Vibrational Perfumes, czyli Ramon Bejar dla dziewczynek

Dziś nietypowo – zapachy damskie. Okazja jest oczywista…

Ramon Bejarowi spodobało się żonglowanie nazwami, markami i projektami. Jego główne przedsięwzięcie to Ramon Molvizar, której to marki pachnidła znalazły się już na moim blogu. Te, które dotąd poznałem, stoją na wysokim poziomie, a kilka z nich szczególnie mi się spodobało (Black Cube czy Black Goldskin). Inny projekt Bejara to ekskluzywna kolekcja zapachów Cuarzo Signature, o której na blogu wkrótce. Jednak dziś wrażenia na temat trzech znacznie dostępniejszych cenowo w stosunku do tego, do czego Bejar nas przyzwyczaił, pachnideł – pod szyldem Vibrational Perfumes. 250 zł na 100 ml to bowiem rzeczywiście, jak na tego twórcę, reasonable price. Co więcej, daje się to niestety wyczuć w samych zapachach, które są wg mnie po prostu słabe i nijakie… A może to tylko kwestia interpretacji?

Jak głosi marektingowy brief: Vibrational Perfumes Collection jest zbiorem wyrafinowanych eliksirów mineralnych inspirowanych przez litoterapię oraz aromaterapię. Vibrational Perfumes Collection tworzy fuzja minerałów z najwspanialszymi nutami zapachów i aromatów świata.

Zapachy zamknięto w ślicznych flakonach o ujmująco prostych (i znanych – Chanel?) kształtach. Na dnie każdego z nich – wzorem zapachów Oliviera Durbano – spoczywają tytułowe kamienie półszlachtene. 

Na wstępie odrzućmy marketingową otoczkę, rzekome własności lecznicze poszczególnych kamieni zanurzonych w pachnącej spirytusowej bazie. Skupmy się na samych zapachach. Cóż.. Mimo szczerych chęci trudno jest mi napisać coś pochlebnego na temat Vibrational Perfumes. Materiał nie bardzo nadaje się do głębszych analiz. Nie zachwycił mnie, nie zainspirował, ani nawet nie zaintrygował… Wieje od niego przeciętnością i nudą niestety. Dodatkowo – gdy czytam deklarowane przez producenta nuty poszczególnych zapachów i konfrontuję je z tym, co czuję, ulegam – delikatnie mówiąc – konfuzji…

Jeżeli już miałbym wyróżnić któryś z nich, to byłby to Rose Quartz z całkiem sympatycznym sercem, przypominającym zapach wilgotnych płatków róży, gdzie ewidentnie różany olejek miesza się z zielonkawą wonią liściastych soków. Róża jest lekka, radosna, dziewczęca, chciałoby się powiedzieć. W tle majaczy niestety jakaś landrynkowa słodycz psująca nieco ogólne wrażenie… Amethyst mimo bardziej przyprawowego charaktery także ciąży ku delikatnym nutom kwiatowym z różą w jednej z głównych ról. Choć tu nieco inną, bardziej „wieczorową”. Tiger’s Eye z kolei jest najbardziej przyprawiony z całej trójki i zamiast róży w jego sercu kusi nuta kwiatu pomarańczy – choć jej interpretacja jest tu dość sztuczna i płytka.

Wszystkie trzy zapachy są dość delikatne i zwiewne. Mają na mnie trwałość ok. 6-7 godzin. Wszystkie trzy – słusznie moim zdaniem – adresowane są do pań, choć ja bym raczej polecał je młodym dziewczętom – nastolatkom, ze względu na dość niedojrzały charakter, oględnie mówiąc… Bogata mama kupi sobie w butiku Bejara jeden z zapachów linii Ramon Molvizar, a dla nastoletniej córeczki wybierze coś z Vibrational Perfumes Collection. Mama odnajdzie w swym zapachu głębie, piękno i płatki złota, srebra lub platyny. Córka – ładne, lekkie i nienatarczywe nuty oraz magiczne kamienie… Obie odnajdą w nich luksus.

Mimo, że pewnie nie taki był zamysł Bejara, tak to widzę.   

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s