Quorum. Kolejna niczym nie wzruszona przez dziesiątki już lat (z wyjątkiem rzekomej reformulacji, która nieco okiełznała „bestię”) legenda męskiej perfumerii. Jednocześnie zapach nad wyraz odporny na zmieniające się mody (bądź mądrze „podregulowywany”) i nadspodziewanie dobry pod czysto olfaktorycznym kątem. Jest także bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny i oryginalny. Nie znam bardziej zielono-gałęziasto-krzaczastej kompozycji, szczerze mówiąc (fachowo jest to zielone aromatyczne fougere). Kiedyś jeden z czytelników tego bloga (nie pomnę w tej chwili niestety który) próbując opisać Quorum i to, co mu się z tym zapachem kojarzy, przywołał nazwę łopian. Czy ktoś pamięta tę roślinę? Ja i owszem. Jakże mógłbym nie pamiętać tego krzaka, który towarzyszył mi przez całe moje dzieciństwo, a na który co rusz natykałem się biegając lub jeżdżąc rowerem po polnych drogach, łąkach i lasach. Wszędzie tam, gdzie spędzałem beztroskie chwile mego dzieciństwa. Jego charaketrystyczne rzepy przyczepiały się do odzieży w sposób nieznośny, a zapach, jaki roztaczały liście i łodygi nagrzane letnim słońcem, zakodował się w mojej pamięci na zawsze. On to właśnie tkwi gdzieś tam w początkowej fazie Quorum. Bez wątpienia jest efektem wmiksowania w tradycyjny cytrusowy akord otwarcia sporej dawki soczysto-zielonej nuty bylicy wzmocnionej kminem. Wyczuwalne ewidentnie cytrusy złamane tą soczystą zielonością dają kapitalny efekt. W sercu pojawia się śliczne igliwie otoczone subtelnymi nutami kwiatowymi. Gdyby nie ten istotny iglasty dodatek sosny, Quorum zbliżyłoby się bardzo do Givenchy Xeryus, w którym bylicowe soki dominują w tak znaczącym stopniu, że zapach przypomina zmywacz do paznokci. Szczęśliwie tu perfumiarz zadbał o całokształt i urozmaicił formułę w dobrym kierunku. Z czasem obecna właściwie do samego końca zieloność zapachu przybiera nieco jakby sfermentowaną formę, coś jakby woń solidnie mokrego od deszczu siana. Sądząc po opisie nut w finale pierwsze skrzypce gra mech dębu, wokół którego kręcą się pozostałe molekuły bazy.
Quorum ma w sobie świeżość, jednak zupełnie inną od tej współczesnej, syntetycznej, „detergentowej”. Bardzo naturalistyczne, wręcz ociekające zielonymi „łopiano podobnymi” sokami otwarcie zapachu natychmiast uruchamia lawinę zielonych obrazów i skojarzeń. Wspomnienia dzieciństwa pośród łąk, pól, lasów, kiedy miałem częsty kontakt z naturą, przyrodą, roślinnością. Zielone wspomnienia? Jak najbardziej. Zamknięte w dość prymitywnej butelce o wymownym zielonym kolorze i specyficznym kształcie, z oryginalną czarną zatyczką.
Generalnie po drodze będzie z Quorum wielbicielom zapachów typu Polo Ralph Lauren, Xeryus Givenchy, Paco Rabanne Pour Homme, Aramis Aramis, Zino Davidoff, Giorgio Men Giorgio Beverly Hills, Yatagan Caron, Grey Flannel Geoffrey Beene czy Antaeus Chanela. Quorum jako integralny członek tej grupy ultramęskich pachnideł dla „prawdziwych twardzieli” ma świetną projekcję i bardzo dobrą 8-10 godzinną trwałość. Nie jest też – wg mnie – zapachem przestarzałym. Zresztą wg niektórych dobrze poinformowanych użytkowników Basenotes Quorum przeszło bardzo udana reformulację, jednak zachowało swój specyficzny charakter, mimo pozbawienia go typowej dla pachnideł lat 80-tych XX wieku potężnej, prztłaczającej wręcz projekcji. Jednak to wciąż mocne i trwałe perfumy. Tak czy siak – klasyk, który warto znać.
