Kontrowersyjny temat reformulacji perfum jest jednym z najmocniej dyskutowanych wśród tzw. perfumomaniaków. Nic w tym dziwnego, skoro nasze ulubione zapachy, nierzadko używane od wielu lat, kupione dziś pachną często wyraźnie inaczej niż w przeszłości. Osoby zorientowne w temacie, o wyczulonym zmyśle powonienia, z reguły zauważają te różnice. Przeciętnemu nabywcy mogą one jednak umknąć. Producenci starają się bowiem, by zmiany przeszły niezauważone i często im się to udaje. Czasem nowe wersje bliskie są pierwotnym i wielkiej szkody nie ma. Jednak często zmiany są zbyt ewidentne.
Wbrew obiegowym opiniom, jakoby reformulacje miały służyć uwspółcześnieniu starych klasyków tak, by te łatwiej zdobywały serca współczesnych, przyzwyczajonych do miałkości konsumentów, prawda wydaje się być inna i znacznie bardziej prozaiczna. Dwa najważniejsze i praktycznie zawsze występujące przyczyny zmieniania formuł perfum to: presja na obniżenie kosztów pachnącej esencji oraz spełnienie coraz to nowych wymagań ograniczających stosowanie wielu tradycyjnych składników perfum (zwykle naturalnego pochodzenia). Oba aspekty mają w tle pieniądze, co wydaje się być w dzisiejszych czasach oczywiste. Niestety…
Konkurencja i ogólna tendencja do zwiększania dostępności markowych perfum poprzez obniżanie ich cen powodują, że współcześni perfumiarze stają niejednokrotnie przed karkołomnym zadaniem potanienia receptury, co praktycznie zawsze odbija się na jakości perfum i ich charakterze. Na potwierdzenie tego przytoczę słowa Ralpha Schwiegera – jednego z współczesnych perfumiarzy:
„RS: Największym problemem jest posiadanie coraz to mniejszych funduszy na „pozwalanie sobie” w kwestii składników. Wyzwaniem nie jest ich dostępność, ale możliwość finansowego pozwolenia sobie na nie. Regulacje europejskie nie są wyzwaniem dla nowych kreacji, ponieważ jest jeszcze wciąż wiele nieodkrytych ścieżek, ale odtworzenie istniejącego już zapachu bez odpowiednich składników jest czasem bardzo trudne. Zestaw to z ograniczeniami finansowymi, a zrozumiesz, dlaczego niektórzy nie poznają swych ulubionych klasycznych pachnideł po ich reformulacji (…)”
Także pomysły IFRA (Międzynarodowe Stowarzyszenie Producentów Perfum), które to forsuje w Europejskim Parlamencie, tak naprawdę biorą się wg mnie z chęci zarabiania przez wielkie koncerny chemiczne, syntetyzujące zapachowe składniki. Pod płaszczykiem rzekomych własności uczulających drastycznie obostrza się użycie m.in. np. mchu dębowego (Evernia prunastri), integralnego składnika akordu chypre, ale i jednej z najpopularniejszych perfumowych ingrediencji w ogóle, więc perfumiarze muszą szukać alternatywnych, zwykle właśnie syntetycznych substancji i to często wcale nie wśród tych najlepszych, przez co najdroższych (niektóre syntetyki pachną zachwycająco i kosztują krocie), bo wciąż trzeba pamiętać o presji cięcia kosztów.
Efekty tych niecnych zabiegów znam doskonale z autopsji. Oto jeden z nich. Niegdyś jedno z moich większych perfumowych odkryć, wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju Grey Flannel Geoffrey Beene.
