
Mówi się, że tymi perfumami John Ray, Dyrektor Kreatywny brytyjskiej luksusowej marki Dunhill, specjalizującej się w męskiej odzieży, artykułach skórzanych i akcesoriach, rozpoczął pracę nad podniesieniem prestiżu jej perfumowej oferty z poziomu Mont Blanc do Hermesa. I choć wydaje mi się to raczej plotka stworzona na potrzebę chwili (by dorównać olfaktorycznym propozycjom francuskiej marki, potrzeba znacznie więcej niż jeden udany zapach), to trzeba przyznać, że ICON – najnowsze męskie pachnidło Dunhilla – spełnia wszelkie kryteria, by zainteresować tych, którzy najchętniej sięgają po… Terre d’Hermes. Zastrzegam jednak zaraz na początku – ICON nie jest w żadnym razie jego kopią.
No właśnie. Terre d’Hermes to zapach, który sam w sobie jest osobną kategorią. Dzieło Jean-Claude’a Elleny już stało się klasykiem, ikoną męskiej perfumerii na miarę Eau Sauvage, Fahrenheit czy Cool Water, a także punktem odniesienia dla współcześnie tworzonych męskich perfum. Wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem, służącym często za mniej lub bardziej ewidentną inspirację dla innych marek, chcących uszczknąć trochę z jego świetności (np. Montale Red Vetiver, Frank Olivier Black Touch czy M.Micallef Jewel for him). Terre d’Hermes okazał się przy tym komercyjnym strzałem w dziesiątkę, sukcesem, którego chyba nikt w Hermesie się nie spodziewał.
Bez tych kilku zdań nt. Terre d’Hermes i wpływu jaki wywarł na współczesną perfumerię męską nie mógłbym napisać recenzji ICON. Ten kontekst jest niezbędny, by odpowiednio podejść do najnowszego zapachu Dunhill. Wróćmy więc do niego i do tego, co ma wspólnego z Terre, a co nie.

Mający swą premierę w 2015 roku ICON – skomponowany dla Dunhilla przez Carlosa Benaima – ubiegłorocznego laureata nagrody The Fragrance Foundation za całokształt twórczości, autora całej masy pachnideł (m.in. Polo Ralph Lauren, Eternity for Men Calvina Kleina, Pure Poison Diora czy Eau de Magnolia Frederic Malle) – ma w zamyśle przedstawiać „integralnie wykwintny styl oddający Dunhill-owski etos pewnego siebie, wyrafinowanego miejskiego dżentelmena.” Tak mniej więcej brzmiał brief, jaki od Johna otrzymał Benaim ze wskazówką, że chciałby, by perfumy zawierały jego ulubione nuty: wetiwer, skórę i lawendę. Reszta była już w rękach perfumiarza, który miał na tym etapie pełną swobodę działania.
Carlos Benaim przyznaje, że rozpoczął pracę od połączenia wetiweru z akordem skórzanym, nad którym pracował już od pewnego czasu, a na który składają się m.in. irys i fiołek. Nie jest to – jak twierdzi – klasyczna skóra, raczej zamsz. Gdy połączył te dwa aspekty w całość, stwierdził że należy ją ożywić czymś świeżym i wibrującym. Tak powstała koncepcja nadużycia (overdose) neroli. Reszty olfaktorycznego spektrum ICON dopełniły bergamotka, czarny pieprz, lawenda, kardamon i drzewne nuty mchu dębowego oraz oudu.
No dobrze, znamy już mniej więcej konstrukcję ICON. A jak on pachnie?
Intro to orzeźwiająca mieszanką zielono-cytrusowej bergamoty i kwiatu pomarańczy posypanych wibrującym czarnym pieprzem. Początek jest rzeczywiście intrygujący i od razu przyciąga uwagę oryginalnym brzmieniem. Zdecydowanie nie rozczarowuje. Serce zapachu jest aromatyczne, w stylu współczesnego fougere, z „czystą”, bardzo dzisiejszą lawendą oraz luźno przywodzącym na myśl Declaration Cartiera kardamonem. Drzewna baza zapachu pachnie głównie wetywerią i mchem dębowym oraz sporą dawką Iso E Super. Natomiast, mimo moich najszczerszych chęci, nie potrafię tu zidentyfikować ani oudu, ani zamszu, choć jakaś nuta drzewna poza wetiwerem i mchem zdaje się jednak być obecna. Efekt jest taki, że szczególnie właśnie baza ICON mocno nawiązuje do Terre d’Hermes.