nuty górne: bergamotka, cytryna, grejpfrut, bylica, kmin
nuty środkowe: paczula, jaśmin, sosna, sandałowiec, cyklamen, goździk
nuty głębi: skóra, tabaka, mech dębu, ambra,
twórca: Sebastian Gomez
rok wprowadzenia: 1982
moja klasyfikacja: nieco oldskulowy, bardzo męski aromatyczny fougere z wiodącym akordem zielono-iglastym (bylica plus sosna); dla dojrzałych mężczyzn, którzy potrzebują mocnego i jednoznacznego pachnidła swieżego, a którzy nijak nie mogą odnaleźć się we współczesnym „kanonie męskiego piękna” 😉
ocena w skali 1-6: kompozycja: 4/ moc: 4/ trwałość: 4/ flakon: 3
Jeden z czytelników tego bloga to ja. aleksander.
Rzeczywiście aleksandrze drogi to byłeś Ty. 🙂
Mi też wydawało się, że butelka jest prymitywna póki nie poznałem kolejnego zapachu z serii Quorum – konkretniej Aqua Quorum. Musze przyznać, że jest w tym pomysł, choć fakt, że flakonik prosty i stylistyką ewidentnie nawiązuje do lat 80-tych i prawdopodobnie idealnie wpisałby się w niejedną meblościankę 🙂
Co do samego zapachu to zwykłem mówić o nim per „las mieszany” – krótko, ale w zupełności na temat
Faktycznie leśny to zapach. Zdecydowanie bardziej leśny niż powszechnie uważany za leśny Polo Ralpha Laurena 🙂
Aqua Quroum zdaje się, zaskoczył mnie nutką mięty, o ile się nie mylę? Co do meblościanki – pełna zgoda. Świetne skojarzenie 🙂
mi ten flakon przypomina ten od Azzaro PH… nie mogę patrząc się na oba wyzbyć się wzajemnej stylistycznej konotacji… albo to kwestia stylistyki i mody charakterystycznej dla tego okresu, albo oba mają swym prostym i minimalistycznym ociosaniem szkła na modłę szlifu kamieni szlachetnych sugerować prostotę, czystość i nieskazitelność
Ja w Aqua mięty nie czuję, dla mnie to perfumy na wskroś cytusowe, ale w cierpki sposób. Mam z Aquą nieodparte skojarzenie ze szkołą – mianowicie zapach ubrania na które „wylał” się wkład długopisu. Używam go krótko i na początku nie zaciekawił, ale chyba jednak zostawię, bo jest rześki, niezbyt banalny i bardzo trwały, co jest prawdziwą sztuką przy świeższych zapachach.
Quorum. Mi się kojarzy z zapachem starego kościoła gdzieś wsród gęstego mrocznego lasu w czasie burzy. Pięknie. Niestety trwałość jest na mojej skórze średnia. A projekcja: przez pierwszą godzinę potężna a potem mam wrażenie, że blisko skóry. Wielka szkoda. Co do zatyczki to na moich butelkach jest ciemnobrązowa, no ale napisy też bywały różne. Z cienką reską i z grubą – te się ścierają. Mam nawet tester 125 ml. Róznią się też minimalnie zapachem w moim odczuciu. O wersji sprzed reformulacji nie ma mowy. Wszystkie kupiłem najwyżej 1,5 roku temu. Trwałość we wszystkich taka sama. A z innej bajki: jestem ciekaw Twojej opinii na temat Joop! Homme. Czy jest szansa na recenzję?
