Upalna aura w pełni, niezwykle wcześnie w tym roku. Nie pozwala mi ona nawet pomyśleć o użyciu zapachów innych niż orzeźwiające kolońskie, których mam w tej chwili kilka i używam zamiennie. Ostatnio – obok fantastycznego Eau de Citron Noir Hermèsa – w sukurs przychodzi nowa Acqua Di Parma z cyklu Blue Mediterraneo. Chinotto di Liguria to już – o ile dobrze liczę to, co pokazane jest na oficjalnej stronie marki – ósma część błękitnego śródziemnomorskiego cyklu.
Wstyd się przyznać, ale to pierwsza woda tej włoskiej marki w charakterystycznym błękitnym flakonie, z jaką mam do czynienia. Nie wiem, dlaczego, ale właśnie takie, a nie inne wybarwienie butelki od zawsze odsuwało testy zapachów z kolekcji śródziemnomorskiej na mój plan dalszy. Przedziwne, ale miałem nieodparte przekonanie, że to są jakieś zupełnie lekkie i ulotne zapachy cytrusowe, inne od tych przepięknych, nasyconych i trwałych kolońskich z głównej linii. Paradoksalnie okazało się, że jest odwrotnie. Bo jeżeli wszystkie Blu Mediterraneo pachną tak jak ta najnowsza, to jakże się myliłem! Ileż wobec tego jeszcze przede mną śródziemnomorskich cytrusowych rozkoszy do odkrycia!
Zanim o samym zapachu, kilka słów o kluczowym składniku go budującym. Chinotto to pochodzący z Chin cytrus uprawiany już w XVI wieku we Włoszech, m.in. w śródziemnomorskim regionie Liguria. Głównym miastem tego regiony jest Genua.
Owoc znany mi był dotąd z orzeźwiającego włoskiego napoju gazowanego Chino firmy San Pellegrino, którego karmelowy smak przypominający colę, ale przełamany wspaniałym gorzkim cytrusem (esencją z chinotto właśnie) bardzo przypadł mi do gustu. Schłodzony byłby dziś – podczas obecnej niemal tropikalnej aury – niemal ambrozją, ale niestety bardzo trudno go w Polsce kupić (miała go niegdyś w ofercie chyba tylko jedna sieć delikatesów, ale ostatnio nawet tam go nie widuję).
Chinotto di Liguria to intensywny aromat cytrusowo-kwiatowo-drzewny, koloński – owszem, ale o bardziej złożonym charakterze.
Otwiera się mocnym bukietem cytrusów lekko słodkich (mandarynka) i jednocześnie lekko gorzkich (chinotto), mocno orzeźwiających, który z czasem ulega przemianie i ukazuje swoje nieco inne oblicze. Oto duet jaśminu i – jakże zaskakująco – kardamonu, mającego cechy chłodnej, orzeźwiającej przyprawy, rozwija zapach w biało-kwiatowym, wyraźnie jaśminowym kierunku. Masy i przyjemnej zmysłowości przydaje kompozycji paczula, a głębi, trwałości – piżma. Chinotto di Liguria jest więc czymś więcej, niż eau de cologne. To pełnoprawna woda toaletowa o tradycyjnej piramidalnej budowie, rozwijająca się na skórze i pozostająca na niej zdecydowanie dłużej, niż można by się początkowo spodziewać. Pachnie przy tym po prostu prześlicznie, absolutnie uniseksowo, niezwykle naturalnie i luksusowo, co jest zresztą cechą charakterystyczną dla zapachów tej marki – przynajmniej tych, które miałem okazję poznać.
Dla mnie Chinotto di Liguria to – obok Eau de Citron Noir – wybór na tegoroczne lato, gdy chodzi o zapachy kolońskie oraz inspiracja do sięgnięcia po pozostałe zapachy błękitnej kolekcji Acqua Di Parma, a także do… znalezienia źródła dobrze schłodzonego Chino San Pellegrino. Tak będzie łatwiej przetrwać falę upałów…
główne nuty: cytrusy (mandarynka i chinotto), kardamon, jaśmin, paczula, piżmo
premiera: 2018
nos: bd.
moja ocena: zapach: 5,0/ trwałość: 4,0/ projekcja: 4,0