Dior – marka niezwykle szacowna i zasłużona także dla perfum – od kilku lat bardzo skutecznie odzyskuje mocno nadszarpniętą w latach 90-tych perfumową reputację. Tak jak niegdyś za czasów jej świetności legendarny Edmond Roudnitska, tak od kilku lat Francois Demachy dba o to, by perfumy Diora były – co tu wiele mówić – najlepsze na świecie. Nie dziwi więc, że w 2004 roku w ramach odbudowy statusu perfum Diora oraz sprostaniu konkurencji (głównie Chanel, Hermes i Guerlain), marka wprowadziła kolekcję trzech ekskluzywnych pachnideł butikowych La Collection Privee (ciekawostka: dwa z nich – Eau Noire i Cologne Blanche zrobił Francis Kurkdjian, a trzecie – Bois d’Argent – Annick Menardo). Demachy w 2010 roku przemianował ją na La Collection Couturier Parfumeur i od tamtego czasu uzupełnia ją sukcesywnie o własne kompozycje. Dziś kolekcja składa się z 11 pachnideł. Podobnie jak Les Exclusifs Chanela i Hermessences Hermesa, kolekcja Diora to oferta perfumeryjna kierowana do najbardziej wymagającej klienteli. W czasach gdy „zwykłe” zapachy Diora są dostępne dla przeciętnego klienta w sieciowych perfumeriach, marka proponuje coś ekstra dla zamożnych klientów swoich butików, podkreślając, że zapachy te są wytwarzane metodami dalekimi od produkcji przemysłowej.
Choć zapachy z kolekcji Couturier Parfumeur nie są jednoznacznie podzielone na damskie i męskie, to jednak dla panów sugerowane są Cologne Royale, Vetiver i dzisiejszy bohater – Leather Oud.
Już sama nazwa powoduje dreszczyk emocji u każdego fana żywicy oudowej. A do tego jeszcze skóra! Jak więc tytuł ma się do treści? Bardzo adekwatnie, choć już teraz mogę zdradzić, że nie jest to pachnidło skórzane, tylko raczej koncentrujące się na zaakcentowaniu skórzanego aspektu oudu, który palony emituje dym o silnie skórzanym zapachu. Ten efekt Demachy starał się osiągnąć w Leather Oud. Powąchajmy więc nieco dokładniej…
Najpierw ciężka drewniana woń unoszona jest na skrzących się molekułach kardamonu i pikantnym goździku, które to składniki w akordzie otwarcia dodają całości tchnienia, „powietrza” i specyficznej świeżości. Ale to zaledwie intro do tego drzewnego opus magnum. Już chwilę później zaczyna się bowiem prawdziwie drzewna, esencjonalna i wytrwanie-żywiczna podróż w głąb oudowego pnia. Najpierw wyraźna wiórzasta nuta cedru, trochę dymnego gwajaku. Po kilku kolejnych minutach do mych nozdrzy dociera nutka chemiczna, kojarząca się z zapachem pasty do podłóg lub do butów albo czegoś w ten deseń. Ujawnia się wówczas niezwykle szlachetny indonezyjski oud. Ale to nie koniec, bowiem im dalej w las, tym więcej… wilków. Zapach staje się bardziej zwierzęcy, organiczny, chwilami niemal fekalny, balansujący wręcz na granicy noszalności, ale nigdy poza nią nie wykraczający. Całość jest mistrzowsko zbalansowana. Zapach ma dobrą projekcję i tytaniczną trwałość (ma mojej skórze ponad 2 doby).