Ostatnio postanowiłem uzupełnić zapas Grey Flannel, bo moje 30 ml jest już tylko do połowy pełne. Nie używam go często, ale mam do niego ogromny sentyment. Opiszę krótko, co się okazało, gdy otrzymałem i przetestowałem nowy flakon, wyprodukowany w 2011 roku. Płyn w środku jest bezbarwny. W mojej starej 30-ce, która pochodzi z 2004 roku, kolor płynu jest lekko żółty. Co jednak najważniejsze, stary GF pachnie inaczej. Wg mnie lepiej, głębiej i cieplej. Wyraźniej czuć w nim goździk i naturalny (!) mech dębu. W nowym tego nie ma. Jest za to ładniejsze, bardziej świeże otwarcie (w starym też mogło być, tyle że z racji wieku zapach ulegał maceracji i nuty górne mogły zmniejszyć swój udział, co jest naturalne). Nowa wersja ma też wyraźną nutę jaśminową w sercu, czego nie znajduję w staruszku. Jakieś 4 lata temu podarowałem swemu bratu zużyty w 25% flakon 120 ml GF. Brat ma go do dziś. Data produkcji to 2006 rok. Płyn jest żółty. Czy te ewidentne różnice w kolorze oraz nieco bardziej subtelne w zapachu to jedynie efekt związany ze starzeniem się mieszanki? Śmiem w to mocno wątpić (choć do końca nie wykluczam).
Czy wobec tego nowa wersja Grey Flannel pachnie źle? Tego nie mogę powiedzieć. Pachnie bardzo dobrze, choć bardziej świeżo i bardziej płasko niż stara. Choć przyznam, że koniec końców w bazie oba pachnidła są już niemal identyczne. Co ciekawe, nowa wersja jest też trwalsza niż stara.
Nie upierałbym się tak przy swoich reformulacyjnych domniemaniach, gdyby nie kolejne przykłady, które mogę ostatnio samemu przeanalizować. Oto jedno z nasławniejszych męskich pachnideł Antaeus Chanela. Swego czasu ulubione perfumy akotra Jana Nowickiego. Ciekawe, czy współczesns wersja jeszcze mu pasuje? Bowiem wersja sprzed zmian nie dość, że (znowu!) posiada nasyconą żółtą barwę, to jeszcze ma wyraźnie lepszą projekcję, trwałość, no i przed wszystkim pachnie pełniej, bardziej bogato i wielowymiarowo, jest zdecydowanie bardzie zniuansowana. Wyraźnie wyczuwam w niej zarówno jakże charakterystyczny wosk pszczeli, jak i organiczną nutę castoreum. Wersja aktualna ma barwę transparentną, bez żółtego odcienia i sprawia wrażenie rozcieńczonej i unowocześnionej, jakby z premedytacją pozbawionej retro sznytu i fizjologicznych nut poprzednika, które przecież czyniły z niego to, czym był. Reformulacja Antaueusa jest zdecydowanie bardziej wyczuwalna i ewidentna, niż przypadek Grey Flannel. Antaeus wg mnie wiele stracił na tych zmianach, choć obiektywnie muszę przyznać, że jest wciąż bardzo męskim i bardzo dobrym pachnidłem, które – paradoksalnie – może w tej „lżejszej” wersji bardziej odpowiadać potencjalnemu współczesnemu użytkownikowi, pod warunkiem, że nie jest zawziętym fanem wersji pierwotnej.
Zmianom poddano bowiem również słynnego Kourosa YSL. Także w tym przypadku różni się on barwą płynu (nowy wpada w barwę rdzawą, podczas gdy stary jest ciemno-żółty). Sam zapach w wersji vintage okazał się przede wszystkim bogatszy w fizjologiczny cywet, który w tej wersji dochodzi znacznie szybciej do głosu. W nowej wersji cywetu jest zauważalnie mniej, zaś akord serca chwilami przywodzi skojarzenia z Adidas Active Bodies (!). Co ciekawe na papierku testowym nowy Kouros wypada gorzej od starego, który pachnie pełniej, bardziej naturalnie i dłużej. Na skórze te różnice są już mniej zauważalne i uważam, że reformulacja Kourosa nie była aż tak druzgocąca, jak Antaeusa. Kourosa uczyniono trochę mniej kontrowersyjnym, ujmując nieco jego fizjologicznego, brudnego akcentu, ale całość zachowała swój nieprzejednany charakter.
Oczywiście przypadki cichej reformulacji klasyków można by tu mnożyć (choćby legendarny M7 YSL, któremu w przeszłości prócz formuły przemodelowano także nieco flakon), o czym bez najmniejszego problemu dowiemy się czytając słynne forum Basenotes. Warto też przywołać zmiany bardziej udane i zrobione w sposób daleko bardziej elegancki, bo oficjalny. Mam tu na myśli bardzo udane, najnowsze wcielenie M7 w postaci Oud Absolu. Ale to już temat na jeden z następnych wpisów.
