Pierre Guillaume to osoba, której z pewnością nie trzeba przedstawiać entuzjastom perfumerii niszowej. Twórca i perfumiarz kultowej już marki Parfumerie Generale od lat dostarcza nam niepowtarzalnych zapachowych wrażeń, posuwając naprzód granice perfumeryjnej sztuki. W 2010 roku z okazji ósmego jubileuszu powstania pierwszych perfum Pierre’a Guillaume’a, przedstawił on – podczas ósmej edycji targów Pitti Fragranze we Florencji – kolekcję premierowych ośmiu perfum pod nazwą Huitieme Art Parfums (HAP). Założeniem tego projektu są perfumy postrzegane jako ósma dziedzina sztuki. W ten sposób Guillaume wpisał się w konwencję, której autorem i propagatorem jest niejaki Octavian Coifan – krytyk perfumowego, który z pewnością także jest znany perfumowym internautom i czytelnikom blogów poświęconych perfumom. Coifan prowadzi bowiem 1000 Fragrances – jeden z najlepszych i najbardziej zaawansowanych merytorycznie blogów perfumowych w sieci – propagując perfumerię jako ósmą dziedzinę sztuki, obok architektury, rzeźbiarstwa, malarstwa, muzyki, tańca, literatury i filmu.
Koncept
W perfumerii rzadko kiedy spotykam się z przekonującym artystycznym konceptem. Z wizją i z przedsięwzięciem przemyślanym, a do tego nowatorskim. Huitieme Art Parfums (HAP) posiada wszystkie te przymioty, choć nie są one oczywiste bez wniknięcia w głąb tematu. Kompozycje składające się na kolekcję HAP są z założenia perfumami prostymi w konstrukcji, nie zbudowanymi w oparciu o tradycyjny model piramidy zapachowej. Guillaume tworzył te zapachy z 2-3 akordów z zastosowaniem kilku nowatorskich ingrediencji naturalnych, których pochodzenie związane jest z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy technologii pozyskiwania pachnących molekuł z materii (nowe metody ekstrakcji, a także tzw. zapachową fotografię (headspace)). Uzupełnił je składnikami syntetycznymi podkreślającymi charakter tych naturalnych. Guillaume potwierdził w ten sposób, że współczesny i przyszły rozwój perfumerii (podobnie jak dotychczasowy) nie jest możliwy bez używania najnowszych dobrodziejstw techniki i nauki, pozwalających na pozyskiwanie pachnących molekuł nieosiągalnych lub nieistniejących w naturze. Tylko one, poprzez poszerzenie palety olfaktorycznej współczesnego perfumiarza – pozwalają na tworzenie nowej perfumowej estetyki. Dla podkreślenia swojego wyjątkowego podejścia do tworzenia perfum HAP Guillaume określił je jako fito-perfumerię. Brzmi to wszystko może nieco pompatycznie i pretensjonalnie, ale po zapoznaniu się z wybranymi kompozycjami HAP muszę stwierdzić jedno: forma i treść są tu bardzo zrównoważone, a całość sprawia naprawdę przekonujące wrażenie. Przy każdej kompozycji twórca wyróżnił dwie do trzech nut/ akordów/ składników, tak by zaakcentować jej główną oś. Zapachy z kolekcji HAP są adresowane do obu płci, choć niektóre mają wg mnie przechył w kierunku bardziej kobiecej estetyki.
Warto odnotować piękne i bardzo oryginalnie prezentujące się białe ceramiczne flakony – Cyklopy, wyglądające jak rodzaj talizmanu. Całości dopełniają oryginalne i dość tajemnicze nazwy poszczególnych kompozycji.
Dzięki nadzwyczajnej uprzejmości perfumerii Quality Missala miałem okazję przetestować kilka kompozycji z kolekcji Hiutieme Art Parfums. Poniżej moja subiektywna relacja.
Vohina
„Słoneczne popołudnie na polach, aksamitne i kwiatowe, z kwiatem drzewa brzoskwiniowego, lawendowym miodem spoczywającym na złotym sianie”. Vohina to kompozycja kwiatowo-miodowa, która może nieco przypominać lutensowskie Miel de Bois, ale jest znacznie bardziej wyważona i przyjazna, mniej ocieżała, za to bardziej żywa. Zapach jest pełny, gęsty i słodki słodyczą półpłynnego miodu lawendowego. Towarzyszy mu od pierwszych chwil subtelna kwiatowość kwiatów polnych w typie rumianku. Vohina jest bardzo stała, niemal nie ewoluuje, oddając tyko z czasem w sposób naturalny to co lżejsze – kwiatowe temu co cięższe i trwałe. W sercu Vohina staje się nieco gorzko-czekoladowa, a w finiszu dominuje metaliczno-słodka nuta bobu tonka. Trzeba przyznać, że zastosowane ingrediencje, do jakich przyznaje się autor, są niecodzienne. Sam zapach natomiast jest dość typowy i bardzo… ładny w powszechnym tego słowa rozumieniu.
główne nuty: kwiat brzoskwini, lawendowy miód, złote siano
Aube Pashmina
„Wschód słońca w pokrytym rosą ogrodzie”. Aube Pashmina to niezwykle soczysty, sugestywny zapach zielony. Dominują nuty zielonych liści i soków. Bazylia, pomidor, czarna porzeczka. Całość jest ostrożnie podrasowana geranium i osadzona na tajemniczym drewnie satynowym. Radosna ogródkowa kompozycja przypominająca tego typu zielone olfaktoryczne obrazki Demeter czy I Hate Perfume Christophera Brosiusa, ale i poczciwe Virgillio Diptyque, a nawet Eau de Campagne Sisley. Perfumy te ewoluują dość subtelnie od zielonej soczystości do lekko wiórkowego drewna, mając zaskakująco nowoczesny finisz. Z punktu widzenia założenia projektu Huitieme Art Parfums w Aube Pashmina najistotniejszy jest składnik, którego olfaktoryczne właściwości sam Guillaume określił jako „jaśminowo-pomarańczowe wibracje”. Mowa oczywiście o drewnie satynowym. Również ekstrakt czarnej porzeczki powstał w laboratoriach w wyniku nowej ekstrakcji.
