W 2007 roku w Le Figaro pojawiła się elektryzująca wszystkich wielbicieli domu perfumeryjnego Guerlain wzmianka, że oto legendarny Jean-Paul Guerlain od kilku miesięcy pracuje nad kolejnymi perfumami dla mężczyzn. Miały one swą premierę w 2010 roku i okazało się wówczas, że nie była to jedna, tylko aż dwie kompozycje pod tą samą nazwą: Arsene Lupin, przy czym różniły się podtytułami: Dandy i Voyou. Jean-Paul Guerlain przyznał, że będą to najprawdopodobniej ostatnie stworzone przez niego perfumy, zanim całkowicie wycofa się z aktywności zawodowej.
Mistrza odpowiedzialnego za takie arcydzieła perfumerii jak Samsara, Jardins de Bagatelle, Mahora, Nahema, Chamade, Derby, Habit Rouge, Heritage, Vetiver, Eau de Guerlain od zawsze fascynowała postać Arsena Lupina z jego dwoistą naturą – szarmanckiego eleganta i bezwzględnego bandyty. Dlatego też zdecydował się on na stworzenie dwóch pachnideł oddających obie strony natury Lupina. Na internetowych forach można spotkać opinie, że tylko Dandy jest w pełni dziełem Jean-Paula, zaś Voyou to w głównej mierze zapach Thierry Wassera, który objął funkcję głównego perfumiarza Guerlain w czerwcu 2008 roku. Biorąc pod uwagę charakter i styl obu pachnideł jestem w stanie w to bez wahania uwierzyć, ale że nie mam jednoznacznego potwierdzenia tej tezy, zaś niewątpliwy autorytet w dziedzinie Guerlaina – autor bloga Monsieur Guerlain – jednoznacznie przypisuje autorstwo obu zapachów Jean-Paulowi Guerlainowi. Pozostanę więc przy tej wersji, choć nie zmienia to moje opinii, że Dandy pachnie zdecydowanie w starym stylu Guerlaina, zaś Voyou emanuje nowoczesnością charakterystyczną dla współczesnych zapachów marki (L’Instant Pour Homme czy linia Homme).
Ogromna szkoda, że oba pachnidła są tak trudno dostępne – obecnie przede wszystkim w głównym sklepie Guerlain w Paryżu przy 68 AVENUE DES CHAMPS ELYSEES, od niedawna – chyba – także na lotnisku De Gaulle’a oraz – na pewno – w londyńskim Harrodsie. To czyni je oczywiście pozycjami bardzo pożądanymi przez wielbicieli Guerlaina, jak i perfum w ogóle.
1: Dandy czyli Elegant
Już po pierwszym teście wiedziałem, że to będzie mój faworyt w tym duecie. Przepiękna i możliwa do wykonania tylko przez Jean-Paula Guerlaina kompozycja kwiatowo-szyprowo-skórzana, z doprawdy cudną wonią fiołka, doprawioną kardamonem i osadzoną na szyprowym akordzie z labdanum i paczulą. Choć spotykają się w tym pachnidle echa takich dzieł marki Guerlain jak Chamade Pour Homme czy Mitsouko, a także reminiscencje z Grey Flannel G. Beene czy Fahrenheit Ch. Diora, to jednak Dandy pachnie jak nic innego. Indywidualnie, absolutnie oryginalnie i unikatowo, a ponad wszystko powalająco elegancko i – po prostu – przepięknie. Ma też w sobie sporą dawkę nostalgii za dawnymi czasami, którą Jean-Paul ewidentnie przemycił do formuły. Dziś absolutnie nie robi się takich zapachów. Nawet w tzw. niszy trudno coś takiego znaleźć. Dandy nie jest pachnidłem w żadnej mierze trendy. To raczej ubrane we współczesne barwy piękne wspomnienie tego, czym były wspaniałe pachnidła pół wieku temu.
Dandy rozpoczyna się akordem złożonym z dominującego swą zielonością fiołka i wibrującego świeżością kardamonu. Z czasem pojawia się chłodząca, lekko mentolowa nuta, która może pochodzić od kardamonu. Przez te dwie fazy trwania zapachu na skórze, jest on świeżo-zielony i subtelnie wibrujący z wyraźnie szyprową charakterystyką. W miarę upływu czasu zaczyna dominować właśnie ta piękna, ciepła, elegancka guerlainowska szyprowa baza z labdanum, drewnem sandałowym oraz paczulą, która jak żyw przypomina mi współczesne wcielenie fenomenalnego Mitsouko w wersji EDT. By w sposób najprostszy wyobrazić sobie jak pachnie Dandy, wystarczy połączyć – wcześniej nieco rozcieńczoną – fiołkową zieloność Grey Flannel z guerlainowską szyprowością Mitsouko właśnie.
