Parfums Divine powstało w 1986 roku z inicjatywy Yvona Mouchela, który buduje przez kolejne lata swą firmę w oparciu o filozofię stosowania najlepszych składników w celu stworzenia harmonijnych kompozycji perfumowych. Tak przynajmniej twierdzi. Mimo wielu lat istnienia obecna oferta tej mało znanej francuskiej marki jest dość skromna. Składa się na nią pięć pachnideł damskich, jedno uniseksowe i trzy kompozycje adresowane do panów (wszystkie autorstwa zdolnego Yanna Vasniera). Niniejszy wpis poświęcę tym trzem ostatnim. Zanim moje ogólne wrażenia na ich temat, wspomnę, że flakony Divine prezentują się naprawdę znakomicie i niewątpliwie zachęcają do sięgnięcia po ich zawartość.
Drewno czyli L’homme sage – to bardzo harmonijna kompozycja przyprawowo-drzewno-skórzana. Otwiera się mieszanką słodkich cytrusów i szafranu. Po chwili pojawia się akord drzewny, w którym wyczuwam coś zbliżonego do smoły brzozowej. Z czasem ta nutka zanika i zapach wchodzi w etap końcowy – ciepły, drzewny, nieco suchy. Całość jest dość subtelna i bardzo, ale to bardzo zachowawcza i „grzeczna”. Myślę, że amatorzy woni skórzanych i drzewnych, szczególnie gwajakowych, polubią L’homme sage pod warunkiem, że zaakceptują jego brak zdecydowania i bezpieczny charakter. Trwałość zapachu jest całkiem przyzwoita, bo ponad 8 godzin przy dość delikatnej projekcji.
nuty górne: szafran, mandarynka, liczi
nuty środkowe: drewna, nieśmiertelnik, paczula,
nuty bazy: mech dębu, ambra, labdanum, kadzidło
twórca: Yann Vasnier
rok powstania: 2005
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5
Kulinarnie czyli L’etre aime – pikantna kompozycja utrzymana w klimacie FAREB Huitieme Art Parfums z wyraźną nutą nieśmiertelnika podaną na sposób wytrawny oraz z dominującym akordem „kuchennym” spowodowanym sporą dawką ziarna selera. W wyniku tego L’etre aime przypomina mi nieco Yatagan Carona, ale w wersji „light”. Projektuje dość mizernie i utrzymuje się na mojej skórze pomiędzy 6 a 7 godzin. Z opisywanej męskiej trójki najmniej przypadł mi do gustu.
nuty górne: bergamotka, lawenda, imbir, bazylia,
nuty środkowe: ziarna selera, kardamon, nieśmiertelnik,
nuty bazy: labdanum, paczula, drewno sandałowe, wetiwer
twórca: Yann Vasnier
rok powstania: 2008
ocena w skali 1-6: kompozycja: 3,5/ moc: 3,5/ trwałość: 3,5/ flakon: 5
Świeżo i z klasą czyli L’homme de coeur – zrobił na mnie zdecydowanie najlepsze wrażenie. Połączenie dzięgla, jagód jałowca i cyprysu z irysem pachnie dużo lepiej, niż to sobie wyobrażałem. Tak pachniałby Dior Homme gdyby usunąć pudrową nutę szminki do ust, choć to w dużym uproszczeniu. L’homme de coeur jest zapachem wibrującym, skrzącym, pachnącym bardzo klasowo. Początek zaskakuje energetycznym, nieco warzywnym, zielonym (nać marchwi) akordem, na szczęście nieprzesadnie kulinarnym. W sercu jasna nuta irysowego kłącza, podana delikatnie i z umiarem. Całość przechodzi bardzo naturalnie w wetiwer w bazie.
Znów muszę nieco ponarzekać na subtelną projekcję i niezbyt dużą trwałość, ale mam wrażenie, że to już znaki firmowe Divine. Myślę, że we wszystkich trzech przypadkach ratować może obfitsza aplikacja.
nuty górne: dzięgiel, jagody jałowca, cyprys,
nuty środkowe: kłącze irysa
nuty bazy: wetiwer, szara ambra, liatra
twórca: Yann Vasnier
rok powstania: 2002
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4,5/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 5
Podsumowując męskie pachnidła Divine zrobiły na mnie pozytywne, aczkolwiek niewielkie wrażenie. Nie można odmówić im uroku i urody, jednak brak im moim zdaniem bardziej zdecydowanego charakteru, co wcale nie musi być wadą. Oczywiście jest to kwestią personalnych upodobań więc – jak zawsze – najlepiej jest samemu przetestować i wyrobić sobie zdanie. Gdybym miał wybrać jeden z zapachów Divine dla siebie – bez wahania postawiłbym na L’homme de coeur. Drugi w kolejności byłby L’Homme Sage, zaś L’etre aime mógłby równie dobrze nie istnieć.
Miałem okazję powąchać l’homme sage i przyznam, że mi się spodobał, nieśmiertelnik jest ciekawie podany, nie bije po nosie jak Sables ale rzeczywiście projekcja no i trwałość mogła by być lepsza…
Otóż to. 🙂
Dla mnie cała marka Divine mogłaby równie dobrze nie istnieć. Wszystkie zapachy, które powąchałam (ze cztery) były ładne, bezpieczne i kompletnie bez osobowości. Podobają mi się, ale dla mnie perfumy powinny być interesujące; ładne mogą być, ale niekoniecznie. Poza tym są męskie albo kobiece w bardzo konwencjonalny sposób, a ja jestem fanką mniej jednoznacznych pod tym względem zapachów.
Mam podobne odczucia wobec tych perfum. Skrajnie bezpieczne i troszkę pozbawione wyrazu. Osobiście także wole zapachy z osobowością i charakterem, więc Divine – choć przyjemne – to jednak nie poruszyło mnie.
‚Nosząc Himalaye, przez myśl przechodzą… skojarzenia’. Czy autor uczył się polskiego w Japonii?
Szanowna Krysiu, krytykę przyjmuję, ale pod warunkiem, że jest krytyką konstruktywną, a nie prymitywnym krytykanctwem. Gdy już do niej dojrzejesz, zapraszam tu z powrotem. Następnym razem sugeruję umieścić komentarz pod właściwym wpisem, a nie pod pierwszym lepszym. Pozdrawiam.
Mam w domu próbkę tego zapachu. Otrzymałem ją jako prezent. Niestety zapach kompletnie mnie nie przekonał do siebie. Dla mojego nosa pachnie jak tysiąc innych. Owszem, czuć wysoką jakość składników, ale cena raczej przesadzona.
O którym zapachu z tych trzech piszesz?