„Jestem węszącym ssakiem” – wywiad z Etiennem de Swardtem – twórcą i właścicielem Etat Libre d’Orange

W piątek 20 października miałem ogromną przyjemność rozmawiać z samym Etiennem de Swardtem, twórcą i właścicielem Etat Libre d’Orange, uwielbianej przeze mnie marki perfumeryjnej, o której niezwykłych pachnidłach pisałem na blogu już wielokrotnie. Nasza – niezwykła, muszę przyznać – rozmowa odbyła się w związku ze światową premierą najnowszych perfum „Une Amourette” i po części dotyczyła tego zapachu, po części zaś wielu innych zagadnień. Etienne de Swardt okazał się świetnym i zupełnie niesztampowym rozmówcą, błyskotliwym i pełnym pasji, wizji, dystansu do świata i szczególnego poczucia humoru. Zresztą – sami przeczytajcie. Naprawdę warto.

Etienne de Swardt
Etienne de Swardt, 2016, PHOTO JOHANNA DE TESSIERES

Jak się masz?

Dziękuję, dobrze. Kończę 47 lat, urodziłem się w 1970 roku, a więc w Roku Psa. Jestem więc węszącym skur…. ssakiem. Jestem w dobrej formie. I kocham piątki. Wiesz, w poniedziałki mam nastrój sabotażowo-samobójczy, ale w piątki czuję się lepiej. W piątek mogę zawojować Polskę, co nie jest możliwe w poniedziałek, gdy jestem tak zdołowany i w takiej depresji, że nie mogę się ruszać. Ale w piątek mógłbym podbić całą Europę bez najmniejszego problemu.

Jaka jest teraz pogoda w Paryżu?

Pogoda jest bardzo ładna. W tym tygodniu mieliśmy letnią pogodę w Paryżu. W zeszłym tygodniu, jak wiesz, byłem w Polsce, w Warszawie. Bawiłem się tam świetnie.  Zabrałem swoje buty do joggingu i wcześnie rano poszedłem na długi spacer. Mój żyjący niegdyś w Paryżu przyjaciel i mentor, Jacques Damase, prawdziwie ikoniczna postać XX wieku związana ze sztuką i tańcem, powiedział do mnie kiedyś: „Etienne to wielka szkoda, że nigdy nie byłeś w Warszawie, gdyż jest ona tak mocno złączona z historią XX wieku. Musisz koniecznie zobaczyć to miasto, gdyż w historii XX wiecznej Warszawy skoncentrowana była historia całej Europy”. Jacques odszedł 4 lata temu… No więc poszedłem na ten długi spacer w piątkowy poranek, by jej doświadczyć, ale także by – w jakimś sensie – połączyć się z moim nieżyjącym już przyjacielem. Szare niebo pomaga nam się komunikować z ludźmi po tamtej stronie, z tymi którzy odeszli…

Czy masz w tej chwili na sobie jakieś perfumy?

Nie, w tej chwili nie mam na sobie perfum. Dziś rano biegałem, wziąłem szybki prysznic i pośpieszyłem do biura, więc nie zdążyłem niczego użyć. Ale właśnie teraz sięgam po „Afternoon of a Faun” (słychać Etienna aplikującego na siebie kilka chmurek rzeczonego pachnidła i odstawiającego flakon na swoje miejsce – przyp. autor). To zapach upamiętniający Jacquesa Damase’a. W 2012 roku zaprosił mnie do swojego apartamentu. „Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać” – powiedział. Więc poszedłem tam, a on siedział i wyglądał na bardzo smutnego. Zapytałem go, dlaczego jest smutny? On, wskazując na znajdujący się niedaleko Théâtre du Châtelet (jego apartament mieścił się zaraz przy słynnym teatrze) powiedział: „Etienne, czy wiesz, co stało się 100 lat temu? I co powinieneś uczcić? Pewien rosyjski tancerz baletowy, Vaslav Nijinski, tańczył tu w 1912 roku w zespole Sergieja Diagilewa. Właśnie mija 100 lat od tego wydarzenia i powinieneś to uczcić – jego poezję, sztukę i taniec. Musisz stworzyć na bazie tego perfumy.” Zapytał, czym dla mnie jest rosyjski balet. Odparłem, że dla mnie to „Popołudnie Fauna”. Na co Jacques krzyknął – „Nie uważasz, ze to byłaby dobra nazwa dla perfum!?” I to był początek zapachu „Afternoon of a Faun”.

To bardzo interesujące. Lubię te perfumy.  W ogóle muszę przyznać, że lubię większość perfum ELdO. Są wyjątkowe. Ostatnio odkryłem na nowo „Rien” – zupełnie niesamowite pachnidło….

