Nuta irysa w perfumach dedykowanych mężczyznom stała się faktem dopiero w momencie premiery przełomowego Dior Homme w 2005 roku. Tamta wyjątkowa kompozycja Oliviera Polge’a (obecnie Chanel) odważnie przesunęła granice tego, co w perfumach uważane było za męskie.
Odtąd irys w perfumerii zaczął być postrzegany jako pełnoprawna nuta uniseks, a perfumy męskie ją zawierające może nie wysypały się jak grzyby po deszczu, ale zaczęły pojawiać się w skierowanej do panów ofercie co odważniejszych marek. Pozyskiwana z kłącza irysa esencja, jakkolwiek należąca do najcenniejszych we współczesnej perfumiarskiej palecie, nie należy do łatwych w obróbce, gdy chodzi o kompozycję perfumeryjną. Ma w sobie „wrodzoną” elegancję i wprowadza chłodny dystans. Sprawdza się więc najlepiej w kompozycjach formalnych, a nawet wieczorowych. W takim właśnie ujęciu zaproponowała nam go marka Zegna w należącym do kolekcji butikowej Zegna Essenze pachnidle Florentine Iris (bo wiadomo przecież, że jak irys, to tylko ten z Florencji). Zapach ten skomponował nie byle kto, bo sam Jacques Cavallier, od pewnego czasu (mniej więcej od momentu ogłoszenia go nadwornym perfumiarzem Luis Vuitton) używający dwuczłonowego nazwiska Cavallier-Belletrud.
Florentine Iris od początku wyraźnie emituje irysową nutę, mocno zaokrągloną, obrobioną, zrównoważoną jaśminem, tak że nie epatuje ona ani naturalną ziemistością, ani wilgotną drzewnością, ani sławetną marchewkowością. Irys został połączony z pokrewnym olfaktorycznie fiołkiem (iodine), co – jak sądzę – przydało zapachowi nieco zielonej świeżości. Ten irysowo-fiołkowo-jaśminowy tercet podlany został sowitą dawką piżm, które zadziałały tu niczym warstwa werniksu końcowego na malowidle, spajając elementy i nadając całości głębi. Pachnidło jest bardzo eleganckie, formalne, wręcz wieczorowe. Bardzo dobrze się je nosi. Ma elegancką obecność, gwarantuje miły i długotrwały ogonek, bez zaczepiania przechodniów. Reasumując – bardzo solidne pachnidło o ponadprzeciętnej urodzie i dyskretnej elegancji. Nie przypomina przy tym (i to dobrze) Dior Homme, a – jeżeli już – to bardziej kojarzy mi się z Prada L’Homme poprzez obecne w obu zapachach kwiatowe, trochę pudrowe, mogące uchodzić z nieco (a jednak) kobiece akcenty.
dominujące nuty: irys, jaśmin, piżmo
twórca/nos: Jacques Cavallier-Belletrud
rok premiery: 2012
moja ocena:
zapach: 5,0/ trwałość: 5,0/ projekcja: 4,0
podobne zapachy: Prada L’Homme EDT