kamień, ale nie konkretny. To raczej ogólna nazwa dla grupy kamieni. Ta nazwa używana była niegdyś wobec różnych rodzajów kamieni. Obecnie jej się nie używa, gdyż identyfikuje się już konkretne kamienie np. oliwin, prenit, apatyt. Co ważne dla mnie, Chrysolithe można odnaleźć w różnych świętych pismach, w Biblii, w Torze i oznacza on tam bardzo wysoki poziom duchowości. Tak więc ten zapach był okazją do oddania czegoś bardzo uduchownionego, ale i szansą na użycie innego rodzaju składników. Tak jak na liście składników budujących Promethee pierwsze miejsce zajmował koper włoski, tak w przypadku Chrysolithe była to szałwia – symbol czystości. Wiem, że niektóry ludzie lubią rzeczy łatwe do zrozumienia, ale ja nie jestem tego zwolennikiem. Przede wszystkim robię to, co chcę, nawet jeśli będzie to może trochę trudniejsze do wyjaśnienia. Wiem, ze wielu osobom przeszkadza odmienność Philosopher Stone od tego, co robiłem wcześniej. Nie rozumiem tego. Ale moja wolność twórcza jest najważniejsza. Czasem zrobisz krok w lewo, krok w prawo, a niektórzy mają z tym kłopot…

PB: Uważam, że to dobrze świadczy o artyście, jeżeli stawia sobie i swej publiczności wyzwania…

OD: Robię to, co czuję. Byłoby to smutne, gdybym mając koncepcję inspiracji w mitycznym kamieniu stwierdził, że nie zrobię tego, gdyż ludzie są tak przyzwyczajeni do prawdziwych kamieni. Może więc stworzę np. Black Agate. Jeżeli faktycznie poczuję, ze to właśnie Black Agate będzie następnym, pójdę w tym kierunku. Ale nie chce zmieniać swoich uczuć tylko dlatego, że obawiam się reakcji ludzi. Muszę sam czuć się dobrze ze swoimi wyborami. Dam Ci przykład. Wracając do mojej listy składników w przypadku Chrysolithe, gdy na nią spojrzałem, zanim udałem się do „kuchni”, zdałem sobie sprawę, że nie ma na niej kadzidła. Więc natychmiast pomyślałem, jakiego kadzidła mógłbym tu użyć. Ale okazało się dla mnie ważne, by powiedzieć sobie nie. Lista jest taka, ponieważ taką stworzyłem pod wpływem inspiracji i taka powinna pozostać. Więc będzie bez kadzidła. Choć przecież sam zapach ma w sobie naturę kadzidła, gdyż inspiracją jest wysoki poziom uduchowienia. Nie jestem więźniem kadzidła. Kocham kadzidła, kocham kamienie, ale – choć było to wyzwanie i walczyłem sam z sobą – powiedziałem tym razem nie. Poszedłem dalej nie dodając kadzidła, a rezultat jest równie interesujący.

PB: Sprzedajesz swoje perfumy w Europie, w USA oraz w Zjednoczonych Emiratach Arabskich…

OD: Tak, ale nie w całych  krajach, tzn. w Stanach tylko w Luckyscent w Kalifornii, a w ZEA tylko w Dubaju w Villa 505. Luckyscent jest ze mną od samego początku. Zaprosili mnie na wylansowanie Rock Crystal i od tego czasu pracujemy razem. Są bardzo mili i lubię z nimi pracować. Z kolei Villa 505 to spotkanie z Dhaher Bin Dhaherem, twórcą domu Tola Perfumes. Stworzył on bardzo miłe i zupełnie unikatowe miejsce w Dubaju, inne niż wszystkie perfumerie. To rodzaj domu z ogrodem, w którym można nie śpiesząc się, poczuć się wyjątkowo. Pracujemy razem od 2 lat. Lubię pracować z miłymi ludźmi, z którymi darzymy się wzajemnym szacunkiem i dzielimy podobną filozofię.

_MG_7215

PB: Czy znasz opinie nt. Twoich perfum wśród klienteli w tych krajach? Czy widzisz różnice w odbiorze Twoich perfum w zależności od miejsca zamieszkania?