O tak, „Rien” jest wszystkim, co lubię. „Co nosisz? Nic.” A tymczasem nosisz coś napastliwego, harmonię napastliwych nut. Ten zapach jest bardzo „in your face” w sensie oddziaływania na innych i to w nim kocham.

Właśnie wylansowałeś swoje najnowsze perfumy „Une Amourette”. Skąd ta nazwa? Co ona właściwie oznacza?

„Une Amourette” to po francusku „mała miłość”, „miłostka”. W nazwie tej zawiera się nazwisko Mouret (Roland Mouret – francuski kreator mody, fan ELdO, we współpracy z którym powstały te perfumy – przyp. autor). Co więcej, jest taka piękna francuska piosenka z lat 60-tych (1966 – przyp. autor) „Pour une amourette”, zaśpiewana przez faceta nazywającego się Leny Escudéro, na której końcu on śpiewa, by się śpieszyć, gdyż życie jest zbyt krótkie, a koniec jest tragiczny, więc śpiesz się i łap une amourette – zawsze, gdy to możliwe. Po francusku te słowa brzmią:

“Une petite amourette jamais trop jolie

Quand on sait d’avance ce que dure la vie…”

Piosenka ta mówi więc o tym, że mała miłość jest piękna, więc pośpiesz się. Bo gdy znasz kierunek, w jakim zmierza życie, musisz przyśpieszyć i brać z niego tyle, ile możesz.

 

 

Wiem, że nie lubisz rozmawiać o składnikach, więc nie będziemy o tym rozmawiać. Niemniej każde perfumy składają się z nut zapachowych i w tym kontekście chciałbym cię zapytać, co jest specjalnego w „Une Amourette”?

Zwykle odpowiadam, że jeśli chcesz rozbierać perfumy na składniki, należysz do Serge’a Lutensa czy Frederica Malle – do tych wszystkich pięknych marek. W ELdO jesteśmy jeden krok do przodu. „Jeśli chcesz wiedzieć, co jest w środku, to prawdopodobnie te perfumy nie są dla ciebie”. Tak mówi Chandler Burr i tak właśnie uważamy w ELdO. Niemniej, kocham paczulę. Jej nostalgię. Dla mnie to głównie Givenchy „Gentleman” i lata 70-te. I tu jest ta paczula, ale w połączeniu z nowoczesnym neroli. To neroli pojawiło się zupełnie przypadkiem u Danieli Andrier (perfumiarka, która skomponowała „Une Amourette” – przyp. autor). Pracowaliśmy nad nutą paczuli  (z Akigalawood i esencją) i któregoś dnia Daniela użyła krem Nuxe, pachnący kwiatem pomarańczy i neroli właśnie. Miała więc jednocześnie na sobie wczesną wersję „Une Amourette” i ten krem. To połączenie bardzo jej się spodobało i uznała je za piękny przypadek. Zdecydowała się w tym kierunku rozwinąć „Une Amourette”. Najlepsze podsumowanie tego zapachu to „przypadkowe neroli zderzające się z paczulą”. To w ogóle jest definicja ELdO: zderzenie pięknych umysłów i pięknych składników.

une amorette Eldo

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że wręczasz perfumiarzowi swój brief i dajesz mu wolność interpretacji i pracy nad zapachem. Jak mocno jesteś zaangażowany w proces komponowania perfum dla ELdO?

Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym jeszcze powiedzieć, że – w kontekście „Une Amourette” –  mówimy, że „mała miłość przechodzi długą drogę”.  W praktyce zaś, po francusku mówimy: Un parfum de femme pour homme – „perfumy dla kobiety dla mężczyzny”. To nie znaczy to samo, co uniseks. To oznacza, że mężczyzna tak kocha kobietę, że budząc się z nią rano w hotelowym łóżku i czując jej perfumy, chciałby poczuć je także na sobie. Czyli, że są to perfumy dla niej, ale – poprzez miłość – na końcu są dla niego. Wracając do twojego pytania: nie jestem dogmatyczny. Czasem mogą to być w 100% moje perfumy i dialog pomiędzy mną i perfumiarzem. Tak powstało “Jasmin Et Cigarette”, “Putain des Palaces”, “Secretions Magnifiques” i wiele innych, także “Afternoon of a Faun”. Czasem zapraszam do współpracy innych, jak Chandler Burr, Tilda Swinton, Rossy de Palma, Roland Mouret i to oni grają własnego „ping-ponga” z perfumiarzem, a ja im w tym nie przeszkadzam. Czasem przeszkadzam, tak jak to było z Tildą Swinton czy Rossy de Palma, gdy ta poprosiła mnie o pikantną, metaliczną różę („Eau de Protection” – przyp. autor), a czasem absolutnie się nie wtrącam. W przypadku Chandlera (Burra – zapach „You or Someone Like You” – przyp. autor) to była kreacja wyłącznie jego i Caroline Sabas. Tak to się odbywa. Bez dogmy. W duchu Etat Libre d’Orange.