Dandy to eleganckie i luksusowe perfumy, pozostające w zgodzie ze słowami Jean-Paula Guerlaina: „Luksus to coś pięknego i dyskretnego”. Takie właśnie są. Wyczuwalne na skórze przez wiele godzin, utrzymują dyskretną, ale stałą projekcję. Spotkają się – jak sądzę – z uznaniem mężczyzn poszukujących bardziej tradycyjnych i jednocześnie niebanalnych woni. Wszak męski, zielono-kwiatowy szypr to rzecz bardzo daleka od obecnych trendów. I bardzo dobrze.
główne nuty: bergamotka, gorzka pomarańcza, różowy pieprz, labdanum, fiołek, olibanum, kardamon, paczula, drewno sandałowe
twórca: Jean-Paul Guerlain
rok wprowadzenia: 2010
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: początkowo i w sercu średnia, w bazie subtelna, ale wyczyuwalna
- trwałość: 8-9 godzin
2: Voyou czyli Bandyta
Otwarcie jest słodko cytrusowe z tłem w postaci miksu przypraw i żywic. Co ciekawe, zapach po kilkunastu minutach nabiera projekcji, staje się lżejszy i świeższy, niż na początku. Po bardzo zrównoważonym przyprawowym sercu następuje drzewna baza z dominującym sandałowcem na tle białych piżm. Wszystko to pachnie bardzo współcześnie, bez odniesień do przeszłości. W Voyou bardzo istotną rolę odgrywa duet benzoesu i esencji drewna sandałowego, uzupełniony bardzo oszczędnie o wtopioną w niego zgrabnie różę, której subtelnie towarzyszy jakże z nią kompatybilna paczula. W wyniku tego Voyou chwilami wydaje się być zubożonym w paczulę odległym krewnym Coromandela Chanela.
Voyou pachnie zdecydowanie nowocześniej od swego fiołkowego brata. Pozbawiony jest też jego sentymentalizmu. Jest też mniej unikatowy, choć wciąż świetnie złożony i bardzo ładnie pachnący. Bez najmniejszego problemu mógłby stanąć na mainstreamowej półce obok współczesnych Guerlainów autorstwa Thierry Wassera. Niestety nie znalazłem w nim nic, co by mnie uwiodło.
główne nuty: gorzka pomarańcza, aromatyczne zioła, bylica, pieprz, kolendra, róża, drewno sandałowe, benzoes, paczula, białe piżma
twórca: Jean-Paul Guerlain
rok wprowadzenia: 2010
moja ocena:
- zapach: dobry
- projekcja: początkowo i w sercu średnia, w bazie subtelna, ale wyczuwalna
- trwałość: 8-9 godzin
Oba pachnidła Arsene Lupin to przykłady doskonałej roboty perfumiarskiej, choć żadne z nich nie zachwyciło mnie w stopniu, jakiego oczekiwałem (ach te oczekiwania!). Przyznać jednak muszę, że gdybym miał możliwość zakupu jednego flakonu, bez wahania sięgnąłbym po fiołkowy szypr Dandy (pod warunkiem, że w pobliżu nie byłoby cudnego Chamade Pour Homme, ale o tym przy innej okazji…). Voyou – choć ładne – pozostawiło mnie zupełnie obojętnym. Zbyt wiele tego typu pachnideł przewinęło się przez moje ręce, a sama jego solidność i wysoka jakość to jednak zbyt mało, by nakłonić mnie do starań o własny flakonu, szczególnie że poziom cenowy jest w przypadku obu pachnideł dużo wyższy od standardowego.
Znalazłem ofertę Voyou na ebayu. Co ciekawe, opisane są jako zapach dla pań.
Pozdrawiam
Dla Pań? No nie wiem…
Różne dziwne rzeczy ludzie wypisują w internecie. Kiedyś prowadziłem dyskusję ze sprzedawczynią na allegro, której podpowiedziałem w mailu, że warto zmienić opis perfum z damskich na męskie, gdyż jest to bardzo męska kompozycja. Dostałem odpowiedź, że to na pewno damskie perfumy, gdyż przytaczając odpowiedź: „mój chłopak powiedział, że na pewno damskie, gdyż on by tego nie użył. Jak więc pan widzi, są na pewno damskie. ” 🙂
Taaa… No comments 😉
Przyznam, że zdumiałem się, gdy zobaczyłem najnowsze recenzje, oczywiście było to zdumienie pozytywne. Od dawna próbowałem znaleźć próbkę Dandy, nawet o mały włos nie kupiłem flaszki w bardzo atrakcyjnej cenie. Po Twojej recenzji jeszcze bardziej pragnę je poznać. Czyżby zdjęcie flaszki na kaflach było Twojego autorstwa? 🙂
Niestety nie posiadam własnej flaszki Dandy (ani Voyou) – reckę napisałem na bazie dekantów, które zakupiłem od pewnego Holendra… 🙂
Gratuluję więc dekantów i raz jeszcze dziękuję za recenzje.
Nie ma za co. Niestety dekanty małe, więc Voyou zostało odrobinę, a po Dandym zostało wspomnienie… Gdybyś kiedyś chciał wziąć flaszkę na spółkę – daj znać 😦
Nooo szefie, nie ukrywam iż czekałem na te recenzję 😉 Bardzo mnie cieszy że JPG nie powiedział jeszcze ostatniego słowa 😉 Recenzja „Chamade” w planach najbliższych ?
Tak. Chamade Pour Homme wkrótce. 🙂
Chętnie bym przetestował oba, bo ani jednego, ani drugiego nie znam