Co my – klienci – możemy w tej sytuacji zrobić? Szczerze mówiąc niewiele. „Gmeranie” w recepturach perfum jest już zjawiskiem powszechnym i właściwie nieodwracalnym. Będzie miało miejsce i nie uciekniemy od tego. Póki co wciąż jeszcze możemy poszukać starych wersji, głównie w sklepach internetowych lub na portalach aukcyjnych, jednak wraz z upływającym czasem ich znalezienie będzie coraz trudniejsze. I trzeba się z tym będzie niestety pogodzić. Taka jest smutna prawda.
poruszyłeś fqjciorze ważny i wywołujący wiele kontrowersji temat… ludzie nie bez przyczyny reagują alergicznie na reformulacje, bo ulubiony zapach dotknięty tym zabiegiem często przypomina śmietanę, majonez, colę, twarożek etc w wersji light – czyli średnio zjadliwej i mającej z oryginałem tyleż wspólnego co Madonna z Madonną…
ja rozumiem, że każdy producent chce jak najwięcej zarobić, ale nie kupuję bajki o wciąż rosnących cenach składników, bo po pierwsze to nie ropa, po drugie IFRA lubi namieszać i wreszcie same składniki to i tak niewielki koszt wytworzenia perfum (w przypadku 90% zapachów) a obecny poziom osiągnięć chemii w tej dziedzinie pozwala (dla chcących) zrekonstruować brakujące/zakazane/niedostępne składniki w niemal niezmiennej formie…
osobiście nie spotkałem się z żadnym przypadkiem by zapach po zabiegu reformulacji był wierny swej pierwotnej wersji pod względem brzmienia lub, by wyszło to samej kompozycji na dobre… w końcu to branża dóbr luksusowych gdzie cena ma ponoć marginalne znaczenie i nie wierzę, że miłośnicy danych perfum nie byliby skłonni zapłacić nawet 10 czy 20% więcej (to normalne, że wszystko z czasem drożeje) by móc cieszyć się swoim ulubionym zapachem w niezmiennej formie… i nie byłby to pierwszy przypadek by producent przerzucił podwyższone koszta wytwarzania czegoś na konsumenta (patrz ceny jaj)…
bardziej bym się skłaniał do wersji z dostosowywaniem brzmienia kompozycji do aktualnie obowiązujących trendów… w końcu zapach ma się sprzedawać i zarabiać a nie podobać ortodoksyjnym fanatykom… czy obecnie szalejące na dyskotekach małolaty kojarzą kto w oryginale zagrał Killing me softly? nie, bo mają w d.pie czyj to z kolei cover, gdyż kawałek i tak im się podoba…
Co prawda „nie ogarniam” Twoich porównań Pirath, ale chciałbym tu coś jeszcze podkreślić.
To fakt. Reforumlacje raczej nie są tożsame z poprawianiem zapachów. Z reguły oryginalne kompozycje na nich tracą. Jednak podstawowe przyczyny zmian w formułach leżą w kwestiach czysto ekonomicznych, o czym wspomina cytowany przeze mnie zawodowy perfumiarz. Ja mu wierzę, co jest chyba oczywiste. Ze swej strony dodam, że czasem może to być spowodowane np. utratą dostaw jakiegoś istotnego składnika naturalnego. Wbrew temu co piszesz, współczesna chemia nie jest w stanie godnie zastąpić wielu naturalnych ingrediencji (cudowna natura złożyła je często z setek molekuł), które często stanowią o charakterze danych perfum. Przeceniasz syntezę chemiczną jak i inne współczesne metody odtwarzania zapachów. Nie jest możliwe stworzenie idealnego ani nawet bardzo zbliżonego odpowiednika dla, dajmy na to, absolutu jaśminowego z plantacji Monsieur Duvalla z Grasse, który robi to dla firmy X od 40 lat.