Urodziłeś się w Afryce Południowej i spędziłeś dzieciństwo w Nowej Kaledonii.

Tak – moja mama pochodzi z Nowej Kaledonii, a tata z Południowej Afryki.

Nowa Kaledonia wygląda jak raj na ziemi. Czy zachowałeś stamtąd jakieś zapachowe wspomnienia?

Tak. Drewno sandałowe. Nic poza tym. Kocham drewno sandałowe z Nowej Kaledonii. To moja proustowska magdalenka. To w nawiązaniu do prozy Prousta, w której opisał efekt podróży w czasie za pomocą wspomnień wywołanych zapachem biszkoptów zwanych Madaleine. Tak więc moją magdalenką jest drewno sandałowe. Wiesz, nie chcę cię tu zanudzać nostalgicznymi proustowskimi wspomnieniami z Nowej Kaledonii… Lepiej patrzmy … Życie to ruch. To definicja spraw…. Część mojego serca należy do Nowej Kaledonii i Afryki Południowej. Nazwa Etat Libre d’Orange jest w pewnym sensie na cześć mojego ojca, który był dość nieuchwytnym ojcem. Także jestem po prawdzie nieco „zagubiony w tłumaczeniu” pomiędzy Afryką Południową, Nową Kaledonią i Paryżem. Poślubiłem Paryżankę z krwi i kości. Moje troje dzieci są Paryżanami, więc moje korzenie należą teraz także do Paryża. Ale od czasu do czasu brakuje mi chmur i krajobrazów Nowej Kaledonii i Afryki Płd. i czuję się  „uwięziony” w Paryżu. Ale takie jest życie – wszyscy jesteśmy gdzieś uwięzieni…

Ale odwiedzasz te miejsca?

Tak, dwa razy w roku jadę do Nowej Kaledonii lub Afryki Płd.

Nazwałeś swoją markę Etat Libre d’Orange (Wolny Stan Pomarańczy) na cześć miejsca, w którym się urodziłeś…

Tak. Mało kto wie, że słowo „orange” w tej nazwie nie nawiązuje do koloru, tylko do holenderskiej rodziny królewskiej.

Collection - web

Słowo „wolność” wydaje się być fundamentem Twojej marki. Jak wolność manifestuje się w Twoich perfumach?

Wolność oznacza, że nie ulegamy dyktatowi przemysłu perfumeryjnego, który jest napędzany pieniędzmi. Na samym początku, w 2006 roku, gdy stworzyłem ELdO, założeniem było nieuleganie obowiązującym modom i dyktatowi rynku. Zamiast próbować dogodzić wszystkim, iść na kompromisy w kreacji, był pomysł by pieprzyć wszystkich i cały ten dyktat. Wiesz, stworzyłem ELdO na bazie „Secretions Magnifiques”. Wiele lat temu zaproponowałem ten pomysł (nazwę i sam zapach) ludziom w Louis Vuitton & Moet Hennessy. Byłem w tamtym czasie odpowiedzialny w LVMH za tworzenie opowieści, jako rodzaj redaktora koncepcyjnego. Pracowałem dla Alexandra McQueena. Zaproponowałem też LMVH perfumy „Eau My Dog”. Pomyślałem, że to byłby dobry dowcip – zaproponować perfumy dla psa. Powiedzieli, że uwielbiają ideę („Secretions Maginfiques” – przyp. autor), ale po dokładniejszym przeanalizowaniu mojej wizji odpowiedzieli, że nie będą jej wdrażać, i że mogę to zrobić we własnym zakresie, a oni pomogą mi to sfinansować. To był początek ELdO. Wszystko dzieje się przez przypadek. Życie powstaje przez przypadek. Sposób, w jaki zderzasz się z kobietą, sposób w jaki pojawiają się dzieci. Wszystko to dzieje się w wyniku przypadku. Jeśli lubisz wszystko organizować, to wówczas nic się nie wydarzy. Kocham to całkowicie chaotyczne podejście w ELdO. Biznes jest także bardzo chaotyczny, ale się tym nie przejmuję. Wiesz, nie jestem rodzajem faceta od finansów. Jestem napędzany emocjami, a nie pieniędzmi.

