Zapach Armaniego z 1984 roku to klasycznie skrojona cytrusowo-aromatyczna kompozycja. Twórca – Roger Pellegrino (ten od Bogart „One Man Show”) – wyraźnie zapatrzony w Mistrza Edmonda Roudnitskę stworzył coś na podobieństwo jego genialnego Eau Sauvage. Efekt jego starań był na tyle udany, że Eau PH stał się klasykiem i znalazł sobie chyba poczesne miejsce na półkach perfumerii, a przede wszystkim toalet eleganckich mężczyzn, którzy cenią sobie klasyczny koloński styl. Jako że rzecz powstała w „złotych” latach 80-tych XX wieku, liczba składników ją tworzących jest imponująca. Tym bardziej zaskakuje w sumie prostota i jednowymiarowość tych perfum. Klasycznie, mocne cytrusowe otwarcie natychmiast zdradza charakter zapachu. Oldskulowości dodaje tu uwypuklająca się po kilku minutach charakterystyczna woń kwiatu pomarańczy (neroli), przez co dzieło Pellegrino pachnie bardziej tradycyjnie niż o niemal 20 lat starszy Sauvage. Za zielone akcenty odpowiada na tym etapie petit grain. Przejście w akord serca jest absolutnie harmonijne i równie klasyczne. Mieszanka przede wszystkim kwiatu jaśminu oraz lawendy i ziół daje spodziewany ultramęski efekt. Baza znana z wielu tego typu kompozycji nie wnosi nic nowego. Niestety – jak to w tego typu perfumach bywa – trwałość pozostawia wiele do życzenia i nie przekracza 4-5 godzin. Choć to zależy, bo jeśli wybieramy się na – powiedzmy – letnie grillowanie do znajomych, to te 5 godzin będzie akurat. Zaś do pracy trzeba by zabrać ze sobą flakon i po kilku godzinach „poprawić”, by przedłużyć żywot perfum na skórze. A to już trochę kłopotliwe, szczególnie dla faceta, który z natury rzeczy nie nosi torebki ani kosmetyków przy sobie. Reasumując – mocno męska, klasyczna, bardzo dobrej jakości cytrusowa woda toaletowa dla wielbicieli tradycji w perfumach. Aha – dziadkowi na pewno się spodoba…
nuty górne: sycylijska mandarynka, kalifornijska limonka, bergamotka, petit grain (liść pomarańczy), kwiat pomarańczy
nuty środkowe: jaśmin, lawenda, orzech, kolendra, cynamon, goździk (pąk),
nuty dolne: drewno sandałowe, cedr, wetiwer, mech dębu, paczuli
twórca: Roger Pellegrino
rok wprowadzenia: 1984
moja klasyfikacja: uniwersalny, klasyczny cytrusowo-ziołowy, raczej dla dojrzałych facetów, ostrzejsza wersja Eau Sauvage Diora
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 3/ flakon: 3
Dla mnie to najładniejszy zapach tej marki.
Początkowa faza jest jak skórka z cytryny.
__
domurst przypomniał Paco Rabanne Eau Pour Homme,
a fqjcior odświeżył pamięć o Armani Eau Pour Homme.
Obie kompozycje mają wiele wspólnego.
Wymienię choćby: naturalność, urzekającą prostotę, lawendę,
oraz odwołanie do wody, nie tylko w nazwie, ale także poprzez
chłodny i odświeżający charakter zapachu.
swietny zapach.
Niestety mam podobne zdanie na temat trwałośći tego zapachu, a szkoda, bo kompozycja jest bardzo męska i ładna. Dla mnie to kwintesencja dziadkowości w perfumach, co akurat jest olbrzymim plusem dla mnie.
Dzisiaj przyszła do mnie nowa wersja. Ostatnio gustuję w „dziadkowych” cytrynach, chyba się starzeję…. 🙂 Eau Sauvage, Armani Eau Pour Homme. Tylko czekać, aż docenię Pour Monsieur….
To jeszcze nie doceniłeś? Dołożyłbym świetny Le 3me Homme Carona. 🙂
Pour Monsieur jest dla mnie za grzeczny. Coś mi w nim nie leży. Eau Sauvage kocham całym sercem. Ten Armani mi służy, ale jednak klasą daleko mu do Diora. Ostatnio używam jednak Versace Blue Jeans, którego mój teść nie zdążył dokończyć…