Kwestie unowocześniania starych kompozycji osobiście uznaję za trzeciorzędne. Jaki bowiem sens miałoby np. unowocześnienie Antaeusa, skoro dla młodszych mężczyzn Chanel ma całą masę współczesnych perfum (linia Allure dajmy na to, Bleu itd.). Antaeus pozostaje w ofercie Chanela ze względu na zupełnie inną grupę klientów – wiernych swojemu zapachowi od lat. Ta ceni sobie charakter tego pachnidła taki, jak zna z przeszłości. Tak drastyczne jego zmienianie uważam za nieuczciwe wobec nich.
zawodowy perfumiarz o którym wspomniałeś, to nie obiektywna wyrocznia – lecz najemnik, który raczej nie powie wprost jakie pobódki w istocie kierują jego mocodawcami – gdyż prawdopodobnie przez dłuższy czas miałby problem ze znalezieniem pracy…
owszem zgadzam się, że nie wszystko udaje się sklonować idealnie, ale w czasach gdy tranzystory współczesnych procesorów za kilkaset złotych skłądają się z ponad miliarda tranzystorów złożonych z zaledwie garstki atomów każdy – nie wierzę że dla chcącego to coś trudnego… ale tu odbijamy się o wspomniany przez Ciebie wątek ekonomiczny… czyli wydawać jak najmniej i zarabiać, zarabiać, zarabiać, dużo zarabiać – bo konkurencja nie spi i niezależnie od reprezentowanej marki język biznesu brzmi zawsze jednakowo…
Nie twierdzę, że jest on wyrocznią. Ale na pewno wie więcej na ten temat niż Ty i ja razem wzięci i poniesieni do sześcianu. Zresztą powołując się na względy ekonomiczne już i tak dość dotkliwie zdemaskował cały ten proceder. Nie uważam też, żeby musiał omijać prawdę z powodu obaw przed wilczym biletem w branży. To gruba przesada. Podobnie jak uporczywe szukanie analogii pomiędzy biznesem perfum i elektroniką. Każda branża ma swoją specyfikę, Pirath. Ignorancją jest tego nie wi(e)dzieć.
uporczywie? starałem się dobrać przykład bliższy “ogarnięciu”… ignorancją jest natomiast nie dostrzeganie czytelnej analogii w przypadku pozornie różnych branżach, gdzie założenia i możliwości techniczne (laboratoria) są niemal identyczne…
Nie musisz używać analogii (zresztą nieprzekonujących, kompletnie nieczytelnych i nieadekwatnych), bym zrozumiał Twój punkt widzenia. Nie zgadzam się nim. Ja swój wyłuszczyłem we wpisie i w komentarzu. Więcej nie mam tu nic do dodania.
Dyskusja dość już leciwa, ale jednak wtrącę swoje 3 grosze…
„w czasach gdy tranzystory współczesnych procesorów za kilkaset złotych skłądają się z ponad miliarda tranzystorów złożonych z zaledwie garstki atomów każdy – nie wierzę że dla chcącego to coś trudnego…”
Cóż, stety niestety nie można porównywać osiągnięć informatyki do osiągnięć chemii czy biochemii. W podanym przez Ciebie przykładzie analogia nie występuje – czym innym jest zbudowanie czegoś konkretnego i dobrze już zbadanego (poznanego) z garstki atomów, wykonując proste skalowanie („skoro zadziałało nam to na milion razy większej strukturze, to jeżeli uda nam się to zmniejszyć, również powinno zadziałać”), a czym innym badanie struktur i własności nowych związków chemicznych (im bardziej złożony związek, tym ciężej określić jego strukturę – wymaga to szeregu wielogodzinnych badań na bardzo kosztownym sprzęcie, a nawet po takich badaniach możemy nie wiedzieć wszystkiego – poczytaj o lewo- i prawoskrętności cząsteczek, które było przyczyną urodzeń setek niepełnosprawnych dzieci).