No tak, ale jednak, by prowadzić firmę i ją rozwijać, musisz od czasu do czasu spojrzeć na ekonomię…

Tak, muszę i jest to bolesne. Ale mam dwóch partnerów biznesowych. Są udziałowcami w mojej firmie. Jeden odpowiada za łańcuch dostaw, a drugi za rynki zagraniczne. Oni od czasu do czasu budzą mnie i mówią: „Etienne, choć minimum organizacji. Masz coraz więcej fanów i oni chcą się z Tobą spotkać na Księżycu. Więc prosimy – nie leć na Marsa. Zostań na Księżycu, gdyż oni tu dołączą do Ciebie.” To taki żart, jakim się posługują. Więc oczywiście potrzebne jest choć minimum organizacji dostaw i dystrybucji. Dlatego też zaprosiłem tych dwóch facetów i oni robią świetną robotę. Budzą mnie od czasu do czasu. Mówią: „Znamy Twój koncept „Afternoon of a Faun”, zrealizujemy go, ale prosimy, pozwól nam zorganizować ten biznes tak, by Twoje cierpienia z tego powodu były minimalne. W przeciwnym razie będziesz bankrutem.” Tak więc już od ponad 5 lat podporządkowuję się ich wytycznym i to działa. Mamy coraz więcej fanów i nie zmieniamy filozofii naszej marki. Znaleźliśmy więc dobrą równowagę. Ale było to bolesne.

W naszej wcześniejszej korespondencji emailowej napisałeś, że perfumy z oudem wydałbyś właśnie dopiero po bankructwie ELdO…

…tak, bo zapytałeś o kwestię podążania za modą na oud. A ja powiedziałem – pieprzyć trendy. Jeśli chcesz, żebym zrobił oud, najpierw będę sabotował, a następnie doprowadzę firmę do bankructwa i dopiero na końcu zrobię perfumy z oudem. Któregoś dnia sprzedam moją firmę LVMH albo L’Oreal i wówczas pójdziemy za modą na oud. Ale nie teraz.

Wówczas oud może już nie być w modzie…

…jakakolwiek moda wówczas będzie.

Czy uważasz, że ludzie w ogóle potrzebują perfum?

Myślę, że frywolność uratuje świat. Jeżeli wciąż myślimy o sprawach doczesnych, to jest to cholernie depresyjne. Więc potrzebujemy choć trochę próżności w życiu. W przeciwnym razie jesteśmy jak maszyny. Najlepszym sposobem odżywiania swojej duszy jest robienie tego poprzez folgowanie swej próżność, poprzez perfumy, modę czy inne drobiazgi. Musimy pozostawać na tej karuzeli próżności. To kluczowe. Bez tego, bez mody, bez wyrafinowanego jedzenia, bez wyrafinowanych perfum, jest tu na ziemi nudno i lepiej wtedy popełnić samobójstwo (śmiech – przyp. autor). Etat Libre d’Orange jest ostateczną, konsumpcyjną, anty-desperacką zbroją, która zakładasz na siebie, zanim popełnisz samobójstwo. To właśnie jest znaczenie stwierdzenia, że frywolność ocali świat.

Etat Libre d'Orange - Our Business is Pleasure

Czy sądzisz, że perfumy mogą wpływać na życie ludzkie, a także osobowość? Czy raczej istnieją tylko dla przyjemności?

Perfumy mogą dać dzieci, gdyż poszerzają Twoje pokłady uwodzicielstwa i pamięci. Jeśli spotkasz kogoś i masz na sobie perfumy, kto wie co się wydarzy? To rodzaj wzmacniacza miłości i pamięci. Tak więc kup nowe perfumy, uwodź i bądź pamiętany. Matka Achillesa, Nemezis, była królową pamięci. Achilles był schizofrenikiem rozbitym pomiędzy pragnieniem bycia zapamiętanym tylko przez swoją rodzinę, nie robiąc przy tym nic wielkiego, bądź też zapamiętanym przez całą ludzkość w wyniku robienia wielkich rzeczy. Był rozdarty pomiędzy byciem ojcem swej rodziny, a wojownikiem, który pragnął, by ludzkość zapamiętała jego wielkie czyny. Zdecydował się poświęcić ludzkości zamiast rodzinie. I tak to jest w życiu – jesteśmy zawsze rozdarci pomiędzy byciem zapamiętanymi przez masy, a byciem po prostu dobrymi ludźmi dla swoich bliskich. Bez względu na to, na co się zdecydujesz: na sławę lub na bycie zapamiętanym przez garstkę ludzi – potrzebujesz perfum. Lubię mówić, że wielkie rzeczy mają małe początki. Potrzebujemy więc perfum, by uwodzić i zostać zapamiętani. Czy rozumiesz o czym mówię?

