Cały ten projekt to przykład jakiejś niesamowitej artystycznej arogancji. Załóżmy, że jestem artystą-malarzem. Któregoś pięknego (albo i nie) dnia postanawiam wprawić świat w osłupienie i zamiast jak zwykle wziąć swoją paletę farb olejnych i stworzyć kolejny pejzaż, maluję go jedynie werniksem… Taką drogę obrał niemiecki perfumiarz – awangardzista Geza Schoen. Stworzył nie tyle perfumy, ile antyperfumy złożone tylko i wyłącznie z jednej molekuły znanej w perfumiarskim słowniku jako ISO-E-SUPER. Molekuła ta obecna jest w niezliczonej ilości współczesnych kompozycji zapachowych jako właściwie nie mająca zapachu, ale spełniająca inną istotną rolę – unoszącą kompozycję, dającą jej oddech, ożywiającą ją, dodającą nowy wymiar. No ale żeby tak poprzestać tylko na niej? Większym minimalizmem byłoby już tylko nie umieszczanie w perfumach żadnych pachnących molekuł i sprzedawania samego bezzapachowego nośnika…
Oficjalna strona Escentric Molecules podaje, że ISO-E-SUPER to nie tyle zapach, ile „efekt”, „promieniowanie”, „blask”. No właśnie… Molecule 01 mimo wszystko zapach posiada, ale nie można go porównać do niczego znanego. Jest delikatny, aksamitny, przyjemny, ewidentnie syntetyczny i… magiczny. Pojawia się i znika. Czasem go czuję, czasem nie. Wczoraj użyty wnika w materiał odzienia i pachnie również dziś. Wystarczyło wejść do garderoby, by poczuć specyficzne „promieniowanie” tej molekuły. Niebywałe. Co więcej użytkownicy Molecule 01 upierają się, że „zapach” ten oddziałuje przede wszystkim na otoczenie, tworząc niezwykłą aurę wokół nosiciela. Działając niemal jak feromony.
Nie ma co owijać w bawełnę. Te „perfumy” to zjawisko pod każdym względem. To majstersztyk koncepcji, stylu i marketingu. To także dowód na to, że skrajne uproszczenie formuły – do jednego składnika – może przenieść nadspodziewane efekty. Pod jednym wszakże warunkiem – składnik musi być magiczny. ISO-E-SUPER takim chemicznym cudeńkiem jest. Nie ma tu nut górnych, środkowych, bazowych. Nie ma stopniowego rozwoju zapachu. Jest za to zabawa w „pojawiam się i znikam”. Gdy się już pojawi, nie zawsze jest taki, jaki był gdy jeszcze nie zniknął. Istne olfaktoryczne szaleństwo.
Skrajny minimalizm, ekstrwagancja, wysublimowana nonszalancja. Do tego dość wysoka cena i otoczka (słuszna poniekąd) wyjątkowości i niszowości. I to się sprzedaje. Podobno zresztą fenomenalnie. Do tego stopnia, że ludzie rezygnują ze swych dotychczasowych pachnideł i przerzucają się na Molecule 01. Po zużyciu flakonu wracają po następny i nie chcą już pachnieć niczym innym…
Na czym polega fenomen molekuły pierwszej? Mam tu własną teorię. Tak jak w tradycyjnych kompozycjach perfumiarskich ISO-E-SUPER „unosi” rozmaite zawarte w nich pachnące molekuły, promieniuje nimi na otoczenie, tak zastosowany na skórę solo, unosi… osobniczy zapach nosiciela, a raczej wzmacnia jego naturalne feromony, których rola w życiu człowieka i jego interakcjach z otoczeniem jest wciąż nie doceniana. W tym właśnie upatruję przyczyny nieprawdopodobnej popularności tej niszówki. Ale mogę się mylić. Podejrzewam też, że połączenie Molecule 01 z naszymi ulubionymi perfumami może być początkiem zupełnie nowych doswiadczeń olfaktorycznych…
Tymczasem Geza Schoen stał się alchemicznym bogiem…Stworzył absolut z nicości i z zadowoleniem mruknął patrząc w lustro: „Czyż nie jestem boski?”…
Fajnie maja te zapachy, ale tylko;
Escentric Molecules Escentric 01
Escentric Molecules Molecule 03
Co do tego ISO-E (cos tam) to nic szczegolnego, chodz ten zapach daje mi kopa podswiadomie.. cos w tym jest chyba.