W związku z tym nie – nie umiemy syntetycznie odtworzyć substancji pochodzenia naturalnego, ponieważ często nie umiemy nawet dokładnie określić, co wchodzi w skład takiej substancji… bo co z tego, że określimy, że np. 90% substancji to węgiel, 5% to żelazo, 3% wodór, a 1% to tlen, skoro na pozostały 1% składają się jeszcze setki innych związków chemicznych (i teraz badać to dalej, czy nie, skoro koszt badań wzrasta, a nie wiadomo, jaki wpływ mają te śladowe ilości domieszek na działanie całej substancji?), a w dodatku proporcje potrafią się zmieniać w zależności od próbki, a oprócz tego nie mamy pewności, czy pewne kluczowe substancje nie uległy degradacji podczas badań np. wskutek ekspozycji próbki na światło lub jej kontaktu z powietrzem?
W Twoim porównaniu tranzystor jest strukturą statyczną, zaś perfumy – strukturą dynamiczną, zmieniającą się nie tylko pod wpływem czasu, ale i ludzkiej skóry, potu, powietrza, światła itd.
Mając tyle czynników do uwzględnienia naprawdę nie jest prosto wynaleźć formułę, która będzie i trwała, i pachnąca – robi się to bardziej metodą prób i błędów aniżeli analizą matematyczną (jak w przypadku informatyki), ponieważ nie możemy zbudować odpowiednich modeli matematycznych dla zjawisk biochemicznych… nie znając wszystkich czynników, które wpływają na wynik. A nie znamy ich. Nie sposób odtworzyć środowiska idealnie symulującego złożony ludzki (czy nawet zwierzęcy) organizm pod względem biochemicznym, a prowadzenie badań na żywym ludzkim organizmie bez szkody dla niego jest mocno ograniczone technologicznie, i dopiero nanotechnologie dają nadzieję, że tego typu eksperymenty będą w ogóle możliwe.
Gdyby było inaczej, tj. gdyby z góry dałoby się określić właściwości chemicznego związku jedynie na podstawie jego struktury, to przed wprowadzeniem takiego związku na rynek (np. w postaci leku) nie trzeba byłoby wykonywać masy kosztownych badań jego bezpieczeństwa najpierw na zwierzętach, a potem na ludziach. Niestety, ponieważ reakcji organizmów na konkretne substancje nie da się tak prosto przewidzieć np. za pomocą analizy matematycznej, badania przeprowadzać trzeba, a nawet po ich przeprowadzeniu i uznaniu substancji za „bezpieczną” masz przecież w ulotkach leków określony szereg możliwych działań niepożądanych, które jednak wcale wystąpić nie muszą, ponieważ… każdy organizm może zareagować na tą samą substancję trochę inaczej…
Prosimy nie porównywać idolki milionów do reformulacji perfum bo to w złym guście. Jest w tak wysokiej formie nie tylko w muzycznej, w której nie była od dawna. Dziękujemy. Jedna rada jeśli się nie podobają perfumy po zmianie to poprostu nie kupować wybrać inne 🙂
ja nie porównuję, lecz uwypuklam dzielącą oba przypadki przepaść… choć obu do grona mych idolek nie zaliczam… i tu również dziękuję za zrozumienie…
A wiadomo jest kiedy Kouros przeszedł reformulacje??mam zarówno wode po goleniu jak i toaletową. Przyznam szczerze że oba się różnią z czego wole o wiele bardziej płyn po goleniu gdyż zawiera jakby więcej ,,brudnego” składnika…możliwe że toaletowa jest już po przejsciach?
Sam chciałbym to dokładnie wiedzieć. Wg mnie stało się to albo w drugiej połowie 2007 albo w pierwszej 2008 roku, choć to są jedynie moje domniemania. Niewykluczone, że zapach zmieniany był też wcześniej, bo i takie słuchy mnie dochodzą.
… zgadzam się w całej rozciągłości… Givenchy Gentleman & Y. S. L. Kouros nie pachnie jak dawniej… a to mój ukochane zapachy…
O właśnie. Gentleman to kolejny dobry przykład.