OD: Nie znam opinii, ale myślę, że to jest bardziej kwestia osobowości, a nie kraju, w którym mieszkasz. Oczywiście wygodnie jest kalkulować, jaki zapach polubią w krajach arabskich, a jaki w Stanach Zjednoczonych, i może nawet jest to faktem, ale to nie jest moja filozofia. Spotkałem się z opiniami, że Black Tourmaline jest zapachem typowo męskim, podczas gdy swego czasu wybrała go dla siebie niezwykle elegancka i bardzo kobieca klientka. Tak więc moim zdaniem chodzi bardziej o osobowość, aniżeli cokolwiek innego. Ten sam zapach z mojej kolekcji znajdziesz na wielu różnych osobach: mężczyznach, kobietach, blondynach, brunetach, starszych, młodszych, pięknych, niezbyt urodziwych…

PB: Czy coś te osoby Twoim zdaniem łączy? Jakiś rodzaj uduchowienia?

OD: Trudno to zrozumieć. To skomplikowane. Na to składa się historia danej osoby, jej wspomnienia, jej pamięć zapachowa, wiele rzeczy. Czasem ludzie mogą twierdzić, że nie są uduchowione, ale z drugiej strony są zachwycone bardzo uduchowionym zapachem… Co jest dla mnie najważniejsze, to nie wiedzieć i rozumieć, tylko czuć. Jeżeli więc perfumy wywołują u kogoś dobre emocje i czuje się on w nich dobrze – to doskonale. To jest miłe.

PB: Prawdopodobnie wiesz, który z Twoich zapachów jest bestsellerem…

OD: Zupełnie nie lubię tego określenia….

PB: Muszę przyznać, że w miarę upływu naszej rozmowy uświadamiam sobie, że Twoje podejście do sztuki perfumowej jest zupełnie niekomercyjne… Zapytam więc inaczej – czy wiesz który z Twoich zapachów jest najbardziej lubiany?

OD: Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Co mogę powiedzieć to to, że jestem szczęściarzem, że wszystkie moje zapachy, mimo że minęło już 11 lat od premiery pierwszego z nich, są wciąż dostępne, wciąż żyją. Nawet jeśli niektóre z nich nie „spotykają ludzi”, nic się nie dzieje. Rock Crystal jest jednym, którego lubi wiele osób. Być może dlatego, że był pierwszy, czas obecności na pewno gra tu rolę. Black Tourmaline jest także bardzo specjalny… Jednak dla mnie ważne jest, by każdy z nich znalazł swojego odbiorcę. Wiem, że niektóre z moich zapachów tworzą z ludźmi dużą rodzinę, a inne małą rodzinę, ale nie dbam o liczby. Jestem szczęśliwy, gdy dochodzi do spotkania moich perfum z człowiekiem.

PB: Czyli zupełnie niekomercyjne podejście….

OD: Czasem jest to niedobre dla mnie, wiem o tym! [śmiech]

PB: Twoje zapachy mają koncentrację wód perfumowanych, a więc wysoką. Są bardzo intensywne  i trwałe…

OD: Gdy lubisz jakieś perfumy, chcesz by były trwałe… To dla mnie bardzo ważny aspekt od samego początku. Lubię tę koncepcje, że używasz perfum o poranku, a wieczorem ktoś mówi Ci: „ładnie pachniesz” albo „czym Ty tak pachniesz?”.

PB: Skąd wziął się więc pomysł na Twoje perfumy w formie ekstraktów?

OD: Chciałem spróbować czegoś wyżej skoncentrowanego…

PB: Czy ekstrakty różnią się zapachem od eau de parfum?

OD: To kwestia innej ewolucji i innego sposobu używania, spryskiwania się nimi. Dla mnie zasadniczą częścią kolekcji są wody perfumowane, ale niektórzy lubią ekstrakty, więc czemu nie? Różnią się one koncentracją [30%, podczas gdy eau de parfum mają 20% – przyp. autor] i sposobem, w jaki ewoluują na skórze. Najpierw próbowaliśmy koncentrację 40%, ale to było zbyt wiele, więc zdecydowaliśmy się na 30%.