główne nuty: bazylia, liście pomidora, geranium świeża, czarna porzeczka, drewno satynowe
Ambre Ceruleen
Ambrowy temat nie jest dla mnie specjalnie ekscytujący. Koniec końców wszystkie ambrowce pachną podobnie, a różnice między nimi określiłbym jako mniejsze lub większe, ale jednak subtelności. No bo cóż można nowego odkryć, czy też stworzyć, w tak wąskiej estetyce, na dodatek eksploatowanej – szczczególnie w niszy – do granic wytrzymałości? Labdanum, benzoina, wanilia, balsam tolu, balsam Peru. To najczęściej używane ingrediencje służące konstruowaniu ambrowego akordu. Jednak w przypadku Ambre Ceruleen sprawy mają się nieco inaczej. Głównie za sprawa sporej ilości tonka zapach ten zyskał na cielistej lekko spożywczej zmysłowości, która trwa od początku do końca, tracąc jedynie na mocy. Liniowość jest tu naturalną konsekwencją przyjętej estetyki. Ciężkie molekuły, które z dużym trudem unosi początkowo w górę werbena (przez mnie nie wyczuwalna, ale rzekomo obecna tu w formie nowoczesnego organicznego ekstraktu), później osiadają leniwie na skórze i tam trwają wiele godzin. Jak na ambrowca – całkiem udane podejście. Nudny temat podany może niezbyt ekscytująco, ale za to dość zmysłowo.
główne nuty: opoponax, tonka, drewno sandałowe, werbena
FAREB (“Fraiche, Aromatique, Resineaux, Epice et Boise”)
Świeże, aromatyczne, żywiczne, przyprawowe i drzewne. Takie w założeniu Guillaume’a ma być to pachnidło. W roli głównej dwa fito-perfumeryjne składniki – immortelle – nieśmiertelnik oraz korzeń żeń-szenia. Znam kilka pachnideł z nutą helichrysum w roli głównej. Pozwoliły mi one stwierdzić, że lubię tę jakże specyficzną, tabakowo-karmelową woń. Jednak w FAREB Guillaume przedstawia ją zgoła inaczej. Owszem obecna od pierwszych sekund przez większość czasu, nie ma ona w sobie tej charakterystycznej słodyczy palonego karmelu i jest w sposób oryginalny doprawiona korzenną nutą, prawdopodobnie żeń-szenia, mi najszybciej kojarząca się z imbirem lub nawet czarnym pieprzem. W miarę upływu czasu zmniejsza się moc immortelle, bardziej wyczuwalna jest ta subtelna pikanteria, by na samym końcu FAREB przeistoczył się w lekko piżmowe, przyskórne, dosyć zmysłowe pachnidło. Oryginalne zestawienie nieśmiertelnika z suchą wytrawną przyprawowością to to, co pozostanie w mej pamięci pod hasłem FAREB.
główne nuty: nieśmiertelnik, żeń-szeń, skóra, ciepły piasek
Zapachy Huitieme Art Parfums to faktyczna perfumowa awangarda. Mimo, że penetrują one znane tematy, mają sporą indywidualność i pachną inaczej. Przy tym wszystkim są zaskakująco łatwe w odbiorze i noszalne. Po zapoznaniu się z nimi nurtuje mnie jednak pytanie, czy mają one potencjał komercyjny porównywalny z zapachami Parfumerie Generale, czy też okażą się jedynie ciekawostką, studium nad możliwościami nowych olfaktorycznych technologii, osobliwościami docenianymi jedynie przez koneserów i znawców tematu?
hmmmmmmmmmmmmm…dosc intrygujace…nie pozostaje nic innego jak wyprobowac!!!!!
Zachęcam.
a teraz nieco z innej bajki…otoz wracajac na chwile do rodzimej perfumerii…pytanie do autora blogu…czy spotkales sie z MIRACULUM CHOPIN MEN…?????nie chce wyjsc na profana ….
Tak spotkałem się, ale bardzo dawno temu. Nawiasem mówiąc, chętnie bym spotkał się ponownie i zawąchał go z dzisiejszej perspektywy.
Cześć !
Huitieme Art Parfums było moim odkryciem początku bieżącego roku. Najbardziej zafrapował mnie właśnie FAREB i Aube Pashmina, a także Naiviris. Istotnie zapachy tego projektu Pierre’a Guillaume’a, to swoista perfumowa ” awangarda z ludzką twarzą ” ( ha,ha,ha ); przy całej swej oryginalności pachnidła niezwykle wdzięczne i noszalne. Myślę, że są to zapachy, które wcale nie muszą stanowić li tylko olfaktorycznej ciekawostki, a zarekomendowane przez niezwykle przecież kompetentne panie konsultantki wiadomej perfumerii, spokojnie mogą znaleźć wielu zwolenników/zwolenniczek wśród entuzjastów niszy.
Krótko; thumbs up !
Pozdrawiam –
Cookie
Faktycznie choć to prawdziwa „nisza w niszy”, to charakter tych zapachów predysponuje je do zdobycia poklasku wśród klientów ceniących oryginalność bez olfaktorycznego hardcore’u 🙂