Francois Demachy pokazał w Leather Oud prawdziwy „pazur” i nie będąc ograniczonym oczekiwaniami rynku stworzył perfumy dla perfum, podnosząc w ten sposób w imieniu Diora rękawicę rzuconą przez wiele niszowych marek i udowadniając, że by stworzyć doskonałe perfumy oudowe (a za takie uważam Leather Oud) potrzeba – oprócz sprytnego marketingu – najlepszych składników (w tym doskonałego oudu), błysku geniuszu, doświadczenia oraz wybitnego perfumiarskiego warsztatu. Maestro Demachy (prawdziwy Grassoise) zaprezentował swoim niszowym kolegom po fachu, „jak się to robi w Paryżu”. Leather Oud to prawdziwy gigant dla ludzi o mocnych nerwach, który powoduje, że inne oudowce pachną przy nim jak grzeczne perfumy dla dzieci. Wiele oudowców pozostaje dla mnie wciąż nieodkrytych, ale spośród tych, które znam, tylko dwa mogą dotrzymać kroku kompozycji Demachy’ego: Oud Mona Di Orio oraz Oud 27 Le Labo. Nie mam wątpliwości, że we wszystkich trzech przypadkach zastosowana esencja oudu to najlepszej jakości produkt naturalnego pochodzenia. Poza tym to oud „między oczy”, bez łagodzenia i przykrywania go innymi składnikami (róża, jaśmin, balsamy, kadzidła, piżma). Bo choć Leather Oud jest kompozycją w sposób wyczuwalny złożoną, to jednak przeważają w niej składniki podkreślające drzewny (cedr, sandałowiec, gwajak) i zwierzęcy, skórzany (cywet, wosk pszczeli, ambra) charakter żywicy agarowej.
Leather Oud to genialne pachnidło. Nie sposób się tu do czegokolwiek przyczepić. Jeżeli Vetiver z kolekcji La Collection Privee jest równie doskonały, to nie będę szukał dalej…
główne składniki: kardamon, goździk, paczula, cedr, sandał, gwajak, brzoza, wetiwer, wosk pszczeli, cywet, oud, labdanum, ambra
twórca: Francois Demachy
rok wprowadzenia: 2010
moja klasyfikacja: drewniany arystokrata na zimne pory roku; zapach dla koneserów i znawców tematu; raczej męski w swej suchości, wytrawności i zwierzęcości;
moja cena w skali 1-6: kompozycja: 6/ projekcja: 5/ trwałość: 6/ flakon: 5
Pozazdrośić ci fajciorze obcowania z tymi fantastycznymi zapachami 😉
Ten akurat wpadł mi w ręce przypadkiem. Lubię takie przypadki 🙂
Mozna go kupić w Polsce?
Niestety nie. Tylko butiki Diora (a u nas takiego nie ma póki co) i ew. ebay.
widać zabarwienie emocjonalne w opisie i to daje pewien obraz tego dzieła,
trudna dostępność podsyca jeszcze bardziej pożądanie, Dior – jak zawsze na poziomie 😉
O tak, emocje są w tym zapachu na pewno! 🙂
Marzę o tym, by je poznać. Świetna recenzja, serce zabiło szybciej. Widzę, że ostatnio same zacne kompozycje doczekały się recenzji. teraz tylko marzyc i o Diorze, i o Le Labo. Pozdrawiam!
Dziękuję. Obcowanie z takimi perfumami to dla mnie wielka przyjemność. Recenzje same się wówczas piszą (no prawie ;-)) Pozdrawiam także!
Cześć !
Recenzja brzmi bardzo merytorycznie ( jak zwykle zresztą ), a poza tym – nomen omen – wyczuwa się – że zapach naprawdę Cię poniósl. Przyznaję się, że nie znam Leather Oud, ale po Twoim opisie wędruje na listę ” mastrajów „.
P.S. Na Twojej liście nie ma już Cuir – Mony De Orio. Można gratulować ?
Pozdrawiam –
Cookie
Recenzja bardzo ciekawa. Perfumy opisałeś w tak sugestywny sposób, że jestem pewna, że zapamiętam ich nazwę na długo (jednocześnie mając nadzieję, że kiedyś zdołam powąchać to arcydzieło).
Merytorycznie też bez zarzutu. Zawsze to dobrze dowiedzieć się czegoś nowego 🙂
Dziękuję Doroto 🙂
Jestem już po pierwszych testach i muszę powiedzieć, że zrobiły na mnie olbrzymie wrażenie. Znałem już Ambre Nuit, która również jest godna uwagi. Ale Leathe Oud…bajka. Już planuję zakup.
Leather Oud to rzeczywiście najwyższa perfumowa półka. Zupełnie nie dziwi mnie więc Twój zachwyt. 🙂
Zachwyt przerodził się w zakup. To był odruch serca 🙂
Piękna sprawa. Gratuluję!