PB: Oferujesz także zapachy do pomieszczeń i świece…

OD: Traktuje je raczej anegdotycznie… Świece to była jednorazowa, bardzo mała produkcja. Lubię je, ale było to bardzo skomplikowane do zrobienia, ponieważ świece nie są łatwym produktem. Nie chciałem ani trochę zmieniać moich zapachów i np. z Citrine nie udało mi się to w ogóle. Cały proces jest tak skomplikowany, że postanowiłem, że nie będę tego robił ponownie. Dla mnie liczą się perfumy. Gdy chodzi o zapachy do pomieszczeń, to chodziło po prostu o to, by móc perfumować mieszkanie czy łóżko swym ulubionym zapachem. Ale możesz do tego celu równie dobrze użyć perfum.

PB: Faktycznie Twoje perfumy świetnie wiążą się z materiałami i na długo nadają im zapachu…

OD: Tak, to od początku było dla mnie jedną z najważniejszych kwestii, obok wysokiej jakości zapachów i ich kreatywności oraz ekskluzywności.

PB: Jak widzisz przyszłość swojej marki perfumowej?

OD: W tej chwili myślę o nowym projekcie. To wszystko. Mam poczucie, że by robić to, co robię, potrzebuję czasu. Muszę starać się robić to jak najlepiej, unikać błędów, mieć pasję. Odwiedzać miejsca, spotykać ludzi, rozmawiać z nimi. Mieć dobrą komunikację z ludźmi.

PB: Na koniec chciałbym Cię zapytać o „oudomanię”, o modę na perfumy  z oudem…

OD: Jeżeli coś jest modą, mnie to nie interesuje. Wiesz, ja użyłem oud w Black Tourmaline. To było w 2007 roku. Jednak teraz mnie to nie interesuje. Jeżeli coś jest modne, muszę być ostrożny, by tego nie robić. Gdyż teraz to już jest za późno. To samo doświadczenie miałem z kolorami moich perfum. Użyłem barwników, gdyż dla mnie miało to znaczenie – symbolika koloru związana z barwami kamieni. Wszyscy byli sceptyczni, gdy proponowałem moje kolorowe pachnidła, a dziś wszyscy używają kolorów w perfumach. Nie twierdzę, że to dzięki mnie, ale to na swój sposób zabawne…

PB: Olivier, mam jeszcze kilka pytań w zanadrzu, ale zdaje się, że musimy kończyć. Bardzo dziękuję za tę rozmowę. To była przyjemność.

OD: To ja dziękuję. Wiesz, dzięki tym pytaniom i naszej rozmowie pomogłeś mi samemu pewne kwestie lepiej zrozumieć.

_MG_7323
Olivier Durbano z autorem Perfumowego Bloga

 

PS. Serdecznie dziękuję Quality Missala za umożliwienie mi przeprowadzenia tego wywiadu.

4 uwagi do wpisu “Wywiad z Olivierem Durbano, Dom Perfumeryjny Quality, Warszawa, 17.11.2015

  1. Typowy artysta. Ale rozmowami o sztuce nie rozwiązuje się problemów tego świata, w tym problemu imigrantów. A perfumy to miły dodatek, a nie sens życia.
    Byleby nie skończył jak Archimedes, który został zabity przez rzymskiego żołnierza w trakcie roztrząsania matematycznego problemu, a jego ostatnimi słowami były: „nie rozmazuj moich kół”. Czyżby w przypadku p. Durbano miałoby to być: „nie rozlewaj moich perfum”? Oby nie.

  2. Artyści nie są powołani do tego, by rozwiązywać problemy tego świata, szczególnie takie, jak imigranci. To jest pole do popisu dla zupełnie innego typu ludzi. Natomiast artysta zwykle żyje swoją sztuką. Dla Oliviera sztuką są kamienne naszyjniki i perfumy, które tworzy. Jego sztuka to dla niego sens życia i wydaje mi się to zupełnie naturalne. 🙂

Dodaj odpowiedź do Nebelwerfer Anuluj pisanie odpowiedzi