Czytam Drogi Fqjciorze twojego bloga już od dawna i postanowiłem napisać, bo sprawa dotyczy zapachu, z którym obcuje już bardzo długo. Nie wiem czy to autosugestia, czy faktycznie coś w tym jest, ale Kouros kupowany w butikach YSL za granicą, nie jest tym samym zapachem, który jest oferowany w polskich perfumeriach internetowych (bo w popularnych sieciówkach juz go nie ma). Barwa jest inna, nuty bardziej szyprowe. Eksperyment jest prosty, wystarczy pozostawić na gładkiej powierzchni np szkiełko kilka psików Kourosa, ten zagraniczny wyparowuje i robi się tłusty i zółty, pachnie ostro cywetem, kupowany od kilku lat w polsce prawie nie zostawia śladu a zapach pozostałej plamki jest aromatem szarego mydła, o trwałości obu nie wspominam. Podkreslam to moje spostrzeżenie, zapachu używam od ponad 8 lat i po wielu narzekaniach na nową wersję zostałem obdarowany dwiema butelkami kupionymi za granicą, jaka była moja radość gdy poczułem, że to znowu stary zapach. Powiem więcej dla laików i wielbicieli massmarketowego shitu ten zagraniczny „śmierdzi” bardziej (ślepy test), więc chyba coś w tym jest. Pozdrawiam
Witam Cię Icarium. To co napisałeś o Kourosie jest bardzo interesujące i potwierdzałoby informacje nt. jego reformulacji. Być może polskie perfumerie internetowe kupują go w tym samym źródle, które dysponuje tylko nowymi partiami produkcyjnymi, a z kolei zagraniczna perfumeria, w które ostatnio nabyłeś 2 flakony, posiada jeszcze stare zapasy. Ja swoje testy porównawcze oparłem na miniaturce 10 ml kupionej w perfumerii w Niemczech (nr seryjny 7F2 wskazuje na datę produkcji 06.2007) oraz na flakonie 50 ml kupionym niegdyś w Polsce na allegro od prywatnego użytkownika (nr 8LAA wskazuje na datę produkcji 11.2008). Dodatkowo miniaturka ma inną (starą) wersję grafiki kartonika, a flakon już nową. Wygląda więc na to, że gdzieś pomiędzy tymi datami zmieniono recepturę Kourosa. Zachęcam do sprawdzenia dat produkcji flakonów, które posiadasz tu: http://checkcosmetic.net/. Wystarczy wybrać markę YSL i wpisać nr seryjny, który znajdziesz wybity z tyłu flakonu albo w innym jego miejscu. Sam jestem ciekaw rezultatów.
Podpisuje sie pod tym co napisał Icarium…Jak po dłuższym czasie zakupiłem w sieci Kourosa miałem wręcz wrażenie że to jakaś podróba…Nie wiem jak sie mają skłądniki i receptura wody toaletowej w porównaniu wody po goleniu ale na tej podstawie również stwierdziłem różnice…Po odkręceniu wody po goleniu widać na gwincie wręcz rdzawy kolor a sam zapach hmmm…niestety nie powiem tego o toaletowej któ®ą niedawno zakupiłem…woda po goleniu jest głębsza, bardziej aromatyczna…a tolaetowa?? brakuje mi w niej czegoś i to TEGO co uczyniło Kourosa tym świetnym zapachem…poza tym po jakis 5 godzinach zapach czuje dopiero po głębszym ,,wciagnięciu” nosem. Skutek mam taki że wole używać wody po goleniu jako toaletowej na codzień.
Żeby sprawdzić musiałem dotrzeć do domu, wpisałem kod, wygląda na to, że mam zapach wyprodukowany w 2010 roku w lipcu (kod początek 51g) ten kupowany we Francji .Ma butelkę z metalowym denkiem i metalową grórną cześcią, metal jest również na korku. W takiej samej butelce mam zapach z 2009 kupowany w Polsce w Sep… Czy zetknąłeś się może drogi Fqjciorze z nową butelką Kourosa podobno nie ma juz tych metalowych wstawek?
Nie zetknąłem się z tym najnowszym flakonem, ale widuję go na allegro ostatnio. Dodam tylko, że mój flakon 50 ml ma te wszystkie metalowe wstawki, o których piszesz oraz matową fakturę. Natomiast miniaturka 10 ml wykonana jest z plastiku gładkiego i lekko połyskującego. Wiem, że akurat porównywanie opakowania miniaturki nie jest to adekwatne, jednak wiem też, że stary, klasyczny Kouros zamykany był w gładkich, białych butlach. Jak widać całość nie jest łatwa do rozwikłania.