…tak… by uwodzić i zostać zapamiętani…

Jestem wielki oszustem, Marcinie. Jestem niczym innym, tylko oszukująca maszyną. Gdybym reprezentował Chanel, nie mógłbym tak powiedzieć, ale w ELdO… Nie wiem, czy jesteśmy najbardziej szczerym domem perfumeryjnym, czy może najbardziej wyrafinowanym oszustwem w perfumowym świecie. Uwielbiam mówić, że odpowiedź jest czarno-biała, szara.  Gdy wyobrazisz sobie najpiękniejsze połączenie oszustwa i szczerości, mnie znajdziesz gdzieś pomiędzy nimi…

Czy interesujesz się polityką?

(chwila zastanowienia – przyp. autor) Jesteśmy tak próżni – to mogłoby być moją odpowiedzią. Wiesz, poprzez politykę obserwuję bardzo brzydką próżność i egocentryzm ludzki i bardzo mało człowieczeństwa. Oczywiście polityka jest niezbędna. Nie możesz bez niej funkcjonować. Masz albo politykę albo wojnę. Ale czasem, gdy widzę próżność polityków, ich egocentryzm i narcyzm, chciałbym powiedzieć – zabić ich wszystkich. Tyle, że wówczas byłbym po stronie wojny. Politycy są ostatnią tarczą chroniącą nas przed wojną. Człowieczeństwo, by być zbalansowane, potrzebuje polityków. Są oni oczywiście rekwizytami, ale są tak cholernie próżni…

Zapytałem o politykę w ramach wstępu do kolejnego pytania. Nicolas Sarkozy nosił perfumy skomponowane specjalnie dla niego przez Jean-Paula Guerlaina. Które perfumy ELdO widziałbyś jako odpowiednie dla Prezydenta Emmanuela Macrona, a które dla Marine Le Pen?

„Je suis un homme” byłby odpowiedni, gdyż Emmanuel Macron jest bardzo kobiecy w swoim portrecie psychologicznym. A dla Marine Le Pen? Myślę, że… hmmm (tu długi namysł – przyp. autor) „Marquise de Sade”… albo może „Eloge du traitre” („Pochwała zdrajcy” – przyp. autor). Dla Macrona dobrymi perfumami mogłyby także być „You or Someone Like You”. Politycy są tak do siebie podobni poprzez to, że dbają o własny interes. „You or Someone Like You” to perfumy dobre dla polityków.

Może więc zarekomendujesz kiedyś perfumy Prezydentowi Macronowi?

Tak… Wiesz, dawno temu zadzwonili do mnie z Pałacu Elizejskiego mówiąc, że chcieliby ofiarować perfumy Michelle Obamie. Ówczesny szef protokołu Pałacu Elizejskiego był wielkim fanem ELdO i chciał wybrać kilka propozycji z naszej oferty jako upominki od Prezydenta Francoisa Hollande’a dla Michelle Obamy. Dwa tygodnie później jednak stwierdzili, że nie mogą ofiarować perfum ELdO, gdyż Hollande ma romans. Wybuchł skandal, a ponieważ mieliśmy zamiar zaoferować takie perfumy, jak „Putain des Palaces”, „Divin Enfant”, te ucieleśniające francuskie, paryskie poczucie humoru, odmówiono nam. Dość zabawnie wyszło. Ale tak – pewnego dnia ELdO stworzy perfumy dla Prezydenta. Zresztą, mamy szeroki wybór perfum, które by do niego pasowały, także chyba nie musimy tworzyć nowych od początku.

Etienne, dziękuję Ci bardzo za rozmowę, życząc dobrego weekendu.

 

 

P.S. Serdeczne podziękowania dla Ewy Rekus/ Avemi, bez której rozmowa ta nie mogłaby się odbyć.

 

 

 

 

 

4 uwagi do wpisu “„Jestem węszącym ssakiem” – wywiad z Etiennem de Swardtem – twórcą i właścicielem Etat Libre d’Orange

  1. Świetny wywiad! Bardzo miło się go czytało. A co najważniejsze, wpłynął mocno na odbiór marki, którą bardzo cenię (po tym wywiadzie chyba nawet jeszcze bardziej). Dzięki wielkie!
    Pozdrawiam,
    Alan

    1. Dziękuję za miłe słowa. Ciesze się, że wywiad jest interesujący. Sam rozmówca to wyjątkowa postać. A perfumy ELdO – no cóż, niech żałują ci, którzy jeszcze ich nie odkryli. 🙂

      Pozdraiwam.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s