Joop! Homme – recenzja kwestią czasu 🙂
Z sympatią i szacunkiem do – jak się zorientowałem – bardzo różnych naszych nosów, gorąco proszę: chociaż ze dwa punkciki więcej za opakowanie. Pamiętam jak Quorum się pokazał i zachwyt nad jego flakonem (kto wie czy nie większy niż nad kompozycją) – wtedy rzeczywiście bardzo oryginalnym, świeżym, „innym” – w najbardziej pozytywnym tego słowa sensie. Ale i dzisiaj, chociaż zapach zachwyca może wyraźniej, niż jego opakowanie, oddajmy temu drugiemu szacunek. Jak ongiś Fifi (z którego wyrokami też przecież nie musimy się zgadzać, ale brać je pod uwagę warto), dając mu, o ile pamiętam, główną nagrodę.
Serdecznie pozdrawiam i już znikam (ulatniam się)
Witam. Przede wszystkim proszę nie znikać i zostać z nami. To miło, że flakon Quorum ma takiego adwokata! Ja jednak pozostanę przy swoim. Rzeczywiście FIFI nagrodziło ten flakon?
Flakon Quorum dostał chyba nawet nagrodę FIFI więc coś w nim było.
Boleśnie ordynarny, daleki i bardzo ubogi kuzyn Polo.
Od 2010 r. Quorum przeszedł różne negatywne reformulacje, sprawiające, że np. wersja z 2013 r. jest otwarciu piękna, a później zgniło-zielona niczym osłodzony zapach zgniłej wody po kwiatach z wazonu. A wersja z 2014 r. jest lepsza o silnym otwarciu i lekkiej goryczce, lecz znikomej trwałości i projekcji po ok. 1 h od aplikacji.
Niestety, jak to często bywa w przypadku pachnideł skomponowanych dawno temu i wciąż produkowanych, dziś produkowane są one siłą rzeczy z innych lub zastępczych składników. Często same zapachy niestety na tym cierpią, szczególnie jeżeli zostały nieumiejętnie zreformułowane. Quroum może być tego przykładem.
Quorum to dla mnie esencja la 80-tych. Szukałem zapachu, który będzie „wehikułem czasu”, męskiego, mocnego i jednoznacznego. A jednocześnie nie nudnego, złożonego. Żaden inny zapach nie przenosi mnie w czasie, jak pachnidło Puiga. Czuję dziwny dysonans, kiedy go noszę: czuję, że jest stary, z innych czasów, a jednocześnie wydaje mi się nowoczesny. Bardzo lubię to wrażenie.
Jest to leśny zapach, ale nie mam poczucia obijania po twarzy gęstym igliwiem, jak np. w Polo Green. Czuję przestrzenność zapachu, tajemniczość, jakieś drzewa, pokrzywy, kadzidła. Wszystko zmieszane, zielone.
Parametry nowych wypustów (2016) są w moim odczuciu bardzo dobre.
Mimo, iż nie jest to mój ulubiony zapach z lat 80-tych, uważam, że najlepiej oddaje ducha tamtych czasów.
Zaopatrzyłem się w dawną (lata 80-te) wersję Quorum i odbieram ten zapach jako głębszy i naturalniejszy. Wcale nie mocniejszy, nie, nie o to tu chodzi. Te vintydżowe wersje są nie tyle mocniejsze, co właśnie głębsze, bardziej złożone. Dla przykładu, kiedy wącham starą wersję, a za chwilę nową w teście nadgarstkowym, to tej drugiej nie czuję zupełnie. Dlaczego? Sądzę, że to dowód na to, że stara wersja ma składniki, które w nowej „ucięto”, pozostawiając tylko rdzeń zapachu, jego esencję. I na tym polega również przewaga prereformulacyjnych zapachów, rzecz jasna nie wszystkich. Obie wersje są dobre i nieźle trwałe i projektujące. Stara jest złożona.
Zgadza się – stare formulacje były bardziej złożone, często posiadały więcej składników naturalnych, które same w sobie są dużo bardzie zniuansowane od zwykle jednowymiarowych syntetyków.