Czyli Icarium rozumiem, że ten brutalniejszy, mocniejszy z Francji jest z 2010 r. i mimo to ma moc większa od polskiego z 2009?
Nie wiem czy brutalniejszy, na pewno bardziej fizjologiczny, posiada ciemniejszy kolor, po wyparowaniu charakterystyczną żóltawą plamkę tłustawą i pachnącą kourosowo. Podkreślam po raz wtóry nie wiem czy to nie autosugestia, ale poważnie zastanowiłem się nad reformulacją i dostepnością poszczególnych partii na rynkach.
A propos chyba zniknął już z oficjlanej strony sklepu ysl beauty
witam was, używałem D&G the one jakiś rok temu (tester) a teraz dostałem w prezencie z perfumerii (Duglas) zauważyłem, że zapach jest inny, mniej intensywny, i krótko trzyma. Czy D&B też przechodzi reformulacje?
Nic nie wiem na temat reformulacji The One. Bardzo wątpię żeby tak było, bo to jednak perfumy stosunkowo nowe na rynku i na pewno od początku zgodne z IFRA. Chyba że postanowili np. potanić formułę, ale to raczej także mało prawdopodobne, bo ona i tak jest bardzo tania.
Tyle lat szukania i chyba znalazłem … Bałem się nawet powąchać bo cena odstraszała. Większość butelek w takiej pojemności i za tę cenę nie nadawała się do niczego. A tu taka niespodzianka. Artykuł znalazłem dopiero po zakupie oraz wiedzę na temat marki „Geoffrey Beene”.
Człowiek uczy się całe życie i całe życie szuka 😉
Faktem jest że mam wersję 2012 Geoffrey Beene Grey Flannel ale mimo wszystko to jest to.
Polecam tym niedowierzającym, że za cenę ~50 zł można kupić wspaniały zapach.
Drogi autorze, czy jest Ci może coś wiadomo na temat reformulacji zapachó Montale? Na zagranicznych i polskich forach ktoś rozpuszcza powoli takie plotki, a nigdzie nie ma jakiegokolwiek potwierdzenia. Po śmierci Hermesa, śmierć Montale RV byłaby czymś po prostu okropnym 😦
Witam. Wg mnie to plotki. Nic mi nie wiadomo reformulacji zapachów Montale.
A przydałaby sie im jakaś pozytywna refolmulacja bo niektóre ich pachnidła są beznadziejne 🙂
Dziś z ciekawości psiknąłem na rękę Antaeus Chanel,nigdy wcześniej tego nie wąchałem…otwarcie gwałtownie przycicha po paru minutach,ewolucja zapachu trwa ok 30 min,po godzinie znika. Ktoś chce zniszczyć tę markę? Wielkiej estymy do niej nie czuję ,jedyne pachnidło Chanel jakiego kiedyś używałem to był Egoiste.był oczywiście bardzo ładny…na szczęście mamy teraz niszę!
Nie chce byc zlym prorokiem, czy cos w tym stylu, ale moim zdaniem i Montale reformuluje swoje niektore zapachy. Jakies 2 miesiace temu nabylem w stacjonarnej perfumerii niszowej, mieszczacej sie w pewnym znanym warszawskim hotelu, probke zapachu, wlasnie Montale, a mianowicie Full Incense. To bylo moje pierwsze globalne „obcowanie” z tym zapachem (wczesniej przeprowadzalem testy nadgarstkowe). Ten zapach jest duzo slabszy od dwoch innych pachnidel tej marki, ktore posiadam – Red Vetyver oraz Aoud Leather. Projekcja jest duza przez poltorej godziny, a potem zapach robi sie bliskoskorny, ale dalej jest wyczuwalny przy blizszym kontakcie. Trwalosc – do niej nie mam zarzutu – oscylowala w granicach 8-10 h. Moze ten zapach tak reaguje z moja skora – to mozliwe. Ale nie jest to to samo „bogate” Montale, do ktorego bylem przyzwyczajony….
serce mi pękło 😦 kupiłem Zino i to już nie jest to genialne pachnidło, jakim było…
VETO!