Nie mogłem nie sprawdzić Shock. Zbyt dużo zaskakująco dobrych opinii krąży w sieci na temat najnowszego zapachu Calvina Kleina, będącego jednocześnie kolejnym tzw. flankerem (jakiego polskiego słowa tu użyć?) bestsellera z 1994 CK One. Czy się z nimi zgadzam? Poniekąd tak, choć nie uważam, żeby Shock był czymś szokującym w kontekście tej marki, znanej z wypuszczania poprawnych politycznie, przyjemnych i często płytkich pachnidełek (choć – oddajmy sprawiedliwość – są chlubne wyjątki!). Shock posiada wszystkie te cechy z wyjątkiem owej płytkości, zaskakując pozytywnie aromatem tym razem nieco bardziej wyrafinowanym, głębszym i przykuwającym uwagę, choć absolutnie nie oryginalnym, za to bardzo solidnie zrobionym.
Źródła podają, że nad zapachem tym pracował sztab perfumiarzy z International Flavours & Fragrances (IFF) pod nadzorem Ann Gottlieb. Warto przy tej okazji przybliżyć pokrótce sylwetkę pani Gottlieb. Swe pierwsze nauki w kosmetycznym biznesie pobierała u samej Estee Lauder. W 1983 roku stworzyła własną firmę zajmująca się – najprościej ujmując – tłumaczeniem oczekiwań swych klientów (najczęściej znanych marek świata mody) na język zapachowych ingrediencji. W swej pracy na bieżąco śledzi i uwzględnia zmieniające się trendy rynkowe, świata mody i zapachów. Jest pośrednikiem pomiędzy zleceniodawcą (np. Calvin Klein) i perfumiarzami. Ann Gottlieb ma na swym koncie wiele komercyjnych sukcesów i nieraz już dowiodła swojej szerokiej wiedzy i intuicji w zakresie produktów o charakterze bestsellerów. Takie produkty jak CK One, Euphoria for Men, damskie Eternity oraz 212 Carolina Herrera, Jadore Dior, Daisy Marc Jacobs mówią same za siebie. Czy i tym razem trafiła w dziesiątkę? Czas pokaże. Na razie przyjęcie zapachu jest – mam wrażenie – całkiem obiecujące.
Ja nosząc Shock czuję ewidentne podobieństwa do m.in. Burberry London for Men, Oriflame Architect czy Tom Ford Tobacco Vanille, a nawet – ba! – Chanel Egoiste. Mamy tu charakterystyczny miks suszonych owoców, tabaki i przypraw podany w we współczesny, skrajnie syntetyczny sposób. Mimo tego (albo wręcz dzięki temu!) Shock nosi się z przyjemnością. Walory użytkowe – projekcja i trwałość – są na dobrym poziomie. Zapach wyczuwam na sobie wyraźnie przez 8-10 godzin. Shock nie ewoluuje zbytnio na skórze, pachnąc niemal identycznie przez cały czas, tracąc jedynie – co oczywiste – na intensywności. Projekcja – z początku całkiem mocna, z czasem – po ok. 3 godzinach – maleje i Shock staje się zapachem dosć bliskoskórnym, ale wciąż przyzwoicie wyczuwalnym.
Reasumując – udany współczesny, choć wtórny, męski zapach. Z pewnością także jedna z lepszych męskich premier w ostatnim czasie i jeden z najlepszych męskich „klajnów”. Jestem „na tak”!
nuty górne: klementynka, purpurowa lawenda, ogórek
nuty środkowe: osmantus, czarny pieprz, kardamon, czarna bazylia
nuty bazy: czekolada, tabaka, ambreine, cashmeran, paczula
twórca: IFF
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: współczesny, syntetycznie ale i sympatycznie pachnący; raczej na chłodne dni; dla wielbicieli zapachów słodkawych, ciepłych, z nutami tabaki i przypraw
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 4/ projekcja: 4/ trwałość: 4,5/ flakon: 3
Dostałem ostatnio mały testerek i wydaje mi sie ze bardziej na cieplejsze dni pasuje ten zapach… mimo że już go zużyłem to nie tęsknie za nim, nie odbił żadnego ,,piętna” na mnie a to znaczy ze nie kupie tych perfum.
perfum przecietny – z tych slodkich z czekolada zdecydowanie polecam zapach ze „stajni” Histoires de Parfums – 1969
1969 – bardzo lubię.
może i czerpie z Londona Burberry garściami, ale urody skubańcowi odmówić nie sposób 🙂 to w sumie bardzo udany zapach… osadzony gdzieś pomiędzy Euphorią Intense a klasycznym Obsession… wiedziałem, że i Ty go docenisz 😉
Jest niewątpliwie miłym zaskoczeniem i pozwala odzyskać nieco wiary we współczesną perfumerię mainstreamową.
taka miła odmiana u CK szczególnie cieszy 😉
Owszem. Jednak przy takich projektach nic nie odbywa się bez testów konsumenckich i innych badań marketingowych. Czyżby więc masowy konsumencki gust ewoluował w kierunku zapachów nieco bardziej treściwych?
miejmy nadzieję 😉
Brzydsza wersja Minotaure Paloma Picasso. Dostałem w prezencie na ostatnią wigilię i aż się zdziwiłem bo całe lata używałem Minotaure i CK One prawie dokładnie to samo, prawie bo bardziej topornie, ciężko.
Ten efekt ciężkości to jakby dodano jedną kroplę jakiegoś paliwa ciężkiego, identyczny efekt występuje w Bugatti
Ordynarny jak Obsession. Czyli – CK w normie. Pozdrawiam.
Obsession ordynarny?! No chyba jak się jest metro seksualnym dosłownie i w przenośni…