ICON budzi ewidentne skojarzenia z perfumami Jean-Claude’a Elleny. Nie tylko z Terre, także – choć w mniejszym stopniu – z Declaration. Nie jest wszakże, jak już wcześniej wspomniałem, bezrefleksyjną kopią żadnego z nich. Określiłbym go raczej jako rodzaj zręcznej aluzji do tego fragmentu stylu twórczości Francuza, który przyczynił się do sukcesów rynkowych wymienionych zapachów Hermesa i Cartiera. Wykorzystanie połączenia nuty cytrusowych z czarnym pieprzem, kardamonu, wetiweru, mchu dębowego i Iso E Super oraz stworzenie z nich tej wibrującej, cytrusowo-przyprawowo-drzewnej woni „wagi średniej” – to wszystko elementy wspólne ICONa z Terre d’Hermes albo z Declaration Cartiera. Albo i z jednym i z drugim.
Carlos Benaim określa swój obecny styl w trzech słowach: poszukujący, prosty i elegancki. ICON odzwierciedla go w sposób doskonały. Perfumiarz przyznaje, że chciał stworzyć prawdziwie męski zapach ze świeżym akcentem. Czyli, zdawać by się mogło, nic nowego. Mniej więcej to, co zwykle w tzw. męskim mainstreamie. A jednak ICON wyróżnia się pozytywnie spośród większości męskich premier ostatnich kilku lat, umiejętnie łącząc subtelne nowatorstwo akordu otwarcia z nawiązaniami do współczesnej męskiej klasyki.
Wedle napisu na flakonie zapach ma koncentrację wody perfumowanej (eau de parfum), jednak w porównaniu z np. Terre d’Hermes Pure Perfume wypada zdecydowanie bardziej delikatnie, raczej na poziomie Terre d’Hermes Eau de Toilette. Ma raczej dyskretną, „korporacyjną”, ale wyczuwalną projekcję i niezłą trwałość, w granicach 8 godzin.
ICON – podobnie jak Terre – trafi przede wszystkim w gusta menedżerów i przedsiębiorców w średnim wieku, na co dzień ubranych w garnitur lub nieco swobodniej w stylu casual office, chcących podkreślić swój status zawodowy zapachem tyleż oryginalnym, co emanującym chłodnym profesjonalizmem i nie narzucającym się. Idealnie też wpasuje się w korytarze korporacji. Tego jestem niemal pewien. Trzeba tylko poczekać, aż trafi do polskiej dystrybucji, bo na dzień dzisiejszy jest jeszcze w polskich perfumeriach stacjonarnych niedostępny…
Doskonałe wrażenie robi bardzo masywny flakon, pokryty swoistym „pancerzem” w kolorze srebra, a wykonanym z tworzywa sztucznego z charakterystycznymi przetłoczeniami w kształcie rombów (diamencików), dzięki którym nie wysuwa się on z dłoni (a trzeba wiedzieć, że 100 ml butla waży ponad 0,5 kg, co może niestety okazać się zbytnim dociążeniem podręcznego bagażu w samolocie…). Wierzch masywnej zatyczki jest lekko wypukły, a na jego czarnym tle widnieje eleganckie, tłoczone, srebrne logo marki. Po jej zdjęciu oczom ukazuje się grawerowany na srebrnej płytce okalającej atomizer napis „Alfred Dunhill Ltd. London, AD 1893”. Zatyczka zamyka się z miłym dla ucha, głośnym klikiem. Całość prezentuje się – podkreślam – wyśmienicie. Imituje jakąś metalową rękojeść czy też dźwignię w ekskluzywnym samochodzie. Flakon swym walcowym kształtem nawiązuje do pierwszego męskiego zapachu Dunhilla For Men z 1934 roku, co jak sądzę ma znaczenie symboliczne i podkreśla status ICONa jako początku nowego rozdziału w historii perfum marki Dunhill. Rozdziału, który rozpoczął się bardzo obiecująco…
nuty głowy: bergamotka, neroli, czarny pieprz
nuty serca: lawenda, kardamon,
nuty głębi: wetiwer, akord irysowo-skórzany, mech dębu, oud,
twórca: Carlos Benaim
rok wprowadzenia: 2015
moja ocena:
zapach: *****/ trwałość: ****/ projekcja: ****
Zapach kupiony wyłącznie w oparciu o tą recenzję. Świetne perfumy, w końcu coś, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Uwielbiam Ziemię Hermesa, jakże mógłbym nie polubić Icona.