Trzy lata przed Tomem Fordem (w 2004 roku) Giorgio Armani zaprezentował serię perfum butikowych pod nazwą Armani Prive La Collection. Bois d’Encens, Eau de Jade, Pierre De Lune, Ambre Soie były pierwszymi w kolekcji. Piękne i bardzo eleganckie flakony zamykane charakterystycznymi zatyczkami w kształcie kamienia zdecydowanie wyróżniały się i wciąż wyróżniają na tle konkurencji. Spośród tych pierwszych zapachów kultem wśród perfumowych koneserów cieszy się niezmiennie Bois d’Encens – ascetyczne, bardzo dosłowne kadzidło, które w mistrzowski sposób wymieszał (głównie z czarnym pieprzem) sam Michel Almairac. W kolejnych latach ekskluzywna kolekcja Armaniego rozrastała się, pojawiły się „subkolekcje” tematyczne (flirt z estetyką arabską w Armani Prive The Thousand and One Nights Collection, tercet Les Editions Couture). W 2008 roku pojawiły się także zapachy nieco lżejsze (cykl Les Eaux), zamknięte w korespondujących, charakterystycznych, przeźroczystych flakonach, inspirowane starożytnymi i mitycznymi krainami Oranger Alhambra, Figuier Eden, Rose Alexandrie, Cedre Olympe i Vetiver Babylone. Jako fan wetywerii nie mogłem oczywiście nie poddać szerokim testom tego ostatniego.
Vetiver Babylone zainspirowane zostało ogrodami Babilonu i okazało się być nowoczesną, energizującą, musującą i odświeżającą wodą kolońską dla mężczyzn. Opisałbym ją jako skrzyżowanie Chanel Allure Homme Edition Blanche z nowym Dior Homme Cologne z odrobiną Terre D’Hermes. Aura zapachu jest gorzko-cytrusowa i szorstko-drzewna.
Introdukcja ma koloński charakter, jest bardzo rześka i energetyczna dzięki mieszance złożonej z cytrusów (bergamotki, mandarynki i cedratu) i czerwonego pieprzu. Efekt jest niesamowicie orzeźwiający. W dalszej części kardamon plus kolendra tworzą efekt chłodnego przyprawowego podmuchu (czuć odległe echa estetyki Declaration Cartiera), który niesie koloński temat wysoko w powietrze. W tle czai się frakcja wetywerii, bardzo ugrzeczniona, bardzo gustowna, „czysta” i niemal pozbawiona wetiwerowego charakteru lub może przykryta przez inne ingrediencje. Towarzyszy jej podobnie rachityczna paczula, będąca raczej budulcem akordu aniżeli solowym graczem. Finisz jest współcześnie drzewny, szorstki, bardzo subtelny, kojarzący mi się z bazą obecnej wersji Dior Homme Cologne.
Nazwa zapachu może być cokolwiek złudna i fani mocnych wetiwerowych wrażeń nie zostaną tu raczej zaspokojeni. Niemniej Vetiver Babylone to pozycja godna przetestowania choćby ze względu na ten niesamowity rześki akord wyczuwalny przez pierwsze kilkadziesiąt minut. Pachnie to absolutnie mainstreamowo, co jednak nie jest zarzutem. Kompozycja jako taka jest solidna, a sam cytrusowo-przyprawowo-drzewny temat został tu zrealizowany wzorcowo. Czuć tu rękę zawodowca. Wiadomo. Alberto Morillas to mistrz świeżych akordów. Wypada dodać, że zapach niestety dość szybko ulatuje ze skóry (po ok. 5 godzinach), co jednak nie powinno dziwić w kontekście faktu, iż jest to L’Eau, a więc w założeniu lekka, odświeżająca woda – bliższa kolońskiej aniżeli toaletowej czy perfumowanej.
Vetiver Babylone to idealny zapach na lato oraz jako kropka nad „i” po zażytym prysznicu. Dodaje wigoru i poprawia nastrój. Naprawdę szkoda, że nie trwa przez cały dzień, a jedynie przez wieczór…
nuty górne: bergamotka, mandarynka, cedrat
nuty środkowe: kolendra, kardamon, czerwony pieprz
nuty dolne: paczula, wetiwer, nuta anyżowa
twórca: Alberto Morillas
rok wprowadzenia: 2008
moja ocena:
- zapach: dobry+
- projekcja: dobra -> średnia -> subtelna
- trwałość: ok. 5 godz
Świetna recenzja! Btw, czy istniałaby szansa na recenzje jeszcze dwóch z serii Prive, a mianowicie: Oud Royal i Myrrhe Imperiale (szczególnie zależałoby mi, jak „widzisz” mirrę)?
Dziękuję! Szanse na recenzje wspomnianych oczywiście są, o ile te zapach trafią w moje ręce. 🙂
Są dostępne w większych Douglasach. Z tym, że ta sieć perfumerii nie robi odlewek, z tego co pamiętam
świetna recenzja:) mój mąż używa tych perfum i oboje jesteśmy zachwyceni nimi:)