Patchouli Imperial to zapach wchodzący w skład butikowej kolekcji Diora La Collection Couturier Parfumeur. Z założenia ekskluzywny i artystyczny dokładnie tak właśnie pachnie. To zdecydowanie najbardziej elegancki znany mi zapach z paczulową dominantą i choć nie zachwycił mnie w takim stopniu, jak jego chanelowski odpowiednik – genialny Coromandel z kolekcji Les Exclusifs (tam elegancja ustępuje miejsca słodkiej zmysłowości białej czekolady), to przyznam, że i tak zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Szczególnie, że wg mnie Patchouli Imperial to perfumy o bardziej męskim charakterze – głównie ze względu na swą wytrawność i drzewność.
Moje porównanie do Coromandela jest dość oczywiste. Obie kompozycje oferują bardzo wyrafinowane ujęcie paczuli – jednego z najważniejszych i niesamowicie pachnących naturalnych składników perfumiarskich. Ale pod względem charakteru zapachu Patchouli Imperial jawi mi się bardziej jako paczulowy odpowiednik Sycomore z tej samej ekskluzywnej kolekcji Chanela. Dlaczego? Oba zapachy mają podobną konstrukcję – od początku do końca czuć w nich główny, tytułowy składnik, podany w sposób bardzo zrównoważony, z umiarem i wyczuciem godnym największych mistrzów. W otwarciach dodano świeżości (subtelnie mentolowa rosyjska kolendra w Patchouli Imperial oraz duet różowego pieprzu i jałowca w Sycomore), zaś bazy obu kompozycji oparto na drewnie sandałowym. Oba zapachy mają także wspólne cechy, gdy idzie o ich ogólną aurę i sposób, w jaki emanują, gdy nosimy je na skórze (wyczuwalna, a w przypadku PI nawet mocna projekcja, lekkość zapachu, elegancki umiar). Reasumując, tym czym dla wetywerii jest Sycomore, tym dla paczuli Patchouli Imperial.
Paczula w perfumach to składnik dość łatwy do zidentyfikowania, o ile użyty w słusznych ilościach. Nadaje perfumom drzewno-kamforowo-tytoniowego charakteru i w sposób niesamowity ożywia, wypełnia i uszlachetnia perfumeryjną kompozycję. Cechuje ją niezwykła plastyczność i łatwość łączenia z innymi ingrediencjami w synergiczne kombinacje (jedna z bardziej znanych to paczula + ethyl maltol = czekolada znana z Angel T. Muglera). Jako wielbiciel tradycyjnych składników pochodzących z natury (lawenda i wetyweria to wciąż moje ulubione ingrediencje), paczulę także darzę olfaktorycznym uwielbieniem, pod jednym wszakże warunkiem – że nie przytłacza ona kompozycji. W pachnidle Demachy’ego jest jej „niebezpiecznie” dużo, ale została w tak genialny sposób połączona z pozostałymi ingrediencjami, że efekt końcowy jest bardzo wyważony i zaiste doskonały. Nie bez znaczenia jest tu także z pewnością najwyższa jakość zastosowanych składników oraz znakomity warsztat, jakim dysponuje Francois Demachy. Zawsze to podkreślam, bo uważam go za jednego z najlepszych współczesnych „nosów”. Jego perfumy – prócz stricte subiektywnych walorów – zawsze pachną bardzo wyraźnie, mocno projektują i mają solidną trwałość, co bez wątpienia wynika z umiejętności, wiedzy i klasy tego perfumiarza. To odróżnia go od wielu niszowych twórców, którzy zapominają, że prócz bogactwa kompozycji musi ona także projektować, zostawiać ogon, ewoluować oraz trwać przez wiele godzin. Innymi słowy – nie każdy zapach to perfumy, o czym coraz częściej się przekonuję.
Patchouli Imperial to nowoczesne pachnidło promieniujące niezwykłą elegancją i klasą. Noszenie go to czysta rozkosz. Jego trudna dostępność może być plusem, jeżeli ktoś lubi pachnieć oryginalnie i niepowtarzalnie, choć sumie to ogromna szkoda, że tego kalibru perfumy nie są dostępne w perfumeriach sieciowych (w przeciwieństwie do np. Private Blends Toma Forda). Byłyby przecież idealną opcją dla tych bardziej wymagających, a tych i w naszym kraju nie brakuje. Wtedy jednak nie zasługiwałyby już na miano ekskluzywnych…
Nuta głowy (główna): rosyjska kolendra
Nuta serca (główna): indonezyjska paczula
Nuta bazy (główna): drewno sandałowe z Nowej Kaledonii
twórca: Francois Demachy
rok wprowadzenia: 2011
moja klasyfikacja: elegancki i luksusowo pachnący całoroczny zapach męski, szczególnie polecany amatorom aromatu paczuli;
moja ocena:
- zapach: bardzo dobry
- projekcja: bardzo dobra
- trwałość: ok. 9-10 h
Wiadomo że teoretycznie można pachnieć unikalnie i inaczej niż wszyscy. Jednak osobiście myślę że to atut tylko dla nas, użytkowników. Nikt postronny nie poczuje tego że to perfumy niedostępne i do tego wielkie arcydzieło. Albo ładnie pachnie, albo nie, i już.
PS. private blends od Forda są w Polsce dostępne, przynajmniej w kilku Douglasach.
Oczywiście wiem, że Private Blends są dostępne w niektórych Donuglasach i to właśnie chciałem napisać – jako przykład, że można linie ekskluzywne wprowadzić do szerszej dystrybucji. Niejasno się wyraziłem w swoim wpisie i już to skorygowałem. 🙂
A co do unikalności perfum, to przecież chyba o to głównie chodzi, by czuć się w perfumach wyjątkowo. A że nie zauważą/docenią tego inni? To nie musi mieć aż takiego znaczenia. Ale wszystko to są kwestie indywidualne.
dzień dobry fqjciorze, jestem fanem paczuli i lubię, gdy ktoś o niej ładnie pisze. nut typowo męskich nie lubię, ale zachęciłeś mnie właśnie do testów coromandela. dziękuję.